poniedziałek, 30 września 2013

Przepraszam, dłużej tak nie potrafię cz.4 (Miniatura)

 Wspomnienia były w tym wszystkim najgorsze. Patrzyłem na uśmiechniętego Akirę, ochoczo konwersującego o czymś z Uruhą. Miło było dostrzec u niego szczery uśmiech, ale brakowało mi tylko jednego. Jego uśmiechu do mnie, takiego jak kiedyś, kiedy jeszcze byliśmy razem.
  Zrozumiałem jak wielki błąd popełniłem. Ogarnęła mnie złość na samego siebie.
 Dlaczego tak postąpiłem? Nie wiedziałem.
 - Takanori, spotkanie dobiega końca. Możemy skoczyć na piwo? - Usłyszałem Uruhę.
 - Tak, oczywiście. - Odparłem posyłając mu uśmiech.
 - Okay, to może już chodźmy. Chciałbym z tobą porozmawiać. - Wiedziałem, czego ta rozmowa będzie dotyczyła. Nie bałem się, miałem świadomość słów, które najprawdopodobniej usłyszę. Pożegnaliśmy się i zeszliśmy do garażu, by po chwili wsiąść do auta Kouyou, i ruszyć, w nieznanym mi dotąd, kierunku.
 - Gdzie jedziemy? - Zapytałem krótko, bo po prostu zabrakło mi w tej chwili słów.
 - Do mnie. - Odpowiedział bez żadnych emocji. Był taki chłodny w stosunku do mnie. Nie dziwiłem się temu, doświadczałem właśnie tego na, co zasłużyłem.
 Dalsza droga odbyła się z milczeniu. Spoglądałem w okno, dosłownie wyprany z uczuć. Miałem za swoje, z czego nawet się cieszyłem. Zasługiwałem na takie traktowanie ze strony najbliższego przyjaciela Akiry.
 - Jesteśmy na miejscu.
 Wysiedliśmy z samochodu, kierując się w stronę niewielkiego, jednorodzinnego domu. Okolica była piękna, przynajmniej w moim przekonaniu. Kouyou otworzył drzwi, przepuszczając mnie w drzwiach. Kiwnięciem głowy podziękowałem za ten gest i wszedłem do środka. Musiałem przyznać, że było tutaj bardzo przytulnie, jak na j-rockera, co nieco mnie zdziwiło. Ale teraz nie o tym.
 - Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty?
 - Nie, dziękuję.
 -  Mam w lodówce piwo. Przynieść ci też?
 - Tak, poproszę.
 Kouyou wrócił chwilę później do salonu, który uprzednio mi wskazał. Usiadł na kanapie obok mnie, i podał trunek.
 - To, o czym chciałeś rozmawiać? - Zapytałem, otwierając puszkę.
 - Na samym wstępie zaznaczę, że nie mam do ciebie pretensji o to, co się stało między tobą, a Reitą. To wasza sprawa, ale martwię się. Zarówno o jego, jak i ciebie. - Odpowiedział, po czym pociągnął spory łyk alkoholu.
 - Dziękuję, ale ja świetnie sobie radzę. Przynajmniej próbuję. - Mruknąłem, wbijając wzrok w szklany stolik.
 - Widzę, Takanori. Starasz się, nawet bardzo.
 - Dlaczego mnie nie przytulił, kiedy do niego podbiegłem? - Skierowałem wzrok na rozmówcę. - Czy aż tak mnie nienawidzi?
