niedziela, 28 kwietnia 2013

W cieniu... - Part 9


Przepraszam za długość ;)
Enjoy! *w*


[Uruha]
Mieszkałem u Reity już kilka tygodni. Powoli oswajałem się z jego mieszkaniem i okolicą. To wszystko było tak różne od tego, czym byłem obdarowywany przez Daisuke. Zupełnie inny świat. Uczucie do blondynka wzrastało, a ja stabilizowałem swoje uczucia. Przestałem się bać i nie ukrywałem uczucia do Akiry. Nie miałem po co. Mój dom już został sprzedany, z czego się cieszyłem. To pomogło mi zapomnieć o bólu i cierpieniu. Teraz wydawało się być lepiej. Moje życie stało się piękniejsze.
Po ostatnim incydencie ja i blondynek nie zbliżyliśmy się do siebie ani razu. Drobne pocałunki i objęcia zupełnie nam wystarczały. Brakowało mi odwagi by posunąć się o krok dalej. Nie miałem pewności, że Aki chce tego samego. Karciłem się w myślach za wyobrażanie sobie jego nagiego i zroszonego potem ciała. Nie chciałem myśleć o nim w ten sposób. Nie wiedziałem jak długo jeszcze będę potrafił się powstrzymać. Musiałem się przekonać, że blondyn myśli o mnie w ten sam sposób.
***
Był wczesny ranek, a ja stałem na balkonie w samych bokserkach trzymając w dłoniach kubek z gorącą kawą. Nie przeszkadzał mi poranny chłód, byłem rozpalony. Jeszcze chwilę wcześniej stałem pod prysznicem i onanizowałem się. Skutecznie tłumiłem swoje jęki i westchnięcia by przez przypadek nie obudzić śpiącego za ścianą blondyna.
To wszystko było tą moją słabą stroną. Chciałem, ale nie umiałem zrealizować celu. Pozostawało mi pobudzanie się w samotności i tajemnicy. Nie chciałem żeby Reita się dowiedział, nawet bałem się jego reakcji na moje zachowanie. Z pewnością chciałem uniknąć nazwania mnie niewyżytym mężczyzną myślącym tylko o jednym. Inicjatywa stosunku powinna wyjść od obojgu, a nie tylko dlatego, że ja tego chcę i jestem w jakimś stopniu napalony na Akirę. Zaczynało mnie to wszystko przerastać. Niby taki niepozorny ja, który przeszedł w życiu wiele i niekoniecznie tych miłych rzeczy, a jednak pragnący seksu. Takie niedorzeczne. Dopiłem napój, który podczas moich rozmyślań zdążył już wystygnąć, po czym wszedłem do mieszkania. Odstawiłem kubek do zlewu i udałem się do sypialni. Akira już nie spał. Siedział na łóżku i spoglądał w moją stronę. Podszedłem do niego i usiadłem w rogu mebla. Zarumieniłem się kiedy nasze oczy się spotkały.
- Wcześnie wstałeś. - zauważył blondyn. Odwróciłem szybko wzrok i spojrzałem w stronę okna.
- Tak, nie mogłem spać. - odparłem szybko unikając spojrzenia partnera. Nie mógł się domyśleć tego co przed chwilą robiłem.
- Rumienisz się. Stało się coś? - zapytał czołgając się do mnie, by zamknąć moje ciało w swoim uścisku.
- Nie, nic. Po prostu jest mi gorąco. - odwzajemniłem pieszczotę, lekko gładząc chłopaka po plecach.
- Jakiś ty dzisiaj markotny jesteś. Dobrze się czujesz?
- Tak, tak. - zapewniłem odsuwając się - Ze mną wszystko w porządku. - ale z moim małym przyjacielem niekoniecznie, dodałem w myślach. Kolejny rumieniec, a niech by go...
- Nie wyglądasz najlepiej. - wtrącił Akira - Może się położysz i odpoczniesz, a ja w tym czasie zrobię kanapki i coś do picia, hmm? - zaproponował z uśmiechem.
- Kawę już piłem, a głodny nie jestem. - odpowiedziałem tym samym - Kłaść się też nie muszę, bo nie jestem zmęczony.
- Nie możesz żyć przez kilka godzin na kofeinie, to niezdrowe.
- Odezwał się ten co nie pije kawy i przez cały dzień pali papierosy, które mogłyby zastępować każdy posiłek. - udałem obrażonego - Jakbyś mógł to nie jadłbyś nic, tylko palił to świństwo.
- Sam też palisz to "świństwo" - odgryzł się cytując moje wcześniejsze określenie, śmiesznie je akcentując. Roześmiałem się i ułożyłem się na wygodnych poduszkach. Reita dołączył do mnie obejmując przy tym w pasie.
- Coś przede mną ukrywasz? - zapytał unosząc na mnie wzrok. "Tak, mam na ciebie wielką ochotę. Zadowolony?", pomyślałem.
- Nie, dlaczego pytasz? - odpowiedziałem pytaniem.
- Ostatnio dziwnie się zachowujesz, skarbie. Mam wrażenie, że uciekasz ode mnie. Chciałbym wiedzieć czy zrobiłem coś nie tak.
- Ja po prostu tak już mam. - zapewniłem, choć wiedziałem, że kłamstwem daleko nie zajdę, ale musiałem. Nie miałem innego wyjścia. - Czasami potrzebuję posiedzieć sam na sam z moimi myślami. - tak, zwłaszcza tymi seksualnymi - Stąd moje zachowanie. Przepraszam, że daję ci mylne wrażenie. - pogładziłem go po włosach.
- To ja przepraszam, mogłem wcześniej zapytać. Nie pomyślałem. - mruknął, delikatnie przesuwając palcami po moim biodrze. Mimowolnie zadrżałem na tą pieszczotę. Miałem nadzieję, że dreszcz nie został wyczuty przez blondynka.
Czułem, że muszę szybko przerwać te pieszczoty. Po ciele przebiegały fale gorąca pomieszane z dreszczami. Poczułem charakterystyczne mrowienie w podbrzuszu.
- Idę pod prysznic. - szepnąłem wyswobadzając się z objęć Akiry.
I po raz kolejny tego rana musiałem pomóc małemu przyjacielowi.

sobota, 20 kwietnia 2013

Ósmy kolor tęczy - cz.3


[Aoi]
Siedziałem tak przy nim jeszcze trochę. W końcu spojrzałem na zegarek i zorientowałem się, że do próby zostało nie całe pięć minut. Niechętnie puściłem dłoń Kouyou i wyszedłem na zewnątrz. Zrezygnowałem z osobistego informowania o zdarzeniu Kai'a, więc postanowiłem zrobić to telefonicznie. Na odebranie zbyt długo nie musiałem czekać.
- Gdzie jesteście? - sądząc po głosie lider był już trochę podenerwowowany.
- No ja właśnie o tym. - odpowiedziałem odpalając papierosa - Nie dotrzemy dzisiaj.
- Jak to NIE DOTRZECIE?! - ostatnie słowa wykrzyczał powodując, że musiałem odsunąć telefon na bezpieczną odległość - Ja nie wiem co zaszło między tobą a Takashimą, ale jeśli nie pojawicie się tu w ciągu kolejnych piętnastu minut...
- Uru jest w szpitalu... - przerwałem mu drżącym głosem - Miał jakiś atak serca, podobno choruje od urodzenia.. - poczułem jak do moich oczu napływają łzy. Po drugiej stronie zapanowała cisza. - Kai? - zapytałem cicho, a po moich policzkach spłynęły pierwsze strużki - Kai?! - wrzasnąłem czując, że tracę nad sobą panowanie.
- Nie, Aoi.. Nic nie mów.. - on też płakał - Ja zaraz tam będę, czekaj na mnie.. - wyszeptał dławiąc się łzami. Rozłączyłem się szybko nie chcąc przeciągać rozmowy.
***
[Kai]
Wybiegłem z sali chcąc jak najszybciej dostać się do samochodu i jechać do szpitala. Nie zwróciłem nawet uwagi na zdziwionych moją reakcją Ruki'ego i Reity. Nic nie mówiąc zostawiłem ich tak jak stali. Nie mogłem nic powiedzieć, bo znałem reakcję basisty. Każda wzmianka o K'you kończyła się awanturą, a ja wolałem jej akurat dzisiaj uniknąć. Kiedy tylko znalazłem się w garażu drżącymi dłońmi wyjąłem kluczyki i wzrokiem odnalazłem swoje auto. Podbiegłem do niego z zamiarem otworzenia drzwi, gdy nagle poczułem silną dłoń zaciskającą się na moim ramieniu.
- Co się dzieje, Yutaka? - blondyn zapytał spokojnie, choć dobrze wiedziałem, że tylko udaje, bo obok stał Takanori.
- Puść mnie, Akira. - syknąłem strącając jego rękę - Jadę do szpitala..
- Stało się coś? - wtrącił zdezorientowany wokalista.
- Kouyou miał atak serca.. - szepnąłem zaczynając cichy szloch.
- Pojadę do niego swoim samochodem.. - odparł Ruki - Spotkamy się na miejscu. - skinąłem tylko głową i zacisnąłem w dłoni kluczyki.
- Nigdzie nie pojedziesz. - warknął Reita gwałtownie odwracając mnie w swoją stronę. Kolejny potok łez zalał moją twarz.
- Chcę tam być. On jest naszym przyjacielem.. - odpowiedziałem nie szczycąc go spojrzeniem.
- Moim przestał być już dawno temu... - wysyczał blondyn łapiąc mnie silnie za ramiona - Jest tam Yuu, a teraz pojechał Ruki. Nie jesteśmy im potrzebni pod żadnym względem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. - mruknąłem - Obiecałem Aoi'emu, że tam przyjadę, więc proszę nie utrudniaj mi mojej decyzji.
- Zawsze lecisz na każde zawołanie. Wszystko co związane z Uruhą jest dla ciebie najważniejsze. Tylko zauważ, że nie jesteś teraz z nim, a ze mną. I ja też mam coś do powiedzenia.
- Pierdol się, Reita! - krzyknąłem nie zważając na to czy ktoś to usłyszy - Nie decyduj za mnie, proszę cię. Wiem, że jestem z tobą i wiem, że cię kocham, ale zaczynam mieć wątpliwości czy ty czujesz do mnie to samo.
- Dobrze, jedźmy. - odparł niechętnie - Jeśli jest to dla ciebie tak ważne, zróbmy to.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do szpitala. Akira całą drogę się nie odzywał za co byłem mu wdzięczny. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać. W końcu zdecydowałem się mu przeciwstawić. Jak widać, w pewnym sensie wyszło mi to na dobre.
W szpitalu znaleźliśmy się dwadzieścia minut później. Szybko opuściliśmy auto, a ja ruszyłem biegiem do środka. Zauważyłem Yuu z Takanori'm i skierowałem się w ich stronę.
- Jak on się czuje? - zapytałem czarnowłosego. Podobnie jak ja miał zaczerwienione oczy i opuchniętą twarz.
- Jest nieprzytomny. Teraz jest u niego lekarz. - odpowiedział odwracając ode mnie wzrok.
- Jak to się stało? - chciałem wiedzieć jak najwięcej. Poczułem jak Reita obejmuje mnie w pasie.
- Wróciłem do domu i rozmawialiśmy.. - westchnął gitarzysta - Chciałem poprosić go byśmy wspólnie zapomnieli o przeszłości. - spojrzał na basistę - Wtedy nagle upadł i stracił przytomność..
- Yuu.. - wyszeptałem - Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego doprowadziłeś go do takiego stanu? - ramiona Akiry zacisnęły się bardziej.
- Odszedłem od niego i zostawiłem list. Myślałem, że po prostu uda mi się zapomnieć o nim. - Aoi zaczął wszystko tłumaczyć - Wróciłem, bo zrozumiałem, że kocham go jak nikogo innego. Zraniłem go, ale chcę by mi wybaczył. I ciebie też o to proszę.
- Nie wiem czy chcę, Yuu.. - odparłem szorstko - To twoja wina.. Nie trzeba było go zostawiać. Gdyby nie ty, nie leżałby tutaj. - kolejne łzy opuściły moje oczy, które już od dłuższego czasu strasznie piekły, ale nie zważałem na to. Odwróciłem się i wtuliłem w basistę. Zaczął mnie uspokajająco po plecach nie mówiąc nic. Słowa były zbędne. - Kocham cię, Rei.. - wyszeptałem wczepiając się w niego jeszcze bardziej.
***
[Reita]
Yuu patrzył na mnie jakby nie chciał żebym tu był, ale nie mogłem zostawić Kai'a samego.
- Też cię kocham.. - odpowiedziałem ukrywając twarz we włosach perkusisty.
Nie byłem do końca przekonany czy dobrze robię będąc tu z Yutaką. Czułem jednak, że powinienem być teraz przy nim. Byłem mu potrzebny, musiałem go wesprzeć. Dotarło do mnie, że Kou jest tylko jego przyjacielem. Wiele razy zapewniał o swoim uczuciu, a ja wydawałem się być ślepy na to wszystko. Postanowiłem, że się dla niego zmienię. Z pewnością był tego wart. Zrozumiałem jak wiele dla mnie znaczy.

