piątek, 19 czerwca 2015

List (Reituki) - One Shot

 Siadam na rogu łóżka, które do niedawna dzieliliśmy. Trzymam w dłoniach kopertę i zastanawiam się, czy ją otworzyć. Boję się tego, co ujrzę, co przeczytam. Wiem, jestem winny - jestem jedyną osobą, która ponosi za to wszystko odpowiedzialność. Gdybym mógł cofnąć czas, nie doszłoby do tego wszystkiego. Nadal budziłbym się przy twoim boku, witając dzień namiętnym pocałunkiem.
 Zbieram się w końcu na odwagę i rozrywam delikatnie papier. Syczę cicho, kiedy przez przypadek zacinam się w palec. Śmieję się, widząc przed oczami twoją reakcję. Jestem niezdarą, ale ty to we mnie kochałeś. Nie tylko to, sporo było rzeczy, które uwielbiałeś. Nawet moje lenistwo, choć cały czas narzekałeś, że muszę się w końcu ogarnąć. Chciałem to zrobić, dla ciebie, jednak na to już było za późno.
 Wyjmuję ze środka kartkę, spryskaną wcześniej twoimi perfumami. Łzy natychmiast napływają mi do oczu, ale nie będę ich zatrzymywał. Gdybyś wiedział, jak bardzo żałuję...

 Ukochany,
Akira, mój Aniołku. Nie wiem od czego zacząć, tak bardzo trzęsą mi się dłonie, że nawet nie jestem w stanie utrzymać długopisu. Mój charakter pisma w tej chwili jest tragiczny. Mam nadzieję, że będziesz mógł mnie później rozczytać. 

 Jest tyle rzeczy, o których chciałbym tutaj napisać, jednak nie starczy na to wszystko tutaj miejsca. 
Pamiętasz, jak doszło do tego wszystkiego? Nie spodziewaliśmy się takiego obrotu wydarzyć, ale niestety, stało się. Zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo byłem wtedy szczęśliwy? Z samego faktu, że chociaż w taki sposób mogę Cię mieć przy swoim boku? Mojej radości nie dałoby się opisać w żaden sposób. Serce biło mi wtedy jak szalone, a ja wiedziałem już, że to może być początek czegoś niezwykłego. Nie spodziewałeś się tego, prawda? Dlatego postanowiłeś to zakończyć? 

 Tamten wieczór ... Na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Ta kolacja, świece, czułe pocałunki. To było tak magiczne, że aż straciłem głowę. A przecież zaczęło się tak niewinnie - pocałunkiem w moją szyję. I twoje słowa, że kolejne muszę dobrze wykorzystać. Nie rozumiałem, co masz na myśli. 
Spojrzałem niepewnie w Twoje oczy, a po chwili nasze usta połączyły się w pełnym pożądania pocałunku, który jeszcze do niczego nie prowadził. Następny i kolejny ...

 Bałem się tego, co może nastąpić, wiesz? Nie byłem pewny, czy oboje chcieliśmy tego samego. Nie wiem, dlaczego nie zaprotestowałem? "Czytasz mi w myślach, piękny", Twój szept, który przyjemnie owiał moje ucho. W ułamku sekundy Twoje dłonie pozbyły się koszulki, zaczynając wędrówkę po moim nagim ciele. Z moich ust wydobywały się niekontrolowane jęki rozkoszy... A potem.. sam wiesz, co się potem stało.

 Kochałem Cię, nie wiesz jak bardzo. Wiedziałem, że nie jesteś w stanie przyjąć mojej miłości. Bałeś się tego uczucia jak ognia, w którym mógłbyś spłonąć. Ale jedno wiedziałem na pewno - gdybyś się poddał, spłonąłbyś ze mną, w moich ramionach, w pocałunku złączonym z moimi ustami.

 Nie wiem, kiedy nie wytrzymałem. Coraz częściej z moich oczu wypływały morza łez. Cierpiałem, a Ty wiedziałeś o tym, jednak nie mogłeś nic zrobić. Między nami wyrastał coraz większy mur, którego nie mogliśmy przebić. Moje serce, jak zarówno Twoje, rozpadało się na coraz mniejsze kawałki; było już nie do uratowania, choćby nie wiem, co miało nastąpić.