 - To nie tak, że cię nienawidzi. U niego nie istnieje takie słowo, jak nienawiść, więc możesz być spokojny. Wiedz też, że cię nie obwinia, a uważa, że wina leży po obu stronach.
 - Kou, ja naprawdę chciałem inaczej, ale było to silniejsze ode mnie. Zbyt długo byliśmy rozłączeni, więc pomyślałem, że tak będzie lepiej, że nie będzie aż tak bolało. Powiedz mi, dlaczego mnie nie objął?
 - Ruki, powinieneś wiedzieć, że Akira nie ma ci tego za złe, ale też i to, że on na ciebie nie czeka. Nie liczy na to, że wrócisz. Uważa, że może i miałeś rację, ale nie potrafi zrozumieć, dlaczego zrobiłeś to w takim momencie, gdy naprawdę ciebie potrzebował. Twojego wsparcia, miłości, poczucia, że jest z nim ta osoba, którą kocha. Że ma w niej wsparcie.
 - Wiem, jak wielki błąd popełniłem. Uruha, ja wierzę, że uda mi się to wszystko naprawić. Chcę być szczęśliwy, chcę być szczęśliwy z nim.
 Poczułem jak kilka łez, bez mojego pozwolenia, opuszcza moje zaszklone oczy. Szybko przetarłem dłonią policzki i napiłem się tego piwa. Czułem się tak cholernie źle, dopiero teraz zrozumiałem, że to wszystko to tylko, i wyłącznie, moja wina. Tylko moja, nikogo więcej.
 - Nie będę robił co złudnych nadziei, Matsumoto. Sądzę, że nie będzie łatwo odzyskać i jego, i zaufania jakim cię obdarzył. Z tego, co mi dzisiaj powiedział, wynika, że nie widzi dla was przyszłości. Postaraj się, musisz mu pokazać, że ci na nim zależy. Oczywiście, jeśli to, co mi właśnie uświadomiłeś, jest prawdą.
 - Nie wierzysz mi? - Zapytałem drżącym głosem.
 - Tego nie powiedziałem. Sugeruję tylko, że nie zasługujesz na niego, ani on na ciebie. Za bardzo się różnicie, Ruki. To niestety źle wpływa na związek.
 - A może to ty chcesz skorzystać z okazji, co? W końcu przyjaźnicie się tyle lat. Może ta przyjaźń przestała ci wystarczać, Kouyou? - Zaatakowałem go.
 - Czy ty w ogóle słyszysz, co ty mówisz? Nie, nie chcę na tym skorzystać. Ja i Yuu, spotykamy się od jakiegoś czasu, więc nie mów mi takich rzeczy.
 - Przepraszam, poniosło mnie.
 - Nie szkodzi, rozumiem, co czujesz w tej chwili. Mam również świadomość tego, w jaki sposób mogłeś odebrać moje słowa. Ja też przepraszam, nie powinienem tak mówić.
 - Kou, czy sądzisz, że Akira nadal mnie kocha?
 - Nie przestał, i chyba nie przestanie, ale ta cała sytuacja z wami... To boli go najbardziej.
 Nawet nie zauważyłem, kiedy opróżniłem całą zawartość puszki. Posiedzieliśmy jeszcze trochę, rozmawiając na przyjemniejsze tematy, po czym pożegnałem się i ruszyłem do domu. Miałem nadzieję, że trafię do domu, bo nigdy wcześniej nie byłem w tej okolicy.
Zdałem się na intuicję, podążając w pomyślanym kierunku.

