piątek, 29 marca 2013
Aoi x Uruha - Rozdział XIII
[Kyo]
- YUU! - ryknąłem kiedy Uru zniknął mi z pola widzenia i uderzyłem dłońmi w kierownicę, opierając na niej twarz. Łzy nagle cisnęły mi się do oczu. Nie umiałem ich opanować, więc w szybkim tempie zaczęły spływać po moich policzkach.
- Zapłacisz mi za to... - mruknąłem i z piskiem opon odjechałem spod domu Kouyou. Byłem wściekły i wcale nie chciałem tego ukrywać. Nie rozumiałem podejścia Takashimy. Po tym wszystkim co ten skurwiel mu zrobił, on tak łatwo mu wybacza.
Byłem wręcz przekonany, że czarnowłosy po raz kolejny wywinie jakiś numer. Niedoczekanie jego!
Kilka minut później dotarłem do domu, który dzieliłem wraz z Toshiyą. Mieliśmy dzięki temu mniejsze rachunki i zawsze pełną lodówkę. Układ idealny. Wleciałem do domu z trzaskiem drzwi i zamknąłem się w swoim pokoju, dając tym samym upust moim emocjom. W rezultacie zrzuciłem z biurka wszystkie dokumenty i teksty piosenek.
Otworzyłem okno i odpaliłem papierosa głęboko się zaciągając by po chwili wypuścić z ust gęsty, szary dym.
- Kyo, coś się stało? - usłyszałem za sobą głos współlokatora.
- Wkurzony jestem, wyjdź. - odparłem oschle.
- To ja akurat widzę. Powiesz mi o co chodzi? - chłopak nie dawał za wygraną.
- Kurwa! Toshiya wyjdź! Nie mam ochoty na zwierzenia! Szczególnie z tobą! - wrzasnąłem nawet nie patrząc na basistę.
Nawet nie odpowiedział opuszczając mój pokój. Nie chciałem go tak potraktować, ale nie miałem wyjścia. Pomijając fakt, że o wszystkim wiedział. Nie miałem jednak zamiaru go przepraszać. Po części mu się należało. Ja tam z butami w jego życie nie wchodzę, więc byłoby miło gdyby ten robił to samo.
Zaczynał się weekend, a co za tym szło, dwa dni wolnego. Psuło to trochę moje plany, bo miałem małe szanse na spotkanie Shiroyamy poza wytwórnią. Uderzyłem pięścią w parapet nie zważając już nawet na ból.
Dokończyłem szybko papierosa i wyrzuciłem pozostałość za balkon. Prosto, szybko i wygodnie.
Położyłem się na łóżku zaczynając obmyślać plan działania. Nie mogłem tak po prostu zrezygnować z K'you. Za żadne skarby nie pozwolę go skrzywdzić temu gitarzyście z bożej łaski.
Komu jak komu, ale jemu zawsze nie życzyłem za dobrze. Od samego początku nie przypadł mi do gustu.
Co ten Uru w nim widział?
Westchnąłem, tym samym odganiając od siebie wizji ich związku. Nie powinni być razem czułem to i chciałem jakoś zmienić bieg sytuacji.
Może i zachowywałem się jak szaleniec, ale czego nie robi się dla miłości? Wariowałem, bo nie mogłem mieć rudowłosego przy sobie. Napawałem się jego widokiem za każdym razem. Starałem się zauważyć i zapamiętać każdą zmianę w jego wyglądzie. Każdą gitarę, na której grał na jakimś koncercie, każdy strój w jaki był ubrany.
Obsesja? Nie, zdecydowanie nie. To miłość.
Uczucie, którym obdarzyłem tego chłopaka już bardzo dawno temu. Może i nawet od samego początku.
Nie ważne od kiedy. Ważne, że to było i trwało nadal. Zwiększało się z każdym dniem.
Zachorowałem na niego, a lekarstwem był on sam.
Nie potrafiłem się wyleczyć, nie chciałem.
Fascynowała mnie jego gra na gitarze. Robił to tak precyzyjnie i pięknie, że nie dziw, że został gitarzystą prowadzącym. Miał ten talent.
Talent, o który niektórzy zabiegają przez wiele lat nauki. Ci najprawdopodobniej nigdy nie osiągną tego poziomu co Kouyou. On jest stworzony do gitary. Zazdrościłem mu.
Widziałem jak z roku na rok się zmienia. Wydoroślał przez te dziewięć lat. Nadal był śliczny.
Stał się za to odważniejszy i seksowniejszy. Był mężczyzną, dojrzałym już mężczyzną.
Pragnąłem go jak nigdy dotąd.
*
"Krzycząc we łzach, moja twarz traci wyraz.
Złączmy nasze ciała swobodniej, niszcząco.
Głęboko, głęboko, tak jakby się topiąc.
Głębokie cierpienie, ból i udręka.
Tonę w niebezpieczeństwie oczarowany twoim pięknem."
czwartek, 28 marca 2013
To tylko seks? 3
[Ruki]
Trwaliśmy w objęciach do momentu, w którym wytwórnię opuściła reszta zespołu razem z managerem. Nie chciałem puszczać Akiry, lecz tego akurat wymagała sytuacja. Niechętnie oderwałem się od blondyna i podreptałem w stronę autobusu.
- Zgoda? - zapytał Aoi, kiedy zajmowałem swoje miejsce.
- Tak. - odpowiedziałem i posłałem gitarzyście promienny uśmiech. Dosłownie kilka sekund później dołączył do mnie Akiś. Postanowiłem się trochę podroczyć.
- A ty co tu robisz? - spojrzałem na niego z oburzoną miną. Ten tylko zaśmiał się cicho i przyciągnął mnie do siebie - Chcesz mnie udusić? - mruknąłem pod nosem, a do moich uszu po raz kolejny dobiegł śmiech basisty.
- Zadajesz za dużo pytań. - odpowiedział z uśmiechem - Po pierwsze siedzę z tobą, a po drugie nie mogę cię udusić, bo wtedy nie będę mógł robić z tobą pewnych rzeczy. A podejrzewam, że po śmierci byłbyś rozczarowany. - wyszeptał mi wprost do ucha, na co po moim ciele przeszła fala niekontrolowanych dreszczy.
- A jakich rzeczy? - zapytałem, a opuszkami palców nieśmiało musnąłem męskość Reity. Chłopak jęknął cicho, po czym złożył pocałunek na moich ustach.
- No ja rozumiem, że się pogodziliście i takie tam, ale weźcie się opanujcie. W autobusie jesteśmy. Wszyscy razem. - usłyszałem roześmiany głos Uru. Chwilę potem wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, z wyjątkiem Akisia, który przeze mnie miał mały problem.
- W hotelu to wszystko naprawisz. - wymruczał mi do ucha i zmienił miejsce.
***
[Reita]
Gorąco, zdecydowanie za gorąco. Niegrzeczne paluszki Ruki'ego zostawiły po sobie nie mały problem. Szybko zmieniłem miejsce i zacząłem głęboko oddychać, by jakoś się opanować. Przy wokaliście było to wręcz niemożliwe, bo był wielkim perwersem. Podniecenie zaczęło opadadać, w skutek czego odetchnąłem z ulgą. Jeszcze by tego brakowało, żebym przez Maleństwo zaczął onanizować się w autobusie. Nie uśmiechało mi się to na żaden sposób.
Ruki odwrócił się w moją stronę i puścił oczko.
Dla mnie zdecydowanie za szybko wszystko się działo. Chyba nawet jeszcze nie byliśmy parą. Nie chciałem podejmować pochopnych decyzji. Na seks i tego typu rzeczy było za wcześnie. Marzyłem by wydarzyło się to w bardziej romantycznych okolicznościach, a nie podczas trasy koncertowej w jakimś tymczasowym hotelu.
To pozbawiłoby nas radości ze spędzania czasu sam na sam. Zmniejszyłoby też intensywność doznań, ze strachu, że ktoś mógłby nam przeszkodzić.
Manager gdyby się dowiedział co robimy w pokoju hotelowym chyba zszedłby na zawał. I tak z wielkim trudem zaakceptował związek Kouyou i Yuu. Jego mina w momencie ujawnienia zdradzała zaskoczenie, ale i też w pewnym sensie obrzydzenie. Oczywiście był tolerancyjny, co jednak miało w tym też jakiś niesmak.
Do fanservisów podchodził czysto zawodowo, więc z pewnością nigdy by nie przypuszczał, że takie popisy mogą doprowadzić do jakiegoś głębszego uczucia.
Nie chcąc dłużej o tym myśleć oparłem się wygodniej o siedzenie i zacząłem podziwiać mijane przez nas ulice.
***
[Uruha]
- Myślisz, że im wyjdzie? - zapytałem Aoi'ego, który aktualnie przeglądał w telrfonie nasze zdjęcia.
- Sądzę, że tak. - odpowiedział chowając komórkę do kieszeni - Pasują do siebie, widać to gołym okiem.
- Tak jak my. - dodałem splatając nasze palce.
- Uda im się, zobaczysz. Ruki mu wybaczył, a to już wiele wyjaśnia. - odparł z uśmiechem. Wtuliłem się w niego i westchnąłem.
- Yuu, oni będą szczęśliwi jak my, prawda? Pokonają wszystkie przeciwności dla miłości. Kochają się, to widać. Chciałbym sprawić, żeby zapomnieli o tamtym incydencie.
- K'you, ty zawsze chcesz każdemu pomóc, ale czasami tak się nie da. Tamto wydarzenie zbliży ich do siebie. Nauczą się uczyć na błędach. Nie możesz ciągle próbować zmieniać świata, nie o to w tym wszystkim chodzi. - Yuu objął mnie mocniej i pocałował we włosy - Jesteś zbyt idealny.
- Ja po prostu chcę by byli szczęśliwi. Są moimi przyjaciółmi. - odparłem wchłaniając zapach czarnowłosego.
- Naszymi przyjaciółmi. - poprawił mnie starszy gitarzysta - Też chciałbym jakoś pomóc, ale to zależy tylko i wyłącznie od nich.
- Myślisz, że manager ich zaakceptuje? - spytałem cicho odrywając się od Aoi'ego - Nie będzie niczego utrudniał i zostawi ich związek w spokoju tak jak nasz? - spojrzałem w oczy partnera.
- Nie wiem, Uru, naprawdę nie wiem. - odpowiedział wplatając w palce w moje włosy - Wszystko zależy od niego i wytwórni.
Sięgnąłem jego ust i złożyłem na nich czuły pocałunek.
- Aoi? - znowu zadałem pytanie - Jesteś ze mną szczęśliwy?
- Tak, jestem K'you. - odpowiedział i po raz kolejny złączyliśmy usta.
środa, 27 marca 2013
Aoi x Uruha - Rozdział XII
[Uruha]
- Jedźmy. - ponagliłem Kyo i w końcu opuściliśmy parking. W lusterku przez chwilę obserwowałem Yuu. Stał w tym samym miejscu i spoglądał na odjeżdżające auto. Odetchnąłem kiedy zniknąliśmy za zakrętem, z daleka od jego zasięgu wzroku. Jak na dziś miałem dość jakichkolwiek wrażeń. Gitarzysta Diru nie zadawał pytań, za co byłem mu bardzo wdzięczny.
Mijaliśmy ulice miasta, które były pięknie oświetlone. Mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech. To była jakaś odskocznia od tego wszystkiego.
Nienawidziłem siebie. Nie potrafiłem uwierzyć, że do tej pory nic nie zauważyłem. Widocznie zaślepiła mnie miłość do Shiroyamy. Jak naiwny głupek uwierzyłem w jego "kocham cię". Nie spodziewałem się po nim, że jest zdolny do czegoś takiego.
Ból w moim sercu powoli jednak mijał. Przy Kyo czułem się dziwnie spokojny i bezpieczny. Szukałem pocieszenia. Byłem przekonany, że starszy mi w tym pomoże.
- Może pojedziemy do mnie czegoś się napić? - zaproponowałem spoglądając na profil mężczyzny. Uśmiechnął się, a mi zrobiło się jakoś lżej.
- Z przyjemnością. - odparł nie odrywając wzroku od drogi.
Przyznam, że jeszcze nigdy nie zaprosiłem do domu wokalisty. Obawiałem się, że może mu się u mnie nie spodobać. Graliśmy ogólnie podobną muzykę, lecz Dir en grey stawiało na bardziej ostrzejsze nuty. Nie miałem co do nich zarzutu.
Uwielbiałem wręcz muzykę, którą tworzyli. Miała w sobie ten pazur, co często przyprawiało o dreszcze. To nie zmieniało jednak fatku, że my tak też potrafiliśmy.
- Wiesz jaka jest moja ulubiona piosenka waszego zespołu? - zagadnąłem przerywając ciszę.
- Nie, skąd miałbym wiedzieć. - odwrócił na chwilę głowę w moją stronę i mrugnął do mnie - Szczerze mówiąc, myślałem, że nie strawiasz naszych klimatów.
- Nie, dlaczego? - zapytałem z wielkim zdziwieniem - A piosenka to, "The Pledge". Przyjemnie się jej słucha. Pięknie ją śpiewasz.
- Ja w zasadzie lubię dużo waszych piosenek. - odparł z uśmiechem - Szczególnie te wasze perwersy. Zwłaszcza twoje "My Devil On the Bed".
Poczułem jak moja twarz oblewa się purpurą. Kyo mnie zawstydził, a na dodatek zabrakło mi słów na odpowiedź.
- Oj, nie wstydź się. Jest super. - roześmiał się.
- Taa, ale to nie powód, że musisz mi to wypominać. - burknąłem udając oburzenie.
- Dobrze, przepraszam. Myślałem, że ją lubisz.
- Lubię, tylko fakt, dla kogo ją pisałem wzbudza we mnie mdłości. - odpowiedziałem wpatrując się w przednią szybę.
- Nie musisz mówić, rozumiem. - Kyo posłał mi ciepły uśmiech.
Po prostu chciałem zapomnieć o tym kawałku i o osobie, którą kochałem albo i nadal kocham. Mniejsza z tym, teraz chciałem jedynie pozbyć się tego całego uczucia do Yuu. Bałem się, że kiedy emocje ochłoną znowu się w to wszystko wpakuję. Tylko wtedy ból będzie znacznie większy.
Nigdy, w żadnym związku nie chciałem być tym drugim. Nie chciałem się bawić w żadne trójkąty, obrzydzało mnie to. Pragnąłem mieć partnera na wyłączność, a tym samym chciałem tego samego od drugiej strony. Dla mnie związek to dwie osoby, bez tej trzeciej wchodzącej z butami w moje prywatne życie. Nie wybaczyłbym nikomu zdrady.
Chociaż w sumie, czy Yuu tak do końca mnie zdradził? Szczerze mówiąc nie byliśmy jeszcze parą, Aoi się tylko zadeklarował. Może miał zamiar skończyć swój związek dla mnie. Moje serce znowu mocniej zabiło. Nie potrafiłem być dłużej zły na starszego gitarzystę. Włączyłem telefon i odczytałem wszystkie wiadomości. Prawie cała skrzynka odbiorcza była od Yuu. Przepraszał mnie, na co zrobiło mi się cieplej na sercu. Wiedziałem, że jest to szczere. Zaskoczyły mnie 73 nieodebrane połączenia od czarnowłosego. Czyli jednak mu zależy.
Ostatnią wiadomością był sms od Aoi'ego,w którym wyjawił mi coś szczególnego.
"Od: Shiro ;*
Do: Kouyou
Nie potrafiłem dłużej tego ciągnąć. Zakończyłem swój związek z Yoko, tylko i wyłącznie dla Ciebie. Musisz wiedzieć, że się w Tobie zakochałem. To przyszło tak nagle, że nawet się nie zorientowałem się kiedy się zaczęło.
Proszę, wybacz mi i daj nam szansę. O nic więcej nie proszę, tylko o to.
Kocham Cię, K'you. ;*"
Nawet nie zauważyłem kiedy razem z Kyo znaleźliśmy się pod naszym domem. Szybko oprzytomniałem i wygramoliłem się z samochodu.
- Wybacz Kyo, ale to chyba nie jest najlepszy pomysł. - powiedziałem, gdy kierowca również opuścił auto - Nie zrozum mnie źle. Ja po prostu muszę pobyć chwilę sam, by wszystko przemyśleć.
Myślę, że chcę zawalczyć o Yuu.
- Jak uważasz. - westchnął wokalista i poidszedł do mnie, obejmując po przyjacielsku - Trzymaj się młody.
- Dziękuję. Do zobaczenia. -odparłem i szczęśliwy pobiegłem do domu.
poniedziałek, 25 marca 2013
One Shot (Reita x Kai)
One shot z dedykacją dla Nieuleczlnej Yaoistki, która poprosiła o ten paring ;P
Przyznam szczerze, że nigdy nie pisałam o tej parze, więc nie wiem jak wyszło ;D
Pomimo wszystko mam nadzieję, że się spodoba ;)
Enjoy! *.*
Czułem jak Reita kładł na moich policzkach swoje ciepłe dłonie. Pomimo zamkniętych oczu wiedziałem, że to on. Znałem na pamięć jego dotyk, oddech i zapach. Chciałem się obudzić, lecz nie mogłem. Powieki nie chciały się podnieść, a moje ciało było bezwładne. Byłem martwy, albo przynajmniej tak mi się wydawało. Nie pamiętałem nic. Próbowałem coś powiedzieć, ale nie potrafiłem. Miałem nadzieję, że to tylko zły sen, z którego jak najszybciej chciałem się obudzić.
Akira objął moją dłoń, a moim ciałem przeszedł ogromny dreszcz. W końcu poczułem bicie mojego serca.
- Kai, proszę, obudź się.. - słyszałem błagalny głos chłopaka. Pragnąłem dać mu jakiś znak, ale jakaś nieznana dotąd mi siła nie pozwalała na to.
Tysiące myśli, wspomnień kotłowały się w mojej głowie. Powoli odzyskiwałem świadomość. Coraz wyraźniej odczuwałem dotyk i jego głos.
Uchyliłem powieki i przed moimi oczami ukazał się rozmazany obraz.
- Yutaka! Słyszysz mnie? - Reita nerwowo zaciskał moją dłoń. Oddałem mu słaby uścisk, czując w sobie zbyt mało siły. Kolory zaczęły się zaostrzać.