 Po pewnym czasie zaprzyjaźniłem się z pewnym Ostrzem, które ukoiło na jakiś okres cały mój ból. Kiedy powracał moje nadgarstki pokrywały głębokie, krwistoczerwone kreski, na których widok na moich ustach pojawiał się uśmiech. W końcu przestało mi to wystarczać, więc postanowiłem sięgnąć po coś innego ...

Twój na zawsze.
Takanori


Easy Come, Easy Go (Aoi x Uruha, pobocznie Reita x Uruha)

 - Co robisz dzisiaj wieczorem? - zapytałem nieśmiało ciemnowłosego.
- W zasadzie nic - odparł i spojrzał na mnie podejrzliwie. - Dlaczego pytasz?
- Pomyślałem, że może byśmy się na jakieś piwko umówili, co? Mam akurat wolną chatę i...
- A co na to twój chłopak, Akira, tak? Nie będzie mnie potem szukał po całym Tokio? - przerwał mi z uśmiechem.
- Nie, co ty - mruknąłem. - Nie chcę siedzieć w domu sam, a on wraca dopiero jutro w południe.
- Pomyślimy, Kouyou - Yuu spojrzał na mnie jakoś tak ... inaczej i odszedł. Serduszko troszkę mocniej zabiło, a ja tylko pomyślałem o moim rozpadającym się związku.
 W sumie trwało to od dłuższego czasu, od około sześciu miesięcy. Nie układało się między nami, ale każda próba zakończenia tego gówna kończyła się jednym, czyli braniem mnie na litość. Były łzy, prośby, obietnice zmiany, że jakoś się ułoży. Byłem głupi, że mu ulegałem, ale Akira taki był. Doskonale wiedział, że mam miękkie serce i wykorzystywał to przeciwko mnie. W zeszłym tygodniu minęło dokładnie trzynaście miesięcy wiecznych kłótni i rozczarowań.
 Na początku, jak się pewnie domyślacie, było słodko i kolorowo. Obaj staraliśmy się, aby ten związek prosperował jak najlepiej. Była chemia, były urocze słówka, pocałunki pełne namiętności. Aż w końcu - BANG! - rozsypało się po całości, a ja jak ten ostatni debil, próbowałem wszystko ratować, bo Akirze się nie chciało nic z tym robić, udając, że nadal jest tak jak było, ale niestety - mylił się.
 Akurat tego dnia było cholernie zimno. Stałem przed studio trzęsąc się jak osika, próbując palić papierosa. Ręce drżały jak opętane, włosy rozrzucane były przez wiatr w każdym możliwym kierunku, szczególnie umiejscowując się na mojej twarzy.  Warknąłem cicho i objąłem się jedną ręką w pół, usiłując utrzymać choć odrobinę ciepła.
 - Rzuć palenie, bo to szkodzi - usłyszałem za sobą i odwróciłem się twarzą do rozmówcy.
- Odezwał się ten, który nie pali - jęknąłem czując potężne uderzenie zimnego wiatru.
- Zimno ci? - zapytał, po czym zdjął swoją kurtkę i okrył nią moje ramiona.
- Dzięki, nie trzeba było - mruknąłem tylko. - I tak miałem za chwilę wracać.
 Zgasiłem papierosa i skierowałem się ku wejściu. Chciałem się trochę ogrzać, bo gdybym postał na tym chłodzie jeszcze jakiś czas, jutro nie byłoby ze mnie żadnego pożytku.
 - Zastanowię się jeszcze i dam ci odpowiedź - usłyszałem za sobą. Zagryzłem wargę starając się nie wybuchnąć śmiechem i tańcem radości.
- Twoja kurtka - ściągnąłem okrycie i podałem je właścicielowi. - Nie każ mi zbyt długo czekać - uśmiechnąłem się i poszedłem do automatu z kawą. Wybrałem gorącą czekoladę, ująłem kubeczek w dłonie i skosztowałem tego cudownego napoju. Błogość przerwał mi dźwięk własnego telefonu. A dzwonił nie kto inny, jak Akira. Mój "prawie" były chłopak.
 - Skarbie, gdzie jesteś? - zapytał podenerwowany. - Miałeś być w domu pół godziny temu. Stało się coś? - wywróciłem teatralnie oczami, a w zasięgu mojego wzroku pojawił się Aoi. Uśmiechnąłem się mimowolnie kontynuując rozmowę.
- Nie, zostałem chwilę dłużej, bo chciałem jeszcze trochę poćwiczyć - odpowiedziałem rozkoszując się już ostatnim łykiem płynnej słodyczy.