czwartek, 19 września 2013

Pamiętnik (Aoiha, One Shot)

Chwyciłem w dłonie jego pamiętnik. Pamiętam, że zawsze był częścią życia Kouyou. Otworzyłem go na pierwszej stronie, od razu rozpoczynając jego lekturę.

22.01.2012r.

 Moje popędy seksualne były już nie do zniesienia. Mój ówczesny chłopak, Tai, nie domyślał się tego. To było najgorsze. Postanowiłem go sprowokować do tego, by się ze mną przespał. Nie potrzebowałem dużo czasu, niemal od razu przystał na mój pomysł. Zataiłem jednak fakt, iż będzie to dopiero mój pierwszy raz. Wstydziłem się tego, że w wieku trzydziestu lat, nadal jestem prawiczkiem. W końcu od dziesięciu lat byłem gwiazdą sceny muzycznej, więc powinienem już dawno mieć to za sobą. Było inaczej, według mnie wydawało się to dziwne.
 Nadszedł wieczór, w którym miałem przeżyć swój pierwszy raz z mężczyzną. Na początku się stresowałem, ale odrzuciłem to na dalszy plan. Pragnąłem czerpać z tego wydarzenia jak najwięcej przyjemności, i dać ją również Tai. Zasługiwał na to, tak myślałem, a szczerze, byłem o tym przekonany.
 Wszystko działo się równie szybko. Nie pamiętam nawet, kiedy zostałem pozbawiony z ubrań, i kiedy też mój chłopak zrobił to samo. Czułem skrępowanie, ale poddałem się moim popędom. Teraz wiem, że to było złe.
 Pamiętam, że całował mnie po szyi, pieszcząc przy tym dłońmi moje ciało. Czasem sięgał moich ust. Było mi dobrze, ale nie odczuwałem podniecenia. Nic, jakbym był całkowicie pusty. Usłyszałem jak Tai odkręca nakrętkę z buteleczki lubrykantu. Zadrżałem, ze strachu. Tak, dokładnie tak można to nazwać. Chwilę później zaczął się we mnie wsuwać. Bolało okropnie, chciałem się wycofać, lecz on uspokajał mnie mówiąc, że to tylko jeden ruch, który może zaboleć, a potem już będzie w porządku. Dotarło do mnie, że wcześniej mnie nawet nie przygotował. Poprosiłem, by przestał, ale on tylko zamknął moje usta pocałunkiem, i jednym, mocnym pchnięciem znalazł się w moim wnętrzu. Po moich policzkach spłynęły pierwsze strużki łez. Poruszał się szybko, nie zwracając uwagi na moje prośby. Czułem się jak szmaciana lalka, której można rozłożyć nogi, kiedy tylko się ma na to ochotę. 
Sam tego chciałem, lecz nie w taki sposób.
Po jakimś czasie doszedł, nawet nie zauważając tego, że ja nie szczytowałem. Nakrył nas cienkim kocem, po czym przygarnął mnie do siebie. Ucałował mnie w czoło i usnął. Wysunąłem się z jego objęć, z trudem podążając do łazienki. Wszedłem pod prysznic, usiłując zmyć z siebie to, co miało przed chwilą miejsce. Czułem się jak dziwka, która sprzedała się za najniższą cenę. Wycierając się, na ręczniku zauważyłem ślady krwi. 
To nie tak miało wyglądać, miało być cudownie. 
Od zdarzenia minęły dwa dni, a ja wciąż krwawię. Nie wiem co się dzieje, boję się, że Tai zrobił mi większą krzywdę. Możliwe, że są to rany, powstałe w wyniku otarcia. 
Chcę zapomnieć~

Zrozumiałem dlaczego nigdy nie rozmawiał o seksie. Unikał tego tematu jak ognia. Było mi wstyd, że namawiałem go z pozostałymi, na rozmowy w tym temacie. Przewróciłem kartkę i zauważyłem, że od ostatniego wpisu minął długi okres czasu.

17.09.2013r.

Zakochałem się w Yuu, który jest moim przyjacielem. Nie wiem jak mogłem do tego dopuścić. Czy aż tak bardzo boję się samotności, że zakochuje się w przyjacielu?!
Nie, to nie może być prawda. Chcę się obudzić z tego pieprzonego snu. 

NIENAWIDZĘ SIEBIE!! NIENAWIDZĘ, SŁYSZYSZ??!!

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze szantaż emocjonalny, w wykonaniu Tai. Tak, rozstaliśmy się, dwa tygodnie temu. Mój były, nie może się z tym pogodzić. Kilkadziesiąt razy dziennie do mnie wydzwania, wypisuje setki sms-ów. Ignoruję go, bo nic do niego nie czuję. Uświadomiłem sobie, że tak naprawdę nigdy go nie kochałem. 

NIGDY, TAI, NIGDY!!

Odejdź, zostaw mnie! Nie daję już rady! Duszę się, brak mi powietrza! 
Odejdź i zapomnij o mnie, bo nikt nigdy nie zwracał uwagi na moje zaszklone oczy, tylko wciąż ze mnie szydził!!

NAWET TY!!

Nie, dłużej tak nie chcę. Chcę umrzeć, nie chcę już dłużej żyć. Nie! Nie! Nie!

NIE!

Yuu, pewnie i tak dorwiesz się do mojego pamiętnika, więc skieruję do Ciebie kilka słów.