Widziałem o wiele lepiej. Odwróciłem głowę i ujrzałem mojego kochanka. Uśmiechnąłem się blado, a usta blondyna od razu przykryły moje.
- Wróciłeś.. - wyszeptał spoglądając w moje oczy.
- Co się stało? - zapytałem cicho, jednak ze znacznym zdezorientowaniem, bo słabo kojarzyłem fakty.
- Zemdlałeś po koncercie, jesteś u mnie. - znowu poczułem jak dłonie basisty obejmują moją twarz.
Nadal nic nie pamiętałem, nawet koncertu, a tym bardziej tego co się stało tuż potem. Akiś po raz kolejny musnął moje wargi i odsunął się. Mruknąłem niezadowolony, próbując podnieść się do siadu, ale wyszło mi to dość nieudolnie. Rei ułożył poduszki i pomógł mi zmienić pozycję.
- Nie powinieneś się przepracowywać, skarbie. - powiedział zatroskany - Nie możesz wszystkiego brać na siebie.
- To w końcu moja praca. - odparłem z uśmiechem - Ktoś musi prowadzić Gazetto na sam szczyt.
- Gdybyś tylko powiedział, pomoglibyśmy ci. W końcu się wykończysz, a wtedy nie będzie już tak kolorowo dla nas wszystkich. W szczególności dla mnie.
- No tak, w końcu straciłbyś swoje uke. - zauważyłem i parsknąłem śmiechem.
- Ja jakoś specjalnie nie widzę cię w roli seme, Kai. - Akira odgryzł się i zaśmiał - Jesteś zbyt delikatny.
- Chyba wystarczająco silny, by wytrzymywać twoje tempo. - mruknąłem z oburzeniem.
Kto jak kto, ale to właśnie basista wiedział coś na ten temat. On musiał zawsze robić wszystko mocno, głęboko i szybko. Na samą myśl poczułem ciepło w podbrzuszu. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie naszych upojnych nocy.
- Mr. Dołeczek się zarumienił. - Rei zaśmiał się i chwycił mnie w ramiona.
- Udusisz. Mnie. Kiedyś. - wysyczałem. Blondyn był dobrze zbudowany, przez co ja przy nim wychodziłem na słabą istotkę.
- Przepraszam. - odparł i przytulił mnie jeszcze bardziej. Nie, ja oczywiście nie miałem nic przeciwko. Było mi bardzo przyjemnie, baaaardzo.
Kochałem tego debila. Nawet sam nie wiedziałem za co. Tak to jakoś samo wyszło. Może to i głupie ale to wszystko przez fansevice. Złożyło się tak, że wtedy akurat była nasza kolej. Nie mieliśmy żadnej koncepcji jego wykonania, więc kiedy Akira mnie pocałował, moje serce zaczęło bić szybciej. Na początku obawiałem się mojego uczucia, gdyż obawiałem się, że jest ono tylko jednostronne. W szczególności nie chciałem stracić przyjaciela.
Kiedy w końcu wyznałem mu to co czuję okazało się, że wszystko jest odwzajemnione.
Nasze pierwsze kocham cię, było strasznie nieudolne. Nie wiedzieliśmy jak to powiedzieć i czekaliśmy na odpowiedni moment.
To był nasz pierwszy razem. Wtedy wyznaliśmy sobie miłość. Mało romantyczne, wiem. Może i jestem liderem, ale nieśmiałym. Brzmi zabawnie? Nie przeczę.
Po tym staliśmy się wobec siebie śmielsi. Nie szczędziliśmy sobie czułości, upubliczniliśmy nas związek. Chłopaki z zespołu zaakceptowali nasz związek, fani też się ucieszyli. Zwłaszcza yaoistki, które zaczęły tworzyć o nas fanficki. Śmieszyło mnie to, zwłaszcza, że wcześniej publikowały opowiadania o tytułach: Reituki i Aoiha. Ja zazwyczaj byłem pomijany, albo tworzony w związek z każdym z członków. Zacząłem nawet sam wymyślać nam nazwy. M.in.: ReKai, Kaita i wiele innych.
Coraz częściej odwalaliśmy fanservicy, podczas których okazywaliśmy sobie prawdziwe uczucia. Nie musieliśmy już udawać, z czego się cieszyłem.
- Kocham cię... - szepnąłem wprost do ucha Akiry, który nadal trzymał mnie w objęciach. Czułem się jak lep na muchy. Muchą był Rei, bo nie mógł się ode mnie odczepić. Chyba myślał, że mu ucieknę.
- Kocham ciebie też. - odpowiedział, nawet na sekundę nie poluźniając swego uścisku.
niedziela, 24 marca 2013
W cieniu... - Part 8
Przepraszam za to, że ta część jest trochę krótka ;(
Ostatnio mam zbyt mało czasu, ale mimo to mam nadzieję, że wam się spodoba ;P
Enjoy ;D
[Reita]
- To wystarczająco. - odpowiedziałem.
Trzymałem w ramionach, drżące kruche ciało. Kouyou mocniej się we mnie wtulił, jakbym miał zaraz wstać i odejść. Do moich uszu dochodził szloch i ciche wypowiadanie mojego imienia. Uniosłem Uruhę i spojrzałem mu głęboko w oczy.
- Nigdy cię nie zostawię, słyszysz? - w tym momencie rudowłosy się ode mnie oderwał. Zaczął uderzać pięściami o moją klatkę piersiową. Nie miałem mu tego za złe.
- To są słowa bez żadnego pokrycia! Zostawisz mnie prędzej czy później albo staniesz się taki jak on! - krzyczał w rozpaczy - Wszyscy jesteście tacy sami! Co tak patrzysz?! Przeleć mnie i wyrzuć! Tak będzie najlepiej!
- Nie jestem taki jak on. I nigdy nie będę. - wyszeptałem. Przyciągnąłem go do siebie i mocno objąłem. Chłopak jeszcze przez chwilę się szarpał lecz niedługo potem uspokoił się. Nadal jednak szlochał.
Gładziłem go po włosach i szeptałem mu do ucha. K'you podniósł głowę i wpił się w moje usta. Zaskoczył mnie, przez co przez moment nie odpowiadałem na jego pocałunki. Oprzytomniałem kiedy Uruha pchnął mnie na poduszki, a jego dłoń znalazła się na mojej męskości.
- Uru... - wyszeptałem - Nie rób tego, nie chcesz.
- Skąd wiesz czego chcę? - warknął nie zaprzestając mnie stymulować.
- Robisz to pod wpływem emocji, Uru. Przestań, proszę. - podniosłem się i chwyciłem go za dłonie - Nie rób czegoś, czego później będziesz żałował. Nie jestem z tobą tylko dla seksu, rozumiesz? - zapytałem spoglądając mu w oczy. Chłopak skinął głową w odpowiedzi i wybiegł z sypialni. Z łazienki dochodził jego szloch i pokrzykiwanie. Musiał rozładować swoje napięcie. Po tym co przeszedł, rozumiałem go w każdym calu. Jego psychika była zniszczona przez Daisuke Andou. Chciałem by przy mnie odnalazł swój spokój, zapomniał. Potrzebował czasu, a ja byłem w stanie mu go dać. Mogłem zapewnić mu bezpieczeństwo, lecz jak na razie Kouyou w to wątpił. Nie bez powodu porównał mnie do Die. Nie miałem do niego o to żadnych. Byłem pewny, że w jego sytuacji zrobiłbym to samo.
Nagle w mieszkaniu stało się dziwnie cicho. Z łazienki nie dobiegały już żadne dźwięki, więc nie słyszałem nic poza moim oddechem i biciem serca. Ta cisza była nie do zniesienia. Wstałem z łóżka i ruszyłem w stronę pomieszczenia, w którym przebywał K'you.
Złapałem za klamkę, lecz drzwi były zamknięte. Przestraszyłem się.
- Kouyou, wszystko w porządku? - zapytałem, głośno przełykając ślinę. Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi.
Drżącymi dłońmi uderzyłem w drzwi bojąc się o niego. W głowie miałem najczrniejsze myśli.
- Takashima! Otwieraj te drzwi!! - wrzasnąłem czując przy tym jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy - Kouyou, proszę!
Zamek w drzwiach wydał z siebie dźwięk, a Uruha opuścił pomieszczenie.
- Całe szczęście! - chwyciłem rudowłosego w ramiona, ciesząc się, że nic mu nie jest.
- Przepraszam... - szepnął wprost do mojego ucha.
- To nie twoja wina. - odpowiedziałem, napawając się jego bliskością - Bałem się o ciebie, nie rób tak więcej, dobrze? - poprosiłem.
- Musiałem pomyśleć. - odparł wtulając twarz w moje włosy - Jak widzisz, nic mi nie jest. - zaśmiał się cicho. - Nic mi nie jest, bo cię kocham.
Ostatnio mam zbyt mało czasu, ale mimo to mam nadzieję, że wam się spodoba ;P
Enjoy ;D
[Reita]
- To wystarczająco. - odpowiedziałem.
Trzymałem w ramionach, drżące kruche ciało. Kouyou mocniej się we mnie wtulił, jakbym miał zaraz wstać i odejść. Do moich uszu dochodził szloch i ciche wypowiadanie mojego imienia. Uniosłem Uruhę i spojrzałem mu głęboko w oczy.
- Nigdy cię nie zostawię, słyszysz? - w tym momencie rudowłosy się ode mnie oderwał. Zaczął uderzać pięściami o moją klatkę piersiową. Nie miałem mu tego za złe.
- To są słowa bez żadnego pokrycia! Zostawisz mnie prędzej czy później albo staniesz się taki jak on! - krzyczał w rozpaczy - Wszyscy jesteście tacy sami! Co tak patrzysz?! Przeleć mnie i wyrzuć! Tak będzie najlepiej!
- Nie jestem taki jak on. I nigdy nie będę. - wyszeptałem. Przyciągnąłem go do siebie i mocno objąłem. Chłopak jeszcze przez chwilę się szarpał lecz niedługo potem uspokoił się. Nadal jednak szlochał.
Gładziłem go po włosach i szeptałem mu do ucha. K'you podniósł głowę i wpił się w moje usta. Zaskoczył mnie, przez co przez moment nie odpowiadałem na jego pocałunki. Oprzytomniałem kiedy Uruha pchnął mnie na poduszki, a jego dłoń znalazła się na mojej męskości.
- Uru... - wyszeptałem - Nie rób tego, nie chcesz.
- Skąd wiesz czego chcę? - warknął nie zaprzestając mnie stymulować.
- Robisz to pod wpływem emocji, Uru. Przestań, proszę. - podniosłem się i chwyciłem go za dłonie - Nie rób czegoś, czego później będziesz żałował. Nie jestem z tobą tylko dla seksu, rozumiesz? - zapytałem spoglądając mu w oczy. Chłopak skinął głową w odpowiedzi i wybiegł z sypialni. Z łazienki dochodził jego szloch i pokrzykiwanie. Musiał rozładować swoje napięcie. Po tym co przeszedł, rozumiałem go w każdym calu. Jego psychika była zniszczona przez Daisuke Andou. Chciałem by przy mnie odnalazł swój spokój, zapomniał. Potrzebował czasu, a ja byłem w stanie mu go dać. Mogłem zapewnić mu bezpieczeństwo, lecz jak na razie Kouyou w to wątpił. Nie bez powodu porównał mnie do Die. Nie miałem do niego o to żadnych. Byłem pewny, że w jego sytuacji zrobiłbym to samo.
Nagle w mieszkaniu stało się dziwnie cicho. Z łazienki nie dobiegały już żadne dźwięki, więc nie słyszałem nic poza moim oddechem i biciem serca. Ta cisza była nie do zniesienia. Wstałem z łóżka i ruszyłem w stronę pomieszczenia, w którym przebywał K'you.
Złapałem za klamkę, lecz drzwi były zamknięte. Przestraszyłem się.
- Kouyou, wszystko w porządku? - zapytałem, głośno przełykając ślinę. Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi.
Drżącymi dłońmi uderzyłem w drzwi bojąc się o niego. W głowie miałem najczrniejsze myśli.
- Takashima! Otwieraj te drzwi!! - wrzasnąłem czując przy tym jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy - Kouyou, proszę!
Zamek w drzwiach wydał z siebie dźwięk, a Uruha opuścił pomieszczenie.
- Całe szczęście! - chwyciłem rudowłosego w ramiona, ciesząc się, że nic mu nie jest.
- Przepraszam... - szepnął wprost do mojego ucha.
- To nie twoja wina. - odpowiedziałem, napawając się jego bliskością - Bałem się o ciebie, nie rób tak więcej, dobrze? - poprosiłem.
- Musiałem pomyśleć. - odparł wtulając twarz w moje włosy - Jak widzisz, nic mi nie jest. - zaśmiał się cicho. - Nic mi nie jest, bo cię kocham.
sobota, 23 marca 2013
Aoi x Uruha - Rozdział XI
[Aoi]
Stałem i patrzyłem jak samochód Kyo znika za zakrętem. Z Uruhą w środku. W moim sercu rozlewał się nieprzyjemny chłód. Tęsknota? Być może. W końcu zrezygnowany wróciłem do wytwórni. Niemal od razu wpadłem na roztrzęsioną Yoko. Doskonale wiedziałem co zaszło między nią, a Kouyou.
- Yuu, czy ty wiesz co on mi...? - zaczęła, lecz postanowiłem jej przerwać, umiejętnie zmieniając temat.
- Kiedy mamy to ogłosić? - zapytałem uciekając przy tym od jej wzroku.
- Jutro, podczas konferencji. - odpowiedziała. Kątem oka zauważyłem, że ma twarz lekko opuchniętą i zaczerwienioną.
- Płakałaś? - zadałem pytanie, na które znałem odpowiedź. To było przecież oczywiste.
- Pytasz retorycznie.
- Nie róbmy tego wszystkiego. - odpowiedziałem - Zakończmy to, póki możemy. Wiem, że ten związek nie ma sensu. Męczysz się tylko i nic więcej. Ja ciągle jestem w trasie, albo nagrywam. Ostatnio nie mieliśmy się nawet jak spotkać. Tak będzie dla nas, lepiej.
- Nie robisz tego dla nas, tylko dla niego. - Yoko uporczywie szukała mojego wzroku - Yuu, spójrz na mnie, proszę. - niechętnie spełniłem jej prośbę.
- Zawsze byłaś bystra. - zauważyłem. W oczach dziewczyny zaczęły pojawiać się łzy.
- Było nam ze sobą dobrze. - odparła, a na jej policzkach pojawiły się pierwsze strużki słonawej cieczy.
- Zrozum, pokochałem tego chłopaka. Zakochałem się w Kouyou Takashimie. U niego zaczęło się to trzy lata wcześniej, u mnie niedawno. - wytłumaczyłem.
- Kończysz nasz związek tylko dlatego? - zapytała - Zrywasz, bo Uruha kocha cię tyle lat?
- Nie, robię to dla nas. Dla nas. - powtórzyłem, by zrozumiała - Tylko byś cierpiała. Myślisz, że związek na odległość, bo tak zazwyczaj jest? Jak mówiłem, męczyłabyś się. Brakowało by ci mnie, naszej bliskości i tego wszystkiego. W końcu miałabyś dość mnie, tych tras i braku czasu dla nas. Tak będzie lepiej, uwierz mi.
- Yuu, nie rozumiesz, że cię kocham? Dla ciebie zrobiłabym i wytrzymałabym wszystko. Przede wszystkim bym cię wspierała. Dlaczego, pytam dlaczego masz tak mało wiary w nas, we mnie? - Yoko była zrozpaczona, aż przez chwilę poczułem się jak drań.
- Jeśli chcesz, albo chciałaś wzbudzić we mnie poczucie winy, to właśnie ci się to udało. - warknąłem, przez co dziewczyna nieco się przestraszyła. Nie chciałem, by tak się czuła. Nigdy nie dawałem powodów, przez które mogłaby się mnie bać. Zazwyczaj na początku robię, a na samym końcu myślę.
- Ty naprawdę chcesz to zakończyć? - zapytała - Chcesz zniszczyć te cudowne sześć mięsięcy bycia razem?
- Czasami tak trzeba. - odpowiedziałem, spoglądając w jej zapłakane oczy - Yoko, jesteś cudowną kobietą. Jesteś inteligentna i bystra. Jestem przekonany, że poznasz kogoś, kto cię pokocha i będziesz szczęśliwa. Tego ci życzę.
- Chcę byś to był ty... - wyszeptała spuszczając wzrok - Jeśli chcesz być z nim szczęśliwy, bądź. Pogodzę się z tym, choć pewnie będę potrzebowała czasu. Dobrze, zakończmy to.
- Bądź szczęśliwa. - uśmiechnąłem się i pożegnałem.
Wyszedłem z wytwórni i wyciągnąłem telefon. Wybrałem od razu numer Kouyou i zadzwoniłem do niego. Westchnąłem, kiedy dostałem informację, że telefon jest wyłączony. W końcu poniekąd sam to spowodowałem. Nie potrafiłem wybaczyć sobie, że nie poinformowałem młodszego o moim związku. Jego wyznanie totalnie wybiło mi to wszystko z głowy. W moich myślach, od tego momentu, był tylko on. Koledzy z zespołu pewnie dadzą mi w kość. Mogłem im wszystko powiedzieć pół roku wcześnie, kiedy ja i Yoko zaczęliśmy się spotykać. Co prawda, Kai się domyślał, lecz nic nie mówił. To właśnie była ta jego lojalność. Wiedział, a wolał zostawić to sobie. Pewnie chciał mnie chronić, uszanować moją prywatność. Prawdziwy przyjaciel. Wywnioskowałem, że dlatego miał ten przerażający smutek w oczach, gdy rozmawialiśmy z managerem.
Byłem wściekły, że Kouyou to słyszał. Nie powiniem, chociaż i tak by się w końcu dowiedział. Teraz byłem wolny. Pragnąłem być teraz z nim, jednak on najprawdopodobniej spędzał wieczór z Kyo. Zastanawiało mnie co robią.
Czy rozmawiają o mnie? To było pewne. K'you potrzebował teraz osoby, której mógłby się wygadać. Jeśli miał problemy związane z którymś z zespołu, nie rozmawiał z nami o tym. Zazwyczaj był to wtedy Takeru, ewentualnie Shou, albo Kanon.