- Wracaj już do domu, dobrze? Nie chcę siedzieć sam - zgniotłem kubeczek z całej siły zaciskając pięść.
- Za chwilę będę - rzuciłem tylko i rozłączyłem się. Nie chciałem wracać do domu, ale wiedziałem, że jeśli tego nie zrobię, znowu będą pretensję, że nie miał się kto zająć tym życiowym niedorajdą. Przecież on nic nie zrobi, póki nie pokażesz mu palcem.
- Stało się coś? Minę masz taką jakby odechciało ci się żyć.
- Heh - zaśmiałem się. - Nic się nie dzieje, tylko znowu się zaczyna. Biedactwo nie ma się czym zająć.
- Oj, młody. Powinieneś to zakończyć jak najszybciej, bo później najtrudniej będzie z tego wyjść. Zrób to, póki nie jest jeszcze za późno - starszy podszedł do mnie i przytulił mocno, muskając ustami mój policzek. - Odezwę się później, okej? Mam twój numer, będę dzwonił.
- Umm - mruknąłem w odpowiedzi. - Mam nadzieję, że obejdzie się bez większych akcji.
- Trzymaj się i do zobaczenia - pożegnaliśmy się, a ja udałem się do wyjścia.
***
- Nie rozumiesz, że się martwiłem?! Nie mogłeś zadzwonić lub napisać, że wrócisz później?!
- Nie krzycz - jak nigdy byłem aż za bardzo opanowany. - Miałem to zrobić, ale zająłem się czymś innym i kompletnie wyleciało mi to z głowy.
- Ja czekam jak głupi aż się odezwiesz, a ty co?! Żadnego słowa wyjaśnienia! - Akira na prawdę był wkurzony, jednak nic sobie z tego nie robiłem. Dziś miałem tyle odwagi, by stawić temu czoła.
- Nie widzisz, co się z nami dzieje? - zapytałem, a blondyn od razu uraczył mnie pytającym wzrokiem. No tak, przecież według niego jest wszystko w porządku.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi? Przecież nic się nie dzieje.
- Kłócimy się od dłuższego czasu, ostatnio nawet o głupoty. Nie widzisz, że się od siebie oddalamy?
- My się od siebie oddalamy?! To ty przez cały czas wszczynasz kłótnie o pierdoły, a potem masz pretensje do całego świata, że coś się dzieje. Nic się nie dzieje, kocham cię - jego obrona i postawa już mnie nie ruszała w żaden sposób. Zachowywał się tak jakby żył w swoim świecie, gdzie istnieje tylko on i jego idealna wizja życia.
- Jest ktoś, kto pojawił się w moim życiu. Zrozum, mam wątpliwości, co do nas - odpowiedziałem spokojnym tonem. - Już nie jest tak jak wcześniej. Psuje się, ale ty tego nie widzisz, bo nie chcesz. Nie rozumiesz, że się męczę? Ty też, choć nigdy się do tego nie przyznasz.
- Nie zostawisz mnie - szepnął tylko. - Nie odejdziesz, bo mnie kochasz.
- Zdziwisz się - odparłem ledwo słyszalnie. - Yuu jest na dobrej drodze ku temu.
***
 - Nie sądziłeś, że będziemy się spotykać, prawda? - czarnowłosy przerwał milczenie i skupienie oglądanym filmem.
- Nie mogę w to uwierzyć - uśmiechnąłem się czując ciepło gdzieś w okolicy serca.
- Ja też - przysunął się do mnie, objął ramieniem moje kolano i ucałował je.
Rozczulił mnie ten widok - Yuu wyglądał tak niewinnie. Leżeliśmy u niego w łóżku oglądając film, który leciał by leciał. Byliśmy zajęci sobą, stworzyliśmy nasz prywatny świat. Pocałunkom i przytulaniu nie było końca. Pewnie większość z was zastanawia się, czy aby nie za szybko. Właśnie teraz uświadomiłem sobie, że mój związek już dawno temu odleciał w niepamięć. Trzeba to było w końcu zakończyć, raz na zawsze.
***
 To, co łączyło mnie i Yuu trwało dokładnie czterdzieści siedem dni, osiemnaście godzin, piętnaście minut. Tak, liczyłem każdą sekundę przebywając z tak wspaniałym człowiekiem.
Relacja, która nas łączyła skończyła się równie szybko i niespodziewanie, tak jak się zaczęła.