piątek, 19 kwietnia 2013

Nakigahara I


Na początku chciałabym przeprosić za długość, która jest spowodowana zmęczeniem :( Nie potrafiłam tego rozwinąć, więc dodaję tyle ile dałam radę stworzyć :)
Także, enjoy ;)
Przyjmuję wszystkie komentarze, nawet te krytykujące :P


Obudził się z męczącym kacem. Zakrył się kołdrą kiedy do jego oczu dotarły promienie słońca. Nie pamiętał co dokładnie robił tamtej nocy. Wiedział tylko, że poszedł się zabawić z kumplami z zespołu. Nie mógł sobie przypomnieć jak trafił do domu. 
Leniwie podniósł się i oparł o poduszki. Przetarł oczy i dotarło do niego, że nie jest u siebie. Kojarzył to mieszkanie, ale nie pamiętał do kogo należało. Czuł pulsowanie w skroniach i silny ból głowy. Wstał i ruszył w poszukiwaniu kuchni i czegoś do picia. Kiedy znalazł się tam gdzie chciał nie wierzył własnym oczom. Przy oknie tyłem do niego stał mężczyzna niskiego wzrostu. Teraz zrozumiał gdzie się znajduje. Mieszkanie należało do Takanori'ego.
***
[Reita]
Stałem w drzwiach kuchni i nie wiedziałem co zrobić. Ruki stał w za dużych dresach i trzymał kubek w dłoniach. Miałem nadzieję, że nie powiedziałem mu za dużo kiedy byłem pijany.
- Wstałeś już? - usłyszałem głos wokalisty. Był inny niż zazwyczaj.
- Tak.. - odparłem cicho - Masz może wodę? - zapytałem pewniej.
- Jest w lodówce. Weź sobie. - Takanori nawet nie spojrzał w moją stronę. Podszedłem do lodówki i wyciągnąłem butelkę. Upiłem trochę i przyłożyłem ją sobie do czoła.
- Czy to co mówiłeś wczoraj, kiedy cię zaprowadziłem do sypialni, to prawda? - zapytał drżącym głosem. Od razu zrobiło mi się słabo. Za cholerę nic nie mogłem sobie przypomnieć.
- C-co takiego mówiłem? - odpowiedziałem pytaniem. Nie miałem pojęcia co mu nagadałem. Miałem tylko nadzieję, że nie przyznałem się do swoich uczuć względem niego.
- Kochasz mnie i nie możesz beze mnie żyć. - odparł odwracając się w moją stronę - Nienawidzisz kiedy na koncertach jestem blisko Uru, nie możesz patrzeć jak u mojego boku ktoś się pojawia. Bez wzgledu na płeć. - spuścił głowę i objął mocniej kubek z napojem. Osunąłem się na podłogę i przeczesałem włosy palcami. Ukryłem twarz między ramionami ze strachu przed jego reakcją. Bałem się spojrzeć mu prosto w oczy.
- Mówiłeś to, bo byłeś pijany, czy w rzeczywistości coś do mnie czujesz? - kolejne pytanie z ust wokalisty, a mi zakręciło się w głowie. Szybko odnalazłem wzrokiem toaletę i szybko zerwałem się z miejsca i wbiegłem do niej. Nie zdążyłem nawet zamknąć drzwi za sobą. Zwróciłem wszystko z poprzedniej nocy.
Ruki podszedł do mnie i odgarnął mi włosy z twarzy. Jedną ręką je przytrzymywał, a drugą delikatnie gładził mnie po plecach. Czułem się źle z myślą, że musi na to wszystko patrzeć. Osunąłem się na podłogę, a wokalista spuścił wodę. Leżałem tak jeszcze chwilę aż zyskałem pewność, że już jest wszystko w porządku. Młodszy podał mi szklankę z wodą żebym mógł przepłukać usta. Skinąłem głową dziękując mu.
- Przepraszam.. - szepnąłem lekko zachrypnietym głosem.
- Nie musisz, rozumiem... - odpowiedział cicho nie patrząc w moją stronę.
- Ja.. Kocham cię i wszystko to co powiedziałem jest prawdą. - podszedłem do niego i delikatnie objąłem. Nie chciałem zrobić mu krzywdy. Takanori po chwili wtulił się w moją klatkę piersiową zaciskając dłonie na mojej koszulce. Uniosłem jego głowę i spojrzałem prosto w oczy. Przyciągnąłem go bliżej i złączyłem nasze usta w pocałunku. Odsunąłem się kiedy na niego nie odpowiedział.
- Po raz kolejny muszę przepraszać, Takanori.. - wyszeptałem ciągle spoglądając w jego oczy - Nie powinienem robić niczego wbrew tobie. Lepiej będzie jak już pójdę. Musnąłem ustami jego czoło i ruszyłem do wyjścia.
- Zaczekaj! - usłyszałem kiedy tylko nacisnąłem klamkę. Odwróciłem się by spojrzeć w stronę wokalisty - Nie idź, proszę. - jego głos był przepełniony błaganiem.
- Dlaczego to robisz, Ru..? - zapytałem nie ruszając się z miejsca.
- Dlatego, że też cię kocham.. - odpowiedział drżącym głosem. Podszedłem bliżej, gdy tylko zauważyłem łzy na jego policzkach. Ująłem jego jego twarz w dłonie ścierając kciukami słonawą ciecz. - Kocham, ale nie wiem czy powinienem...
Zamarłem wsłuchując się w jego słowa. Wiedział?
Nie, raczej nie. Wolałem, żeby żył w nieświadomości. Nie musiał wiedzieć o tym co przechodziłem. Chciałem być dla niego lepszym człowiekiem.
- Wiem, że nie jestem dla ciebie odpowiedni.. - odparłem odsuwając się - Jesteś zupełnym moim przeciwieństwem..
- Przeciwieństwa się przyciągają, Akira. - szepnął nie spuszczając się wzrokiem - To co robię jest złe, ale nie potrafię się już dłużej powstrzymywać.. - podszedł bliżej i przyciągnął mnie do namiętnego pocałunku. Przejechałem językiem po jego dolnej wardze zmuszając do rozchylenia ich. Nasze języki ocierały się zmysłowo powodując ciche pomruki zadowolenia ze strony wokalisty. Oderwaliśmy się od siebie kiedy zabrakło nam powietrza. Ruki oddychał ciężko zagryzając przy tym wargę. Patrzył na mnie lekko zamglonym wzrokiem uśmiechając się.
- Zostań i nie odchodź... - poprosił, a na jego twarzy pojawiły się jeszcze większe rumieńce. Zaśmiałem się cicho i skinąłem głową na zgodę. W tym momencie słowa były zbędne. Cieszyłem się jak głupi z tego co miało przed chwilą miejsce.
- Pójdę do domu się przebrać i wrócę. - odpowiedziałem z uśmiechem.
- Weź kilka rzeczy i przyjedź. - odparł i musnął moje usta swoimi.