Czasami też Kaoru, ale nigdy nie Kyo. Zdawałem sobie sprawę z tego, że w tamtym momencie tylko on był "pod ręką".
Wątpiłem jednak w jego czyste intencje. Miałem przeczucie, że starszy coś planuje. Pozostało mi jedynie myśleć, że to nic złego.
środa, 20 marca 2013
Ukojenie - (One Shot)
Paring: Ruki x Aoi
Ostrzeżenia: angst
17.01.2013
"Drogi pamiętniku,
to ja, Takanori. Dawno mnie tu nie było, co?
Wybacz, wszystko do tej pory było w porządku. Jak najlepszym.
Byłem i jestem szczęśliwy u boku Aoi'ego. Nadal go mam.
Nie jest już tak jak kiedyś. Jesteśmy blisko, a tak daleko od siebie. Coś się zmieniło, wiesz, to boli.
Czuję, że już mi nie wystarczasz, przyjacielu. Znalazłem drugie ukojenie, żyletkę.
Nie, nie tnę nadgarstków. Po co ktoś miałby to oglądać?
Rozcinam uda, nikt tego nie zobaczy. Uruha jest od ich pokazywania, nie ja.
A kto może zobaczyć moje? Aoi?
Nawet w sypialni nie zauważy.
Kiedy układam głowę na jego nagim torsie, nie obejmuje mnie już. Odwraca tylko głowę, unikając mojego wzroku.
Więc gdzie jest w tym wszystkim sens bycia razem?
Trwam w związku, bo go kocham.
Kocham, kiedy wraca do domu pijany, nawet jeśli mnie wtedy uderzy.
Kocham, kiedy trzeźwieje i szczerze przeprasza.
Kocham...
No bo jak mógłbym przestać?"
***
- Wychodzisz? - pytam, choć znam twoją odpowiedź.
- Dziś zostaję. - odpowiadasz, po czym podchodzisz i obejmujesz moję drżące ciało.
Przyznaję, jestem zaskoczony. No bo kiedy odmawiasz?
W zasadzie nigdy. Wystarczy, że zadzwoni ktoś z twoich przyjaciół, a ty od razu idziesz.
Idziesz by się upić, prawda?
Wiesz, że bym ci na to nie pozwolił. Nie jestem taki jak ty, lecz widzę, że się męczysz. Tak bardzo chcesz przestać ale nie potrafisz.
Wiem jak się dla mnie starasz, doceniam to. Domyślam się ile musiała kosztować cię odmowa.
Dla mnie zrobisz wszystko, mam rację?
Ufam ci, choć nie powinienem. Wiele osób tak sądzi, aż sam zacząłem w to wierzyć.
I tak wystarczająco dużo widzieli członkowie naszego zespołu.
Kai chyba martwi się najbardziej. Za każdym razem, kiedy na mojej twarzy zostają ślady po twojej słabości, spogląda na mnie ze smutkiem w oczach. Nie robi mi z tego powodu wyrzutów, mam w nim duże wsparcie.
Czy cieszę się, że zostajesz? Tak, nie wiesz jak bardzo.
Jednak czy moje szczęście może trwać wiecznie?
Nie, bo wiem, że następnego dnia i tak z nimi pójdziesz.
Niw wytrzymuję i wyrywam się z twoich ramion. Całuję cię lekko i znikam w łazience.
Chwilę potem na moich udach pojawiają się podłużne kreski mieniące się czerwienią. Strużki krwi powoli się uwalniają i spływają w dół. To najprzyjemniejsze uczucie w tym momencie. Ulga. NIe myślę o niczym innym.
- Takanori, wszystko w porządku? - słyszę twój głos dobiegający zza drzwi. Przemywam szybko rany i naciągam spodnie.
- Tak, w porządku. - odpowiadam opuszczając pomieszczenie.
Po chwili trafiam w twoje objęcia.
- Przepraszam... - szepczesz, a palce wplatasz w moje włosy.
- Nie przepraszaj, tylko bądź. - zdobywam się tylko na tyle i wtulam się w ciebie jeszcze bardziej.
- Kocham cię. - mówisz i składasz pocałunek na moim czole.
- Ja ciebie też. - odpowiadam - I nigdy nie przestanę.
poniedziałek, 18 marca 2013
Aoi x Uruha - Rozdział X
Kolejny krótki rozdział ;(
[Aoi]
Próba minęła znacznie szybko. Nie wiem dlaczego, ale po prostu czułem się dziwnie. Z powodu Kouyou.
Bardziej zdziwił mnie fakt, że po skończeniu gry wszedł do nas manager i poprosił bym został na chwilę. Do tego jeszcze Kai przez cały czas unikał mojego wzroku. Z jakiegoś powodu czułem zbliżające się kłopoty.
- Usiądź, Yuu. - usłyszałem głos lidera. Był taki oficjalny. Zupełnie jak nie on.
- Yuu, wiesz, że zbliża się premiera waszego nowego krążka, prawda? - zapytał manager.
- Tak, proszę pana. - odpowiedziałem. Kai znowu udawał, że mnie nie ma. Krążył oczami po całej sali, skutecznie omijając moją osobę.
- Z związku z tym musimy ogłosić twój związek z Yoko, by zwiększyć zainteresowanie medialne. Pomoże to nam w sprzedaży. - głośno przełknąłem ślinę. Spojrzałem zszokowany na Yutakę, lecz ten tylko zerknął na mnie smutnym wzrokiem i bezradnie wzruszył ramionami.
- Dlaczego? - zdobyłem się tylko na tylko na tyle, a moje dłonie zaczęły drżeć.
- Spokojnie, Yuu. Będzie to też elementem waszej trasy koncertowej. Potem możesz robić z nią co tylko chcesz.
- W porządku. - odparłem pewniej - Jeśli to ma tylko pomóc, to zgodzę się na to.
- Cieszę się. To tylko tyle, chłopaki. - manager wstał i uścisnął nam dłonie, po czym się pożegnał i wyszedł.
- Powiesz Kouyou? - zapytał Kai, gdy tylko zostaliśmy sami - Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię. Zauważyłem twoje zachowanie względem niego.
- Nie musi mi już nic mówić. - do moich oczu dobiegł głos Uruhy - Wszystko słyszałem.
Szybko zerwałem się z miejsca i ruszyłem do K'you. Ten jedynie się cofnął i ze łzami w oczach wybiegł z pomieszczenia
- Kouyou! - krzyknąłem za nim, lecz on już mnie nie usłyszał. Zniknął w windzie i zjechał na dół.
[Uruha]
Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Yuu krzyknął coś za mną lecz nie zdążyłem usłyszeć. Może nawet nie chciałem słuchać.
Kiedy tylko znalazłem się na samym dolne, skierowałem się do biurka sekretarki.
- Ty głupia suko. - warknąłem, patrząc jej prosto w oczy.
- Kouyou, nie wiem o czym mówisz. - odparła lekko przestraszona moją postawą.
- Nie wiesz? - zapytałem czując wzmagającą się wściekłość - Mam ci przypomnieć, kurwo?! - wrzasnąłem, powodując, że zatrzymały się na mojej osobie wszystkie spojrzenia.
- K'you... - szepnęła ze łzami w oczach - Naprawdę nie wiem o co ci chodzi.
- Jak mogłaś?! Wiedziałaś, co czuję do Yuu!
- Przepraszam, ja... - chciała dokończyć lecz przerwałem jej dość szybko.
- Od kiedy? - zapytałem mrożąc ją wzrokiem.
- Pół roku. - odpowiedziała, po czym wymierzyłem jej siarczysty policzek.
- Dziwka. - wysyczałem i opuściłem wytwórnię.
Nawet nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. W przypływie emocji nawet nie próbowałem ich powstrzymywać. Dawałem upust nagromadzonej złości.
- Dlaczego, Yuu? - szepnąłem zanosząc się płaczem.
Nie rozumiałem dlaczego chciał ze mną czegokolwiek próbować. Wykorzystał mnie, a ja jak ostatni dupek wierzyłem mu. Wierzyłem, bo kochałem. Wtem poczułem ramiona oplatające mnie w pasie. Wyrwałem się szybko i spojrzałem w twarz starszego.
- Nie dotykaj mnie nigdy więcej. - warknąłem przez zaciśnięte zęby.
- Kouyou, to nie tak...
- Dlaczego mnie całowałeś, dlaczego deklarowałeś? - zapytałem, niemal zabijając Yuu wzrokiem.
- Pozwól mi wyjaśnić... - odpowiedział jedynie.
- Kim ty w ogóle jesteś, co? - prychnąłem czując, że nienawiść przepełnia całe moje ciało.
- Jestem biseksualny. Myliłem się co do mojej orientacji. - odparł wpatrując się we mnie.
- I co postanowiłeś działać na dwa fronty?! Jedna noc z tą dziwką, a druga ze mną?! - wrzasnąłem nie zważając na to, że ktoś mógłby to usłyszeć.
- Zostaw go, Shiroyama. - usłyszałem głos wokalisty z Dir en grey.
- Nie mieszaj się w Kyo. - Warknął Aoi i powrócił do mnie wzrokiem.
- Kouyou, ja nie chciałem naprawdę.. - zaczął, ignorując słowa starszego.
- Powiedziałem coś. - powtórzył Kyo stając pomiędzy nami.
- Niech Uruha zdecyduje. - odpowiedział czarnowłosy i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Kyo, zabierz mnie stąd. - szepnąłem, po czym złapałem go za dłoń i pociągnąłem go w stronę jego samochodu.
- Wybacz mi, Kouyou! - dobiegł do mnie ostatni krzyk.
- Jedźmy. - poprosiłem i ruszyliśmy.
Obiecuję, że kolejny będzie dłuższy ;)
[Aoi]
Próba minęła znacznie szybko. Nie wiem dlaczego, ale po prostu czułem się dziwnie. Z powodu Kouyou.
Bardziej zdziwił mnie fakt, że po skończeniu gry wszedł do nas manager i poprosił bym został na chwilę. Do tego jeszcze Kai przez cały czas unikał mojego wzroku. Z jakiegoś powodu czułem zbliżające się kłopoty.
- Usiądź, Yuu. - usłyszałem głos lidera. Był taki oficjalny. Zupełnie jak nie on.
- Yuu, wiesz, że zbliża się premiera waszego nowego krążka, prawda? - zapytał manager.
- Tak, proszę pana. - odpowiedziałem. Kai znowu udawał, że mnie nie ma. Krążył oczami po całej sali, skutecznie omijając moją osobę.
- Z związku z tym musimy ogłosić twój związek z Yoko, by zwiększyć zainteresowanie medialne. Pomoże to nam w sprzedaży. - głośno przełknąłem ślinę. Spojrzałem zszokowany na Yutakę, lecz ten tylko zerknął na mnie smutnym wzrokiem i bezradnie wzruszył ramionami.
- Dlaczego? - zdobyłem się tylko na tylko na tyle, a moje dłonie zaczęły drżeć.
- Spokojnie, Yuu. Będzie to też elementem waszej trasy koncertowej. Potem możesz robić z nią co tylko chcesz.
- W porządku. - odparłem pewniej - Jeśli to ma tylko pomóc, to zgodzę się na to.
- Cieszę się. To tylko tyle, chłopaki. - manager wstał i uścisnął nam dłonie, po czym się pożegnał i wyszedł.
- Powiesz Kouyou? - zapytał Kai, gdy tylko zostaliśmy sami - Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię. Zauważyłem twoje zachowanie względem niego.
- Nie musi mi już nic mówić. - do moich oczu dobiegł głos Uruhy - Wszystko słyszałem.
Szybko zerwałem się z miejsca i ruszyłem do K'you. Ten jedynie się cofnął i ze łzami w oczach wybiegł z pomieszczenia
- Kouyou! - krzyknąłem za nim, lecz on już mnie nie usłyszał. Zniknął w windzie i zjechał na dół.
[Uruha]
Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Yuu krzyknął coś za mną lecz nie zdążyłem usłyszeć. Może nawet nie chciałem słuchać.
Kiedy tylko znalazłem się na samym dolne, skierowałem się do biurka sekretarki.
- Ty głupia suko. - warknąłem, patrząc jej prosto w oczy.
- Kouyou, nie wiem o czym mówisz. - odparła lekko przestraszona moją postawą.
- Nie wiesz? - zapytałem czując wzmagającą się wściekłość - Mam ci przypomnieć, kurwo?! - wrzasnąłem, powodując, że zatrzymały się na mojej osobie wszystkie spojrzenia.
- K'you... - szepnęła ze łzami w oczach - Naprawdę nie wiem o co ci chodzi.
- Jak mogłaś?! Wiedziałaś, co czuję do Yuu!
- Przepraszam, ja... - chciała dokończyć lecz przerwałem jej dość szybko.
- Od kiedy? - zapytałem mrożąc ją wzrokiem.
- Pół roku. - odpowiedziała, po czym wymierzyłem jej siarczysty policzek.
- Dziwka. - wysyczałem i opuściłem wytwórnię.
Nawet nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. W przypływie emocji nawet nie próbowałem ich powstrzymywać. Dawałem upust nagromadzonej złości.
- Dlaczego, Yuu? - szepnąłem zanosząc się płaczem.
Nie rozumiałem dlaczego chciał ze mną czegokolwiek próbować. Wykorzystał mnie, a ja jak ostatni dupek wierzyłem mu. Wierzyłem, bo kochałem. Wtem poczułem ramiona oplatające mnie w pasie. Wyrwałem się szybko i spojrzałem w twarz starszego.
- Nie dotykaj mnie nigdy więcej. - warknąłem przez zaciśnięte zęby.
- Kouyou, to nie tak...
- Dlaczego mnie całowałeś, dlaczego deklarowałeś? - zapytałem, niemal zabijając Yuu wzrokiem.
- Pozwól mi wyjaśnić... - odpowiedział jedynie.
- Kim ty w ogóle jesteś, co? - prychnąłem czując, że nienawiść przepełnia całe moje ciało.
- Jestem biseksualny. Myliłem się co do mojej orientacji. - odparł wpatrując się we mnie.
- I co postanowiłeś działać na dwa fronty?! Jedna noc z tą dziwką, a druga ze mną?! - wrzasnąłem nie zważając na to, że ktoś mógłby to usłyszeć.
- Zostaw go, Shiroyama. - usłyszałem głos wokalisty z Dir en grey.
- Nie mieszaj się w Kyo. - Warknął Aoi i powrócił do mnie wzrokiem.
- Kouyou, ja nie chciałem naprawdę.. - zaczął, ignorując słowa starszego.
- Powiedziałem coś. - powtórzył Kyo stając pomiędzy nami.
- Niech Uruha zdecyduje. - odpowiedział czarnowłosy i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Kyo, zabierz mnie stąd. - szepnąłem, po czym złapałem go za dłoń i pociągnąłem go w stronę jego samochodu.
- Wybacz mi, Kouyou! - dobiegł do mnie ostatni krzyk.
- Jedźmy. - poprosiłem i ruszyliśmy.
niedziela, 17 marca 2013
Aoi x Uruha - Part IX
To już IX część ;D Szybko to poszło, aż się sama dziwię :P
Notka pisana w całości z perspektywy Kyo xDD
Enjoy! ;P
[Kyo]
Kiedy tylko wróciłem do naszej sali prób postanowiłem o wszystko wypytać Kaoru. Był liderem, a to znaczyło, że jest bardziej poinformowany.
- Kaoru? - zagadnąłem - Możemy pogadać? - chłopak podniósł na mnie wzrok, po czym wskazał dłonią krzesełko przy jego biurku.
- Coś się stało, Kyo? - zapytał i oderwał się od swoich obowiązków.
- Wiesz coś więcej na temat ogłoszenia związku Shiroyamy z Yoko? - Kaoru spojrzał na mnie niepewnie, po chwili się uśmiechając.
- Kyo, ty znowu o tym? - widać było, że nie chce o tym mówić, lecz musiałem z niego wydusić jakiekolwiek informacje - Kouyou jest poza twoim zasięgiem. Od lat widać jak spogląda na Yuu. Dałbyś już spokój.
- Nie mogę patrzeć jak ten cały Aoi wykorzystuje K'you. - wyjaśniłem -Przed chwilą widziałem jak się całowali, a przecież Shiroyama postanowił, że nie będzie się pakował w związek z facetem.
- A jaką masz pewność, że nie zmienił zdania? Może faktycznie poczuł coś do rudego. Nie możesz w to ingerować. - nie mogłem uwierzyć własnym uszom.
- Kiedy ty przestaniesz go bronić? Czy ty nie widzisz, że on się tylko bawi? Nie mogę na to pozwolić.
- A jeśli to jest prawdziwe uczucie, odpuścisz?
- Muszę mieć pewność. - odparłem i spojrzałem wyczekująco na lidera - To powiesz mi czy nie?
- Pewnie wiesz, że Gazetto pracuje nad nową płytą. Tak więc, ten cały związek ma być częścią promocji i elementem trasy koncertowej. Mianowicie chodzi o wspólne pozowanie do zdjęć, trzymanie się za ręce i takie tam. Chwilę potem mają ogłosić zakończenie związku. Chyba więcej nie muszę tłumaczyć. - Kaoru przez cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Ktoś jeszcze o tym wie? - zapytałem, a wzrok przeniosłem na pozostałych członków. Oczy lidera niemal mnie przewiercały.
- Kai, manager, dyrekcja, no i my. - wyjaśnił.
- A Takamasa? - zasypywałem gitarzystę pytaniami.
- Podobno nie wie, bo mógłby się wygadać.
- Dzięki za pomoc. Kończymy już? - niecierpliwiłem się.
- Tak, możecie już wracać do domów. Ja mam jeszcze trochę papierkowej roboty. - odparł lider i powrócił do wcześniejszej pracy, którą przerwałem.
***
Miałem już niemal pewność, że ten cały związek chyba jest poważny. Martwiła mnie tylko jedna rzecz, dlaczego sam zainteresowany nie został poinformowany o planach wytwórni?