środa, 15 kwietnia 2015

The Heart Wants What It Wants (?/?)

 - Nie chcę związku, chcę być wolny. 
*
- Chciałbym, aby nasza relacja była wolna od wszelkich zobowiązań.
*
- Możemy się spotykać, przytulać, całować i od czasu do czasu uprawiać seks.
*
- Tutaj nie chodzi o seks. Gdyby o to chodziło, to przeleciałbym cię i kazał spadać.
*
- To bardziej skomplikowane niż nam się wydaje.
*
- Nie chcę tego szybko kończyć, bo dobrze mi z tobą.

***

 Nigdy nie przypuszczałem, że będę zdolny wejść w taką relację. Jeszcze miesiąc temu, gdyby ktoś zaproponował mi coś takiego, nie zgodziłbym się, a teraz? Namieszałeś mi w głowie, skomplikowałeś wszystko. Nie tak to sobie wyobrażałem, to miało być tylko piwo po pracy...
 Jestem naiwny, prawda?
Wierzę, że z tego może wyniknąć coś poważnego, chociaż wiem, że nie będzie to możliwe, bo za każdym razem powtarzasz tą samą kwestię. Mówisz, że to związek bez zobowiązań, że nie powinienem się w tobie zakochiwać, bo nie chcesz później mnie zranić. Ale wiedz, że właśnie to robisz. Ranisz, chyba nieświadomie. Nie zdajesz sobie sprawy, że mnie to boli. Nie chcę być zabawką w twoich rękach, choć powtarzasz, że nią nie jestem. Prawda jest taka, że właśnie tak się czuję. Jestem marionetką, która dostosowuje się do twoich potrzeb. Jestem z tobą tylko wtedy, kiedy tego chcesz, Ja muszę być dla ciebie, a nie ty dla mnie.
 Teraz zdaję sobie sprawę z tego, jaki błąd popełniłem. Nie powinienem do ciebie podchodzić i zaczynać rozmowy. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Nie mogłem tego przewidzieć w żaden sposób. Zaprosiłem cię na piwo, teraz wiem, że niepotrzebnie, ale potrzebowałem tego. Chciałem, by ktoś powiedział, że się ułoży i będzie dobrze. Pragnąłem się do kogoś przytulić i zasnąć w ramionach, wiedząc, że gdy rano się obudzę, będzie lepiej. Potrzebowałem sił, by zakończyć coś, co od dłuższego czasu zmierzało ku końcowi. Ale w momencie, w którym zabrałeś mnie do siebie, nie byłem wolny. Nadal trwałem w związku, który zakończyłem następnego dnia. A zrobiłem to między innymi dla ciebie.
 Czy zdradziłem?
Można powiedzieć, że tak, bo kochając się z tobą, nadal miałem chłopaka. Ale z drugiej strony, w mojej głowie już było to zakończone, już czułem się wolny. Nazywajcie to jak chcecie, nie dbam o to. Popełniłem błąd, którego już nie cofnę. Wykorzystałeś moją bezsilność, strach i zagubienie. Sam sprowokowałeś przebieg naszego wieczoru, a ja tego potrzebowałem, choć nie powinienem.