środa, 17 kwietnia 2013

What Hurts the Most - Aoiha


Obudził się nie zastając jego u swego boku. Przestraszył się, że więcej go nie zobaczy. Usiadł na łóżku i ukrył twarz w swoich dłoniach. Spędził najpięknięjszą noc w swoim życiu z ukochaną osobą u boku. Teraz nie było po nim śladu. Czuł się wykorzystany.
Wierzył w każde jego słowo. Obiecywał mu, że nigdy go nie opuści, ale odszedł. Twierdził, że go kocha. Zapewniał go o tym przy każdym pocałunku, teraz okazało się, że kłamał.
W końcu podniósł się i ruszył do łazienki. Obmył twarz zimną wodą i spojrzał w swoje odbicie. W oczach dostrzegł pustkę, a twarz nie wyrażała żadnych emocji. Postanowił, że zapomni i będzie żyć tak jak dawniej.
Kouyou z dnia na dzień był w coraz lepszej formie. Prawie już nie pamiętał o tamtym dniu. Poznawał nowych ludzi i świetnie się bawił. Imprezował jak zwykle. Czuł, że już nigdy nie spotka go na swojej drodze, niestety przeliczył się.
Kilka dni później ruszył na otwarcie nowego klubu, w którym miały grać zaczynające karierę zespoły Visual Kei. Od dawna interesował się tym stylem i grał na gitarze. Nie był jednak na tyle odważny by zgłosić się do jakiegokolwiek zespołu. Za bardzo cenił sobie swój talent. Nie chciał być sławny. Wolał pozostać zwykłym 24-latkiem.
Wszedł do klubu i zajął miejsce przy barze. Od razu zamówił piwo i skierował wzrok na scenę. Zespół właśnie się przygotowywał do występu. Sądząc po wieku muzyków, byli o kilka lat od niego młodsi. Stwierdził, że nie mają szans. Zawsze oceniał po wyglądzie i nie miał sobie tego za złe. Uważał, że każdy ma jakieś wady.
W końcu zauważył znajomą czarną gitarę, jednak nie mógł sobie przypomnieć gdzie ją widział. Nie chciał się nawet zastanawiać. Zespół zaczął grać, a Kouyou po raz kolejny wlepił wzrok w scenę. Przyjemne dźwięki gitary akustycznej działały na niego kojąco. Chwilę potem przypomniał sobie, że gdzieś już słyszał tą samą melodię. Próbował odszukać w swojej pamięci miejsce gdzie ją pierwszy raz usłyszał. Nie potrafił uzupełnić tej luki w swoim umyśle.
Zespół zaczął się przedstawiać. Uruha nigdy nie zwracał na to szczególnej uwagi. Jeśli zrobią karierę zapewne pozna ich pseudonimy, a to mu w zupełności wystarczało.
- I ostatni członek. Gitarzysta prowadzący, Yuu Shiroyama!! - wykrzyczał prowadzący, za co został nagrodzony oklaskami. K'you słysząc to podniósł wzrok i nie wierzył własnym oczom. Na scenie stał ON. Serce przyspieszyło, a po ciele rozlało się gorąco. Nie mógł oderwać od niego wzroku pomimo, że nadal pamiętał co zrobił czarnowłosy. Zauważył, że się zmienił. Jego wargę zdobił teraz kolczyk, a paznokcie miał pomalowane na czarno. Śliczny uśmiechnął się do siebie i zamówił kolejne piwo.
Nie chciał go widzieć. Wolał nie pamiętać, jednak teraz coś w nim pękło. Zaczął pragnąć pocałunków Shiroyamy i jego dotyku. Przypominał sobie każdy szczegół uśmiechając się przy tym. Nie chciał pamiętać o tym co zrobił czarnowłosy. Udawał, że to był tylko zwykły sen.
- Sake poproszę. - usłyszał obok dobrze znany mu głos. Mimowolnie zadrżał czując jego zapach. Nieśmiało spojrzał w jego stronę i ich oczy się spotkały. Odwrócił szybko głowę, licząc, że starszy go już nie pamięta.
- Kouyou? - zapytał ciągle na niego patrząc.
- Miałem nadzieję, że nie pamiętasz. - odparł niewzruszony. Wbił wzrok w swoje dłonie starając się na niego nie patrzeć.
- Nie mógłbym zapomnieć.. - starszy szepnął wprost do jego ucha.
- Zostaw mnie w spokoju. - mruknął i wstał kierując się do wyjścia. Opuszczając klub uderzył w niego chłód październikowej nocy. Żałował, że nie ubrał się cieplej. Objął się ramionami i ruszył w kierunku swojego mieszkania. Daleko w sumie nie miał. Musiał wytrzymać. Nagle poczuł jak ktoś narzuca płaszcz na jego ramiona.
- Przeziębisz się. - głos należał do Yuu. Spojrzał po raz kolejny dzisiejszej nocy na starszego. Widział w jego oczach, że się martwi.
- Dz-dziękuję. - wybąkał i założył na siebie okrycie gitarzysty. Przez moment poczuł poczucie winy, że przez jego lekkomyślność czrnowłosy będzie odczuwał zimno. Wyrzuty sumienia minęły bardzo szybko. Zdecydował, że nie będzie się przejmował.
- Nic się nie zmieniłeś. - zaczął po chwili Aoi - Jesteś taki jakim cię zapamiętałem.
- Dlaczego wtedy poszedłeś? - zapytał szatyn. Chciał wiedzieć z jakiego powodu go zostawił.
- Przestraszyłem się swoich uczuć. - odpowiedział starszy - Nie chciałem cię ranić, przepraszam.
- Nie chcę przeprosin. - burknął Kouyou - Za bardzo przez ciebie cierpiałem by móc ci tak od razu wybaczyć.
- Nie proszę o wybaczenie. - westchnął czarnowłosy - Kocham cię, więc poczekam aż będziesz gotowy.
- Wtedy też mówiłeś, że kochasz i odszedłeś. Zostawiłeś mnie z bolącymi wspomnieniami, z którymi nie potrafiłem sobie poradzić. Opuściłeś mnie po naszym zbliżeniu, upokorzyłeś. I nadal masz czelność mówić, że mnie kochasz. - wzburzył się młodszy. Musiał w końcu powiedzieć mu co czuł przez ostatnie kilka dni.
- Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że aż tak się zaangżuję. Zależy mi na tobie.
- Mi na tobie też zależało. Nawet się nie odezwałeś. Nie wiedziałem co się z tobą dzieje. - Uruha prychnął kpiąco - Nas nie było, nie ma i nie będzie. Lepiej to sobie uświadom, bo nie będę powtarzał. - ściągnął jego płaszcz i rzucił nim w niego - Dla mnie nie istniejesz. Zapamiętaj to.
- Kouyou, pozwól mi wytłumaczyć... - Aoi próbował za wszelką cenę porozumieć się z szatynkiem.
- Nie mamy sobie nic do tłumaczenia. Nie chcę cię więcej widzieć. - odparł i pobiegł do domu.
Po policzkach spływały mu łzy. Od domu dzieliło go zaledwie kilka metrów. Wbiegł na klatkę schodową i zniknął w windzie. Dojechał na dziesiąte piętro i wyszedł. Drżącymi dłońmi otworzył drzwi od mieszkania. Przebrał się w dresy i wyszedł na balkon zapalić. Ledwo mógł utrzymać papierosa w palcach.
Trząsł się cały i płaczac dawał upust swoim emocjom. Nie spodziewał się, że tak na niego podziała rozmowa z czarnowłosym. Nie miał do siebie żalu o to co mówił. Powiedział wszystko zgodnie z prawdą. Nie chciał go więcej widzieć. Zgasił papierosa i wyrzucił go przez balkon. Wrócił do mieszkania i usiadł na kanapie w salonie. Objął kolana ramionami, twarz ukrył między nimi. Musiał się wypłakać. Chciał się pozbyć wszystkich wspomnień związanych z Yuu.
W końcu przestało boleć. Zapomniał i żył normalnie. Zakochał się. Nie pamiętał już o Shiroyamie, dziękował Bogu, że mu na to pozwolił. Zaczął nowe życie. Bez niego.
Nie chciał więcej cierpieć. Ukochana osoba pomogła mu uporać się z przeszłością.
Miesiąc później kupił gazetę. Był ciekawy tego co się dzieje w Japonii i na całym świecie. W oczy rzucił mu się nagłówek:
" Gitarzysta prowadzący oraz najstarszy członek nowej grupy Visual Kei publicznie ogłosił swój związek z basistą swojego zespołu Akirą Suzuki".
Nawet nie przeczytał artykułu. Cieszył się, że w końcu obaj zapomnieli o sobie i ułożyli swoje życie.
Od tego momentu nigdy więcej nie cierpiał...

wtorek, 16 kwietnia 2013

Ósmy kolor tęczy - cz.2


KRÓTKIE :(
Nie bijcie *płacze*
Enjoy ;D


[Uruha]
To właśnie dziś był ten dzień, w którym po raz pierwszy od dłuższego czasu miałem zobaczyć Yuu. Nie miałem pojęcia jak zareaguję na to wszystko. Miałem nadzieję, że może jednak wszystko się ułoży i znowu będziemy razem. Liczyłem na to. Właśnie stałem przed lustrem w łazience i układałem w włosy. Chciałem wyglądać jak najlepiej. Jeszcze tylko podkreśliłem oczy kredką i upudrowałem twarz. Uśmiechnąłem się do swojego odbicia kiedy tylko wszystkie niedoskonałości zniknęły pod makijażem. Nagle usłyszałem jak ktoś przekręca zamek od mojego mieszkania.
Aoi?
Tak, tylko on miał klucze. Wstrzymałem oddech i wychyliłem się z łazienki. To musiał być on, przynajmniej tak myślałem. W końcu ktoś wszedł i postawił bagaż w przedpokoju. Serce przyspieszyło kiedy poznałem, że kroki należą do czarnowłosego.
- Kouyou? - usłyszałem niepewnie moje imię. Wybiegłem z łazienki i rzuciłem się Shiroyamie w ramiona. Objął mnie pewnie i przyciągnął mnie bliżej.
- Tęskniłem... - wyszeptałem wdychając jego zapach. Tak bardzo mi go brakowało.
- Ja... - starszy zająknął się - Też tęskniłem... Bardzo. - oderwałem się od niego, by spojrzeć w jego oczy. Dostrzegłem w nich niepewność i strach.
- Yuu, ukrywasz coś przede mną? - zapytałem nieśmiało, bałem się reakcji drugiego gitarzysty.
- Nie, K'you. Powinienem przeprosić. - wydawał się być szczery, jednak byłem nieufny.
- Tak, zgadzam się z tym, ale teraz nie jest na to czas. Chcę porozmawiać o czymś zupełnie innym. - pociągnąłem go za sobą do salony i usiedliśmy na kanapie. Złapałem jego dłoń i splotłem nasze palce. - Posłuchaj, kocham cię i nie chcę byś uważał, że jesteś nikim. Gdyby tak było nie byłbym z tobą, ale fakt, że jestem o czymś świadczy. Nie potrafiłbym tak po prostu zapomnieć o tobie, nawet po takim liście. Czekałem i wierzyłem, że wrócisz. - przerwałem spoglądając na niego. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Kouyou... - westchnął zabierając swoją dłoń - Ja nie powinienem być z tobą, bo wydaje mi się, że nie zamknęliśmy do końca starych spraw. Czasami czuję, że nadal między tobą, a Kai'em nadal jest silna więź. Między Reitą a mną też. Nie potrafimy o nich zapomnieć, powracamy myślami do tamtych wydarzeń, porównujemy ich z nami. Chcemy żeby każdy z nas był podobny do nich. Ja nie potrafię tak dłużej, wybacz mi, proszę...
- Wyjdź! - wrzasnąłem zrywając się z kanapy.
- K'you, proszę... Daj mi wytłumaczyć..
- Nie chcę cię słuchać! Wyjdź!! - łzy płynęły mi po policzkach. Nie mogłem uwierzyć w jego słowa. Próbowałem udawać, że nie słyszałem, ale nie potrafiłem. To tak bardzo bolało. Poczułem ból w okolicach serca i osunąłem się na podłogę.
- KOUYOU!! - to było ostatnie słowo jakie usłyszałem.
***
[Aoi]
- Jak to serce?! On jest jeszcze taki młody! - krzyknąłem do lekarza, który właśnie tłumaczył co się stało.
- Przykro mi. Pański przyjaciel ma chore serce, najprawdopodobniej od urodzenia. Czy ostatnio czymś się denerwował? - zapytał zapisując coś na kartce.
- Nie, nie miał czym. - skłamałem. Nie chciałem by lekarz dowiedział się, że to wszystko moja wina.
- W takim razie choroba mogła wywołać to wszystko. - odpowiedział podnosząc na mnie wzrok znad papierów - Zostawimy go na kilka tygodni, poobserwujemy go. Jeśli jego stan się nie poprawi może być konieczny przeszczep. Nie wiem czy nie w najbliższym czasie nie pokażą się jakieś komplikacje. Jeśli wszystko będzie w porządku wypuścimy go do domu. Dobrze by było gdyby ktoś z nim zamieszkał i uważał na niego. - pokiwałem potakująco głową.
- Czy on... On z tego wyjdzie? - zapytałem drżącym głosem.
- Trzeba mieć nadzieję, panie Shiroyama. - odpowiedział lekko się uśmiechając - Pan Takashima po wyjściu ze szpitala będzie musiał odstawić papierosy i alkohol. Nie będzie mógł się przemęczać ani denerwować.
- Tak, rozumiem. - westchnąłem cicho i przetarłem twarz dłońmi.
- Przepraszam, mam pytanie. - usłyszałem głos lekarza. Uniosłem na niego wzrok dając znak ręką by kontynuował - Kim dla pana jest Kouyou Takashima? Jeszcze raz przepraszam, ale po prostu nie wiem czy będę upoważniony udzielać panu dlaszych informacji.
- W porządku. Mieszkam z nim i jesteśmy razem. Poza mną nie ma nikogo.
- A rodzice?
- Jego rodzice zginęli w wypadku 10 lat temu, z tego co wiem, dalsza rodzina nie interesowała się nim zbytnio. Miał wtedy 22 lata, był dorosły, więc stwierdzili, że pomoc jest zbędna.
- Dobrze, dziękuję. Tyle mi wystarczy.
- Czy ja mógłbym do niego zajrzeć?
- Tak, proszę. Tylko niedługo...
- Dziękuję...
***
Siedziałem przy łóżku Kouyou i ściskałem jego dłoń. Miałem wyrzuty sumienia. Nie chciałem żeby tak się skończyło. Nie mogłem sobie wybaczyć moich słów skierowanych do niego.W pewnej chwili chciałem zadzwonić do Kai'a, ale powstrzymałem się. Wolałem powiedzieć mu to osobiście. Znienawidzi mnie, to pewne. Obiecałem mu, że nigdy nie skrzywdzę K'you. Zastanawiało mnie czy wiedział o chorobie. Jeśli tak, to oznaczało, że młodszy gitarzysta darzył go wielkim uczuciem. Ja nie potrafiłem wypełnić tej pustki w jego sercu. Na próbach zawsze spędzali przerwy w swoim towarzystwie. Śmiali się i rozmawiali o wszystkim. Zostali przyjaciółmi, pomimo tego w jaki sposób się rozstali. Znowu zalała mnie fala wyrzutów.
To ja rozbiłem ten związek, jednocześnie dając kres swojemu. Młodszy zaczął mnie pociągać. Przy nim nie czułem tego co przy Reicie. Stałem się delikatniejszy, złagodniałem. Byłem mu za to wdzięczny. Cieszyłem się, że miałem kogoś takiego u swojego boku.
Z Reitą mieliśmy podobny temperament. Twardo dążyliśmy do celu i walczyliśmy o dominację. Przede wszystkim kochaliśmy się. Starałem się zapomnieć, byłem już na dobrej drodze.
***
- Przepraszam.. - szepnąłem gładząc dłoń nieprzytomnego Kouyou - Nie chciałem by tak wyszło.. Nie chciałem cię zranić.. Nie powinieneś tutaj teraz leżeć.. Ja.. - poczułem jak po moich policzkach spływają słone łzy - Nie miałem zamiaru kończyć naszego związku.. Chciałem tylko prosić byśmy zapomnieli o wszystkim i żyli bieżącą chwilą.. Wybacz mi, proszę.. - nawet nie wiem kiedy zacząłem szlochać. Ułożyłem głowę na jego klatce piersiowej i dałem upust wszystkim emocjom.
- Nie odchodź, potrzebuję cię...

