Od dwóch dni nie dawał znaku życia. Nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś może się o niego martwić. Wyrzucił z pamięci wszystkie bieżące wydarzenia. Powoli stawał się wrakiem człowieka. Nie jadł i nie spał, tylko tak leżał. Było widać jak chudnie z dnia na dzień. Oczy miał pozbawione jakichkolwiek uczuć, były puste. Nie dochodziły do niego żadne bodźce.
Telefon, pod wpływem ciągłych połączeń i wiadomości, rozładował się. Nawet nie chciał sprawdzić, kto nie dawał mu spokoju. Ktoś tez u niego był, ale zignorował to. Nie poszedł otworzyć, nie chciał, żeby ktoś go oglądał. Czuł się tak, jak kilka lat temu, może i gorzej.
Został wykorzystany, bardzo dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Nie sądził, że Kou, jego dotychczasowy przyjaciel, mógł sobie na to pozwolić. Sam też nie był bez winy. Jeśli zaprotestowałby, nie doszłoby do tego wszystkiego. Najgorzej czuł się z tym, że poniekąd zdradził Rukiego, chociaż.. Nie zadeklarowali się. Poza pocałunkami nie zrobili nic. Nie byli razem. Żaden o to nie zapytał. Oboje potrzebowali czasu.
Nie poszedł też na próbę, która była wczoraj. Nie miał siły podnieść się z łóżka. Nie było to jednak jedynym powodem. Gdyby chciał, wstałby i poszedł, ale.. Właśnie, było ale.
Nie mógłby spojrzeć im wszystkim w oczy, może poza Yutaką. Wiedział, że jeśli się tam zjawi, mógłby wybuchnąć płaczem. Przerażał go teraz Kouyou, z Yuu nie czułby się dobrze, wiedząc, że jego chłopak zrobił coś takiego, a Takanori.. Nie mógłby normalnie podejść do niego, rozmawiać, przytulać, całować. Nie zniósłby tego wszystkiego. Jak dla niego, było to zdecydowanie za dużo.
Promienie przeraźliwie raziły go w oczy, więc obrócił głowę w drugą stronę. Chciał się rozpłakać, ale oczy miał całkowicie wysuszone. Próbował krzyczeć, lecz tego też nie mógł zrobić. Był bezsilny, nie miał już o co walczyć, ani dla kogo.
Zastanawiał się, czy Takanori się przejmuje. Pewnie nie, skoro nawet do niego nie przyszedł. Skąd mógł to wiedzieć, skoro wtedy nie pofatygował się otworzyć drzwi?
Miał przeczucie, że to był Kou, albo Yuu, wściekły na niego za to do czego doszło między nim, a młodszym gitarzystą. Czy jest możliwe, aby rudowłosy nic mu nie powiedział?
Tak, bardzo możliwe, bo wiedział, że pomimo wszystko, Uruha go kochał, choć nie zdawał sobie z tego sprawy. Widział to w jego oczach. Wyczuł, że kłamie mówiąc, że kocha tylko jego.
Sam go poprosił o pomoc w zdobyciu czarnowłosego. Czy wtedy kłamał?
Nie, z pewnością nie. Widział jak Kouyou na niego patrzy, widział emocje młodszego przy rozmowie z nim, więc dlaczego?
Dlaczego posunął się do czegoś tak okropnego?
Nie widział i wolał nie dostać odpowiedzi na to pytanie. Zbyt wiele by go to kosztowało. Chciał żyć w tej nieświadomości. To była jedna z rzeczy, których nie chciał wiedzieć.
Usłyszał pukanie do drzwi. Uniósł się lekko, ale opadł z powrotem na łóżko. Stwierdził, że nie ma sensu dłużej tak leżeć, więc podjął kolejną próbę. Uśmiechnął się blado, kiedy udało mu się stanąć na nogach. Wolnym krokiem zaczął zmierzać do drzwi, a pukanie nie ustawało. Chciał powiedzieć, że już idzie, lecz zabrzmiało to jak lekkie skrzeknięcie. Pokręcił głową otwierając.
***
- Rei.. - usłyszał przerażony głos wokalisty. Oparł się o ścianę i osunął się po niej na podłogę. Takanori szybko zamknął drzwi i podbiegł do niego. - Co ty ze sobą zrobiłeś, człowieku?
- To przez... - skrzywił się, czując narastający ból gardła.
- Spokojnie, wiem. - wokalista przygarnął go do siebie i przytulił mocno - Yuu powiedział mi o wszystkim.
Czyli wie i pewnie go nienawidzi. Taka właśnie była jego pierwsza myśl.
- On.. - zaczął, ale nie mógł już dokończyć.
- Wie, ale nie ma ci niczego za złe. Yuu i Kouyou rozstali się, a Kaczka zawiesiła chwilowo działalnośc w zespole. Nie martw się, kiedy wszystko się naprawi, wrócimy na scenę.
- Mhm.. - mruknął i wtulił twarz w tors młodszego. Wokalista pomógł mu wstać i zaprowadził do łazienki. Napuścił wody do wanny i pomógł Akirze się umyć, a potem też wysuszyć.
Wrócili do sypialni, a basista ponownie położył się do łóżka. Takanori pocałował go w czoło, po chwili znikając w kuchni, aby zrobić starszemu coś do jedzenia oraz picia.
***
Powoli odzyskiwał siły. Jego twarz nabrała rumieńców, a z mówieniem i chodzeniem nie miał już problemów. Takanori wprowadził się do niego i pomagał jak tylko mógł. Spał w pokoju gościnnym, bo czuł, że w tym momencie jest to najbardziej odpowiednie.