Zaczynałem wątpić w orientację czarnowłosego. Może rzeczywiście był z tą całą Yoko, a jego "związek" z Kouyou to tylko taka gra, by potwierdzić fakt, że jest homoseksualistą. Tysiące wersji tego wszystkiego mieszały się w mojej głowie. Jeśli któraś z moich myśli okaże się prawdziwa, osobiście dopilnuje żeby Shiroyama nie dotknął Ślicznego.
Widziałem wiele razy jak K'you na niego patrzy. Kiedy tylko byłem świadkiem tego wszystkiego, marzyłem by Takashima spojrzał na mnie w ten sam sposób. Z tym pożądaniem i wzrokiem przepełnionym miłością. Wydawało mi się, że starszy gitarzysta nie zauważa tego. Chyba się co do tego pomyliłem. Po tym pocałunku zrozumiałem, że on chyba wszystko widział. Druga opcja była taka, że Kouyou mógł mu to wszystko powiedzieć. Nieopisana złość i nienawiść do czarnowłosego kiedy zobaczyłem jak trzyma w objęciach drobne ciało Uruhy i całuje jego piękne usta zaczęła we mnie wzrastać z sekundy na sekundę. Rozkwitała we mnie chęć przerwania tego wszystkiego dla własnej korzyści. Nawet jeśli K'you miałby mnie potem znienawidzić. Gdybym miał chociaż chwilę, w której mógłbym obejmować to piękne ciało, móc kosztować jego ust...
To takie marzenia, które najprawdopodobniej nigdy się nie spełnią. Nie ma na to nawet cienia szansy. No bo kim ja jestem by móc marzyć o Kouyou Takashimie? Jestem nic nie wartym człowiekiem, który gra w zespole dla sławy i pieniędzy. W rzeczywistości tak nie było, ale tak właśnie czułem się w tej chwili. Całą drogę do domu zastanawiałem się co ta dwójka teraz robi.
Czy zachowują się przy pozostałych normalnie, czy też dzielą się z nimi swoim "wymyślonym szczęściem"? Chciałem wierzyć, że Kouyou jest z nim szczęśliwy. Chciałem myśleć, że to co miało się niedługo wydarzyć, nie będzie miało miejsca.
Tak, wiem że jestem egoistą. Czego się nie robi dla chęci odwzajemnienia uczuć? Czego może pragnąć taki skurwysyn jak ja? Czy będzie mi dane spędzenie choć jednej chwili sam na sam z Uruhą?
Chciałem, tak bardzo chciałem z nim być. Tulić go, całować i zasypiać w jego ramionach.
Czy moje pragnienia i oczekiwania są zbyt wielkie?
Tego dnia po raz kolejny zostałem z butelką i rozmyślaniem o lepszym życiu z Takashimą u boku.
Notka pisana w całości z perspektywy Kyo xDD
Enjoy! ;P
[Kyo]
Kiedy tylko wróciłem do naszej sali prób postanowiłem o wszystko wypytać Kaoru. Był liderem, a to znaczyło, że jest bardziej poinformowany.
- Kaoru? - zagadnąłem - Możemy pogadać? - chłopak podniósł na mnie wzrok, po czym wskazał dłonią krzesełko przy jego biurku.
- Coś się stało, Kyo? - zapytał i oderwał się od swoich obowiązków.
- Wiesz coś więcej na temat ogłoszenia związku Shiroyamy z Yoko? - Kaoru spojrzał na mnie niepewnie, po chwili się uśmiechając.
- Kyo, ty znowu o tym? - widać było, że nie chce o tym mówić, lecz musiałem z niego wydusić jakiekolwiek informacje - Kouyou jest poza twoim zasięgiem. Od lat widać jak spogląda na Yuu. Dałbyś już spokój.
- Nie mogę patrzeć jak ten cały Aoi wykorzystuje K'you. - wyjaśniłem -Przed chwilą widziałem jak się całowali, a przecież Shiroyama postanowił, że nie będzie się pakował w związek z facetem.
- A jaką masz pewność, że nie zmienił zdania? Może faktycznie poczuł coś do rudego. Nie możesz w to ingerować. - nie mogłem uwierzyć własnym uszom.
- Kiedy ty przestaniesz go bronić? Czy ty nie widzisz, że on się tylko bawi? Nie mogę na to pozwolić.
- A jeśli to jest prawdziwe uczucie, odpuścisz?
- Muszę mieć pewność. - odparłem i spojrzałem wyczekująco na lidera - To powiesz mi czy nie?
- Pewnie wiesz, że Gazetto pracuje nad nową płytą. Tak więc, ten cały związek ma być częścią promocji i elementem trasy koncertowej. Mianowicie chodzi o wspólne pozowanie do zdjęć, trzymanie się za ręce i takie tam. Chwilę potem mają ogłosić zakończenie związku. Chyba więcej nie muszę tłumaczyć. - Kaoru przez cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Ktoś jeszcze o tym wie? - zapytałem, a wzrok przeniosłem na pozostałych członków. Oczy lidera niemal mnie przewiercały.
- Kai, manager, dyrekcja, no i my. - wyjaśnił.
- A Takamasa? - zasypywałem gitarzystę pytaniami.
- Podobno nie wie, bo mógłby się wygadać.
- Dzięki za pomoc. Kończymy już? - niecierpliwiłem się.
- Tak, możecie już wracać do domów. Ja mam jeszcze trochę papierkowej roboty. - odparł lider i powrócił do wcześniejszej pracy, którą przerwałem.
***
Miałem już niemal pewność, że ten cały związek chyba jest poważny. Martwiła mnie tylko jedna rzecz, dlaczego sam zainteresowany nie został poinformowany o planach wytwórni?
Zaczynałem wątpić w orientację czarnowłosego. Może rzeczywiście był z tą całą Yoko, a jego "związek" z Kouyou to tylko taka gra, by potwierdzić fakt, że jest homoseksualistą. Tysiące wersji tego wszystkiego mieszały się w mojej głowie. Jeśli któraś z moich myśli okaże się prawdziwa, osobiście dopilnuje żeby Shiroyama nie dotknął Ślicznego.
Widziałem wiele razy jak K'you na niego patrzy. Kiedy tylko byłem świadkiem tego wszystkiego, marzyłem by Takashima spojrzał na mnie w ten sam sposób. Z tym pożądaniem i wzrokiem przepełnionym miłością. Wydawało mi się, że starszy gitarzysta nie zauważa tego. Chyba się co do tego pomyliłem. Po tym pocałunku zrozumiałem, że on chyba wszystko widział. Druga opcja była taka, że Kouyou mógł mu to wszystko powiedzieć. Nieopisana złość i nienawiść do czarnowłosego kiedy zobaczyłem jak trzyma w objęciach drobne ciało Uruhy i całuje jego piękne usta zaczęła we mnie wzrastać z sekundy na sekundę. Rozkwitała we mnie chęć przerwania tego wszystkiego dla własnej korzyści. Nawet jeśli K'you miałby mnie potem znienawidzić. Gdybym miał chociaż chwilę, w której mógłbym obejmować to piękne ciało, móc kosztować jego ust...
To takie marzenia, które najprawdopodobniej nigdy się nie spełnią. Nie ma na to nawet cienia szansy. No bo kim ja jestem by móc marzyć o Kouyou Takashimie? Jestem nic nie wartym człowiekiem, który gra w zespole dla sławy i pieniędzy. W rzeczywistości tak nie było, ale tak właśnie czułem się w tej chwili. Całą drogę do domu zastanawiałem się co ta dwójka teraz robi.
Czy zachowują się przy pozostałych normalnie, czy też dzielą się z nimi swoim "wymyślonym szczęściem"? Chciałem wierzyć, że Kouyou jest z nim szczęśliwy. Chciałem myśleć, że to co miało się niedługo wydarzyć, nie będzie miało miejsca.
Tak, wiem że jestem egoistą. Czego się nie robi dla chęci odwzajemnienia uczuć? Czego może pragnąć taki skurwysyn jak ja? Czy będzie mi dane spędzenie choć jednej chwili sam na sam z Uruhą?
Chciałem, tak bardzo chciałem z nim być. Tulić go, całować i zasypiać w jego ramionach.
Czy moje pragnienia i oczekiwania są zbyt wielkie?
Tego dnia po raz kolejny zostałem z butelką i rozmyślaniem o lepszym życiu z Takashimą u boku.
W cieniu... - Part 7
*- Kocham Cię, wiesz?
- Wiem. A co z Kouyou?
- Jego już nie ma. Liczysz się tylko ty.
Lider podniósł wzrok na gitarzystę. Doskonale wiedział, że ten pomieszkiwał u Uruhy. Wierzył jednak w każde słowo Daisuke. Dawno nie był aż tak szczęśliwy. Czuł, że nie musi się już ukrywać. Wszyscy w Dir en grey wiedzieli o ich związku. Teraz poczuł, że czas to upublicznić. Miał gdzieś, co powiedzą fani, nie obchodziło go co dalej będzie z zespołem. Kaoru, jako lider, powinien się nad tym zastanawiać. On jednak tego nie robił. Za bardzo kochał Die, by móc o tym myśleć.
- Jestem niepoprawny. - wyszeptał głosem przepełnionym miłością i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. *
***
[Uruha]
Obudziłem się w ramionach Reity. Czułem się naprawdę szczęśliwy. Uniosłem głowę ku górze i uśmiechnąłem się. Chłopak jeszcze spał, wyglądał przy tym pięknie. Miał rozchylone usta, a jego klatka piersiowa rytmicznie unosiła się i opadała.
Muszę przyznać, że to był najlepszy początek dnia w moim życiu.
Wysunąłem się ostrożnie z łóżka, starając się przy tym nie obudzić blondyna. Złapałem za telefon i papierosy Akiry, po czym wyszedłem na balkon. Odpaliłem szlugę i wybrałem numer Daisuke. Na odebranie połączenia nie musiałem długo czekać
- Jaka miła niespodzianka. - usłyszałem po drugiej stronie.
- Może nie taka od razu miła. - odpowiedziałem, po chwili zaciągając się papierosem - Chcę sprzedać dom. Jeśli chcesz mogę ci go sprzedać. Nie zamierzam utrudniać czegokolwiek.
- Oo, księżniczka się obraziła? - zadrwił.
- Daisuke, mówię poważnie. - odparłem pewnie - Chcę rozpocząć nowe życie, w którym dla ciebie raczej miejsce się nie znajdzie. To koniec.
- Zastanów się dobrze, bo możesz zatęsknić. - zaśmiał się, a w tle usłyszałem stłumiony jęk.
- Widzę, że dobrze się bawisz z Kaoru. - zauważyłem - Ja już nie będę ci potrzebny.
- Jak uważasz. - odpowiedział - A z tym domem, to okay. Umówię nas z notariuszem.
- W porządku. Później przyjadę po rzeczy. - rozłączyłem się. Sam byłem zdziwiony moją pewnością siebie. Zgasiłem papierosa i wyrzuciłem go przez balkon. Wróciłem do sypialni i usiadłem na łóżku. Reita już nie spał, więc wtuliłem się w niego i zacząłem delikatnie gładzić go po nagim torsie.
- Dzień dobry, kochanie. - wymruczałem i ucałowałem jego ramię. Poczułem jak silne ramiona oplatają mnie w pasie. Podniosłem się lekko i sięgnąłem ust blondyna.
- Dzień dobry. - odpowiedział gdy tylko się od siebie oderwaliśmy - A ty co w takim dobrym humorze? - zapytał i musnął mnie we włosy.
- Zakończyłem poprzedni rozdział mojego życia. - odpowiedziałem i posłałem Reicie uśmiech - Zostawiłem Daisuke.
- Kouyou... - Reita był trochę zmieszany - Nie chcę żebyś robił to wszystko tylko z mojego powodu.
- Jak to? - zapytałem zaskoczony i wyrwałem się z ramion chłopaka - Przecież jeszcze 2 dni temu chciałeś żebym zostawił Daisuke. Nie rozumiem.
- K'you, przepraszam. To nie tak miało zabrzmieć. - odparł i przysunął się do mnie.
- A jak? Wczoraj mówiłeś coś innego. - wstałem i stanąłem przy oknie. Chwilę potem poczułem jak Akira obejmuje mnie w pasie, a twarz ukrywa w moich włosach.
- Kocham cię, to się nie zmienia. Ja tylko nie chcę wywierać na tobie presji. Chcę byś był szczęśliwy.
- Jestem. Czy to za mało? - zapytałem drżącym głosem i poczułem jak do moich oczu napływają łzy.
- Nie, Kouyou. To bardzo dużo. - szepnął i odwrócił mnie w swoją stronę.
- Ja... - wyszeptałem łamiącym się głosem - Chcę tylko żebyś był ze mną do końca, do naszej śmierci. Czy to nie za wiele, Akira? - rozpłakałem się.
Pozwoliłem by silniejsze ciało przyciągnęło mnie bliżej siebie i zamknęło moje słabe w soich ramionach. Momentalnie zacząłem drżeć. Cichy szloch przeradzał się w histeryczne łkanie. Zacisnąłem dłonie na na ramionach Reity. Tak jakbym tylko śnił, jakbym nie chciał się obudzić. Nie chciałem go stracić. Pokochałem tego chłopaka, mimo że od lat trwałem w chorym związku. Nie zasługiwałem na niego, czułem się cholernie źle. Nie powiniem był mnie poznać, nie w takich okolicznościach. Drgnąłem gdy przesunął swoją dłoń na moje biodro, gdzie nadal była niewielka blizna po ostatnim pobycie w szpitalu. Lekkie zadrapanie ale na zawsze pozostanie w moim sercu. Ten ból, to upokorzenie, zeszmacenie. To było, jest i będzie. W głowie miałem tylko jedno pytanie.
Czy Akira będzie miał tyle sił, by pomóc mi zapomnieć?
sobota, 16 marca 2013
Aoi x Uruha - Rozdział VIII
Kolejna część ;)
Przepraszam, że taka krótka :)
[Uruha]
Temperatura w pomieszczeniu znacznie wzrosła. Z coraz większą pasją całowałem Aoi'ego, a on odpowiadał mi tym samym. Jęknąłem mu w usta, gdy zsunął swoje dłonie wprost na moje pośladki i lekko je ucisnął.
- Aoi... Ah.. NIe teraz. - wyszeptałem między pocałunkami. Nie, żebym miał coś przeciwko. Po prostu w każdej chwili mógł przyjść któryś z chłopaków i zobaczyć nas w dość jednoznacznej sytuacji. Yuu nic nie odpowiedział, tylko klepnął mnie w tyłek i odsunął się.
- Jeszcze będzie na to czas. - szepnął i ucałował moje czoło
***
[Kyo]
Obserwowałem tą parę bardzo uważnie.
Nie potrafiłem uwierzyć w nagłą przemianę starszego gitarzysty. Klka dni temu jak go widziałem, tryskał wręcz energią. Dzisiaj jak się spotkaliśmy na schodach nawet się nie przywitał, był taki przygaszony. Nagle widzę go całującego Kouyou i nie poznawałem go.
Wiedziałem o jego postanowieniu i miałem informację od dyrekcji o planowanej "publikacji" jego rzekomego związku z naszą sekreterką, Yoko.
Moje serce na widok K'you przyspieszało i sprawiało, że w jego obecności miałem nogi jak z waty. Zależało mi na nim, więc nie mogłem pozwolić by "to coś" zniszczyło mu życie.
Musiałem zacząć działać.
****
[Aoi]
Zdecydowałem się na związek z Uruhą na skutek odczuwania jakiegoś pociągu do niego.
Czy to było za mało?
Niby czułem do niego coś więcej ale jednak było jeszcze "to". To coś nie pozwalało mi się do końca zaangażować. Nie był to strach, którym objęty byłem wczoraj. To była jakby blokada. Odsunąłem w głąb moje postanowienie, jednak... Czy zrobiłem dobrze?
Zaczynałem odczuwać chęć wycofania się.
Co pradwa, odczuwałem przy pocałunkach z K'you w jakimś stopniu podniecenie, czy jednak to było to?
Mógłbym zaryzykować, co już zrobiłem, lecz czy nie będę żałował?
To wszystko było sprzeczne z moimi poglądami. Jeśli bym się teraz wycofał, zraniłbym Kouyou. Było to ostatnią rzeczą, do której mógłbym przyłożyć rękę.
Za bardzo ceniłem sobie przyjaźń z farbowanym.
Przepraszam, że taka krótka :)
[Uruha]
Temperatura w pomieszczeniu znacznie wzrosła. Z coraz większą pasją całowałem Aoi'ego, a on odpowiadał mi tym samym. Jęknąłem mu w usta, gdy zsunął swoje dłonie wprost na moje pośladki i lekko je ucisnął.
- Aoi... Ah.. NIe teraz. - wyszeptałem między pocałunkami. Nie, żebym miał coś przeciwko. Po prostu w każdej chwili mógł przyjść któryś z chłopaków i zobaczyć nas w dość jednoznacznej sytuacji. Yuu nic nie odpowiedział, tylko klepnął mnie w tyłek i odsunął się.
- Jeszcze będzie na to czas. - szepnął i ucałował moje czoło
***
[Kyo]
Obserwowałem tą parę bardzo uważnie.
Nie potrafiłem uwierzyć w nagłą przemianę starszego gitarzysty. Klka dni temu jak go widziałem, tryskał wręcz energią. Dzisiaj jak się spotkaliśmy na schodach nawet się nie przywitał, był taki przygaszony. Nagle widzę go całującego Kouyou i nie poznawałem go.
Wiedziałem o jego postanowieniu i miałem informację od dyrekcji o planowanej "publikacji" jego rzekomego związku z naszą sekreterką, Yoko.
Moje serce na widok K'you przyspieszało i sprawiało, że w jego obecności miałem nogi jak z waty. Zależało mi na nim, więc nie mogłem pozwolić by "to coś" zniszczyło mu życie.
Musiałem zacząć działać.
****
[Aoi]
Zdecydowałem się na związek z Uruhą na skutek odczuwania jakiegoś pociągu do niego.
Czy to było za mało?
Niby czułem do niego coś więcej ale jednak było jeszcze "to". To coś nie pozwalało mi się do końca zaangażować. Nie był to strach, którym objęty byłem wczoraj. To była jakby blokada. Odsunąłem w głąb moje postanowienie, jednak... Czy zrobiłem dobrze?