Nakigahara - Zapowiedź

Zapowiedź nowego Reituki xDDD
Mam nadzieję, że się spodoba ;D




Był basistą w znanym zespole. Miał wszystko o czym marzył. Więcej nie potrzebował. Całą swoją przeszłość zostawił za sobą. Nie chciał wracać pamięcią do dzieciństwa i młodości. Zbyt wiele go to wszystko kosztowało. Wyrzucił wszystkie wspomnienia związane z tamtym okresem.
Rodzice nie żyli. Matka zmarła przy porodzie młodszej siostry, a ojciec przesadził z alkoholem. Starsza siostra wypięła się na niego i wraz ze swoim mężem wyjechała z Japonii. Nawet nie wiedział gdzie, nie interesowało go to. Młodsza siedziała w więzieniu za zabójstwo. Miał gdzieś wszystko co było związane z jego rodziną.
Gdyby nie przyjaciele skończyłby jak ojciec, ale nie był im za to wdzięczny. Nie chciał żyć, uważał, że nie ma po co.
Kiedy powstało the GazettE mógł choć na chwilę oderwać się od tego wszystkiego. Miał wsparcie ze strony Uruhy, bo tylko on wiedział co Akira przeszedł. Wspierał go i sprawiał, że zapominał.
Reita nie ufał ludziom, zaufaniem darzył tylko Kouyou. Wydawało mu się, że tak powinno być. Nigdy nie zaufał żadnemu z członków.
Bał się odrzucenia. Uważał, że nie zrozumieją. Wmawiał sobie, że jeśli się dowiedzą odwrócą się od niego. Wolał być Akirą Suzuki, basistą the GazettE. Nie dopuszczał do siebie myśli, że mógłby być teraz kimś innym. Już nie był bezbronnym dzieckiem. Stał się agresywny i wszczynał awantury kończące się zazwyczaj bójkami. Nie był taki wobec członków zespołu. Takie incydenty zdarzały się na imprezach, na których często bywał. Sam, bo myślał, że nie zasługuje na niczyje towarzystwo.
Nigdy nie darzył nikogo głębszym uczuciem, twierdził, że nie umie kochać. Jedyną osobą, którą kochał była jego matka. Nie chciał się zakochiwać, bo uważał, że miłość przyniesie ból i cierpienie, cierpieć po raz kolejny nie chciał.
Od zawsze wolał mężczyzn, kobiety go nie interesowały. Krzywił się widząc wyeksponowane piersi i przesadny makijaż. Nie widział w kobiecych kształtach nic szczególnego.
W końcu uczucie samo go dopadło. Zakochał się w Ruki'm. Wiedział, że wokalista jest biseksualny, ale bał się odrzucenia. Nigdy nie miał odwagi wyjawić mu swoich uczuć. Bolało go kiedy obok Takanori'ego pojawiał się jakikolwiek mężczyzna lub kobieta. Nie potrafił ukryć zazdrości. W takich sytuacjach stawał się względem młodszego chłodny i docinał mu na każdym kroku. Myślał, że zapomni. Ciągle powtarzał, że to tylko zauroczenie i zniknie tak szybko jak się pojawiło. Pomylił się, tak się nie stało.
Uczucie zaczęło się nasilać. Powstrzymywał się by nie rzucić się na wokalistę. Czuł nieodpartą chęć skosztowania jego ust i trzymać go w objęciach. Podczas masturbacji wyobrażał sobie Maleństwo, dochodził zawsze wykrzykując jego imię. Cieszył się, że mieszka sam. Przynajmniej tam mógł dać się ponieść sile wyobraźni.
Fancervisy zaczęły mu dokuczać. Przeszkadzało mu, że JEGO Ruki klei się do Uruhy. O mało przez to nie stracił przyjaciela. Uświadomił sobie, że to tylko pokaz dla fanów i nic się za tym nie kryje. Musiał się z tym pogodzić.
Kilka mięsięcy później K'you wyznał mu, że się zakochał w Aoi'm. Reity nie zdziwiło to zbytnio, od dawna wiedział, że jego przyjaciel jest homoseksualny. O dziwo, doradził mu we wszystkim i pomógł im być ze sobą. Kouyou setki razy dziękował mu za to.
Akira wściekał się, że umie pomóc innym, a sam ze sobą nie potrafi sobie poradzić. Ciążyło to na nim i wcale tego nie ukrywał. Na próbach był nieobecny, gubił się w nutach i rytmie, denerwując tym Kai'a. Przepraszał i starał się poprawić, ale nie było łatwo. Zwłaszcza wtedy kiedy obok niego pojawiał się Takanori.
Feralnego dnia, w którym zebrał się w sobie i wyznał wszystko wokaliście, jego życie obróciło się o 180 stopni.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Ósmy kolor tęczy - cz. 1


Część pierwsza tego opowiadania, o którym prawie zapomniałam ;D
Dziękuję ToshiDiru za przypomnienie xDD
Rozdział pisany z perspektywy Kai'a i przepraszam, że takie krótkie :)



*kilka godzin wcześniej*

[Kai]
Jak na lidera przystało musiałem udać się dziś do wytwórni podpisywać jakieś papiery. Nie żebym miał coś przeciwko. Lubiłem swoją pracę, choć akurat to nie było jednym z ulubionych. Wolałem ogłosić próbę i pograć niż spędzić kilka godzin przy biurku. Ubrałem się i zniknąłem w kuchni, żeby przygotować śniadanie. Nie mieszkałem sam, lecz z Reitą. Byliśmy parą od ponad roku i świetnie nam się układało, przynajmniej z mojej strony. Gdyby nie fakt, że musiałem spędzać dużo czasu nad papierkami, byłoby jeszcze lepiej. Akirze dokuczało to trochę. Mi też nie było mi łatwo, ale niestety musiałem. Czasami wydawało mi się, że nie mam w nim żadnego oparcia ani wsparcia.
***
- Znowu wychodzisz? - zapytał blondyn, gdy skończyliśmy jeść.
- Tak, muszę podpisać jakieś papiery dotyczące zbliżającej się trasy koncertowej. - odparłem zanosząc naczynia do zlewu.
- Kiedy wrócisz? - kolejne pytanie przechodzące w naszą codzienność.
- Nie wiem, Akiś, na prawdę nie wiem. Zajmie mi to pewnie kilka godzin.
- Czyli jak rozumiem znowu spędzę cały dzień sam? - w jego głosie można było dostrzec rozgoryczenie.
- Chciałbym spędzać z tobą więcej czasu, ale mam też obowiązki. Nie należą do przyjemnych, uwierz mi.
- Powtarzasz to zawsze, Kai i zawsze kończy się tak samo. Nie czuję cię zupełnie. Jeśli jesteś, to na chwilę. Ja też ciebie potrzebuję.
- To może inaczej. Zrobię dzisiaj wszystko co muszę i poproszę o kilka dni wolnego dla zespołu. Co ty na to? - zaproponowałem.
- Kilka dni nie załatwi całego roku bycia razem.- burknął pod nosem - Wytłumacz mi jedną rzecz, liderze. - nienawidziłem kiedy zwracał się do mnie w taki sposób - Jak to było z Kouyou, co? Też nigdy nie miałeś czasu? Nawet na okazanie miłości, czułości?
- Nie wracajmy do tego, Akira. - westchnąłem opierając dłonie o blat stołu - To było dawno, jego już nie ma. Jesteśmy my.
- Chcę wiedzieć, Yutaka. Jego też tak traktowałeś jak mnie?
- On przynajmniej rozumiał, że jako lider mam obowiązki. Nie tylko granie na perkusji. - odgryzłem się na zaczepkę basisty.
- To może wróć do niego, jeśli było ci z nim tak dobrze! - ten ton głosu powodował na moim ciele dreszcze. Sprawiał, że bałem się Reity.
- Nie chcę do niego wracać. Kocham ciebie, nie jego. - odpowiedziałem drżącym głosem - Dlaczego taki jesteś, Akira?
- Przepraszam, nie powinienem. - chłopak złagodniał i objął mnie od tyłu, przez co zadrżałem - Nie bój się mnie, proszę.
- Sam do tego doprowadzasz. - szepnąłem cicho, jednak na tyle głośno by usłyszał.
- Ja.. Nie chcę cię stracić, to wszystko.
- W końcu do tego dojdzie jeśli się nie zmienisz. Nie chcę wracać do domu z obawą w jakim stanie cię zastanę. Czy będziesz czekał z wytęsknieniem, a kiedy wrócę to będziemy się kochać, pokazując jak bardzo darzymy się uczuciem, czy może jednak upijesz się i zaczniesz się awanturować i mnie uderzysz, bez powodu. Tylko dlatego, że musiałem iść do PSC coś załatwić. Tak się nie da żyć, Rei... - poczułem jak po moich policzkach spływają łzy. Szybko je otarłem i odwróciłem się przodem do blondyna wtulając się w jego tors. Napawałem się jego zapachem i próbowałem zapamiętać go takim jakim był teraz. Chciałem myśleć w wytwórni o chłopaku, w którym się zakochałem, niż tym który obwinia mnie za to co robię.
- Muszę iść. - powiedziałem szybko i oderwałem się od niego wybiegając do przedpokoju żeby ubrać buty i kurtkę. Już miałem wychodzić, gdy zatrzymały mnie silne ramiona basisty. Odwróciłem się w jego stronę, a ten złączył nasze usta w pocałunku. Całowaliśmy się rozpaczliwie wkładając w to całe nasze uczucia. Oderwaliśmy się od siebie, gdy tylko zabrakło nam tchu.
- Kocham cię, Kai.. - wyszeptał Reita stykając nasze czoła.
- Ja też, Aki. - odpowiedziałem ostatni raz muskając usta blondyna i wyszedłem z domu.
***
- Podpisz jeszcze tutaj i jesteś wolny. - manager podsunął mi jakieś karki, które szybko podpisałem i pożegnałem się. Niemal wybiegłem z budynku i wsiadłem do samochodu. Nie mogłem już się doczekać kiedy zobaczę Akirę. Po drodze z pewnością złamałem kilka przepisów, ale nie obchodziło mnie to. Chciałem być jak najszybciej w domu ze swoim chłopakiem. Tęskniłem.
***
Wróciłem do domu przed północą. Cicho zdjąłem buty i podążyłem do sypialni. Wydawało mi się, że Akira już śpi, jednak wolałem się upewnić. przeszedłem próg pokoju i kątem oka zauważyłem na podłodze butelkę po sake. Usiadłem na łóżku i spojrzałem na śpiącego Reitę. Spuściłem nisko głowę czując narastające poczucie winy.
- Już wróciłeś ? - usłyszałem lekko zachrypnięty głos blondyna.
- Wróciłem. - odpowiedziałem cicho.
- Widzisz ? - zapytał drwiąco - Potrafię się dobrze bawić nawet i bez Ciebie.
- Przepraszam... - szepnąłem tylko i opuściłem pomieszczenie. Jego słowa mnie zabolały. Powinien zdawać sobie sprawę z moich obowiązków. Westchnąłem głośno próbując powstrzymać łzy. Może rzeczywiście poświęcam mu zbyt mało czasu ?
Dla Kouyou to nie przeszkadzało, więc dlaczego Akiś się tak zachowywał ?
Nie miałem już ochoty wracać do sypialni. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się w salonie. Długo nie mogłem zasnąć. Zastanawiałem się co tak nagle wpłynęło na Reitę, przecież kiedy wychodziłem zachowywał się inaczej. Bałem się, że znowu mu coś odwali i rzuci się na mnie. Skuliłem się wtulając w kołdrę i zasnąłem.