 Pisząc to, pojedyncze łzy spływają po moich policzkach. Są przepełnione żalem i poczuciem winy. Z twojego powodu, lecz nie zdajesz sobie z tego sprawy, Nie widzisz tego i nigdy nie zobaczysz, Przy tobie będę udawał, że jest w porządku. Będę się uśmiechał i całował ciebie tak, jak to robię zazwyczaj. Pozwolę ci zawładnąć moim ciałem w miłosnym uniesieniu, choć to określenie nie pasuje do zaistniałej sytuacji.
 Pomóż mi zrozumieć, bo sam już nie daje sobie z tym rady. Gubię się, jest mi ciężko. Wiesz p tym, ale udajesz, że tego nie widzisz. Z jednego powodu - dla ciebie nic nie znaczę. Jestem przejściowy, do momentu, aż poznasz kogoś i się zakochasz. Tą osobą nie będę ja, chociaż chciałbym.
 Nie dotrzymałem obietnicy, wiesz?
Zacząłem się w tobie zatracać. Jesteś jedyną osobą, przy której serce mimowolnie zaczyna przyspieszać. To przy twoim boku chcę się budzić każdego dnia. Z twoimi chcę łączyć moje uta w namiętnych pocałunkach. Chciałbym powiedzieć, że cię kocham i bardzo mi na tobie zależy, a ty żebyś odpowiedział mi tym samym. Gdybyś wiedział... Pozbyłbyś się mnie. Odszedłbyś, zostawiając mnie z tym wszystkim samego.
 Wiedziałeś, za które sznurki pociągnąć bym ci uległ. Jesteś z siebie zadowolony? Udało ci się, masz to, czego chciałeś. Ale to ja w zamian dostałem złamane serce, przepełnione rozpaczą.
 Czuję się taki bezsilny, nie pomagasz mi. Twoja obecność sprawia, że tracę głowę i pragnę cię coraz bardziej. Nie jestem w stanie wszystkiego ukrywać, wiem, że któregoś dnia sam zauważysz, że coś się ze mną dzieje. Co wtedy zrobisz?
 Leżę w łóżku i zastanawiam się, co teraz robisz? Czy jesteś sam, czy może z kimś? Nie chcę nawet o tym myśleć, ale zazdrość wypala mnie od środka i nie pozwala skupić się na niczym innym. Wiem, że nie powinienem, ale jest to silniejsze ode mnie. Chcę odejść, ale nie potrafię tego zrobić. Nie wytrzymałbym chwili bez ciebie.
 I wiesz co? Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym to samo. Po raz kolejny wylądowałbym w twoim łóżku, wijąc się z rozkoszy. Popełniłbym po raz kolejny ten sam błąd, by mieć dla siebie choć część ciebie.

