sobota, 20 kwietnia 2013

Ósmy kolor tęczy - cz.3


[Aoi]
Siedziałem tak przy nim jeszcze trochę. W końcu spojrzałem na zegarek i zorientowałem się, że do próby zostało nie całe pięć minut. Niechętnie puściłem dłoń Kouyou i wyszedłem na zewnątrz. Zrezygnowałem z osobistego informowania o zdarzeniu Kai'a, więc postanowiłem zrobić to telefonicznie. Na odebranie zbyt długo nie musiałem czekać.
- Gdzie jesteście? - sądząc po głosie lider był już trochę podenerwowowany.
- No ja właśnie o tym. - odpowiedziałem odpalając papierosa - Nie dotrzemy dzisiaj.
- Jak to NIE DOTRZECIE?! - ostatnie słowa wykrzyczał powodując, że musiałem odsunąć telefon na bezpieczną odległość - Ja nie wiem co zaszło między tobą a Takashimą, ale jeśli nie pojawicie się tu w ciągu kolejnych piętnastu minut...
- Uru jest w szpitalu... - przerwałem mu drżącym głosem - Miał jakiś atak serca, podobno choruje od urodzenia.. - poczułem jak do moich oczu napływają łzy. Po drugiej stronie zapanowała cisza. - Kai? - zapytałem cicho, a po moich policzkach spłynęły pierwsze strużki - Kai?! - wrzasnąłem czując, że tracę nad sobą panowanie.
- Nie, Aoi.. Nic nie mów.. - on też płakał - Ja zaraz tam będę, czekaj na mnie.. - wyszeptał dławiąc się łzami. Rozłączyłem się szybko nie chcąc przeciągać rozmowy.
***
[Kai]
Wybiegłem z sali chcąc jak najszybciej dostać się do samochodu i jechać do szpitala. Nie zwróciłem nawet uwagi na zdziwionych moją reakcją Ruki'ego i Reity. Nic nie mówiąc zostawiłem ich tak jak stali. Nie mogłem nic powiedzieć, bo znałem reakcję basisty. Każda wzmianka o K'you kończyła się awanturą, a ja wolałem jej akurat dzisiaj uniknąć. Kiedy tylko znalazłem się w garażu drżącymi dłońmi wyjąłem kluczyki i wzrokiem odnalazłem swoje auto. Podbiegłem do niego z zamiarem otworzenia drzwi, gdy nagle poczułem silną dłoń zaciskającą się na moim ramieniu.
- Co się dzieje, Yutaka? - blondyn zapytał spokojnie, choć dobrze wiedziałem, że tylko udaje, bo obok stał Takanori.
- Puść mnie, Akira. - syknąłem strącając jego rękę - Jadę do szpitala..
- Stało się coś? - wtrącił zdezorientowany wokalista.
- Kouyou miał atak serca.. - szepnąłem zaczynając cichy szloch.
- Pojadę do niego swoim samochodem.. - odparł Ruki - Spotkamy się na miejscu. - skinąłem tylko głową i zacisnąłem w dłoni kluczyki.
- Nigdzie nie pojedziesz. - warknął Reita gwałtownie odwracając mnie w swoją stronę. Kolejny potok łez zalał moją twarz.
- Chcę tam być. On jest naszym przyjacielem.. - odpowiedziałem nie szczycąc go spojrzeniem.
- Moim przestał być już dawno temu... - wysyczał blondyn łapiąc mnie silnie za ramiona - Jest tam Yuu, a teraz pojechał Ruki. Nie jesteśmy im potrzebni pod żadnym względem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. - mruknąłem - Obiecałem Aoi'emu, że tam przyjadę, więc proszę nie utrudniaj mi mojej decyzji.
- Zawsze lecisz na każde zawołanie. Wszystko co związane z Uruhą jest dla ciebie najważniejsze. Tylko zauważ, że nie jesteś teraz z nim, a ze mną. I ja też mam coś do powiedzenia.
- Pierdol się, Reita! - krzyknąłem nie zważając na to czy ktoś to usłyszy - Nie decyduj za mnie, proszę cię. Wiem, że jestem z tobą i wiem, że cię kocham, ale zaczynam mieć wątpliwości czy ty czujesz do mnie to samo.
- Dobrze, jedźmy. - odparł niechętnie - Jeśli jest to dla ciebie tak ważne, zróbmy to.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do szpitala. Akira całą drogę się nie odzywał za co byłem mu wdzięczny. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać. W końcu zdecydowałem się mu przeciwstawić. Jak widać, w pewnym sensie wyszło mi to na dobre.
W szpitalu znaleźliśmy się dwadzieścia minut później. Szybko opuściliśmy auto, a ja ruszyłem biegiem do środka. Zauważyłem Yuu z Takanori'm i skierowałem się w ich stronę.
- Jak on się czuje? - zapytałem czarnowłosego. Podobnie jak ja miał zaczerwienione oczy i opuchniętą twarz.
- Jest nieprzytomny. Teraz jest u niego lekarz. - odpowiedział odwracając ode mnie wzrok.
- Jak to się stało? - chciałem wiedzieć jak najwięcej. Poczułem jak Reita obejmuje mnie w pasie.
- Wróciłem do domu i rozmawialiśmy.. - westchnął gitarzysta - Chciałem poprosić go byśmy wspólnie zapomnieli o przeszłości. - spojrzał na basistę - Wtedy nagle upadł i stracił przytomność..
- Yuu.. - wyszeptałem - Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego doprowadziłeś go do takiego stanu? - ramiona Akiry zacisnęły się bardziej.
- Odszedłem od niego i zostawiłem list. Myślałem, że po prostu uda mi się zapomnieć o nim. - Aoi zaczął wszystko tłumaczyć - Wróciłem, bo zrozumiałem, że kocham go jak nikogo innego. Zraniłem go, ale chcę by mi wybaczył. I ciebie też o to proszę.
- Nie wiem czy chcę, Yuu.. - odparłem szorstko - To twoja wina.. Nie trzeba było go zostawiać. Gdyby nie ty, nie leżałby tutaj. - kolejne łzy opuściły moje oczy, które już od dłuższego czasu strasznie piekły, ale nie zważałem na to. Odwróciłem się i wtuliłem w basistę. Zaczął mnie uspokajająco po plecach nie mówiąc nic. Słowa były zbędne. - Kocham cię, Rei.. - wyszeptałem wczepiając się w niego jeszcze bardziej.
***
[Reita]
Yuu patrzył na mnie jakby nie chciał żebym tu był, ale nie mogłem zostawić Kai'a samego.
- Też cię kocham.. - odpowiedziałem ukrywając twarz we włosach perkusisty.
Nie byłem do końca przekonany czy dobrze robię będąc tu z Yutaką. Czułem jednak, że powinienem być teraz przy nim. Byłem mu potrzebny, musiałem go wesprzeć. Dotarło do mnie, że Kou jest tylko jego przyjacielem. Wiele razy zapewniał o swoim uczuciu, a ja wydawałem się być ślepy na to wszystko. Postanowiłem, że się dla niego zmienię. Z pewnością był tego wart. Zrozumiałem jak wiele dla mnie znaczy.

2 komentarze:

  1. ojejciuuu..
    smutne, ale również piękne. rozdział jak zwykle cudowny, tylko czekać na ciąg dalszy♥

    meowww *u*

    dużo weny.

    OdpowiedzUsuń