Aoi x Uruha - Rozdział XV


[Kyo]
Obudziłem się z wielkim kacem. Półprzytomny spojrzałem na podłogę, na której leżały porozwalane butelki po sake. Westchnąłem tylko i spróbowałem wywlec się z łóżka, ale czyjeś ręce oplatające mnie w pasie uniemożliwiły mi ruch.
Odwróciłem głowę i ujrzałem śpiącego Kaoru, co nieco mnie zdziwiło. Nie pamiętałem dokładnie wczorajszego wieczoru, lecz doskonale wiedziałem, że lider przyszedł wczoraj do mnie. Na szczęście obaj byliśmy ubrani, więc odetchnąłem z ulgą, że nic między nami nie zaszło.
Pomimo wszystko poczułem przyjemne ciepło na sercu. Nie, nie. Musiało mi się tylko wydawać. Przecież nic do niego nie czułem. To wiedziałem na pewno.
Drgnąłem, gdy chłopak poruszył się. Znowu pojawiło się to samo uczucie co przed chwilą. Obruciłem się w jego stronę i nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. Kaoru wyglądał ślicznie. Kiedy spał w ogóle nie przypominał bezdusznego lidera, którym był na próbach. Nieśmiało wyciągnąłem dłoń w stronę jego policzka, by odgarnąć z niego kosmyki włosób. Nawet nie wiem kiedy zacząłem gładzić jego twarz. Była taka delikatna i miękka. W końcu zwróciłem uwagę na jego rozchylone usta. Nagle poczułem chęć ich zasmakowania. Nie miałem pojęcia co się ze mną działo. Jednak to ciepło jakie odczuwałem, nie było tym co czułem patrząc na Kouyou. Odgoniłem wszystkie myśli dotyczące lidera i zsunąłem z siebie jego ramię. Niemal od razu poczułem chłód. Wstałem z łóżka, by udać się do łazienki. Wolałem nie mysleć o tym co pomyśli Niikura widząc mnie po przebudzenia. Mimo wszystko chciałem lepiej się przy nim prezentować.
Zatrzymałem się przy drzwiach i odwróciłem się w stronę Kaoru. Moje serce przyspieszyło. Prawie wybiegłem z pokoju i zamknąłem się w łazience. Odkręciłem kran i zmoczyłem twarz zimną wodą.
"To nie możliwe" pomyślałem spoglądając na swoje oblicze w lustrze. Przecież nie mogłem tak szybko poczuć czegoś do lidera. Kochałem Kouyou, tak mi się przynajmniej do tej pory wydawało. Przez chwilę wydawało mi się, że wmawiam sobie uczycie do Takashomy, a w rzeczywistości czuję coś do lidera. Gdyby tak było to przecież wiedziałbym wcześniej, prawda?
***
[Uruha]
Aoi spędził całą noc pod moim domem. Na początku byłem przerażony tym faktem, ale potem zrozumiałem, że chyba nic głupiego nie zrobi. Po prostu sobie tam siedział i nie wychodził. Nawet chciałem wyjść i zaprosić go do środka, jednak czekałem na jego ruch. Ciekawiło mnie co zamierza.
Cieszyłem się, że tak uparcie nie odstępuje mojego domu. Poczułem się spokojny i bezpieczny. Zrozumiałem, że na prawdę mu zależy.
Właśnie parzyłem sobie kawę, gdy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie zastanawiając się ani chwili ruszyłem by otworzyć.
Jak się domyślałem, był to Yuu. Wpatrywał się we mnie swoimi pięknymi oczami i nerwowo przygryzał wargę.
- Już myślałem, że nie zdecydujesz się wejść. - zacząłem rozmowę, bo zdawałem sobie sprawę, że starszy tego nie zrobi.
- Wiedziałeś, że jestem? - zapytał niepewnie nie spuszczając ze mnie wzroku.
- No pewnie! - odpowiedziałem z uśmiechem - Zauważyłem twój samochód z sypialni. Spędziłeś tutaj całą noc. Jesteś głodny? - zapytałem licząc na to, że się zgodzi.
- Tak, trochę. - odparł lekko się uśmiechając.
- Wejdź, proszę. Właśnie zaparzyłem kawę. - zaprosiłem Aoi'ego do środka puszczając go przodem.
Udaliśmy się do kuchni, posadziłem Yuu przy stole i nalałem mu kawy. Sam wziąłem się za robienie większej ilości kanapek. Kiedy tylko skończyłem postawiłem talerz z jedzeniem na stole i usiadłem na przeciwko gościa.
- Częstuj się. - zachęciłem upijając trochę kawy z mojego kubka.
- Dziękuję. - odpowiedział i wziął jedną kanapkę.
Jedliśmy w ciszy, krępowała mnie trochę. Obserwowałem starszego i zastanawiałem się co teraz zrobi. W końcu postanowiłem przerwać milczenie.
- Dlaczego wczoraj nie wszedłeś? Masz przecież drugi komplet kluczy.
- Nie wiedziałem czy będziesz chciał mnie widzieć. - odparł cicho.
- Mogłeś przynajmniej spróbować, nie gryzę przecież. - w głębi serca chciałem żeby wtedy wszedł. Potrzebowałem go jak nigdy wcześniej.
- Kyo nie był z tobą? - zdziwił się, a ja spojrzałem na niego z wyrzutem.
- A widziałeś gdzieś tutaj jego samochód? - pokręcił przecząco głową - Cóż, chciałem żeby wszedł, ale po odczytaniu twojej wiadomości zmieniłem zdanie. Przykro mi, że tak szybko mnie oceniasz. - nie powiem, zrobiło mi się przykro, bo nie sądziłem, że czarnowłosy będzie myślał w taki sposób.
- Nie chodziło mi o to, przepraszam. - szepnął patrząc mi prosto w oczy.
- Uprzedzę twoje myśli i zaprzeczę. Nie, nie spałem z nim. Trudno jest się z kogoś wyleczyć w ciągu kilku godzin. - zauważyłem, że Shiroyama nerwowo zaciska pięści na stole.
- A chciałeś? - zapytał drżącym głosem, a w jego oczach pojawiły się łzy.
- Nie chciałem. - odpowiedziałem i ułożyłem swoją dłoń na jego pięści - No już, spokojnie. Jestem tutaj i cieszę się, że jesteś. - uśmiechnąłem się do niego.
- Powinienem powiedzieć ci wcześniej. - wyszeptał odracając wzrok - Ja... Nie chciałem tego ukrywać, ale... Wtedy kiedy cię pocałowałem i uciekłem, to ogarnęła mnie panika, że się dowiesz. Głupio mi było i nie pojechałem do niej tylko do siebie. Kiedy do ciebie dzwoniłem, byłem przekonany o moich uczuciach. Chciałem już wtedy ją zostawić, ale wtedy manager wyjechał z tym całym ogłoszeniem i...
- Yuu, nie zmuszaj się do tego. Powiesz kiedy przyjdzie czas. - przerwałem mu i splotłem nasze palce.
- Powinieneś o czymś wiedzieć, K'you. - odparł powracając do mnie wzrokiem.
- Tak? - zapytałem lekko zdenerwowany.
- DEG wiedzieli, że z nią jestem. Ja od samego początku obserwowałem tego całego Kyo i wydaje mi się, że on coś czuje do ciebie i dlatego się wczoraj wtrącił...
- Nawet jeśli, to i tak niczego nie zmieni. Na pewno nie moje uczucia do ciebie. - odpowiedziałem ciepło posyłając mu przy tym najpiękniejszy z moich uśmiechów.
- Więc nie nienawidzisz mnie? - zadał niepewnie pytanie.
- Kocham cię, debilu. - zaśmiałem się cicho.
- Tak po prostu? - niedowierzał mi.
- Nigdy nie przestałem, nawet kiedy się dowiedziałem o tobie i Yoko. Nie potrafiłbym przestać. - odparłem pochylając się nad blatem. Aoi zbliżył swoją twarz do mojej tak, że dotykaliśmy się czołami. Uśmiechnąłem się i musnąłem jego usta swoimi. Starszy odwzajemnił pocałunek i osunął się. Mruknąłem niezadowolony i usiadłem na swoim krześle.
- Nie chcę się z niczym spieszyć. - westchnął splatając nasze palce.
- Wiem, Yuu. Ja też. - odpowiedziałem nie odrywając wzroku od jego oczu - Zamieszkaj ze mną. - zaproponowałem z uśmiechem.
- No pewnie, młody. Myślałem, że już tego nie zaproponujesz.