Zaczynałem odczuwać chęć wycofania się.
Co pradwa, odczuwałem przy pocałunkach z K'you w jakimś stopniu podniecenie, czy jednak to było to?
Mógłbym zaryzykować, co już zrobiłem, lecz czy nie będę żałował?
To wszystko było sprzeczne z moimi poglądami. Jeśli bym się teraz wycofał, zraniłbym Kouyou. Było to ostatnią rzeczą, do której mógłbym przyłożyć rękę.
Za bardzo ceniłem sobie przyjaźń z farbowanym.
piątek, 15 marca 2013
To tylko seks ? 2/2
Miała to być tylko 2-partówka ;D ale widzę, że przypadło wam do gustu ;)
Postanowiłam, że rozwinę to opowiadanie ;P
Enjoy ;D
[Ruki]
- Kai !! - wrzasnąłem wściekły - Nie mogłeś tych pokoi inaczej podzielić?! - denerwowałem się.
- Takanori, doskonale wiesz, że Aoi i Uruha są ze sobą i na ich prośbę przydzieliłem im wspólny pokój. - lider próbował mnie uspokoić, jednak bez skutku.
- Dlaczego mnie nie zapytałeś czy chcę być z nim w jednym pokoju?! - nadal krzyczałem - Gdybyś zapytał, moja odpowiedź brzmiałaby: NIE. Tak jak teraz! Chcę nocować z Tobą albo z menagerem!
- Ruki ma rację. - odezwał się Reita - Nie powinniśmy być ze sobą w jednym pokoju. Kai, znasz sytuację.
- Chłopaki, przestańcie. - wtrącił się Yuu - Taka ucieczka od siebie w niczym wam nie pomoże. Musicie w końcu sobie wszystko wytłumaczyć i jakoś się dogadać. Sorry, to już się robi chore.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić, Shiroyama! - wydarłem się na starszego gitarzystę - Kim ty jesteś, że będziesz mi życie układał?!
- Matsumoto! Albo się zamkniesz albo wracasz do domu. Sam. - warknął zdenerwowany Kai.
- Walcie się wszyscy! - burknąłem i wyleciałem z pomieszczenia.
***
Tego się nie spodziewałem. Nagle wszyscy są przeciwko mnie i chcą moje życie układać na ich sposób. Co prawda, czułem coś do basisty ale nie umiałem wybaczyć mu tego upokorzenia. W tym momencie poczułem się jak dziwka. Dokładnie tak, jakbym sprzedał swoje ciało dla jednej chwili przyjemności i obłędnego orgazmu. Muszę jednak przyznać, że nigdy jeszcze nie zaznałem czegoś tak... Fantastycznego!
Odpaliłem szybko papierosa i zaciągnąłem się głęboko, odchylając głowę do tyłu. Nad sobą miałem piękne, gwiaździste niebo. "Zupełnie tak jak wtedy", pomyślałem i zamknąłem oczy. Po raz kolejny powracałem myślami do tej jednej nocy.
Powrócił widok rozgrzanego ciała Akiry, jego gorące pocałunki oraz mocne, głębokie i szybkie pchnięcia. Zamruczałem na tyle cicho, by nikt mnie nie usłyszał. Ze wspomnień wyrwały mnie czyjeś kroki zmierzające w moim kierunku.
[Reita]
- Kai, nie chcę nic mówić ale... Przesadziłeś! - warknąłem do lidera - Ile jeszcze mam was prosić żebyście się nie wtrącali? To nie jest wasza sprawa.
- Akira, jesteśmy przyjaciółmi. Martwimy się o was. - odezwał się Kouyou - Takim zachowaniem daleko nie zajdziecie. Po tym wszystkim atmosfera stała się napięta. Nie potrafimy się nawet porozumieć, bo zawsze kończy się to awanturą. Reita, pogadaj z nim, proszę. To już jest nie do zniesienia. Znamy się przecież od liceum, a gramy razem od ponad 10 lat. Czy nie może być jak kiedyś? - zapytał.
Musiałem przyznać, że Uruha ma rację. Chyba jako jedyny myślał rozsądnie. Zależało mi na przyjaźni, bardziej niż na samej grze. Tworzyliśmy zgraną paczkę, a ja niedawno przyczyniłem się do pogorszenia naszych stosunków. Przytaknąłem jedynie i spuściłem głowę.
- Leć za nim, Akira. - usłyszałem koło siebie głos Yuu - Wydaje nam się, że Ruki cię bardzo potrzebuje. Zwłaszcza teraz.
Szybko oprzytomniałem i wybiegłem z garderoby. Dość szybko znalazłem się przed salą koncertową i wzrokiem odnalazłem Rukiego. Stał oparty o barierkę i palił. Nieśmiało ruszyłem w jego kierunku.
- Ruki... - szepnąłem, gdy tylko znalazłem się tuż za nim. - Przepraszam.
- Trochę za późno na przeprosiny, czyż nie? - zapytał chłodno. Nie dziwiłem mu się jednak.
- To nie powinno być tak. - odpowiedziałem - Za dużo przeze mnie wycierpiałeś. Chcę to wszystko naprawić, o ile dasz mi tylko na to szansę.
- Chyba nie potrafię. - jego ton głosu trochę złagodniał - Wtedy było nam tak dobrze, Rei.
- Pamiętam. - odparłem uśmiechając się - Spróbuj mi zaufać, o nic więcej nie proszę.
- Ufam ci, Akira. - spojrzał w moją stronę - Tylko nie spieprz tego. - uśmiechnął się i skierował papierosa do swoich ust.
- Nie spieprzę. - odpowiedziałem cicho - Obiecuję.
- Za bardzo cię kocham. - usłyszałem.
- Ja chyba... - zaskoczył mnie - Ja ciebie chyba też. - dokończyłem i wbiłem wzrok w ziemię. Czułem na moich policzkach rozlewające się rumieńce. Ruki wyrzucił papierosa i go zagasił. Spojrzałem na niego, po czym nieśmiało splotłem nasze palce.
- Cieszę się, że została w tobie ta miłość do barierek. - roześmiałem się i popatrzyłem na wokalistę. Takanori szybko zabrał swoją dłoń, po czym wtulił się we mnie, tym samym przyspieszając bicie mojego serca.
- Reita, zamknij się. - odparł i objął mnie jeszcze bardziej - Ja też powinienem cię przeprosić...
czwartek, 14 marca 2013
SPAM, SPAMIK ;D
Wróciłam ! ;D
Czas podzielenia się przemyśleniami XDD (OMG, jak to brzmi O.o)
Tak więc:
Notki będą pojawiały się częściej ;)
Napisałam część Aoi x Uruha, na razie tylko połowę ale mam nadzieję, że szybko skończę i będę mogła dodać ;)
Co do W cieniu...:
1. Całkowicie wyrzuciłam z kolejnych części narrację z perspektywy Die, bo nie przewiduję jakichś szczególnych wątków z nim. Mogą się pojawić z nim jakieś sceny ale nie będą one myślami z jego punktu.
2. Pojawią się też niespodziewane zwroty akcji.
Kira nie bij, jeśli coś będzie nie po Twojej myśli ;D
Ósmy kolor tęczy nie zdobył żadnego komentarza, więc nie wiem czy kontynuować. Jeśli jesteście zainteresowane właśnie tym opowiadaniem, napiszcie pod tym postem ;D
Teraz mniej przyjemne:
Nie wiem dlaczego Nieodebrane Połączenie zdobyło tak "krytyczny" komentarz. Oczywiście, były też te pozytywne, za co Wam dziękuję.
Może i jest w nim jakaś "sztuczność" ale jeśli innym się podobało to nie rozumiem. Przyjmuję "na klatę" ten komentarz, nie mam żalu. Czasami krytyka się przydaje. ;D
Zastanawiam się też czy ta osoba przeczytała wszystkie opowiadania.
Moja droga, czytam bardzo dużo. Przeczytałam wiele książek i opowiadań.
Przeczytane "yaoice" są dla mnie w pewnym sensie inspiracją.
Przed publikacją czytam kilka razy moje prace i poprawiam ewentualne błędy ;)
Jutro powinnam dodać już jakąś część, któregoś z opowiadań xDD
I dziękuję za wszystkie komentarze ;) Dzięki nim mam siłę kontynuowania :P
I przynajmniej wiem, że ktoś to wszystko czyta ;)
Czas podzielenia się przemyśleniami XDD (OMG, jak to brzmi O.o)
Tak więc:
Notki będą pojawiały się częściej ;)
Napisałam część Aoi x Uruha, na razie tylko połowę ale mam nadzieję, że szybko skończę i będę mogła dodać ;)
Co do W cieniu...:
1. Całkowicie wyrzuciłam z kolejnych części narrację z perspektywy Die, bo nie przewiduję jakichś szczególnych wątków z nim. Mogą się pojawić z nim jakieś sceny ale nie będą one myślami z jego punktu.
2. Pojawią się też niespodziewane zwroty akcji.
Kira nie bij, jeśli coś będzie nie po Twojej myśli ;D
Ósmy kolor tęczy nie zdobył żadnego komentarza, więc nie wiem czy kontynuować. Jeśli jesteście zainteresowane właśnie tym opowiadaniem, napiszcie pod tym postem ;D
Teraz mniej przyjemne:
Nie wiem dlaczego Nieodebrane Połączenie zdobyło tak "krytyczny" komentarz. Oczywiście, były też te pozytywne, za co Wam dziękuję.
Może i jest w nim jakaś "sztuczność" ale jeśli innym się podobało to nie rozumiem. Przyjmuję "na klatę" ten komentarz, nie mam żalu. Czasami krytyka się przydaje. ;D
Zastanawiam się też czy ta osoba przeczytała wszystkie opowiadania.
Moja droga, czytam bardzo dużo. Przeczytałam wiele książek i opowiadań.
Przeczytane "yaoice" są dla mnie w pewnym sensie inspiracją.
Przed publikacją czytam kilka razy moje prace i poprawiam ewentualne błędy ;)
Jutro powinnam dodać już jakąś część, któregoś z opowiadań xDD
I dziękuję za wszystkie komentarze ;) Dzięki nim mam siłę kontynuowania :P
I przynajmniej wiem, że ktoś to wszystko czyta ;)
środa, 13 marca 2013
To tylko seks? 1/2 (Reita x Ruki)
Opowiadanie 2-częściowe. Mam nadzieję, że się spodoba ;)
Aaa... NIE MA SPACJI PRZED ZNAKAMI ZAPYTANIA ;D
Enjoy ;P
[Ruki]
Nasz koncert przebiegał sprawnie i powoli zbliżaliśmy się do momentu, który był uwielbiany przez fanów. Mianowicie chodziło o fanservice.
Spojrzałem pytająco na Uruhę, lecz ten w odpowiedzi pokręcił przecząco głową. No to miałem problem. Aoi odpadał, bo miał swój moment na poprzednim koncercie, o Kai'u nawet nie wspomniałem. Został mi tylko Reita...
Zastanawiałem się chwilę, bo co jak co, ale właśnie Akira był ostatnią osobą, z którą miałem ochotę odwalać popis przed fanami. Nie to, że nie chciałem. Bardzo chciałem tylko od pewnego czasu patrzyłem na basistę trochę inaczej. Zacząłem zauważać w nim mężczyznę, ju z nie tylko przyjaciela i kolegę z zespołu. Było to coś więcej.
Niepewnie ruszyłem w kierunku zahipnotyzowanego grą chłopaka i znacząco chwyciłem go za pośladek. Reita odwrócił się w moją stronę i posłał mi prowokujący uśmiech. Po sali rozniósł się pisk podnieconych fanek, a ja wróciłem na swoje miejsce i zacząłem nucić "Taion". Zauważyłem, że Akira co chwila posyła w moją stronę zaciekawione spojrzenia. Pod wpływem jego wzroku robiło mi się gorąco.
"Jeszcze tylko 3 kawałki, wytrzymaj Ruki", pomyślałem i na nowo spróbowałem skoncentrować się na wykonywanym utworze.
***
[Reita]
Koncert skończył się szybciej niż podejrzewałem. Skierowaliśmy jeszcze kilka słow do fanów i zniknęliśmy za kulisami. Złapałem szybko Ruki'ego i zaciągnąłem go w bardziej ustronne miejsce.
- Co to miało być tam na scenie? - zapytałem krzyżując ręce na piersiach.
- Fanservice. - odpowiedział niewzruszenie - Zapomnij. - już chciał odejść, gdy złapałem go za nadgarstek zatrzymując jego ruch.
- Ruki, co się dzieje? - od pewnego czasu widziałem, że coś go trapi ale nie było jakoś okazji by go o to zapytać.
- Nic. - odparł mrożąc mnie wzrokiem - To był tylko fanservice, dobra? Taki popis dla fanów, rozumiesz? Nic poza tym. I nie, nic się nie dzieje dla Twojej świadomości. Nie musisz się martwić.
- Ruki... - zacząłem, jednak zabrakło mi słów i odwagi.
- Nic nie mów, tak będzie lepiej. - odpowiedział patrząc mi prosto w oczy.
***
[Ruki]
Musiałem szybko odejść, bo powiedziałbym mu o kilka słów za dużo. Czy aby na pewno nie pamiętał ? Pamiętał na pewno. No bo jak mógłby zapomnieć. W mojej głowie ciągle brzmiały jego słowa : "To tylko seks, Takanori..."
To było kilka miesięcy wcześniej. Po jednej z imprez organizowanych przez PSC byliśmy zmuszeni nocować w hotelu. Mieliśmy wspólny pokój z jednym łóżkiem. Duża ilość alkoholu buzowała w naszych głowach i spowodowała upojną noc. Kochaliśmy się, a ja miałem nadzieję, że w końcu moje uczucia zostaną odwajemnione.
Rano Akira stwierdził, że to był tylko seks. Nic nieznaczący seks, który nie powinien mieć miejsca.
Epizod, który nie miał prawa się wydarzyć.
***
[Reita]
Od pewnego czasu obserwowałem Takanori'ego. Ostatnio bardzo dziwnie się zachowywał. Unikał mnie, wykręcał się od spotkań. Zaczynałem się o niego martwić.
Czy zrobiłem coś nie tak? Nie, chyba nie.
Mimo to miałem przeczucie, że to z mojego powodu się tak zachowuje.
Powróciłem pamięcią do tej nocy. Nocy, podczas której uprawiałem seks z wokalistą.
Przecież to nic nie znaczyło, prawda?
Przed oczami miałem obraz rozpalonego ciała Maleństwa.
Zaraz... Nie jestem gejem. Było jednak coś, co nie pozwalało zapomnieć mi tego zdarzenia. Powoli zaczynałem odczuwać pociąg do Matsumoto.
Rozum podpowiadał mi ci innego, lecz serce na jego widok biło szybciej.
- Gdybyś tylko wiedział jak się wtedy czułem.. - usłyszałem za sobą głos Ruki'ego.
- Co? - zapytałem nieco zdezorientowany.
- "To tylko seks". - zacytował - Zapomniałeś ? - jego głos zadrżał. Wyrzuty sumienia pojawiły się u mnie niemal natychmiast.
- Ruki, to nie tak... - chciałem mu wszystko wytłumaczyć, gdy ten wszedł mi w słowo.
- A jak?! - odpowiedział wściekły - Wykorzystałeś mnie, moje uczucia i...
- Uczucia? - zapytałem zaskoczony - Takanori, co Ty mówisz?
- Nic, zapomnij. - odparł - Kai chce nas wszystkich widzieć. - dodał szybko i odszedł w stronę garderoby lidera.
- Zapomnij?! - krzyknąłem za nim - Mam zapomnieć najcudowniejszą noc w moim życiu?! - nie mogłem uwierzyć we własne słowa. Wokalista zatrzymał się i spojrzał w moją stronę.
- Akira... Nie mam czasu ani ochoty, by o tym rozmawiać. - odpowiedział spokojnie - Lepiej się pospiesz zanim zaczną nas szukać.
No, idealna wymówka. Kiedyś i tak musimy o tym porozmawiać. Tego nie da się uniknąć.
Westchnąłem jedynie zrezygnowany i podążyłem do garderoby lidera.
***
[Ruki]
Weszliśmy razem do pomieszczenia, gdzie byli już wszyscy. Lider jak zwykle siedział rozwalony na kanapie, podczas gdy Aoi i Uruha podpierali ścianę.
- No, w końcu jesteście. - zaczął Kai - Nie opłaca nam się wracać do domów, więc razem z managerem wynajęliśmy dla nas hotel.
- No to... - wtrącił się Aoi - Robimy imprezę!
Roześmialiśmy się, gdy nagle przerwał lider.
- Nie ma takiej opcji, chłopaki. Klub w hotelu jest na noc zarezerwowany, a poza tym rano wracamy. Mam już podział pokoi, od razu uprzedzam, że wszystkie są dwuosobowe. Słuchajcie mnie teraz, bo nie będę dwa razy powtarzał. - spojrzeliśmy po sobie, pozwalając Kai'owi kontynuować - 303 zajmuję ja razem z managerem, 305 Uruha i Aoi, a 310 Ruki i Reita...
niedziela, 10 marca 2013
The Versatile Blogger
Zostałam nominowana do "The Versatile Blogger" przez Kirę Sakamoto ;)
Zasady zabawy:
1. Podziękować osobie nominującej na jej blog
2. Pokazać na swoim blogu nagrodę "Versatile Blogger Award"
3. Ujawnić 7 faktów o sobie.
4. Nominować 15 blogów, które zdaniem nominowanego na to zasługują.
5. Poinformować nominowanych o nominacji.
7 faktów o mnie:
1. Moim marzeniem jest odwiedzić Koreę Południową i Japonię.
2. Mam 2 tatuaże: jeden na barku przedstawiający pięciolinię z nutami, drugi (od niedawna) na przedramieniu tworzący napis: GAZEROCK IS NOT DEAD.
3. Uwielbiam koty ^^
4. Potrafię śpiewać w języku japońskim, jak i również koreańskim.
5. Jestem yaoistką; co za tym idzie, jestem tolerancyjna i denerwuje mnie brak tolerancji u innych osób.
6. Chciałabym poznać osobiście the GazettE; takie marzenie.
7. Wiele osób uważa mnie za grzeczną i opanowaną, w rzeczywistości tak nie jest :P
Nie nominuję nikogo, bo mam wiele blogów, które uwielbiam i nie chciałabym żadnego pominąć. Poza tym nie potrafiłabym się zdecydować, który nominować, dlatego, że uważam, iż każdy jest świetny i zasługuje na uznanie.