Pokochałem Cię, choć wiem, że było to złe. Z biegiem czasu znienawidziłem siebie, Ciebie, nas. Odejdę, zanim się zorientujesz. Nie zasługuję na nic, nawet na Twoją miłość. Wiem jednak, że Ty nie czujesz do mnie tego samego, więc nie zwracaj uwagi na zdanie wstecz. Nadszedł dzień, by się pożegnać, zakończyć coś, co nie powinno było mieć miejsca.
Nie powinienem był się urodzić, nie mam prawa żyć. Nie zasługuję na nic, więc...

Oyasuminasai, misiaczku...

Zamknąłem pamiętnik, z oczami pełnymi łez. Poznałem część jego życia. Historię, która mogła być naszą. To nie powinno się stać, Kou powinien żyć.
Stoję właśnie nad jego grobem, przyciskając pamiętnik do piersi. Oczy uwalniają sporą ilość łez, ale tak jest dobrze, nie zatrzymuję ich. W drugiej dłoni trzymam broń, to rozwiązanie wydaje się odpowiednie. Otwieram pamiętnik, zapisując w nich następujące słowa:

Jeśli kiedykolwiek ktoś trafi na ten pamiętnik, niech wie, że to część życia Kouyou Takashimy, gitarzysty prowadzącego zespołu the GazettE. Jest to historia nieszczęśliwego człowieka, który jest.. był niesamowitą i niezwykłą osobą. 
Jest tutaj też,  historia nieszczęśliwej miłości.
Miłości dwójki przyjaciół, o której odwzajemnieniu obaj nie mieli pojęcia
Miłości, która miałaby nowy pocżatek, nowe życie.
Miłości wiecznej, która już nigdy się nie skończy.
Miłości Kouyou Takashimy i Yuu Shiroyamy.

Potem tylko jeden strzał i nicość obejmująca moje ciało.

środa, 18 września 2013

Wystarczyło Twoje Jedno Spojrzenie - Zakończenie

Poczuł, jak silna para ramion obejmuje jego drobne ciało. Ufnie wtulił się w tors starszego, powoli zamykając oczy. Pragnął, by ta chwila trwała wiecznie. Odwzajemnił uścisk i westchnął cichutko.
- Nie chcę stąd wyjeżdżać.. - szepnął cicho, kiedy usta blondyna spoczęły na jego skroni.
- Mógłbym zostać tu na zawsze. - odparł Reita, owiewając oddechem ucho Rukiego. Młodszy zadrżał, spoglądając przy tym na chłopaka.
- Tu jest pięknie - rozmarzył się, unosząc wzrok ku niebu.
- Tak, cieszę się, że tutaj przyjechałem.
- Szkoda, że zostaniemy jeszcze tylko dwa dni. - mruknął Takanori, lekko przechylając łebek.
- Mam nadzieję, że utrzymamy kontakt.. - szepnął blondyn - Takanori?
- Tak?
- Wiem, że to zbyt wcześnie, ale muszę to powiedzieć. - Akira spojrzał w oczy Rukiego - Chcę być dla ciebie kimś więcej, niż tylko przyjacielem. Kimś, kto zajmuje w twoim sercu ważne miejsce. W tym momencie, może to wydawać się dziwne, wiem. Spędziliśmy tutaj zaledwie kilka dni, ale czuję, że znaczysz dla mnie coś więcej. Zakochałem się, tego nie zmienię. Kocham cię, Takanori.
Młodszy patrzył mu w oczy i nie dojrzał w nich kpiny. Wierzył, że starszy mówi to poważnie. Każde słowo przenikało przez jego umysł, odbijając się echem. Nie wiedział, jak ma zareagować, zabrakło mu słów. Chciał powiedzieć, że czuje to samo, lecz uważał, iż może się to wydać nie właściwe z jego strony. Akira sam właśnie wyznał mu uczucia, ale on nie do końca sobie tego nie poukładał. Odetchnął, i spojrzał chłopakowi prosto w oczy.
- Kocham cię.. - cichy szept wydobył się z jego ust, choć w rzeczywistości nie chciał tego powiedzieć. Przysunął się bliżej, po czym wspiął na palce, i pocałował starszego. Ten chętnie oddał pieszczotę i objął go szczelnie ramionami. Całowali się powody, odrywając o siebie wtedy, gdy zabrakło im tchu. Serca obojga znacznie przyspieszyły. Spoglądali na siebie w milczeniu, które przerywały jedynie ich oddechy. Czuli, że wspólnie mogą stworzyć coś niezwykłego, należącego tylko, i wyłącznie do nich, coś osobistego.
Chcieli zmienić świat, choć wiedzieli, że sami nie są w stanie tego zrobić. Mieli marzenia, które pragnęli spełniać. Czas mijał bardzo szybko, a oni nie chcieli go stracić. Znaleźli to,czego szukali przez długi okres czasu, znaleźli siebie. I nikt, ani nic nie mogło tego zmienić.