sobota, 13 kwietnia 2013

To tylko seks? 6

Planowałam dodać jutro, ale skoro już napisałam i skończyłam rozdział, więc czemu nie? ;D
Chciałam jeszcze zaznaczyć, że to opowiadanie powoli zbliża się do końca, ale mam już pomysł na kolejne Reituki :)
Enjoy! ^^




[Reita]
Usłyszałem krzyk Ruki'ego i zerwałem się z łóżka wybiegając z pomieszczenia. Zamarłem mając przed oczami widok wokalisty w objęciach Toshimasy.
- Takanori, co ty do cholery wyprawiasz?! - wrzasnąłem nie mogąc się ruszyć z miejsca. Zabolało, jak nie wiem co.
Toshiya odsunął się i posłał małemu buziaka, po czym zniknął w swoim apartamencie. Blondynek odwrócił się w moją stronę i podszedł bliżej. Patrzył na mnie załzawionymi oczami oczekując jakiejkolwiek reakcji.
- Dlaczego? - więcej nic nie potrafiłem powiedzieć. Nie po tym wszystkim.
- To nie tak, Akira... - zaczął a ja czułem, że za chwilę stracę kontrolę nad emocjami - Pozwól mi wytłumaczyć... - spuścił głowę, a wzrok wbił w podłogę.
- Co ty chcesz mi tłumaczyć, Takanori? - zapytałem wściekły - Poszedłeś do niego, bo cię nie chciałem?! Bo nie chciałem cię pieprzyć?! - krzyknąłem nie spuszczając wzroku z wokalisty. Maleństwo zadrżało pod wpływem moich słów, ale zbytnio nie wziąłem tego do siebie.
- Nie, Reita! - podniósł głos - Ja i on byliśmy razem. Chwilę po tym jak zrobiłeś ze mnie dziwkę, upokorzyłeś i wykorzystałeś. Był wtedy przy mnie i pomógł dojść do siebie. Zakochałem się niedługo poten, on odwzajemnił moje uczucia. Nie przestał jeszcze mnie kochać. I w porównaniu do ciebie wie czego chce! Jesteś pewny, ze do mnie coś czujesz?! Kochasz?!
- A ty?! - odparłem atak młodszego - Pocieszasz się w ramionach innego, na dodatek byłego. A dlaczego? Bo Akira Suzuki nie chciał cię przelecieć! Taka jest prawda, Takanori! Miałem wtedy rację. Jesteś tylko nic nieznaczącą dziwką, dającą dupy każdemu innemu facetowi, bo ten, który cię kocha, odmówił! Jeśli tak ma wyglądać nasz związek, to ja dziękuję. Znajdź sobie innego naiwnego! - może i za ostro go potraktowałem, ale w tej chwili nie liczyło się nic, prócz sceny, która miała tutaj miejsce.
Naiwny jestem, bo uwierzyłem, że Ruki mnie kocha. Wokalista stał w miejscu i wpatrywał się we mnie zszokowany tym co właśnie powiedziałem. Nie tak miałem to ująć, ale niestety tak wyszło. Z pewnością nie myślałem tak o nim. lecz czego nie mówi się w złości. Uderzyłbym go, ale nie potrafiłem. Nienawidziłem go.
***
[Toshiya]
Oparty o drzwi przysłuchiwałem się kłótni kochanków. Byłem przekonany, że Takanori do mnie przyjdzie. Akira po raz kolejny go upokorzył, nie dając młodemu nawet szansy na wytłumaczenie. Biedny, Ruki.
Znałem Matsumoto na pamięć. Wiedziałem gdzie chowa swoje słabe punkty, co lubi, i takie tam podobne. I umiałem to wszystko wykorzystać na swoją korzyść. Nie mogłem pozwolić, by miał przy swoim boku kogoś takiego jak Reita. Agresywny i wybuchowy koleś jak on nie pasował do drobnej postaci wokalisty.
Wystarczyło tylko zobaczyć do czego był zdolny pod wpływem alkoholu. Nie raz prowokował bójki na imprezach organizowanych przez wytwórnię. Takanori nie mógł być narażony na to wszystko. Przy mnie byłby bezpieczny. Pamiętałem jak to powtarzał kiedy mieszkaliśmy razem. Nikt jednak o tym nie wiedział. Byliśmy dyskretni, jak mało kto. Kochałem go, nadal kocham i chyba nigdy nie przestanę.
***
[Ruki]
Trzask drzwi, rozbicie kilku szklanek i wędrówka za basistą do sypialni, lecz to nie ja powinienem błagać o wybaczenie. Pragnąłem móc mu to wszystko wytłumaczyć, nie zważając nawet na to jak mnie potraktował.
Reita stał przy otwartym oknie i palił. Wydawał się taki bezbronny. Podszedłem bliżej i niepewnie objąłem go w pasie splatając dłonie na jego brzuchu. O dziwo, nie odepchnął mnie.
- Akiś nie chciałem, wybacz mi proszę.. - wyszeptałem czując jak kolejne łzy uwalniają się z moich oczu - Spotkałem go przypadkowo w barze. Piłem, przyznaję. Przysiadł się do mnie i zaczął te swoje obleśne gadki... - chłopak nie reagował jednak na moje słowa - Wstałem i chciałem wrócić do ciebie, ale mi przeszkodził. Czy gdybym chciał się z nim przespać, nie wołałbym cię, prawda? - zapytałem z nadzieją w głosie.
- Takanori... - szepnął kładąc jednął dłoń na moich - Przepraszam.
- Rozumiem, byłeś zdenerwowany... - odparłem mocniej przylegając do pleców Akiry.
- Ja nie wiem czy po tym wszystkim co ci nagadałem, będę szczęśliwy z tobą... - wyszeptał gasząc papierosa - Wyrzuty sumienia oczywiście już mam, ale w końcu się nasilą i... - załkał.
- Ciii, Rei... - odpowiedziałem cichutko - Zapomnijny, dobrze? - chłopak odwrócił się w moją stronę ograniając mi z twarzy mokre kosmyki.
- Kocham cię, Takanori... - basista przykrył moje usta swoimi. Rozchyliłem usta zapraszając blondyna do mojego wnętrza. Całowaliśmy się rozpaczliwie łaknąc nawzajem swoje bliskości. Nasze języki ocierały się o siebie wywołując pomruki aprobaty u obu z nas. Oderwaliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza.
- Liczysz się tylko ty. - wyszeptałem - Nie Toshiya, ani nikt inny rozumiesz? - Akira skinął głową na potwierdzenie.
- Kocham cię, mały. - odpowiedział i musnął moje wargi w krótkim pocałunku - Obiecaj mi coś tylko...
- Co takiego? - zapytałem zapatrzony w jego piękne oczy.
- Nie zrobisz tego nigdy więcej, dobrze?
- Obiecuję...

To tylko seks? 5

Kolejny rozdział ;D
Z góry przepraszam za długość xDD
Zapraszam do czytania <3 p="">


