Gatunek: angst
Beta: brak
Dzieliła nas spora odległość. Reita musiał przeprowadzić się do rodziców, bo jego mama zachorowała. Sto kilometrów rozdzielało nas od ponad dwóch miesięcy. Przyjeżdżał, ale tylko na parę godzin. Brakowało mi go, nic nie mogłem na to poradzić.
Stan jego mamy nie poprawiał się. Wylądowała w szpitalu, przez co rozmowy telefoniczne stały się rzadsze. Rozmawialiśmy tylko dwa razy dziennie po kilka minut. Akira nie miał już na nic czasu. Przynajmniej tak mi mówił, a ja wierzyłem.
Zacząłem odczuwać brak ochoty na rozmowy z nim. Opóźniałem rozmowy, zapominałem dzwonić. Zdażyło mi się, że wyłączyłem telefon na kilka godzin, chcąc uniknąć kontaktu.
Czas dłużył się, a ja traciłem już nadzieję na przetrwanie tego związku. Zaczynałem myśleć, że mnie zdradza. Chciałem to zakończyć, ale nadal go kochałem. Uczucie jednak słabło.
Powoli przyzwyczajałem się do samotności, do tego, że jestem bez niego. Nie pragnąłem już spędzać z nim każdej wolnej chwili, z trudem mówiłem 'kocham cię'. Sam się sobie dziwiłem, bo jeszcze niedawno powtarzałem to w każdej rozmowie, a on mnie. Teraz rodziła się między nami przepaść. Odczuwałem to najbardziej, Suzuki nie był tego świadomy.
Przypadkowo poznałem innego chłopaka, który wpadł mi w oko, ale nic nie robiłem. Nie mógłbym być z nim, po tylu miesiącach spędzonych z basistą. Na chwilę obecną, nie wyobrażałem sobie życia z inną osobą u mego boku. Liczył się tylko Akira, wspomnienia związane z nim.
Czy ja naprawdę go kochałem?
Może to było tylko zauroczenie?
Może myliłem przyjaźń z miłością?
Może miał być to tylko przelotny romans, związek bez żadnej przyszłości?
Czy może wmawiałem sobie uczucia do niego, bo bałem się samotności?
Nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na te pytania. Ból pozostał w sercu, w głębi. Robiłem dobrą minę do złej gry. Nie potrafiłem skończyć tego, co było takie piękne.
W końcu zdecydowałem i nie zatrzymałem się. To nic, że moje serce rozbiło się na drobne kawałeczki. To nic, że Akira teraz cierpi. Tak musiało być, tego chciał los.
***
- Cieszę się, że dzwonisz.
- Mam nadzieję, że możesz teraz rozmawiać.
- Tak, Ruki, mogę. Co robisz?
- Rozmyślam. Nie przeszkadzam.
- Nie, a o czym myślisz?
- O nas, o mnie, o tobie.
- To miłe. Kocham cię, Takanori.
- Przepraszam, Akira.
- Za co?
- To koniec, tak będzie lepiej. Dla mnie, dla ciebie. Nie będziemy się męczyć.
- Taka...
***
Dźwięk rozłączonego połączenia, strugi łez. Podjąłem decyzję, nie cofnę jej. Serce boli, czuję, jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Jestem samolubny, jestem egoistą, ale....
Każdy koniec ma swój początek, prawda?
Nie rozpisze się strasznie.. Ale w tej miniaturce przekazałaś tyle emocji.. Ja naprawde Cie podziwiam!
OdpowiedzUsuńTo bylo wspaniale, wspaniale sie czytalo, chciala bym wicej.
:3
To było smutne
OdpowiedzUsuńTo jest smutne... Ładne, ale smutne... Za smutne opowiadanie nie pisze długich komentarzy... Ale takie piękne....
OdpowiedzUsuńWeny, ale na te wesołe XD
Wzruszyłam się ;( to było piękne...
OdpowiedzUsuńChciałabym anpsiac cos wiecej niz tlyko " to było piekne ale smutne" ale nie umiem ._.
OdpowiedzUsuńStrasznie ciekawy pomysł na jakieś opowiadanie! Na Twoim miejscu bym to rozwinęła. Bardzo mi się to spodobało. :DD
OdpowiedzUsuń