Zasady zabawy:
1. Podziękować osobie nominującej na jej blog
2. Pokazać na swoim blogu nagrodę "Versatile Blogger Award"
3. Ujawnić 7 faktów o sobie.
4. Nominować 15 blogów, które zdaniem nominowanego na to zasługują.
5. Poinformować nominowanych o nominacji.
7 faktów o mnie:
1. Moim marzeniem jest odwiedzić Koreę Południową i Japonię.
2. Mam 2 tatuaże: jeden na barku przedstawiający pięciolinię z nutami, drugi (od niedawna) na przedramieniu tworzący napis: GAZEROCK IS NOT DEAD.
3. Uwielbiam koty ^^
4. Potrafię śpiewać w języku japońskim, jak i również koreańskim.
5. Jestem yaoistką; co za tym idzie, jestem tolerancyjna i denerwuje mnie brak tolerancji u innych osób.
6. Chciałabym poznać osobiście the GazettE; takie marzenie.
7. Wiele osób uważa mnie za grzeczną i opanowaną, w rzeczywistości tak nie jest :P
Nie nominuję nikogo, bo mam wiele blogów, które uwielbiam i nie chciałabym żadnego pominąć. Poza tym nie potrafiłabym się zdecydować, który nominować, dlatego, że uważam, iż każdy jest świetny i zasługuje na uznanie.
Ósmy kolor tęczy [Prolog]
Ósmy kolor tęczy
Paringi: Aoi x Uruha, Reita x Kai, w późniejszych częściach: Aoi x Kai, Reita x Uruha
[Uruha]
Obudziłem się z nadzieją, że obok zastanę Yuu. Odszedł nagle, zostawiając jedynie krótki list.
"Kochany,
wiem, że przy mnie nie będziesz szczęśliwy. Będzie lepiej jeśli odejdę.
Przepraszam, nie powinienem w taki sposób. Nie powiedziałem Ci tego prosto w oczy, bo nie zebrałbym się na to. Twoje oczy są takie piękne...
Pewnie czytając to zaczynasz mnie nienawidzić, wiedz jednak, że bardzo Cię kocham. I nigdy nie przestanę... Wrócę do the GazettE jak tylko skończy się nam przerwa w próbach. To już za kilka dni...
Nie wiem jak to na nas wpłynie ale wiem, że przy Tobie jestem nikim. Nie mogę Ci nic zaoferować poza moim sercem. Praktycznie nie mam nic. Wiem, że kiedyś by Ci to niewystarczało...
Zawsze będziesz ósmym kolorem mojej tęczy...
Aoi."
To już dzisiaj. Zobaczę go po raz pierwszy od czasu tej wiadomości. Na samą myśl o tym odczuwałem mdłości. Nie przestałem go kochać. Żaden z chłopaków nie wiedział o tym, że się rozstaliśmy.
Nie, to Aoi się rozstał. Ja nadal byłem w tym związku.
Kocham go, nie potrafiłbym inaczej. Nie umiałem się z niego wyleczyć z dnia na dzień. Inaczej, nie chcę się z niego wyleczyć. Pozostał mi po nim ból, nawet przyjemny. Prawie wcale go nie odczuwałem. Oglądałem nasze wspólne zdjęcia, bolało. Kiedy jednak przypominałem sobie cały nasz związek i chwile uniesień, nie czułem nic poza ogromną przyjemnością. Wiedziałem jednak, że między Yuu i Yutaką jest ogromna przepaść. Dokładnie chodziło mi o to, że Kai nigdy by tego nie zrobił. Nie odszedłby po krótkim liściem.
***
[Aoi]
Musiałem odejść. Nie miałem nic, co mógłym zaoferować K'you. Niby co miałem mu dać ?
Gitarę ? Ubrania ? Nie miałem nic poza pozycją w znanym zespole i sercem przepełnione miłością do Takashimy. Brakowało mi go jednak. Chciałem na nowo budzić się u jego boku. Nie mogłem jednak tego robić. Po raz kolejny bym go zranił. Już to zrobiłem. Na pewno kilkakrotnie ale nie zdawałem sobie z tego sprawy. Dzisiaj miałem go zobaczyć. Na samą myśl serce zabiło mi szybciej. Bałem się jak nie wiem co. Zwłaszcza reakcji pozostałych. Pewnie Kouyou już im o wszystkim powiedział. Kai najprawdopodobniej mnie wywali. W końcu Uruha się z nim spotykał. Nawet chyba byli razem, nie pamiętam. Wszystkie jego poprzednie związki wziąłem w niepamięć. Nie chciałem żeby bolało. Sama myśl o tym, że K'you mógłby z kimś być wzbudzała we mnie złość. Miałem tak kiedy Reita zaczął spotykać się z liderem. Z basistą jednak nie było tak jak z rudzielcem. Uruha był ósmym kolorem mojej własnej tęczy.
[Reita]
Czułem narastającą wściekłość. Po raz kolejny zmuszony byłem spędzać wieczór samotnie. To wszystko przez Kai'a. Jak zwykle przesiadywał w wytwórni i załatwiał jakieś sprawy. Na pewno mało ważne, bo o tych pilnych informował cały zespół. Nigdy nie potrafił odmówić, zawsze leciał kiedy PS go wzywało. Yutaka był zdecydowanie za dobry. Otworzyłem sake i pociągnąłem spory łyk.
- Z Aoi'm było inaczej... - powiedziałem sam do siebie. W sumie, to tak. Było inaczej. Uśmiechnąłem się na samą myśl. Przede wszystkim mieliśmy dla siebie więcej czasu. Nie tak jak z liderem. No wiem przecież, że był liderem i musiał być za wszystko odpowiedzialny, ale nie powinien odsuwać naszego związku na dalszy plan. Czułem, że chyba się od siebie oddalamy, jednak pewności nie miałem. Liczyłem na to, że mi się tylko wydaje, a tak na prawdę tworzymy świetną parę.
Tak cholernie chciałem w to wierzyć.
[Kai]
Wróciłem do domu przed północą. Cicho zdjąłem buty i podążyłem do sypialni. Wydawało mi się, że Akira już śpi, jednak wolałem się upewnić. przeszedłem próg pokoju i kątem oka zauważyłem na podłodze butelkę po sake. Usiadłem na łóżku i spojrzałem na śpiącego Reitę. Spuściłem nisko głowę czując narastające poczucie winy.
- Już wróciłeś ? - usłyszałem lekko zachrypnięty głos blondyna.
- Wróciłem. - odpowiedziałem cicho.
- Widzisz ? - zapytał drwiąco - Potrafię się dobrze bawić nawet i bez Ciebie.
- Przepraszam... - szepnąłem tylko i opuściłem pomieszczenie. Jego słowa mnie zabolały. Powinien zdawać sobie sprawę z moich obowiązków. Westchnąłem głośno próbując powstrzymać łzy. Może rzeczywiście poświęcam mu zbyt mało czasu ? Dla Kouyou to nie przeszkadzało, więc dlaczego Akiś się tak zachowywał ? Nie miałem już ochoty wracać do sypialni. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się w salonie.
piątek, 8 marca 2013
Niespełnione Obietnice - Aoi x Kai (One Shot)
Pisane podczas siedzenia w poczekalni u lekarza :P Musiałam jak najszybciej dodać xDD
Ostatni one shot przez zbliżającą się przerwą ;)
Enjoy ;D
*Kilka dni wcześniej*
- Jadę do rodziców. Będę późno.
- Co ?
- Jadę odwiedzić rodziców. Mogę wrócić późno.
- Aoi... ?
- Słucham ?
- Obiecałeś, że zabierzesz mnie do swoich rodziców. Chciałeś przecież aby mniepoznali.
- Kai, skarbie... Nie teraz. Następnym razem Cię zabiorę, obiecuję.
- I po raz kolejny nie dotrzymasz obietnicy.
- Po prostu nie jestem gotowy.
- Przecież wiedzą, że...
- Wiedzą ale nie mają pojęcia, że jesteś liderem zespołu, w którym gram.
- Jakie to ma znaczenie ? Kochamy się...
- Kai, na prawdę muszę iść.
- Ale...
- Do zobaczenia.
- ... Obiecałeś...
***
Poczułem w sercu pustkę. Nie mogłem zrozumieć dlaczego Aoi się tak zachowuje. Byliśmy parą już od roku. Kilka miesięcy temu obiecał, że przedstawi mnie swoim rodzicom. Wtedy było jeszcze za wcześnie. Święta spędzaliśmy osobno. Nie chciałem żeby tak zawsze było. Nie tak miał wyglądać nasz związek. Wczoraj poczułem, że to już odpowiedni moment by nasi rodzice dowiedzieli się o nas. Sam obiecał, że dziś weźmie mnie ze sobą. Nie dotrzymał słowa. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że to tak bardzo boli.
***
*Miesiąc później*
- A-Aoi..
- Ciii... Kochanie, spokojnie.
- Mnie to boli.
- Zaraz przestanie. Musisz się tylko przyzwyczaić.
- Obiecałeś, że będziesz delikatny.
- Jestem, tylko jesteś spięty. Rozluźnij się.
- Yuu... Nie chcę, proszę.
- Kai, kotku... Zaraz przestanie boleć. Zaufaj mi, będzie dobrze.
- Przestań. Obiecałeś, że...
- Wiem, bądź spokojny zaraz będzie lepiej.
- Nie... Proszę.
- No dobrze. Następnym razem będzie lepiej
***
"Nie będzie następnego razu", pomyślałem pod wpływem emocji. Obiecał, że będzie delikatniejszy. Chciałem byśmy oboje czerpali przyjemność ze zbliżeń. Może potrzebowałem dłuższej gry wstępnej. Wydawało mi się, że Yuu mnie nie rozumie, nie liczy się z moimi potrzebami. Czasami nachodziła mnie myśl, że jest ze mną tylko dla seksu, ale... Czy gdyby tak było wytrzymalibyśmy tyle ze sobą ? Nie, chciałem wierzyć, że jest inaczej lecz coraz częściej miałem wątpliwości... Miałem dosyć.
***
*Tydzień później*
- Odchodzę, Yuu.
- Yutaka... Nie mówisz poważnie, prawda ?
- Jak najbardziej poważnie.
- D-Dlaczego ?
- Mam dość, Aoi.
- Ja... Przepraszam, Kai. Postaram się zmienić, będę dla Ciebie lepszy tylko... Nie zostawiaj mnie. Daj mi ostatnią szansę.
- Nie rozumiesz ? To koniec, Yuu.
- Obiecałeś, że nigdy mnie nie zostawisz...
- Ty też kiedyś mi coś obiecałeś.. Odchodzę.
- ... Reita, tak ?
- Słucham ?
- Reita... Sypiasz z nim ?!
- Aoi, co Ty pieprzysz ?!
- Dla niego odchodzisz, tak ?!
- Nie, odchodzę dla nas. Tak będzie lepiej, uwierz mi.
- Przepraszam... Nie chcę byś odchodził...
- Sam do tego doprowadziłeś, Yuu. Żegnaj...
Ostatni one shot przez zbliżającą się przerwą ;)
Enjoy ;D
*Kilka dni wcześniej*
- Jadę do rodziców. Będę późno.
- Co ?
- Jadę odwiedzić rodziców. Mogę wrócić późno.
- Aoi... ?
- Słucham ?
- Obiecałeś, że zabierzesz mnie do swoich rodziców. Chciałeś przecież aby mniepoznali.
- Kai, skarbie... Nie teraz. Następnym razem Cię zabiorę, obiecuję.
- I po raz kolejny nie dotrzymasz obietnicy.
- Po prostu nie jestem gotowy.
- Przecież wiedzą, że...
- Wiedzą ale nie mają pojęcia, że jesteś liderem zespołu, w którym gram.
- Jakie to ma znaczenie ? Kochamy się...
- Kai, na prawdę muszę iść.
- Ale...
- Do zobaczenia.
- ... Obiecałeś...
***
Poczułem w sercu pustkę. Nie mogłem zrozumieć dlaczego Aoi się tak zachowuje. Byliśmy parą już od roku. Kilka miesięcy temu obiecał, że przedstawi mnie swoim rodzicom. Wtedy było jeszcze za wcześnie. Święta spędzaliśmy osobno. Nie chciałem żeby tak zawsze było. Nie tak miał wyglądać nasz związek. Wczoraj poczułem, że to już odpowiedni moment by nasi rodzice dowiedzieli się o nas. Sam obiecał, że dziś weźmie mnie ze sobą. Nie dotrzymał słowa. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że to tak bardzo boli.
***
*Miesiąc później*
- A-Aoi..
- Ciii... Kochanie, spokojnie.
- Mnie to boli.
- Zaraz przestanie. Musisz się tylko przyzwyczaić.
- Obiecałeś, że będziesz delikatny.
- Jestem, tylko jesteś spięty. Rozluźnij się.
- Yuu... Nie chcę, proszę.
- Kai, kotku... Zaraz przestanie boleć. Zaufaj mi, będzie dobrze.
- Przestań. Obiecałeś, że...
- Wiem, bądź spokojny zaraz będzie lepiej.
- Nie... Proszę.
- No dobrze. Następnym razem będzie lepiej
***
"Nie będzie następnego razu", pomyślałem pod wpływem emocji. Obiecał, że będzie delikatniejszy. Chciałem byśmy oboje czerpali przyjemność ze zbliżeń. Może potrzebowałem dłuższej gry wstępnej. Wydawało mi się, że Yuu mnie nie rozumie, nie liczy się z moimi potrzebami. Czasami nachodziła mnie myśl, że jest ze mną tylko dla seksu, ale... Czy gdyby tak było wytrzymalibyśmy tyle ze sobą ? Nie, chciałem wierzyć, że jest inaczej lecz coraz częściej miałem wątpliwości... Miałem dosyć.
***
*Tydzień później*
- Odchodzę, Yuu.
- Yutaka... Nie mówisz poważnie, prawda ?
- Jak najbardziej poważnie.
- D-Dlaczego ?
- Mam dość, Aoi.
- Ja... Przepraszam, Kai. Postaram się zmienić, będę dla Ciebie lepszy tylko... Nie zostawiaj mnie. Daj mi ostatnią szansę.
- Nie rozumiesz ? To koniec, Yuu.
- Obiecałeś, że nigdy mnie nie zostawisz...
- Ty też kiedyś mi coś obiecałeś.. Odchodzę.
- ... Reita, tak ?
- Słucham ?
- Reita... Sypiasz z nim ?!
- Aoi, co Ty pieprzysz ?!
- Dla niego odchodzisz, tak ?!
- Nie, odchodzę dla nas. Tak będzie lepiej, uwierz mi.
- Przepraszam... Nie chcę byś odchodził...
- Sam do tego doprowadziłeś, Yuu. Żegnaj...
czwartek, 7 marca 2013
PRZERWA ! ;(
Niestety ale muszę przez najbliższy czas przerwać publikowanie :(
Jest to związane z moimi narastającymi problemami w nauce. Zaliczenia, sprawdziany itp...
Nie opuszczam jednak bloga na stałe ;) Mam nadzieję, że szybko się ogarnę ale też znajdę czas by pisać kolejne części Aoi x Uruha i W cieniu... ;D Może nadejdą nowe pomysły i po moim powrocie będę mogła się nimi podzielić. :)
Jest to związane z moimi narastającymi problemami w nauce. Zaliczenia, sprawdziany itp...
Nie opuszczam jednak bloga na stałe ;) Mam nadzieję, że szybko się ogarnę ale też znajdę czas by pisać kolejne części Aoi x Uruha i W cieniu... ;D Może nadejdą nowe pomysły i po moim powrocie będę mogła się nimi podzielić. :)
środa, 6 marca 2013
Kocham Ponad Życie - Reita x Uruha (One Shot)
One shot, na który głosowałyście/liście ;)
Jutro powinien pojawić się drugi xDD
To już dwa lata. Może i długo ale nadal czuję to samo.
Wpadłem na Ciebie przez przypadek. Wracałem z imprezy dość chwiejnym krokiem. Podwiozłeś mnie wtedy do domu.
I zostałeś. Jesteś tu już dwa lata. Zawsze przelotem.
Twierdzisz, że tego wymaga Twoja praca. Pogodziłem się z myślą, że nie mogę Cię mieć całego. Muszę się Tobą dzielić z tymi wszystkimi klientami.
Kiedy pytam co mają oni czego nie mam ja odpowiadasz, że ja mam wszystko.
Więc dlaczego taki jesteś ?
Odchodzisz, bo tak jest łatwiej ?
Nigdy nie powiedziałeś, że mnie kochasz. Ciągle powtarzasz, że jestem dla Ciebie ważny.
Tylko tyle, Kouyou ? Stać Cię na więcej.
Wiem, że potrafisz. Więc pytam, dlaczego ?
Nienawidzę Cię ale kocham.
Kiedy wracasz zawsze rzucam się w Twoje ramiona.
Nienawidzę momentu, w którym wiję się pod Tobą i proszę o więcej. To nie powinno być tak.
Krzywdzisz mnie, Uruha. Zabijasz od środka.
Wypalasz całe moje uczucia. Poza Tobą nie istnieje nic więcej. Dla Ciebie zrobiłbym wszystko.
Właśnie słyszę dźwięk otwierających się drzwi.
Wróciłeś.
Nie biegnę jednak w Twoją stronę. Stoję na balkonie popalając papierosa. Czuję, że się zbliżasz. Podchodzisz do mnie, wyrywasz niedopałek i wyrzucasz go przez barierkę. Przyciągasz mnie do siebie bliżej. Wypowiadasz jedynie krótkie "Wróciłem" i po chwili złączasz nasze usta w pocałunku. Po raz kolejny nie potrafię Ci się oprzeć.
Kierujemy się do sypialni, po drodze zrzucając z siebie zbędne ubrania. Obdarzasz mnie gorącymi pocałunkami. W końcu lądujemy na łóżku. Oboje czujemy narastające podniecenie.