***
 - Nie powinienem być zazdrosny, bo w końcu nie mam o co.
*
- Nie chcę byś nazywał mnie "Kotek", bo ma się to nijak do sytuacji, w której jesteśmy.
*
- Wytłumacz mi, dlaczego zachowujemy się jak para, choć nią nie jesteśmy?
*
- Mam w nas wyjebane, w końcu nie jesteśmy razem, abym musiał się przejmować.

- Kocham cię ...

środa, 26 listopada 2014

BROKEN 1

 - Jesteś jego dziewczyną? - zapytałem świdrując ją wzrokiem.  zrobiła zaniepokojoną minę, by po chwili wybuchnąć cichym śmiechem.
- Nie, nie jesteśmy parą - parsknęła. - Mój chłopak aktualnie przebywa w Londynie. No wiesz, poznaliśmy się na studiach, a Yuu jest tylko moim przyjacielem.
- Nie wierzę ci! - syknąłem, podczas gdy ona cofnęła się kilka kroków ode mnie. - Jeśli zbliżysz do niego swoje łapki, obiecuję, że własnymi rękoma wyrwę te twoje śliczne włoski!
- Widzę, że przypadliście sobie do gustu - usłyszałem za sobą głos Shiroyamy. Miałem tylko nadzieję, że nie usłyszał tego, co przed chwilą powiedziałem.
- Wydaje mi się, że dla Kouyou nie jesteś tylko przyjacielem - mruknęła robiąc dumną minkę.
- Ty! - wrzasnąłem.- Ty zarozumiała zdziro!
- Kou, spokojnie - poczułem dłoń gitarzysty na ramieniu. - Cokolwiek powiedziała, nie bierz tego do siebie. A ty Yuki nie denerwuj go, bardzo tego nie lubi - puścił oczko, objął ramieniem i zabrał ją, by poznała resztę członków.
- Zabiję, przysięgam - wysyczałem i zabrałem się za strojenie swojej gitary.
- Kogo zabijesz? - Reita przysiadł się do mnie i niemal jego zaciekawione oczy zwróciły się ku moim.
- Ta mała... czuję, że raczej się nie polubimy - burknąłem i w tym samym momencie jedna ze strun pękła uderzając mnie w nos, - Kurwa! - wydarłem się łapiąc się za obolałe miejsce.
- Kou, ale ty przeżywasz - zaśmiał się basista. - Lepiej powiedz, co ci zrobiła, że jesteś na nią tak cięty?
- Zapytałem grzecznie, czy może jest dziewczyną Yuu, a kiedy przyszedł powiedziała mu, że wydaje jej się, że nie jest dla mnie tylko przyjacielem - odpowiedziałem grzebiąc w futerale w poszukiwaniu zapasowej struny.
- Uruś, kochanie moje - przyjaciel zaśmiał się i poklepał mnie po plecach. - Ty i grzecznie? Znamy się tyle lat, a ja nigdy nie słyszałem, żebyś do kogoś zwracał się grzecznie. No chyba, że do GazettO, czy twojej upierdliwej rodzinki. A najbardziej do Shiroyamy. No, powiedz Reicie, dlaczego on ma u ciebie aż takie względy?
- I ty przeciwko mnie? - jęknąłem. Tego po Akirze się nie spodziewałem. Co on sobie myśli?
- Ja tylko próbuję cię zrozumieć, nic więcej - parsknął śmiechem i nim się obejrzałem, już go nie było, jak również struny, której szukałem. Było tylko jedno wyjście - albo zapytać Matsumoto o zapasową, albo poprosić o to Yuu. Wybór był oczywisty.
 - Hej, Yuu - krzyknąłem. - Mógłbyś podejść? - normalnie sam bym się przeszedł, ale przez tą laleczkę wolałem zachować pozory i udawać, że jednak jest w błędzie.
- Wołałeś mnie? - podniosłem wzrok i od razu napotkałem parę pięknych, ciemnych oczu, w których mógłbym zatonąć na wieczność.
- Um, tak. Chciałem zapytać, czy może nie masz zapasowej E, bo właśnie mi pękła, a nie mam drugiej? - zapytałem odwracając wzrok.
- Jasne, tylko... Kouyou posłuchaj, Yuki jest moją bardzo bliską przyjaciółką - nie dziewczyną. Chciałbym żebyś o tym wiedział. I mam małą prośbę, czy mógłbyś być dla niej trochę milszy? Wiem, że nie przypadliście sobie do gustu, ale...
- Postaram się, obiecuję - przerwałem mu. - Ja też mam pytanie, dlaczego mi się tłumaczysz? Przecież nie pytałem o waszą zażyłość, prawda?
- Nie, nie pytałeś mnie, ale ją, Zapytałeś przecież, czy jest moją dziewczyną, czyż nie?
- Tak, pytałem - zaśmiałem się zgrywając pozory. - Po prostu zaciekawiło mnie, że ją przyprowadziłeś. To tylko z ciekawości - odparłem posyłając Shiroyamie uśmiech.
- Tylko z ciekawości? - zapytał, a ja dostrzegłem cień smutku na jego twarzy. - Cóż, to chodźmy, dam ci tę strunę - dodał.
 Co miałeś na myśli, Yuu? Na prawdę chciałbym wiedzieć...