***

Kilka lat później wpatrywali się w swoje fotografie. Wspominali to, co zdarzyło się w czasach szkolnych. Uczucie przez te lata rosło, a oni nadal byli szczęśliwi.
Mieli już ponad trzydzieści lat, własny zespół, oddanych przyjaciół, a przede wszystkim, siebie.
- Nie mogę uwierzyć, że tyle lat minęło od naszego pierwszego spotkania. - mruknął wokalista, wtulony w tors basisty.
- Byliśmy wtedy tacy młodzi~  - zaśmiał się Reita, wyłączając przy tym telewizor.
- Ej, nadal jesteśmy. - Takanori szturchnął go w bok i posłał mu w powietrzu buziaka.
- Czternaście lat, Ruki.. - westchnął Akira, spoglądając na młodszego.
*
Na ich palcach lśniły dwie, srebrne obrączki. Pobrali się dwa lata później, od feralnego wyjazdu. Niczego nie żałowali, spełnili marzenia, zmienili świat. Tak, udało im się.

The End~~

wtorek, 17 września 2013

Przepraszam, dłużej tak nie potrafię cz.3 (Miniatura)

Jestem, mając nadzieję, że wena już ze mną zostanie. Nie jestem zachwycona tym, co naskrobałam, ale pozostawię to, i tak, waszej opinii : )

Saya Mizayaki - Oczywiście, że przeczytałam Twoje komentarze. Muszę przyznać, wzruszyłaś mnie. Nie wiem, co powiedzieć, poza dziękuję. Mam nadzieję, że nie zawiodę Twoich oczekiwań i nadal będę Cię zaskakiwać. Cieszę się bardzo, że Ci się podoba to, co tworzę, choć miałam chwile zwątpienia, co do prowadzenia tego bloga. Z całego serca, dziękuję ;*



Kilka lat wcześniej~

Wszedł do domu, jak zwykle, po szkole. Mieszkał wraz ze swoim obecnym chłopakiem. Pomimo wieku, a miał skończone wtedy szesnaście, rodzice pozwolili mu zamieszkać z Hiroshim. Nie wiedzieli natomiast o orientacji syna. Byli przekonani, że są tylko bliskimi przyjaciółmi. Nie mieli pojęcia jak bardzo się wtedy mylili.

*Takanori i Hiro poznali się przypadkowo w szkole, i od tego momentu spędzali wspólnie każdą wolną chwilę. Mylicie się, sądząc, że miłość pojawiła się od razu. 
Chłopcy zaprzyjaźnili się. Mieli wspólne zainteresowania i sposoby spędzania wolnego czasu. Z dnia na dzień, przywiązywali się coraz bardziej do siebie. Często trzymali się za ręce, obejmowali, ale nikt nie podejrzewał jakiejś większej zażyłości między tą dwójką. Sami uważali, że nie robią nic złego. Trwali w przekonaniu, że są dla siebie tylko przyjaciółmi. 
Rok później, zostali parą. Hiroshi dostał w prezencie od rodziców mieszkanie. Twierdzili, że zasłużył sobie na życie prywatne, bez ich udziału. Wspierali go finansowo, więc mógł rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Zaproponował blondynkowi, żeby się do niego wprowadził. Takanori od razu zaczął rozmawiać z rodzicami na ten temat. Ku jego zdziwieniu, zgodzili się, a przez to, że w dalszym ciągu nie mieli pojęcia o związku ich syna, cieszyli się z jego wyboru. Lubili Hiro, a to też miało jeszcze wpływ na ich decyzję*