Po chwili sypialnię wypełniają moje jęki. Przyspieszasz znacznie trafiając w mój czuły punkt. Jeszcze tylko kilka pchnięć i moje ciało przeszywa dreszcz orgazmu. Wyginam się w łuk z rozkoszy, a Ty dochodzisz niedługo po mnie.
Opadasz obok uspokajając swój oddech.
"Kocham Cię ponad całe moje życie..." przerywam ciszę oczekując tych dwóch krótkich słów.
"Muszę iść" odpowiadasz i całujesz mnie na pożegnanie. Szybko ubierasz się i wychodzisz.
Po raz kolejny głośno pytam, "Dlaczego, Kouyou, dlaczego ?"
W cieniu... - Part 6
Kolejna część ;V
[Reita]
Kiedy tylko weszliśmy do domu K'you po raz kolejny rzucił mi się na szyję. Objąłem już go tym razem pewniej i pozwoliłem by jego gorący oddech otulał moją szyję. Było to przyjemne uczucia. Napawałem się tą chwilą, dlatego że mogła to być ostatnia taka sytuacja. Poczułem chłód, gdy Uruś się ode mnie oderwał posyłając przy tym uroczy usmiech. Niemal natychmiast odpowiedziałem mu tym samym. Chwilę się spieraliśmy o to gdzie Kouyou ma spać. Jednak postawiłem na swoim i zadecydowałem, że będzie spał w mojej sypialni, a ja na kanapie w salonie. Nie był zbytnio zachwycony ale nie protestował. Nie wiedziałem przez jaki czas będzie u mnie pomieszkiwał. Czułem jednak, że będzie to najszczęśliwszy okres w moim życiu.
- Napijesz się czegoś ? - zaproponowałem kiedy tylko się rozpakował. Posłał w moim kierunku kolejny uśmiech.
- Czegoś ciepłego. - odpowiedział i udał się do salonu.
Skierowałem się do kuchni i przygotowałem herbatę. Zaniosłem ją do salonu i zobaczyłem Uruhę siedzącego na kanapie. Ukrył twarz w dłoniach i wyglądał jakby płakał. Odstawiłem napoje na stół i szybko znalazłem się obok niego. Przytuliłem go, bo nie wiedziałem co mam tak na prawdę zrobić. K'you wtulił się we mnie. Poczułem jego przyspieszony oddech. Nie miałem odwagi zapytać co się stało.
- Dzisiaj pierwszy raz poczułem, że coś się zmienia. - przerwał ciszę - Zanim poznałem Ciebie oddawałem się Daisuke z własnej woli. Chciałem by poczuł się szczęśliwy. Dziś był pierwszy dzień, w którym chciałem żeby skończyło się to jak njaszybciej. To tak strasznie bolało... - zająknął się - Najgorsze było to, że myślałem o Tobie, Akira. Chciałem byś był na jego miejscu. - dodał i wyrwał się z moich ramion.
- K'you... - zacząłem niepewnie - Sam powiedziałeś, że go kochasz i... - te słowanie chciały przejść przez moje gardło - ... i nie zostawisz go dla mnie.
- Wszystko się zmienia, Rei... Sprawiłeś, że moje serce próbuje się wyleczyć z miłości do Daisuke. Przy Tobie moje serce bije szybciej. - odpowiedział szybko i podszedł do okna - Chodź do mnie. - powiedział do niego. Zerwałem się z miejsca i dołączyłem do niego - Obejmij mnie, proszę.. - dodał.
Stanąłem za nim i wtuliłem się w jego ciało. Przylgnął do mnie plecami układając głowę na moim ramieniu. Przez moje ciało przeszedł potężny dreszcz, wyczuwalny nawet przez K'you. Chwycił moją dłoń i położył ją na swoim sercu.
- Czujesz jak bije ? - zapytał cicho - Tylko przy Tobie się tak zachowuje...
Bardzo wyraźnie czułem jego bijące serce. Uderzenia były na prawdę bardzo szybkie. Wtuliłem twarz w jego włosy i zamknąłem oczy. Przez to odczuwałem bicie jego serca bardziej intensywniej. Moje też znacznie przyspieszyło. Wchłaniałem cały jego zapach. Pachniał odurzająco. Zadrżałem kiedy splótł swoje palce z moimi. Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę.
- Herbata nam wystygnie. - zaśmiałem się cicho.
K'you niespodziewanie odwrócił się w moją stronę. Nasze twarze dzieliło jedynie kilka centymetrów. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Oddechy przyspieszyły nam niemal od razu. Uniosłem dłoń i nieśmiało dotknąłem jego policzka. W odpowiedzi otrzymałem najpiękniejszy uśmiech.
- Masz takie delikatne dłonie. - zauważył i ułożył swoją dłoń na mojej. Skóra pod wpływem jego dotyku niemal parzyła.
- Czy jeśli posunę się trochę dalej to wybaczysz mi ? - zapytałem patrząc w jego oczy.
- Zależy czy będzie mi się podobało. - wyszeptał.
Zbliżyłem do do niego twarz i delikatnie złączyłem nasze usta w pocałunku. K'you oddał go natychmiast. Naparłem na jego wargi trochę mocniej w skutek czego zostałem obdarowany głośnym westchnieniem. Przejechałem jężykiem po jego dolnej wardze, a on od razu rozchylił swoje usta zapraszając mnie do środka. Wślizgnąłem się do jego wnętrza delikatnie badając jego jamę ustną. Zaczepiłem o jego język zapraszając do wspólnej zabawy. Uruha zaczął pewniej oddawać moje pocałunki. Złączyliśmy nasze języki w namiętnym tańcu ocierając je o siebie. Całowaliśmy się zachłannie wkładając w to wiele uczuć. Oderwaliśmy się do siebie kiedy tylko zabrakło nam powietrza. K'you objął mnie wtulając swoją twarz w moją szyję jednocześnie muskając ją ustami. Odsunął się w końcu i ruszył do stołu po zimną już herbatę.
***
[Uruha]
Ten pocałunek był magiczny. Nie spodziewałem się, że tak na mnie podziała. Na początku myślałem, że uświadomi mi prawdziwe uczucie do Daisuke. Reita był taki czuły i delikatne. Zupełne przeciwieństwo wyżej wymienionego. Moje serce nadal waliło jak szalone, a ja byłem szczęśliwy. W głębi czułem, że to właśnie on jest tym jedynym. Pierwszy raz w życiu przejąłem inicjatywę. Bałem się wykonać ten pierwszy krok. Pamiętałem jednak co powiedział podczas wizyty u mnie.
Ująłem w dłonie zimny już kubek z herbatą i upiłem z niego trochę. Akira przyciągał lecz nie odpychał. Odwróciłem się i spojrzałem na siedzącego już na kanapie blondyna. Jego widok spowodował w moim sercu uczucie ciepła oraz poczucie bezpieczeństwa. Dołączyłem do niego układając mu głowę na kolanach. Wplótł palce w moje włosy powodując u mnie ciche mruknięcie. Uwielbiałem to uczucie. Nie chciałem by przestawał. Między nami zapadła cisza. Nie była ona nieprzyjemna. Niepotrzebowaliśmy teraz słów. Tylko ja, on i nic poza nami. Spojrzałem na niego i zauważyłem, że się uśmiecha.
- Kocham Cię.. - powiedział cicho, a moje serce niebezpiecznie przyspieszyło. Uniosłem się lekko i sięgnąłem jego ust. Szybko odwzajemnił pocałunek.
- Kocham Cię. - odpowiedziałem, ponownie go całując. Tak, zakochałem się lecz była między nami pewna osoba. Był nią Daisuke. Jednak nie chciałem teraz o nim myśleć. Napawałem się bliskością Rei'a. Jeszcze niedawno, w klubie, nie pomyślałbym o nas w ten sposób. Teraz był tak blisko, bliżej niż bym się spodziewał. Usadowiłem się na jego kolanach i wtuliłem się w niego. Moim ciałem przeszły dreszcze kiedy zaczął mnie gładzić po plecach. Z moich ust co jakiś czas uwalniał się cichy pomruk przyjemności.
Nie wiem jak długo siedzieliśmy przytuleni. Kiedy się od niego oderwałem za oknem było już ciemno.
Niechętnie zsunąłem się z Akiry i udałem się do sypialni po piżamę, ręcznik i kosmetyczkę.
- Idę wziąć prysznic. - uśmiechnąłem się do blondyna i zniknąłem za drzwiami łazienki.
***
[Reita]
K'you mnie kochał, czułem to. Inaczej nasz pocałunek nie miałby miejsca. Potem sam to potwierdził wypowiadając dwa krótkie słowa. W jego ustach brzmiały pięknie. Kiedy poszedł do łazienki, wyszedłem na balkon. Wyciągnąłem papierosa i odpaliłem. Miałem ochotę krzyczeć ze szczęścia. Miałem przy sobie osobę, którą kochałem z wzajemnością. Zaciągnąłem się głęboko i poczułem dłonie na biodrach. Uśmiechnąłem się i wypuściłem dym z ust.
- Palisz ? - zapytał na tyle cicho, bym tylko ja mógł usłyszeć jego słowa.
- Nałogowo. - odpowiedziałem ze śmiechem. Przylgnął do mnie ciaśniej zabierając mi papierosa.
- To tak jak ja, więc musisz się podzielić. - odparł.
Odwróciłem się w jego stronę i przygarnąłem go do siebie. Zagasił papierosa i wyrzucił. Wróciliśmy do mieszkania i usiedliśmy na kanapie. Znowu siedzieliśmy przytuleni, co wcale mi nie przeszkadzało. Było ogromnie przyjemne. K'you pachniał teraz czekoladą. Bardzo lubiłem ten zapach lecz na nim wydawał się być intensywniejszy. Do moich uszy dobiegło krótkie ziewnięcie z jego strony.
- Jesteś śpiący ? - zapytałem.
- Mhm. - usłyszałem tylko w odpowiedzi. Uniosłem go i zaniosłem go do sypialni. Ułożyłem K'you na łóżku i przykryłem go kołdrą. Musnąłem jeszcze jego policzek przed snem i ruszyłem do salonu. Nagle poczułem jego dłoń na mojej.
- Zostań. - usłyszałem - Połóż się ze mną, proszę.
Nie potrafiłem odmówić. Szybko pozbyłem się zbędnych ubrań i w samych bokserkach wsunąłem się pod kołdrę. Po chwili poczułem ramiona Uru oplatające moje ciało. Przygarnąłem go bliżej do siebie.
- Kocham Cię.. - szepnąłem cicho przekonany, że K'you już zasnął.
- Ja Ciebie też - odpowiedział, po czym jego oddech się wyrównał. Zamknąłem oczy i sam odpłynąłem w objęcia Morfeusza.
W cieniu... - Part 5
Ohayo :)
Na początku chciałabym podziękować za komentarze. Dzięki nim czuję chęć dalszego pisania i tworzenia czegoś nowego. Bardzo wiele to dla mnie znaczy ;)
Kiedy zaczęłam publikować nie sądziłam, że znajdą się osoby, które będą chciały to wszystko czytać XDDD (Żem się rozpisała O.o)
Więcej nie przedłużam, bo i tak pewnie wstępów nie czytacie, tylko od razu przechodzicie do opowiadania :PP
Także...
[Reita]
Byłem w fazie dobudzania, gdy nagle do moich uszu dobiegł dźwięk mojego telefonu. Zdziwiłem się kiedy zobaczyłem na wyświetlaczu nieznany mi numer. W głębi serca miałem nadzieję, że to był K'you.
- Słucham ? - odebrałem i od razu do moich uczuć dobiegł szloch. Miałem już pewność, że to był Uruha.
- Akira... - usłyszałem w odpowiedzi - Daisuke właśnie wyrzucił mnie z domu...
Moje serce zamarło. Jak on mógł zrobić coś takiego ?!
- Spokojnie, K'you.. - szepnąłem, by go trochę uspokoić - Powiedz mi gdzie jesteś. Przyjadę po Ciebie.
- Jestem w domu. Muszę się spakować. - odpowiedział przez łzy.
- Zaraz u Ciebie będę. Czekaj tam na mnie. - powiedziałem i rozłączyłem się. Szybko zerwałem się z łóżka i w pośpiechu ubrałem. Sięgnąłem jeszcze tylko po kluczyki i wybiegłem z domu. Chwilę potem byłem już w drodze do K'you.
Jestem niepoważny. Z jednej strony byłem wściekły na tego całego Andou, a z drugiej nawet się ucieszyłem. Przede mną stała wizja spędzenia czasu z Takashimą i zbliżenie się do niego. Wiem jak to brzmi lecz nie chodzi mi o jakikolwiek związek cielesny. Miałem okazję poznać go bliżej. Mówił, że grał na gitarze. Mógłby zaprezentować mi swoje umiejętności. Sam też pogrywałem na basie, więc może byśmy stworzyli jakiś duet. Po raz kolejny serce waliło mi jak oszalałe. Zdawałem sobie sprawę, że zaczynam coś czuć do tego rudzielca. Wiedziałem jednak, iż darzy on Daisuke ogromnym uczuciem. Liczyłem na to, że podczas pobytu u mnie zmieni jednak zdanie. Jestem egoistą, prawda ?
Jestem świadomy faktu, że Kouyou może mnie odrzucić, nawet nie odwzajemnić moich uczuć. Nie mogłem jednak pozwolić, był tak traktowany. Przy mnie byłby bezpieczny. Chciałem zasypiać i budzić się obok niego, całować go i szeptać mu jak bardzo go kocham. Zacisnąłem dłonie na kierownicy, gdy mój członek zaczął dawać o sobie znać. Musiałem jak najszybciej się opanować, bo nie byłoby zbyt fajnie. Podjechałem pod dom Kouyou i odpiąłem pasy głęboko oddychając. Poczułem jak podniecenie powoli opada. Nie mogłem pozwolić, by Uruha zobaczył mnie w takim stanie.
W końcu opuściłem samochód i skierowałem się w stronę drzwi. Nacisnąłem dzwonek i czekałem na wpuszczenie mnie do środka. Niemal od razu K'you otworzył drzwi i wciągnął mnie do domu. Po czym rzucił się w moje ramiona głośno szlochając. Objąłem go i zacząłem gładzić po plecach, by się uspokoił. Prawą dłoń nieśmiało wplotłem w jego włosy. Ku mojemu zaskoczeniu nie usłyszałem sprzeciwu.
- K'you.. Jestem tutaj, spokojnie.. - wyszeptałem wprost do jego ucha. Po chwili zaczął się uspokajać. Odsunąłem się od niego i pogładziłem go po policzku. Patrzyłem prosto w jego zapłakane oczy. Pomimo tego uroczo wyglądał. Zauważyłem nawet delikatny makijaż. Miał rozchylone usta, a ja tylko się powstrzymywałem, by go nie pocałować. Nie chciałem go wykorzystać, nie potrafiłbym.
- Spakowany ? - zapytałem cicho, a w odpowiedzi otrzymałem tylko potwierdzające skinienie głową -Dobrze, w takim razie zabieram Cię do siebie.
Zgodził się bez wahania. Zabrałem jego torbę i umieściłem ją w bagażniku. Potem otworzyłem drzwi i zaprosiłem Uru do środka.
Całą drogę przebyliśmy w milczeniu, co wcale nie było w jakiś sposób krępujące. Co chwila zerkałem jednak w stronę K'you. Pierwszy raz zobaczyłem coś co było dla mnie najpiękniejsze w całym moim dotychczasowym życiu. Był to jego uśmiech. Piękny uśmiech, od którego w moim sercu rozlało się przyjemne ciepło. Pragnąłem widzieć go już na zawsze.
Niedługo potem znaleźliśmy się pod moim domem. Uru szybciej ode mnie opuścił auto, obszedł je i otworzył drzwi z mojej strony.
- Dziękuję... - szepnął i pochylił się ku mnie muskając mnie ustami w policzek. Poczułem dreszcz przebiegający wzdłuż mojego kręgosłupa. - Po raz kolejny jestem zmuszony Ci dziękować. Zbyt wiele dla mnie robisz. - dodał. Uśmiechnąłem się tylko i wysiadłem z samochodu. Wyciągnąłem bagaż K'you i udaliśmy się do domu.
wtorek, 5 marca 2013
W cieniu... - Part 4
Ostrzeżenia: Scena erotyczna; zmiana narracji: dołącza Daisuke
[Reita]
Całą powrotną drogę do domu rozmyślałem o K'you. Opowiedział mi przerażającą historię. Kochał Daisuke całym swoim sercem. Chociaż, czy to była prawdziwa miłość ? Może przyzwyczajenie, strach przed samotnością ? Te pytania nie dawały mi spokoju. Uruha był niesamowitym człowiekiem. Potrafił tyle znieść, by trwać w miłości. Wspominałem jego drobne ciało wtulające się w moje. Kiedy to robił, drżał. Czyżby się bał ? Nie zdziwiłbym się gdyby przez Andou przerażał sam dotyk. Jeśli tak było, to dlaczego mnie przytulił ?
Zaczynałem wariować. Coraz głupsze pomysły przychodziły mi do głowy. Pomimo, że chciałem mu pomóc, nie mogłem tego zrobić.
Kouyou go kochał, a ja zmieniać uczuć nie umiałem.
[Daisuke]
Nie pamiętam, o której cała zabawa się skonczyła. Wróciłem do domu około 11 w dzień. Nieźle się balowało, nie powiem. Czegoś mi jednak brakowało. Uśmiechnąłem się do siebie na samą myśl. Podążyłem do sypialni licząc, że zastanę tam Kouyou. Nie pomyliłem się. Moja księżniczka jeszcze sobie spała. Tym lepiej. Zbliżyłem się do niego i oblizałem usta. Zsunąłem z niego kołdrę, a dłonią chwyciłem za jego krocze. Do moich uszu dobiegł stłumiony jęk. Zaśmiałem się cicho zauważając, że się budzi.