piątek, 14 listopada 2014

Dirty Dancing cz. 13/2

[Reita]
 Małe dłonie z zachwytem podziwiały mój nagi tors. Tym razem akt miłosny, który odbyliśmy nie był taki, jaki był w tamtym miejscu.
 - Cieszę się, że ... - zacząłem, jednak spoglądając na jego potarganą blond czuprynkę i grymas zadowolenia, jak nigdy dotąd zabrakło mi słów.
- Ja też - odparł unosząc się na łokciach.
- Takanori ... - westchnąłem. - Jest coś o czym powinienem ci powiedzieć, ale boję się, że mógłbyś przez to zmienić co do mnie zdanie.
- Akiś, po prostu nie mów. Są tajemnice, o których nie powinno się mówić.
- Nie rozumiesz - obróciłem się na plecy i wbiłem wzrok w sufit. - Ciężko mi z tym, wydaje mi się, że powinieneś wiedzieć.
- Uznajmy, że powiesz mi wtedy, kiedy obaj będziemy na to gotowi - zaproponował. - Na razie nie chcę psuć sobie chwil szczęścia, zastanawiając się, co takiego mógłbyś mi powiedzieć. Show must go on, jak to mówią - zaśmialiśmy się.
- Obiecasz mi, że zanim mnie ocenisz po tym, cokolwiek ci powiem, zastanowisz się, czy na prawdę chciałem tego, co się wtedy wydarzyło. Pomyślisz o tym, że do tej pory sam nie wiedziałem, komu mogłem zrobić krzywdę. Obiecaj mi, Takanori, proszę.
- Nie bój się, nie zachowam się tak jak myślisz. Postaram się wszystko zrozumieć - odparł i cmoknął mnie w nos.
Mój mały, żebyś tylko wiedział, że to wszystko jest moją winą. Wtedy myślałbyś inaczej - pomyślałem.

*****

[Uruha]
 - Ja wiem, że niczego nie sugerowałeś, ale ... nie czuję się gotowy pójść o krok dalej, ponieważ ... - nie wiedziałem jak to powiedzieć Yuu, żeby zrozumiał, że nie chodzi tutaj o niego.
- Spokojnie, Kou. Powiedz, o co chodzi - zachęcał z delikatnym uśmiechem na ustach. Czułem, że się martwi.
- Nie powiedziałem ci czegoś ważnego. Coś się stało, a ja się nie przyznałem, bo się tego wstydzę i chciałbym, by to się nigdy nie zdarzyło - wziąłem głęboki oddech i zdecydowałem, że powiem mu o tym właśnie teraz, - Zostałem zgwałcony, Yuu. Pierwszego dnia, w którym się tam pojawiłem.
 Zacisnąłem dłonie w pięści i oczekiwałem najgorszego, jednak Aoi podszedł do mnie i mocno objął. Zacząłem się uspokajać w jego ramionach. Moje ciało powoli przestawało drżeć, a oddech wyrównywał się. Poczułem się bezpiecznie, pomimo, że nadal bałem się tego, że za chwilę mogę usłyszeć przykre słowa z ust osoby, która była mi bardzo bliską.
 - Powiedz coś ... - szepnąłem uwalniając ostatnie już krople łez. - Jeśli nie chcesz mnie takiego... brudnego, to powiedz, zrozumiem.
- Nie opowiadaj bzdur, Kouyou - odparł silnie chwytając mnie za ramiona i wbijając we mnie karcący wzrok. - Czegokolwiek by ci nie zrobili - nie odejdę. Nawet o tym nie myśl.
 Ciepłe usta spoczęły na moich, zamykając je w pełnym oddania pocałunku. Nie mogłem tego nie odwzajemnić.
 *****
 - Operację: Yuu Shiroyama uważam za otwartą.
- A dziewczyna?
- Namierzymy ją, to tylko kwestia czasu. Sądzę, że pomoże nam dotrzeć do pana przyjaciela, szefie.
- Ryu?
- Tak, proszę pana?
- Bądź dyskretny, on nie może się dowiedzieć, że jest obserwowany.
- Oczywiście, proszę pana. Będę bardzo ostrożny.
- I jeszcze jedno - Yuu Shiroyama nie jest moim przyjacielem.
- Ale przecież mówił pan, że ...
- Kai, tak się do mnie zwracaj. Ten mężczyzna, on... jest kimś więcej.