Ruki, bo tak mówili na niego znajomi, uśmiechnął się wspominając to, co zdarzyło się dwa lata temu. Obecnie miał osiemnaście lat i nadal nie mógł uwierzyć, że ten związek trwa już tak długo. Kochał Hiroshi'ego tak samo jak wcześniej.
Zdjął kurtkę i buty, po czym podreptał do sypialni. Chciał zrobić niespodziankę swojemu chłopakowi. Otworzył drzwi i zaniemówił.
- Hiro.. - wydusił łamiącym się głosem. Jego Hiro właśnie leżał nago, w objęciach jakiegoś szatyna.
- Takanori, to nie tak jak myślisz. - odparł przestraszony czarnowłosy, zrywając się z łóżka i okrywając szczelnie kocem.
- Spakuj moje rzeczy. - zażądał blondynek i udał się do salony. Czuł jak po policzkach spływają mu pierwsze krople łez. Nie chciał płakać, pokazać, że jest słaby. Musiał być silny, dla siebie.
- Takanori... - usłyszał szept swojego, byłego już, chłopaka.
- Nie chcę słuchać wyjaśnień. Zrób tylko to, o co cię prosiłem.
Szatyn zniknął w sypialni i zaczął pakować ukochanego. Nie chciał go zdradzić, po prostu za dużo wypił, i nie znał nawet tego chłopaka. Wszystko odbyło się spontanicznie. Nie pamiętał jak znaleźli się w ich domu, i jak doszło do tego wszystkiego. Spakował jednak rzeczy Rukiego i zaniósł je do salonu.
- Przepraszam.. - tylko na tyle go było stać. Nie potrafił spojrzeć mu w oczy.
- Nie przepraszaj, nie chcę słuchać zbędnych tłumaczeń. - i wyszedł, bez pożegnania.
Kroczył ulicami Tokyo, zastanawiając się, co takiego zrobił. Czuł, że to jego wina, że to on do tego doprowadził. Mylił się, to nie była jego wina. Spuścił głowę, próbując ukryć łzy.
Szedł, aż nagle poczuł jak silne dłonie chwytają go za ramiona.
- Ej, mały. Dlaczego płaczesz? - usłyszał głęboki, męski głos.
- Zostałem zdradzony.. - wychrypiał spoglądając na rozmówcę. Przed nim stał wysoki blondyn, w kapturze na głowie, i dziwnej opasce na nosie.
- Jak ci na imię?
- Takanori.
- Jestem Akira. Miło mi cię poznać, Takanori.

czwartek, 12 września 2013

Przepraszam, dłużej tak nie potrafię.. cz.2 (miniatura)

Jako, że pojawiła się sugestia, żeby kontynuować one shot, wstawiam kolejną część. Jest to kolejne już Reituki, mam nadzieję, że Was to zainteresuje w jakiś sposób.
 Ciężko mi powiedzieć, kiedy będzie następna notka, bo przechodzę przez pewnego rodzaju kryzys, czyli brakuje mi weny, a kiedy już zaczynam pisać, to w pewnym momencie stwierdzam, iż jest to do niczego. Nie wiem jak długo to potrwa, mam nadzieję, że to tylko chwilowe "załamanie" pisarskie i nie długo mi przejdzie.

Chętnie zobaczę w komentarzach, propozycję, do opowiadań, które chciałybyście przeczytać w najbliższym czasie. Zrobię, co mogę, żeby stworzyć coś dla Was, bo gdyby nie Wy, najprawdopodobniej już dawno usunęłabym bloga i moja działalność, jako Akiko, zakończyłaby się <3 p="">
Także, zapraszam do czytania :)