[Uruha]
- Żartujesz, prawda? - zapytałem zaskoczony Aoi'ego, który leżał na łóżku i zwijał się ze śmiechu.
- Nie. - odpowiedział próbując opanować nagły atak śmiechu - Kai posuwa naszego managera, a ten praktycznie nie ma nic do gadania. Jak to nasz kochany lider ujął: "Jako uke musi być posłuszny"! - starszy parsknął śmiechem, który dzięki akustyce pomieszczenia odbijał się od ścian ze zdwojoną siłą.
- Dlaczego ci nie wierzę? - odparłem roześmiany - Pijany jesteś i wygadujesz jakieś bzdury.
- Wiem co słyszałem. - czarnowłosy podniósł na mnie wzrok - Zresztą, jak nie wierzysz to sam zapytaj.
- Nie będę pytał przyjaciela o takie rzeczy. - odpowiedziałem i przysiadłem obok niego.
- Powiedział też... - Aoi przesunął palcami po moim boku powodując przyjemny dreszcz - Wie, że jestem na dole i...
- I teraz pójdziesz się umyć, bo śmierdzisz piwem na kilometr. - odgryzłem się na jego zaloty.
- Nie uważasz, że to ja powinienem być na górze? - zapytał podnosząc się do siadu i owiewając moją szyję swoim oddechem.
- Nie uważam. - mruknąłem odsuwając się - Jesteś za delikatny.
- To może spróbuję się poprawić, co ty na to? - uśmiechnął się zadziornie i nadrobił odległość między nami.
- Pod prysznic wynocha! I to już! - powiedziałem i poszedłem do kuchni zrobić sobie coś do picia.
- Ale... - zaczął kierując się za mną, po chwili obejmując mnie o tyłu.
- Chyba nie chcesz spać na kanapie, prawda? - zapytałem władczo - Więc rusz swój piękny tyłeczek i zmykaj. - uśmiechnąłem się z wyższością i ominąłem osłupiałego Yuu - Ktoś w końcu musi rządzić w tym związku, kochanie.
Kiedy tylko Shiroyama zniknął w łazience wróciłem do kuchni i zaparzyłem kawę. Objąłem kubek dłońmi i upiłem łyk gorącego napoju. Podszedłem do okna i podziwiałem oświetlone ulice Yokohamy.
Światła idealnie kontrastowały z ciemnością nocy.
Pięknie było, naprawdę. Długo napawałem się widokami zza naszego apartamentowego okna. Nawet nie zauważyłem kiedy kawa mi wystygła, a tuż obok pojawił się Aoi.
- O czym myślisz? - zapytał z czułością, obejmując mnie w talii.
- Kocham cię, wiesz? - odparłem, choć i tak znałem odpowiedź.
- Wiem... - wyszeptał ustami muskając moją skroń. - I ja ciebie też kocham.
- Przepraszam, że czasami jestem taki...wredny. - szepnąłem, opierając głowę na jego ramieniu.
- Nie przepraszaj, nie masz za co. Sam też nie jestem idealny, nikt zresztą nie jest. - odpowiedział i obrócił mnie przodem do siebie, patrząc mi głęboko w oczy - Ta władczość jest u ciebie zaletą, nie wadą.
- Yuu, ja wiem, że czasami przeginam i rządzę tobą, ale ja po prostu boję się, że kiedyś odejdziesz. - mruknąłem cicho czując jak rumieńce oblewają moją twarz.
- Nigdy nie odejdę, nie bój się. - odpowiedział łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
***
[Ruki]
Reita zasnął dość szybko, a ja nie mogłem jakoś spać. Myślałem o tym co mi powiedział. Kochał, ale nie chciał mnie. Dał mi jednoznaczną odpowiedź. Miałem nadzieję, że źle go zrozumiałem, jednak żadne inne rozwiązanie nie przychodziło mi do głowy. Nie mogłem uwierzyć, że nie chciał zbliżenia. Widziałem jak na niego działałem w autobusie, więc co jest nie tak? Może to ze mną jest jakiś problem, albo za bardzo naciskam. Nie mogłem nic poradzić na to, że go pragnąłem. Chciałem poczuć go w sobie, połączyć się z Akirą w jedność.
Czy chciałem za wiele?
Dlaczego nie mogło być tak jak u Kouyou i Yuu?
Wysunąłem się cicho spod kołdry starając się nie obudzić basisty i wyszedłem z apartamentu. Nie miałem co ze sobą zrobić, chciałem móc się komuś wygadać. Dla Aoihy nie chciałem przeszkadzać, a rozmowa z Kai'em nie była dobrym rozwiązaniem, z powodu obecności managera.
Zszedłem więc do baru i zamówiłem butelkę whisky.
Usiadłem przy stoliku i nalałem alkoholu do szklanki. Sączyłem trunek powoli delektując się przy tym smakiem, gdy nagle usłyszałem swoje imię i odwróciłem się w stronę z której dobiegał znany mi głos.
- Co tu robisz, Toshiya, co? - zapytałem mierząc chłopaka wzrokiem.
- Przyjechałem na urlop, nie wiedziałem, że cię tu znajdę. - odpowiedział siadając na przeciwko.
- Nie zapraszałem cię do stolika. - burknąłem popijając whisky.
- Do łóżka mnie też nie zapraszałeś, prawda? - spytał kpiąco.
- Nie chcę do tego wracać. - odparłem spoglądając na basistę - Chcę zapomnieć.
- No, Takanori... - mruknął w odpowiedzi - Było nam ze sobą tak dobrze.
- To było kiedyś. Teraz mam kogoś, na kim mi bardzo zależy. - wyminąłem poprzednią wypowiedź.
- Eh, Reita... - odpowiedział lustrując mnie wzrokiem - Nie masz na co liczyć, młody. On sam nie wie czego chce.
- Za to ja wiem czego chcę! - wzburzyłem się - Denerwujesz mnie. W wytwórni ciągle się na mnie gapisz swoim obleśnym wzrokiem, a mi od samego patrzenia na siebie robi się niedobrze. Znajdź sobie tanią dziwkę i daj mi w końcu święty spokój. - syknąłem w złość.
- Pijany jesteś, nie wiesz co mówisz. - zaśmiał się drwiąco - Jutro inaczej będziesz gadał. Nie, wróć. Będziesz błagał o jeszcze. Tak jak ostatnim razem. - chłopak oblizał się prowokująco.
- Grozisz mi? - zapytałem odważnie próbując ukryć fakt, że nieco się przestraszyłem - Nie dobierzesz mi się do spodni. Nie tym razem, skarbie.
- Skarbie? No, no. Czyżby nasz wielki Takanori nadal coś do mnie czuł? - zapytał niskim głosem, a mi aż ciarki przeszły.
- Nasz związek był pomyłką. Wybacz. - ostawiłem szklankę i wstałem od stolika i ruszyłem w kierunku schodów prowadzących na piętro, gdzie znajdował się mój apartament.
- Nie uciekniesz przede mną. - usłyszałem za sobą głos basisty Dir en Grey i poczułem silny uścisk na moim nadgarstku.
- Puść mnie! - szarpnąłem się, lecz bez rezultatu. Toshiya zacieśnił uścisk i pociągnął mnie za sobą na górę.
- Tak sie składa, że mieszkamy obok siebie. - wymruczał przyszpilając moje ciało do ściany, tuż obok apartamentu mojego i Akiry.
- Powiedziałem coś. Z-zostaw mnie. - jęknąłem czując jego usta na mojej szyi. - Kurwa, Toshimasa puszczaj!
- Lubię jak dla mnie jęczysz... - wyszeptał starszy wprost do mojego ucha, lekko przygryzając jego płatek.
- Nie rozumiesz, że nie ch... Ah! - krzyknąłem kiedy zacinął dłoń na moim kroczu.
- Podoba ci się, wiem o tym.. - odparł ze śmiechem - Nie potrafisz mi się oprzeć... Pragniesz mnie, jak nikogo innego... Zaprzeczasz sam sobie, wmawiając uczucie do Reity.
- To nie ta-ah... - mimowolnie jęknąłem czując jak Hara masuje mojego członka przez spodnie. Powoli zaczynało mi się to podobać, ale nie mogłem tego zrobić. Kochałem Akirę, kurwa, na prawdę kochałem.
- Sam widzisz jak na ciebie działam, nie opieraj się więc... - wymruczał Toshiya czując jak mój członek powoli zaczyna twardnieć.
- Nie, kurwa! Akira!! - wrzasnąłem z rozpaczy. Chłopak wybiegł z pokoju i zamarł.
- Takanori, co ty do cholery wyprawiasz?!

czwartek, 11 kwietnia 2013

Reituki - One Shot

Tego, no...
Moim zdaniem beznadziejny one shot, ale może komuś się spodoba :)

Ostrzeżenia: + 18, przemoc




Stałem w łazience przed lustem i zachwycałem się moim zsiniałym policzkiem. Chore, prawda?
Zaśmiałem się cicho by nie obudzić Reity.
Pozwalałem Akirze mnie bić, w taki sposób okazywał mi uczucie. Ba, nawet sam go do tego prowokawałem. Pokochałem ból, który mi zadawał.
Podniecała mnie sama myśl o tym, że w jakiś sposób basista okaleczy moje ciało. Westchnąłem, czując, że mój członek twardnieje. Nie chciałem sam radzić sobie z tym problemem, więc zawędrowałem do sypialni, gdzie aktualnie spał mój "oprawca".
Wpełzałem na jego klatkę piersiową usadawiając się na jego żebrach.
- Mhm... Aki.. - wymruczałem mu do ucha - Pomóż mi... - blondynek poruszył się przecierając zaspane oczy.
- Coś się stało? - zapytał nadal mało kontaktując.
- Rżnij mnie, kocie! -  krzyknąłem i opadłem obok niego.
Nie musiałem długo czekać na reakcję Reity. Chłopak brutalnie wpił się w moje usta wywołując przy tym mój stłumiony jęk.
Uchyliłem szybko usta wpuszczając do wnętrza spragniony język kochanka. Całował mnie niecieprliwie i brutalnie kalecząc zębami moje wargi. Jęknąłem mu prosto w usta kiedy poczułem jak po brodzie spływa kilka kropel krwi. Akira szybko ją zlizał, by po chwili wgryźć się w moją szyję. Pozostawiał na niej dość spore malinki, które przemieniały się w krwiaki, ale nie przejmowałem się tym zbytnio.
Liczył się tylko on i ból jaki mi sprawi. Pomiędzy gryzieniem blondyn ściągnął moje bokserki odrzucając je gdzieś w kąt, chwilę potem robiąc to samo ze swoimi.
Rozłożyłem szeroko nogi nie mogąc się doczekać, by w końcu poczuć go w sobie.
Westchnąłem głośno gdy naparł penisem na moje wejście.
- Takaaa... - basista jęknął kiedy jednym mocnym ruchem zanurzył się cały we mnie.
Poruszał się gwałtownie i szybko powodując moje krzyki i jęki. Błagałem by się nie hamował.
Wygiąłem się w łuk kiedy z całej siły uderzył w prostatę. Przez chwilę miałem ciemność przed oczami, ale minęła ona tak szybko jak się pojawiła.
Od tego momentu Akira za każdym razem uderzał w ten sam punkt. Wrzasnąłem dochodząc kiedy blondym wymierzył mi siarczysty policzek. Chwilę potem sam też doznał orgazmu.
- Aki.. Byłeś cudowny... - wyszeptałem, kiedy opadł zmęczonym ciałem na moje.
- Kocham cię, Takanori~~
***
- On cię kiedyś zabije, Takanori. Nie możesz mu na to pozwolić. Nie możesz pozwalać na takie traktowanie. - powiedział zmartwiony lider.
- Kocham go i chcę by mnie bił. - odparł wokalista.
- Miłość nie polega na przemocy, Ruki. - wtrącił Uruha.
- Sam go prowokuję. Proszę o to... To nasza sprawa.
- Spójrz na siebie, jak wyglądasz. Już nawet makijaż nie jest w stanie pozakrywać twoich blizn i siniaków. - zauważył starszy gitarzysta - Na szyi namalujesz kreski i jakoś odwócisz uwagę o tych krwiaków. Pomyśl tylko, co powiedzą fani jak zobaczą twoją twarz...
- Jesteście po prostu zazdrośni, o to co łączy mnie i Reitę.- wzburzył się Takanori - Nie potraficie docenić faktu, że się kochamy. Jeśli kiedykolwiek znajdziecie swoje drugie połówki, zrozumiecie prawdziwą miłość. Tę miłość, którą go darzę... Kocham go, a on mnie.
***
Na pogrzebie małego nie pojawiłem się. Jego rodzina sobie tego nie życzyła. Pozostali też. Nie dziwiłem im się. Sam na ich miejscu postąpiłbym tak samo.
W więzieniu odwiedził mnie tylko Kai, jeden jedyny raz. Powiedział, że wybacza, bo Ruki by tego chciał.
Nie tak miało wyjść, wiem. Takanori chciał bym był taki. Pomimo moich częstych protestów, prowokował. Nie mogłem patrzeć na to jak go biję. Robiłem to z zamkniętymi oczami.
Nie mogłem wybaczyć sobie tych wszystkich śladów, które po sobie zostawiałem za każdym razem.
W końcu się stało. Nie zatrzymałem się. Zabiłem.
Zrozumiałem wszystkie swoje błędy.
Przepraszam, w moim przypadku to tylko puste słowa.
Za kratami spędziłem już pięć lat, kolejne dziesięć przede mną. Jak tylko stąd wyjdę zrobię wszystko by móc po raz kolejny połączyć się z Takanori'm w nowym, lepszym świecie.
***
- Miłość, którą darzę Reitę jest wieczna. Nigdy nie przestanę go kochać. - odparł na odchodne Ruki - Nawet po śmierci....