- Dzień dobry, księżniczko... - zamruczałem i brutalnie wbiłem się w jego usta. Kochałem ten smak. Kouyou zaczął się pode mną szarpać. - O nie, nie tym razem. - odsunąłem się od niego i uderzyłem go w twarz. Widok jego takiego podniecał mnie jeszcze bardziej. Coraz bardziej mi się to podobało. Polubiłem ostry seks, a fakt, że miałem z kim nakręcał jeszcze bardziej. Po policzkach Uruhy zaczęły spływać łzy. Krzyczał coś niezrozumiale ale zamknąłem go ponownym pocałunkiem. Zsunąłem dłoń na jego biodro i zjeżdżałem nią coraz niżej. Kiedy zachaczyłem o jego bokserki ponownie się szarpnął. Chwyciłem za materiał i zdecydowanym ruchem ściągnąłem z niego.
- Bądź grzeczny... - wyszeptałem liżąc przy tym jego ucho. Nie posłuchał, próbował się wyrywać nadal. W efekcie silnie ścisnąłem go za przyrodzenie. Syknął pode mną z bólu co bardzo mnie ucieszyło. Chciałem pokazać mu, że jestem górą. Nie mógł mi nic zrobić. Był zbyt słaby, by mi przerwać. Nawet nie umiał mi się postawić. To cieszyło mnie najbardziej. Usiadłem mu na biodrach i sprzedałem mu kolejny cios w policzek. W jego oczach pojawiły się łzy. Zacząłem się coraz bardziej podniecać. W końcu zszedłem z niego by móc ułożyć się między nogami. Kouyou po raz kolejny spróbował się wyrwać, jednak bez skutku. Wdarłem się gwałtownie w jego wnętrze powodując u niego łzy i krzyk pełny bólu. Od razu zacząłem się nim poruszać. K'you wręcz błagał bym przestał. Po raz pierwszy to zrobił co bardzo mnie mnie zdziwiło. Nie przystałem na jego prośby. Przyspieszyłem i uderzyłem w jego czuły punkt, który znałem już bardzo dobrze. Do moich uszu jednak nie dobiegł jęk rozkoszy. Był to krzyk bólu. Zasłoniłem mu usta dłonią, by ktoś przez przypadek go nie usłyszał. Wolałem nie mieć przez niego kłopotu. Po raz kolejny zacząłem się szybciej poruszać. Jeszcze tylko kilka pchnięć dzieliło mnie od osiągnięcia szczytu. Po chwili doszedłem w jego wnętrzu dość głośno to ogłaszając. Wyszedłem z niego i ułożyłem się obok. Sięgnąłem do jego ust, gdy ten nagle odwrócił głowę. Niedługo poten do moich uszu doszło jego szlochanie.
- Idę się umyć. - zakomunikowałem i podążyłem do łazienki.
[Uruha]
Bolało. To na prawdę bolało. Po raz pierwszy czułem coś tak okropnego. Wcześniej pozwalałem mu na to ale dziś modliłem się, by jak najszybciej skończył. Może to przez Reitę ? Nie, nie wiem...
Skuliłem się na łóżku i zacząłem szlochać. Nigdy wcześniej tak się nie czułem. Zrobiło mi się niedobrze.
Niezdarnie zsunąłęm się z łóżka i naciągnąłem bokserki. Ruszyłem w kierunku szafy w celu wyjęcia jakichś ubrań. Wygrzebałem byle co i stanąłem przy drzwiach łazienki w oczekiwaniu na opuszczenie ją przez Daisuke. Nie czekałem zbyt długo. Kiedy tylko otworzył drzwi wleciałem do pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się. Pierwszy raz od paru miesięcy sięgnąłem do kosmetyczki. Równomiernie rozsmarowałem puder na twarzy, a oczy wyraźnie podkreśliłem czarną kredką.
Szybko opuściłem łazienkę i ruszyłem w stronę kuchni. Mój żołądek przestał już się buntować i od pewnego czasu głośno sygnalizował brak pożywienia. Wyciągnąłem jakąś parówkę i zacząłem ją podgryzać.
Drgnąłem kiedy usłyszałem zbliżające się kroki Die.
- Spakuj się i wynocha. - usłyszałem tuż za sobą. Odwróciłem się do niego i spojrzałem pytająco. - Co głuchy jesteś ? - zapytał z drwiną.
- Usłyszałem. - odpowiedziałem - To jest moje mieszkanie, więc...
- Więc grzecznie się spakujesz i wyniesiesz na kilka dni. - przerwał mi i obrzucił gniewnym spojrzeniem - Kaoru ma remont w mieszkaniu i nie ma się gdzie zatrzymać. Poza tym wolałbym żeby Cię nie widział, bo nie wie o układzie w naszym związku. Jak wrócę ma Ciebie tutaj nie być. - dodał i wyszedł.
Po raz kolejny zrobiło mi się słabo, a oczy zaszły łzami. Daisuke właśnie wyrzuca mnie z własnego domu. Chwiejnym krokiem skierowałem się do sypialni. Odszukałem karteczkę i drżącymi dłońmi wbiłem numer w telefon i wcisnąłem klawisz połączenia. Reita odebrał po trzecim sygnale.
- Słucham ? - odezwał się, a po mojej twarzy spłynęło kilka strumieni.
- Akira... - zacząłem łamiącym się głosem - Daisuke wyrzucił mnie z mojego domu...
[Reita]
Całą powrotną drogę do domu rozmyślałem o K'you. Opowiedział mi przerażającą historię. Kochał Daisuke całym swoim sercem. Chociaż, czy to była prawdziwa miłość ? Może przyzwyczajenie, strach przed samotnością ? Te pytania nie dawały mi spokoju. Uruha był niesamowitym człowiekiem. Potrafił tyle znieść, by trwać w miłości. Wspominałem jego drobne ciało wtulające się w moje. Kiedy to robił, drżał. Czyżby się bał ? Nie zdziwiłbym się gdyby przez Andou przerażał sam dotyk. Jeśli tak było, to dlaczego mnie przytulił ?
Zaczynałem wariować. Coraz głupsze pomysły przychodziły mi do głowy. Pomimo, że chciałem mu pomóc, nie mogłem tego zrobić.
Kouyou go kochał, a ja zmieniać uczuć nie umiałem.
[Daisuke]
Nie pamiętam, o której cała zabawa się skonczyła. Wróciłem do domu około 11 w dzień. Nieźle się balowało, nie powiem. Czegoś mi jednak brakowało. Uśmiechnąłem się do siebie na samą myśl. Podążyłem do sypialni licząc, że zastanę tam Kouyou. Nie pomyliłem się. Moja księżniczka jeszcze sobie spała. Tym lepiej. Zbliżyłem się do niego i oblizałem usta. Zsunąłem z niego kołdrę, a dłonią chwyciłem za jego krocze. Do moich uszu dobiegł stłumiony jęk. Zaśmiałem się cicho zauważając, że się budzi.
- Dzień dobry, księżniczko... - zamruczałem i brutalnie wbiłem się w jego usta. Kochałem ten smak. Kouyou zaczął się pode mną szarpać. - O nie, nie tym razem. - odsunąłem się od niego i uderzyłem go w twarz. Widok jego takiego podniecał mnie jeszcze bardziej. Coraz bardziej mi się to podobało. Polubiłem ostry seks, a fakt, że miałem z kim nakręcał jeszcze bardziej. Po policzkach Uruhy zaczęły spływać łzy. Krzyczał coś niezrozumiale ale zamknąłem go ponownym pocałunkiem. Zsunąłem dłoń na jego biodro i zjeżdżałem nią coraz niżej. Kiedy zachaczyłem o jego bokserki ponownie się szarpnął. Chwyciłem za materiał i zdecydowanym ruchem ściągnąłem z niego.
- Bądź grzeczny... - wyszeptałem liżąc przy tym jego ucho. Nie posłuchał, próbował się wyrywać nadal. W efekcie silnie ścisnąłem go za przyrodzenie. Syknął pode mną z bólu co bardzo mnie ucieszyło. Chciałem pokazać mu, że jestem górą. Nie mógł mi nic zrobić. Był zbyt słaby, by mi przerwać. Nawet nie umiał mi się postawić. To cieszyło mnie najbardziej. Usiadłem mu na biodrach i sprzedałem mu kolejny cios w policzek. W jego oczach pojawiły się łzy. Zacząłem się coraz bardziej podniecać. W końcu zszedłem z niego by móc ułożyć się między nogami. Kouyou po raz kolejny spróbował się wyrwać, jednak bez skutku. Wdarłem się gwałtownie w jego wnętrze powodując u niego łzy i krzyk pełny bólu. Od razu zacząłem się nim poruszać. K'you wręcz błagał bym przestał. Po raz pierwszy to zrobił co bardzo mnie mnie zdziwiło. Nie przystałem na jego prośby. Przyspieszyłem i uderzyłem w jego czuły punkt, który znałem już bardzo dobrze. Do moich uszu jednak nie dobiegł jęk rozkoszy. Był to krzyk bólu. Zasłoniłem mu usta dłonią, by ktoś przez przypadek go nie usłyszał. Wolałem nie mieć przez niego kłopotu. Po raz kolejny zacząłem się szybciej poruszać. Jeszcze tylko kilka pchnięć dzieliło mnie od osiągnięcia szczytu. Po chwili doszedłem w jego wnętrzu dość głośno to ogłaszając. Wyszedłem z niego i ułożyłem się obok. Sięgnąłem do jego ust, gdy ten nagle odwrócił głowę. Niedługo poten do moich uszu doszło jego szlochanie.
- Idę się umyć. - zakomunikowałem i podążyłem do łazienki.
[Uruha]
Bolało. To na prawdę bolało. Po raz pierwszy czułem coś tak okropnego. Wcześniej pozwalałem mu na to ale dziś modliłem się, by jak najszybciej skończył. Może to przez Reitę ? Nie, nie wiem...
Skuliłem się na łóżku i zacząłem szlochać. Nigdy wcześniej tak się nie czułem. Zrobiło mi się niedobrze.
Niezdarnie zsunąłęm się z łóżka i naciągnąłem bokserki. Ruszyłem w kierunku szafy w celu wyjęcia jakichś ubrań. Wygrzebałem byle co i stanąłem przy drzwiach łazienki w oczekiwaniu na opuszczenie ją przez Daisuke. Nie czekałem zbyt długo. Kiedy tylko otworzył drzwi wleciałem do pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się. Pierwszy raz od paru miesięcy sięgnąłem do kosmetyczki. Równomiernie rozsmarowałem puder na twarzy, a oczy wyraźnie podkreśliłem czarną kredką.
Szybko opuściłem łazienkę i ruszyłem w stronę kuchni. Mój żołądek przestał już się buntować i od pewnego czasu głośno sygnalizował brak pożywienia. Wyciągnąłem jakąś parówkę i zacząłem ją podgryzać.
Drgnąłem kiedy usłyszałem zbliżające się kroki Die.
- Spakuj się i wynocha. - usłyszałem tuż za sobą. Odwróciłem się do niego i spojrzałem pytająco. - Co głuchy jesteś ? - zapytał z drwiną.
- Usłyszałem. - odpowiedziałem - To jest moje mieszkanie, więc...
- Więc grzecznie się spakujesz i wyniesiesz na kilka dni. - przerwał mi i obrzucił gniewnym spojrzeniem - Kaoru ma remont w mieszkaniu i nie ma się gdzie zatrzymać. Poza tym wolałbym żeby Cię nie widział, bo nie wie o układzie w naszym związku. Jak wrócę ma Ciebie tutaj nie być. - dodał i wyszedł.
Po raz kolejny zrobiło mi się słabo, a oczy zaszły łzami. Daisuke właśnie wyrzuca mnie z własnego domu. Chwiejnym krokiem skierowałem się do sypialni. Odszukałem karteczkę i drżącymi dłońmi wbiłem numer w telefon i wcisnąłem klawisz połączenia. Reita odebrał po trzecim sygnale.
- Słucham ? - odezwał się, a po mojej twarzy spłynęło kilka strumieni.
- Akira... - zacząłem łamiącym się głosem - Daisuke wyrzucił mnie z mojego domu...
poniedziałek, 4 marca 2013
W cieniu... - Part 3
Part 3 ;D
Ze specjalną dedykacją dla Kiry Sakamoto XDD
Poza tym nie wiem czy kontynuować W Głębi Duszy... Nie wykazaliście zainteresowania tamtym opkiem, więc w związku z tym nie wiem czy dodawać dalsze części, czy też nie ;)
***
[Uruha]
- Akira, prawda jest taka, że Ty również mi się podobasz. Musisz jednak wiedzieć, że nie odejdę dla Ciebie od Die. Nie zrobię tego, bo go kocham. - Reita patrzył na mnie z żalem. Domyślam się co czuł.
- K'you, rozumiem to ale nie mogę pozwolić żeby Cię tak traktował. - odpowiedział nadal spoglądając w moją stronę.
- Jak ? - zapytałem - Co Ty w ogóle o mnie wiesz, Akira ? Nie znasz mnie, przychodzisz tutaj i zaczynasz coś sugerować. Najprawdopobodniej to jest to, co wcale nie ma miejsca. - nie było mi łatwo tego powiedzieć. Akira miał rację ale chciałem zachować jakieś pozory normalnego życia. Cokolwiek by to miało oznaczać.
- Chyba niepotrzebnie tutaj przyszedłem... - wyszeptał i odstawił szklankę na stół, po czym wstał i ruszył w kierunku drzwi - A i jeszcze jedno... Jeśli myślisz, że jak zakryjesz się okularami to nikt niczego nie zauważy, to jesteś w błędzie Kouyou. - dodał. Zyskałem tym pewność, że o wszystkim wie. Nie było więc sensu, by coś przed nim ukrywać. Poza tym wydawał się być osobą godną zaufania,
- Zaczekaj... - powiedziałem cicho lecz na tyle głośno by Akira mnie usłyszał. Odwrócił i spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem. - Jeśli chcesz poznać historię mojego związku to siadaj i słuchaj. - dodałem obojętnie i sięgnąłem dłonią do okularów. Zdjąłem je i odłożyłem na szafkę.
Reita usiadł i spojrzał na mnie wyczekująco. Usadowiłem się obok niego splatając swoje palce.
- Poznaliśmy się 5 lat temu. - zacząłem - to był na jakiejś imprezie. Przysiadł się do mojego stolika i zaczęliśmy rozmawiać. Nie był taki od samego początku, jak byś chciał wiedzieć. Poznałem wtedy Daisuke od tej dobrej strony. Nie przeszkadzało mi to, że jest członkiem sławnego zespołu. Sam też pogrywałem w tamtych czasach dla rozrywki. Wiesz, takie hobby. - uśmiechnąłem się na myśl o graniu - Nie obchodziło mnie, że może mieć dla mojej osoby bardzo mało czasu i uwagi. Kochałem go po prostu i akceptowałem Dir En Grey. Często zabierał mnie w trasy. Spędzałem miło czas za kulisami, ciesząc się jego szczęściem. Marzyłem by kiedyś stać się takim jak on. Tak wiesz, stanąć na scenie z zespołem i mieć oddanych fanów, którzy są z Tobą na szczycie i wspierają jeśli się na krótko stoczysz by móc potem wejść jeszcze wyżej. - spojrzałem na niego. Przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały. Akira skinął głową abym kontynuował.
- Po 2 latach wprowadził się do mnie. Zacząłem zauważać, że się zmienia. Częściej pił, coraz później wracał z prób. Na początku nie dziwiło mnie to. Wydawało mi się, że w zawodzie jaki wykonuje takie rzeczy są na porządku dziennym. Z drugiej strony martwiło mnie to, bo przez pierwsze dwa lata zachowywał się zupełnie inaczej. Potem zaczęły się zamknięte imprezy, na które przestał mnie zabierać. - westchnąłem - Alkohol stał się nieodłączną częścią jego życia. Chwilę po nim były narkotyki. Heh, też na początku uważałem, że to normalne. Z imprez wracał coraz później, zaczynał się awanturować. Nie bił mnie pd razu. To zaczęło się kilka miesięcy później. Traktował mnie jak dziwkę, jakiś czas potem bez przymusu oddawałem się mu. Jak tylko chciał i gdziekolwiek. Stał się brutalny. Przez to często nie szczytowałem, więc obrywało mi się. Potem trafiłem do szpitala z połamanymi żebrami. Skłamałem, mówiąc lekarzowi, że spadłem ze schodów. Nawetjeśli nie uwierzył to nie dał tego po sobie poznać. Byłem mu za to wdzięczny. Nikt nie zadawał pytań, nikt się nie domyślał. Obiecywał, że się zmieni. Cóż, nie zrobił tego. Nie wiem co teraz z nami będzie. - ponownie spojrzałem na Akirę - Jedno wiem na pewno. Nigdy nie przestałem go kochać, pokochałem wręcz ból, którym mnie doświadcza. Może i masz rację mówiąc, że nie powinienem tak żyć. Moje uczucia do niego się nie zmienią. Może kiedyś, kiedy nie będę mógł znieść bólu. Kiedy złamie mi serce, albo i nawet zostawi. Może właśnie wtedy pokocham kogoś innego. - zakończyłem opierając się o poduszkę.
- K'you... - wyszetał Akira. Spojrzałem na niego i zobaczyłem w nim niepokój. - Czy nikt nie chciał Ci pomóc ? - zapytał.
- Nie miał kto. - zaśmiałem się cicho.
- Nawet przyjaciele ? - zadał kolejne pytanie.
- Nie mam przyjaciół. Die kazał mi zerwać wszystkie kontakty. - odpowiedziałem.
Zapadła między nami cisza. Reita był w szoku po tym co usłyszał. Nie dziwiło mnie to. Poczułem jego dłoń na moim ramieniu.
- Od dzisiaj masz mnie. - powiedział i wsunął mi jakąś karteczkę w dłoń. - Daisuke nie musi wiedzieć, że się kumplujemy. Zadzwoń jeśli będziesz mnie potrzebował. - dodał i wstał z kanapy. Ruszył w kierunku drzwi wejściowych.
- Akira ! - krzyknąłem za nim i podążyłem jego śladem. Zatrzymał się przy drzwiach i spojrzał w moją stronę. Podszedłem go niego i wtuliłem się w jego ciało. Blondyn szybko odwzajemnił uścisk. - Dziękuję. - wyszeptałem i musnąłem go ustami w policzek. W końcu pozwoliłem mu opuścić dom.
Po raz kolejny poczułem dotyk Reity. Pierwszy raz o 2 lat poczułem się szczęśliwy.
Czułem, że Akira Suzuki zmieni moje życie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)