      Samotność była dla mnie lekiem. Powoli wychodziłem z uzależnienia od Akiry. Minęło kilka dni, a ja czułem jakąś ulgę. Ciężar z serca został zdjęty. Uśmiechałem się, bo czułem, że jest to odpowiednie.
     Poznawałem nowych ludzi, zaprzyjaźniałem się z nimi. Po rozstaniu z Reitą, więcej mężczyzn zwracało na mnie uwagę. Czułem się tak, jakby to właśnie z jego powodu nie miałem powodzenia wśród innych. Tych zachowań nie potrafiłem sobie dokładnie wytłumaczyć. Równie dobrze mogłem się mylić, nie byłem człowiekiem nieomylnym. Miałem prawo osądzać źle.
      Ciągnęło mnie do ludzi. Zrobiłem się otwarty i chętniej mówiłem o sobie. Przede wszystkim ufałem im, co nie działo się, kiedy byłem z basistą.
      Dni mijały, a ja coraz częściej odczuwałem pewnego rodzaju pustkę. Uczucie tęsknoty czasami dawało mi w kość. Chciałem móc rozmawiać z Suzukim, ale wiedziałem,  że na to jest zbyt wcześnie. Oboje potrzebowaliśmy czasu, byliśmy pod wpływem emocji. Przeczuwałem, że nasza rozmowa, w tym momencie, mogłaby zakończyć się kłótnią, a mi z kolei zależało na przyjaźni z nim. Od momentu feralnej rozmowy, nie kontaktowałem się z nim. Co prawda, dostawałem od niego kilka sms-ów dziennie, ale nie odpisywałem na nie.
      Miałem przeczucie, że jeśli teraz skontaktuję się z Akirą, skończy się na tym, że znowu będziemy razem. Nie po to kończyłem ten związek, aby teraz ponownie do niego wracać. Nie wchodzi się przecież dwa razy do tej samej rzeki. Nie potrafiłbym, nie umiał.
      Wydawało mi się, że przez przypadek go widziałem. Wróciły najpiękniejsze wspomnienia i chęć całowania basisty. Dobrze całował, muszę przyznać. Podobała mi się jego taktyka. Nigdy nigdzie się nie spieszył, tylko cierpliwie badał moje podniebienie i policzki. Nie był brutalny, czy chciwy. To miało u mnie duże uznanie.
      Ja, jako wokalista, w końcu postanowiłem zrobić coś w tym kierunku. PS Company poszukiwało ludzi do nowego zespołu. Cieszyłem się bardzo, że w końcu zacznę spełniać swoje marzenia. Na przesłuchaniu, przedstawiłem kilka swoich tekstów, które, ku mojej radości spodobały się zarządcom. Miejsce w zespole miałem już zarezerwowane, brakowało tylko gitarzystów i perkusisty.
      Na pierwszym spotkaniu, na jakie zostałem zaproszony, miałem poznać pozostałych członków zespołu. Perkusistą został niejaki, Yune. Widać było po nim, że nie jest bardzo doświadczonym muzykiem, ale miał w sobie to coś, co przykuwało uwagę.
Gitarzystą prowadzącym został Kouyou Takashima, który był przyjacielem Reity. Rozmawialiśmy dużo, przez co dowiedziałem się, że mój były partner zaczął się kształcić w grze na basie. Ucieszyłem się, że zdecydował się rozwijać swój talent.
Drugi gitarzysta, Yuu Shiroyama, wprowadził wspaniałą atmosferę. Podczas tego spotkania nie byliśmy skrępowani. Poznawaliśmy się, opowiadaliśmy o sobie. Brakowało już tylko basisty, który się spóźniał. Manager poinformował nas, że kolejny członek utknął w korku, ale powinien się niedługo pojawić.
      Wspaniałą rozmowę przerwał głęboki, męski głos, rzucając krótkie, cześć. Odwróciłem się, a moje serce, nie wiedzieć czemu, przyspieszyło. Przede mną stał chłopak, tleniony blondyn z opaską na nosie. Spotkanie po takim czasie, utwierdziło mnie w przekonaniu, że nadal coś do niego czuję. Akira czuł to samo, widziałem to w jego oczach.
    - Witaj, Takanori. - przywitał się, posyłając mi uśmiech. W odpowiedzi rzuciłem mu się na szyję, ciasno przylegając do jego klatki piersiowej.
      Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie będzie łatwo odbudować nasze relacje, ale postanowiłem spróbować. W oczach Reity można było dostrzec ból, pomieszany ze szczęściem. Nie wiem nawet, czy kiedyś będzie w stanie wybaczyć mi ten błąd.
    - Przepraszam.. - poruszyłem tylko wargami, ale blondyn zrozumiał, o co mi chodzi. Uśmiechnął się tylko i rozpoczął konwersację z pozostałymi członkami.
      To nie był uśmiech, jaki widziałem, kiedy byliśmy razem. Wydawał się być tak chłodny. Wiedziałem jednak, że właśnie na to zasłużyłem, ale miałem też świadomość, że Aki nadal coś do mnie czuje. W tym momencie chciałem zbyt wiele.