To tylko seks? 4


[Ruki]
Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się w hotelu. Przebudziłem się już w apartamencie, który dzieliłem z Reitą. O dziwo nie było go obok mnie. Podniosłem się i usiadłem na łóżku rozglądając się po pomieszczeniu. Sypialnia była bardzo duża. Dominowały odcienie czerni i szarości, a gdzieniegdzie przebijały się przebłyski krwistej czerwieni. Wszystko idealnie do siebie pasowało.
Wywlokłem się z łóżka, by znaleźć łazienkę. Chętnie bym został, lecz mój pęcherz domagał się opróżnienia.
Toaleta bardzo różniła się od sypialni. Ściany były wyłożone beżowymi kafelkami, a podłoga o kolorze kości słoniowej. Niedaleko znajdowały się drzwi, które najprawdopodobniej należały do łazienki.
Szybko zrobiłem co trzeba i zaciekawiony otworzyłem wejście.
Środek zajmowała duża wanna, wydawała się być przezroczysta. W podłodze umieszczone były lampki, co dawało romantyczny nastrój. W ścianie, wielkie lustro i umywalka. Całość obramowana była srebrem.
Kiedy tylko opuściłem "raj" ruszyłem do kuchni. Akira siedział przy stole i popijał kawę. Uśmiechnąłem się do siebie i podszedłem bliżej.
- Obiecałem ci coś... - wymruczałem wprost do jego ucha jednocześnie oplatając jego szyję ramionami.
- Taka, możemy porozmawiać? - zapytał, wprawiając mnie w osłupienie. Przecież sam powiedział, że...
- T-tak, jasne. - odpowiedziałem nieśmiało. Usiadłem na przeciwko niego i spojrzałem w jego oczy.
- Ja nie chcę, żeby tak to wyglądało. - zaczął, a ja poczułem jak robi mi się słabo - To dla mnie zbyt szybko, Ruki. Tamtą noc mam ciągle w pamięci. Jest mi przykro, że po tym wszystkim tak cię potraktowałem. Chciałbym teraz spróbować inaczej. Chcę się do ciebie bardziej zbliżyć. Ta chwila powinna być tą, którą zapamiętamy. Nie w pokoju hotelowym, tylko w innych okolicznościach, gdzie będziemy tylko my.
- Ja... - odebrało mi mowę, a do oczu napłynęły łzy.
- Taka, proszę, nie płacz. Nie chodzi mi o to, że nie chcę. Chcę się z tobą kochać, ale nie przejazdem. - wyjaśnił.
- Nie, Akira. Rozumiem, tylko... Sam powiedziałeś... - odpowiedziałem niepewnie.
- Wiem co powiedziałem, kochanie. - basista i ujął moją dłoń i przytulił ją do swojego policzka - Udało mi się opanować.
- Czy to znaczy, że będziesz spał na kanapie? - uniosłem wzrok na blondyna.
- Nie, kocie. Śpimy razem, tylko nie prowokuj mnie, proszę. - uśmiechnąłem się do niego, po czym przechyliłem się przez stół i złączyłem nasze usta w krótkim pocałunku.
***
[Aoi]
- Kai, mogę cię na słówko? - zapytałem lidera kiedy tylko Uru i manager zniknęli w pokojach.
- Jasne, na dole jest bar. Zejdziemy? - zapytał z uśmiechem eksponując swoje dołeczki.
- Chodźmy. - odpowiedziałem, nie mogąc nie odwzajemnić uśmiechu.
***
Siedzieliśmy aktualnie przy stoliku i popijaliśmy piwo. Moja odwaga, co do rozmowy z Kai'em się rozpłynęła. Nawet już nie próbowałem poruszać tematu.
- To o czym chciałeś pogadać? - usłyszałem głos lidera, który natychmiast wyrwał mnie z transu.
- Chciałem po prostu napić się piwa z przyjacielem. - zaśmiałem się.
- Yuu, spójrz na mnie. - niechętnie spełniłem prośbę perkusisty - Mnie nie okłamiesz, mów o co chodzi.
- Chodzi o to, że... - przerwałem, nie mogąc złożyć poprawnego sformułowania odpowiedzi.
- Że? - zapytał z uśmiechem.
- Bo widzisz... - zatrzymałem się na chwilę, by pociągnąć łyka trunku - Ruki i Rei mają się ku sobie..
- I co w związku z tym? - Kai nie przestawał się szczerzyć, co powodowało, że gubiłem się we własnych myślach.
- Znasz Uruhę. On będzie chciał na siłę im pomóc i w ogóle, ale manager... Kouyou boi się, że źle zareaguje i będzie im wszystko utrudniał, bo nie będzie mógł zaakceptować kolejnego homoseksualnego związku. - wypaliłem czując na sobie świdrujący wzrok Yutaki.
- Aha, rozumiem. Nie będzie z tym żadnego problemu. - odpowiedział popijając swoje piwo. Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia i spojrzałem na lidera.
- Nie pamiętasz już jak się zachowywał kiedy ja i K'you poinformowaliśmy go o naszym związku? Jak groził, że zakończy działalność the GazettE? - zapytałem zszokowany.
- Dawno i nieprawda. - odparł Kai spoglądając gdzieś w bok.
- C-co? - w tym momencie moje oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej.
- Jako uke musi być posłuszny. A poza tym zespół bez któregoś z nas nie jest zespołem. - wyjaśnił roześmiany - Chcąc czy nie, nie może nic zrobić ze związkami w zespole, bo wtedy odejdziemy wszyscy.
- Czy ty właśnie mi sugerujesz, że on i..?
- Tak, Yuu. Jesteśmy razem. - przerwał mi poważniejąc.
- I ty jesteś na górze?!
- No a czemu nie? - odpowiedział nadal się ciesząc.
- Kto jak kto, ale ty nie wyglądasz jakbyś był seme.  Ja widzę cię raczej jako tego dolnego członka związku. - zauważyłem zgodnie z prawdą. Lider nigdy nie wyglądał na takiego co by... No wiecie.
- A ty za to nie wyglądasz na uke. - odgryzł się, pokazując mi przy okazji język.
- Skąd o tym?! - zapytałem zaskoczony, krztusząc się piwem.
- Słyszałem nie raz, Yuu. Przede mną nic się nie ukryje.
- Czyli, że jeśli Takanori i Akira...
- Nie mamy nic przeciwko. - młodszy po raz kolejny wpakował się mi w słowo - Jeśli teraz się do siebie zbliżą, będzie o wiele lepiej. Lepiej szybciej, niż później. Tamto wydarzenie męczyło ich obu, a dziś chyba wszystko sobie wyjaśnili...
Jestem za nimi i mam nadzieję, że obaj tego nie zjebią...

niedziela, 7 kwietnia 2013

Aoi x Uruha - Rozdział XIV


Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, bo niestety na jakiś czas mnie wena opuściła :(
Mam nadzieję, że się spodoba ;)
Enjoy! ;D


[Aoi]
Nie liczyłem na odpowiedź, miałem tylko nadzieję, że Kou przeczyta wiadomość. Chciałem by włączył telefon i zobaczył jak bardzo mi na nim zależy.
Dziesiątki nieodebranych połączeń, do tego jeszcze około stu wiadomości. Idealny dowód, nieprawdaż?
Wyszedłem na balkon i wyciągnąłem kolejnego już papierosa. Musiałem się odstresować, bo przez to wszystko dłonie drżały mi niemiłosiernie wcale nie próbując przestać. Ścisnąłem telefon w dłoni i zaciągnąłem się głęboko wyrobem tytoniowym, by po chwili z moich ust wydobył się gęsty szary dym.
"Jedź do niego.."pomyślałem, lecz nie byłem do końca przekonany czy to odpowiedni moment.
"Jeśli nie spróbujesz, nie przekonasz się", usłyszałem swój wewnętrzny głos.
Jeszcze przez chwilę wahałem się, ale w końcu stwierdziłem, że zaryzykuję.
Wewnętrznie byłem przygotowany na każdą ewentualność. Nie zdziwiłbym się gdyby Uru nie chciał mnie widzieć, ale też miałem skrytą nadzieję, że może jednak uda nam się porozmawiać. Łaknąłem jego dotyku, głosu i pocałunków. Chciałem móc się wtulić w jego ciało.
Potrzebowałem jego obecności, ale po tym wszystkim moje oczekiwania były zbyt naiwne, by mogły się ziścić.
[Kaoru]
Postanowiłem uciąć sobie krótką drzemkę, bo aktualnie nie miałem co robić. Ułożyłem się na kanapie i nakryłem kocem. Jednak nie było mi dane odpocząć, dlatego że mój telefon zaczął dzwonić.
Jęknąłem cierpiętniczo i chwyciłem za komórkę i nawet nie patrząc kto dzwoni, odebrałem.
- Moshi, moshi?
- Dzięki Bogu, Kaoru. - usłyszałem po drugiej stronie przerażony głos Toshiyi.
- Co jest? - zapytałem nieco zdziwiony reakcją basisty.
- Cholera no, Kyo wariuje. - odpowiedział.
- Wiesz co się stało?
- No właśnie nie. Wrócił niedawno i zdemolował swój pokój. To znaczy, zrzucił wszystkie dokumenty z biurka. Poszedłem do niego żeby pogadać, a on zaczął wrzeszczeć i mnie wywalił. - chłopak wypowiedział wszystko na jednym wdechu - Przyjedź do nas, bo tylko ty masz na niego jakikolwiek wpływ.
- Dobra, zaraz będę.
- Dzięki, Kaoru. - odparł Toshiya i rozłączył się.
Złapałem za kluczyki i portfel, po czym ruszyłem do chłopaków. Daleko w sumie nie miałem, ale nie chciałem iść tam pieszo.
Domyślałem się, że mogło chodzić o Kouyou. No bo o kogo innego? O mnie?
Ta, wokalista nawet na mnie nie spojrzy. Chciałbym, żeby to zrobił. Pragnąłem mieć u niego choć cień szansy, ale on niestety wolał jego.
Zawsze byłem blisko Kyo. Pomagałem mu, wysłuchiwałem. Mógł mi się wygadać, a ja szukałem każdego możliwego rozwiązania jego sytuacji.
Jednak przez te ostatnie dziewięć lat jego głównym "problemem" był właśnie Kouyou Takashima.
Wokalista nie miał u niego najmniejszej szansy, bo jego serce od kilku już lat biło dla kogoś innego. A tą osobą był Yuu Shiroyama.
Próbowałem pomóc Kyo, ale niestety on nie potrafił przestać czuć czegokolwiek do Uruhy. Widziałem, że przeradza się to w obsesję, lecz nie miałem się na razie czym martwić. Nie robił nic głupiego, więc niepotrzebnie nie interweniowałem.
Dziś, po telefonie od Toshiyi zrozumiałem, że dzieję się z nim coś dziwnego. Zawsze on i basista tworzyli udany duet przyjaciół. Wspierali się wzajemnie i rozumieli niemalże bez słów. To dlatego razem zamieszkali. Kyo bardzo mu ufał.
Po niecałych dziesięciu minutach byłem już pod ich domem. Wysiadłem z samochodu, po czym zamknąłem go i ruszyłem w stronę drzwi.
Zapukałem, a po jakimś czasie drzwi otworzył mi basista i rzucił mi się w ramiona . Niepewnie odwzajemniłem uścisk i poklepałem go po plecach.
- Idź do niego. - szepnął - Tylko uważaj, jest zalany.
- Nic mi nie będzie, spokojnie. - wyswobodziłem z jego uscisku i ruszyłem do pokoju wokalisty.
Zapukałem cicho i wszedłem do środka. Kyo siedział na podłodze, a wokół niego leżało kilka butelek po sake. Jedną oczywiście trzymał w dłoni i popijał.
Rozejrzałem się po pokoju ogarniając w między czasie stan chłopaka. Toshiya miał rację, pokój nie wyglądał zbyt dobrze, no ale jego właściciel wcale nie był lepszy.
- Pop..Poprooosił...bym...g-go...owiózł... - wybełkotał Kyo - Zzzaprosił...mmnnnnie...do..ssiebiee...aaa..po-potem...onn...napisaaał...iii...Uruuuś...kazaał...mi...jechać... - zachlipał, a ja niemal od razu znalazłem się przy nim, obejmując jego ciało. Wtulił się we mnie mocząc moją koszulę łzami. Pogładziłem go po włosach, by się choć trochę uspokoił.
Kwadrans potem poczułem jego miarowy oddech, zasnął. Uniosłem go z podłogi, położyłem na łóżku i przykryłem kołdrą.
Sprawy miały się następująco:
Uruha poprosił Kyo o podwózkę, a potem zaprosił go do domu. Yuu napisał coś do niego, w rezultacie czego odprawił wokalistę z kwitkiem. Dał mu kosza.
Chcąc, nie chcąc, ułożyłem się obok Kyo i po chwili sam odpłynąłem w objęcia Morfeusza.