niedziela, 26 października 2014

BROKEN - Zapowiedź

 Cześć, mam na imię Yuu i od dwóch lat jeżdżę na wózku.
Zostałem teraz sam, choć jeszcze jakiś czas temu miałem kochającego chłopaka, przyjaciół, a nawet zespół. Miałem rodzinę, która odwróciła się ode mnie, kiedy tylko dowiedziała się, że nie będę mógł się poruszać o własnych siłach. Stwierdzili, że będę jedynie kłopotem i na nic im się nie przydam w takim stanie.
 Od samego początku twierdzili, że skoro mam GazettO, to nic więcej nie potrzebuję. Uważali, że na wszystko mnie stać, każdą rzecz mam na wyciągnięcie ręki. Miłości jednak kupić nie mogłem. Nie była na sprzedaż, była ogromnym uczuciem dwojga kochających się ludzi, bez względu na płeć, wiek lub wygląd. Ten, który patrzył na ostatnie, nie zasługiwał w moim przekonaniu na nic. 
 Rodzinę to ja miałem totalnie pokręconą. Matka nie wiedziała już, czego chce od życia, po tym jak ojciec ją zostawił dla europejskiej blond zdziry, z którą wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Od tego momentu nie dawał żadnego znaku i przestał się kontaktować z rodziną, przez co w oczach matki stałem się maszyną pieniężną. Nic dziwnego, bo w końcu tylko ja miałem jakiś zarobek. Mama tylko chciała wszystko ze mnie wydusić, choć nigdy jej się to nie udało. Sam w końcu też musiałem z czegoś żyć. Przenieśmy się może kilka lat wstecz, bo ten akurat temat nie należy do moich ulubionych.


 ***** Rok 2003 *****

 - Ah, Yuki! Tak dawno się nie widzieliśmy - porwałem przyjaciółkę w ramiona, okręcając się około.
- Yuu-chan, to tylko kilka tygodni. Obiecałam, że przyjadę na ten koncert, więc jestem - roześmiała się całując mnie w oba policzki.
 - No tak, prawie bym zapomniał - zażartowałem, Cieszyłem się, że przyjechała, bo chciałem w końcu pokazać jej, co potrafię.
- Gdzie reszta? - Yuki rozejrzała się, po chwili wbijając we mnie charakterystyczny, upierdliwy wzrok. - Powiedziałeś przecież, że mnie przedstawisz.
- Czekają na nas na sali koncertowej - pogładziłem ją po włosach, chwyciłem jej dłoń i ruszyłem w stronę klubu, w którym za kilka godzin mieliśmy zagrać.
- Jak w domu? - wiedziałem, że w końcu zada to pytanie, Martwiła się o mnie, choć tyle razy już tłumaczyłem, że ma tyle swoich spraw, że nie musi przejmować się jeszcze moimi.
- Bez zmian - westchnąłem zrezygnowany. - Odkąd wyjechałaś nic się nie zmieniło.
- Rozumiem, a próbowałeś może czegoś? Są ośrodki, które ...
- Nie - przerwałem jej. - Nie poruszaj już tego tematu, jej to nie pomoże.
- Ok, niech będzie - odparła i zaczęła opowiadać o tym, jak jej idzie na studiach w Londynie, o chłopaku, z którym jest od ponad pół roku i również o tym, jakie to miasto jest piękne. 
- Nie żałuję, że wyjechałam, jedynie tylko strasznie za tobą tęsknię - dodała na koniec.
- Wiem, ja za tobą też - odparłem. - Gotowa, by wejść do tych jaskiń? - zaśmiałem się i objąłem Yuki ramieniem.
- Oczywiście - odpowiedziała uśmiechem, po czym weszliśmy do klubu.

czwartek, 18 września 2014

Coming Soon

Witam po dłuższej przerwie. Chciałabym przeprosić za nieobecność, ale pewnie większość z was zrozumie, czym jest dla autora załamanie twórczości. Przez cały ten czas wena nie chciała wrócić, nie miałam pomysłów na nowe opowiadania, ani ukończenie tych zaczętych.
Jak pewnie zauważyliście, z bloga zniknęło Do YUU Love ME?. Jego miejsce zajmie całkiem nowe opowiadanie, które mam nadzieję przypadnie czytelnikom do gustu :)
Kolejny rozdział Dirty Dancing pojawi się już niebawem, tak jak i planowany sequel Nakigahary ;)
BROKEN oraz Nakigahara - Nowy Początek - Coming Soon :)