wtorek, 3 września 2013

Przepraszam, dłużej tak nie potrafię (Reituki, miniatura)

Gatunek: angst
Beta: brak


Dzieliła nas spora odległość. Reita musiał przeprowadzić się do rodziców, bo jego mama zachorowała. Sto kilometrów rozdzielało nas od ponad dwóch miesięcy. Przyjeżdżał, ale tylko na parę godzin. Brakowało mi go, nic nie mogłem na to poradzić.
Stan jego mamy nie poprawiał się. Wylądowała w szpitalu, przez co rozmowy telefoniczne stały się rzadsze. Rozmawialiśmy tylko dwa razy dziennie po kilka minut. Akira nie miał już na nic czasu. Przynajmniej tak mi mówił, a ja wierzyłem.
Zacząłem odczuwać brak ochoty na rozmowy z nim. Opóźniałem rozmowy, zapominałem dzwonić. Zdażyło mi się, że wyłączyłem telefon na kilka godzin, chcąc uniknąć kontaktu.
Czas dłużył się, a ja traciłem już nadzieję na przetrwanie tego związku. Zaczynałem myśleć, że mnie zdradza. Chciałem to zakończyć, ale nadal go kochałem. Uczucie jednak słabło.
Powoli przyzwyczajałem się do samotności, do tego, że jestem bez niego. Nie pragnąłem już spędzać z nim każdej wolnej chwili, z trudem mówiłem 'kocham cię'. Sam się sobie dziwiłem, bo jeszcze niedawno powtarzałem to w każdej rozmowie, a on mnie. Teraz rodziła się między nami przepaść. Odczuwałem to najbardziej, Suzuki nie był tego świadomy.
Przypadkowo poznałem innego chłopaka, który wpadł mi w oko, ale nic nie robiłem. Nie mógłbym być z nim, po tylu miesiącach spędzonych z basistą. Na chwilę obecną, nie wyobrażałem sobie życia z inną osobą u mego boku. Liczył się tylko Akira, wspomnienia związane z nim.
Czy ja naprawdę go kochałem?
Może to było tylko zauroczenie?
Może myliłem przyjaźń z miłością?
Może miał być to tylko przelotny romans, związek bez żadnej przyszłości?
Czy może wmawiałem sobie uczucia do niego, bo bałem się samotności?
Nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na te pytania. Ból pozostał w sercu, w głębi. Robiłem dobrą minę do złej gry. Nie potrafiłem skończyć tego, co było takie piękne.
W końcu zdecydowałem i nie zatrzymałem się. To nic, że moje serce rozbiło się na drobne kawałeczki. To nic, że Akira teraz cierpi. Tak musiało być, tego chciał los.

***
- Cieszę się, że dzwonisz.
- Mam nadzieję, że możesz teraz rozmawiać.
- Tak, Ruki, mogę. Co robisz?
- Rozmyślam. Nie przeszkadzam.
- Nie, a o czym myślisz?
- O nas, o mnie, o tobie.
- To miłe. Kocham cię, Takanori.
- Przepraszam, Akira.
- Za co?
- To koniec, tak będzie lepiej. Dla mnie, dla ciebie. Nie będziemy się męczyć.
- Taka...

***
Dźwięk rozłączonego połączenia, strugi łez. Podjąłem decyzję, nie cofnę jej. Serce boli, czuję, jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Jestem samolubny, jestem egoistą, ale....
Każdy koniec ma swój początek, prawda?