Zbliżali się do siebie coraz bardziej. Poznawali się od nowa. Nie było między nimi żadnych niedomówień. Tajemnice każdego z nich stały się wzajemne. Ograniczali się tylko do przytulania.
Wokalista cierpliwie czekał, aż sytuacja się unormuje. Zdarzało się, że przesiadywał nocami w sypialni Reity i pilnował go. Chciał by czuł się bezpiecznie, a on sam takie poczucie mu ofiarował.
Oficjalnie zostali parą, oboje tego chcieli. Marzenia obojga się spełniały. Poza sobą nie widzieli nic innego. Spacerowali, rozmawiali, chodzili na koncerty innych zespołów. Czuli się ze sobą bardzo dobrze, ale nie spodziewali się, że aż tak. Czas zatrzymał się dla nich w miejscu.
***
- Mogę cie o coś prosić?
- Tak, śmiało.
- Opowiedz mi proszę tę drugą historię. O tym jak poczułeś coś do mnie.
- Takanori, myślałem, że zapomniałeś...
- Nie, czekałem na odpowiedni moment.
- A ten jest odpowiedni?
- Tak, właśnie tak uważam.
- No to słuchaj...
***
[Reita]
Dołączyłem do Gazetto za namową Kou. Od lat marzyliśmy o staniu na scenie i graniu oddanym fanom. Nie mieliśmy informacji odnośnie składu. Mieliśmy się poznać dopiero na pierwszej próbie. Miałem nadzieję, że będzie to fajna ekipa, z którą da się współpracować. Pierwszą osobą, jaką wtedy poznałem, był Yune. Różniliśmy się od siebie, a ja na dodatek nie potrafiłem mu zaufać.
Potem poznałem Yuu. Zawsze był uśmiechnięty i zabawny, a przez to, polubiłem go. Świetnie się dogadywaliśmy, ale nie pozwalałem mu zbytnio zbliżać się do siebie. Nie chciałem, żeby ktoś, poza Kou, poznał moją bolesną przeszłość. Wstydziłem się tego, myślałem, że nie zrozumie.
Na samym końcu byłeś ty. Wbiegłeś spóźniony na salę i kląłeś na swój budzik. Zaintrygowałeś mnie, przyznam. Odróżniałeś się od naszej czwórki, nie tylko wzrostem. Nie wiedziałem jeszcze, że umiesz grać na gitarze i perkusji. Nawet nie wiesz jaką miałem minę, jak na jednej z prób usiadłeś przy niej, zabierając Yune pałeczki, i prezentowałeś mu tempo do nowej piosenki. Zastanawiałem się, czym jeszcze mnie tak zaskoczysz.
Rok później perkusista odszedł, a jego miejsce zajął Kai. Przy nim nie potrafiłem nie być szczęśliwym. Tworzył taką aurę radości wokół nas wszystkich.
Pewnie zauważyłeś jak często Kou ograniczał spożywany przeze mnie alkohol. Będąc w poprzednim zespole, dużo piłem. Myślałem wtedy, że kiedy to robię, wspomnienia się oddalają, a ja czułem się tak, jakby tamte wydarzenia wcale nie miały miejsca.
Po jakimś czasie, czyli od czasów Gazette, do tego jeszcze dochodziło to, że zaczynałem coś do ciebie czuć. Nie potrafiłem nazwać tego, co działo się w moim sercu. Pierwszy raz nie wiedziałem co mam robić.
Kouyou wyciągnął mnie z tego, za co pomimo wszystko jestem mu wdzięczny, bo gdyby nie on, możliwe, że skończyłbym jak mój ojciec.
Uczucie cały czas rosło, a ja nadal nie wiedziałem, co mam robić. Nie chciałem wyznawać ci swoich uczuć, bo co miałem ci powiedzieć?
Że kocham twój głos?
Twoje ruchy?
Sposób mówienia?
Zachowanie?
No właśnie, nie wiedziałem jak to wszystko złożyć w całość. Wolałem się męczyć sam, bo czułem, że nie zasługuję na odwzajemnioną miłość. Poza tym, myślałem, że nic do mnie nie czujesz, więc nie chciałem ryzykować.
To cała historia, Ruki.
***
-Reita...
- Wiem, że to głupota, ale tak właśnie było. Zakochałem się, wtedy jeszcze nieszczęsliwy.
- Nie, nie głupota. Ale teraz jesteś szczęśliwy?
- Jestem.
- Aishiteruyo...
- Aishiteruyo.
To takie piękne ;___; Lepszego końca nie mogłam sobie wyobrazić
OdpowiedzUsuńDajcie mi chusteczki ;_; cudowny koniec, nie mógł być lepszy.
OdpowiedzUsuńŚliczne :)
OdpowiedzUsuńO BOŻE *pada na kolana* O WIELKA, ZOSTAŃ MOIM MISTRZEM.
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania zdecydowanie się wyróżniają. Czym - tego ci nie powiem, gdyż sama nie jestem tego pewna. Piszesz tak jakoś... magicznie? Tak, to może być dobre określenie. W twoich opowiadaniach jest coś, co nie pozwala mi nawet na krótką chwilę. Są niesamowicie wciągające, czytam i czytam, i nie potrafię sobie powiedzieć 'dość', a uwierz mi na słowo, niezbyt często tak mam.
Masz talent do pisania, który, mam nadzieję, nigdy się nie wyczerpie. Tutaj pojawia się moja próśbka, taka malutka. Wykorzystuj ten talent, piszesz pięknie.
Jednocześnie mam nadzieję, że przeczytasz ten komentarz, i w jakiś sposób poczujesz się dowartościowana :)
Pozdrawiam i życzę weny,
//Saya.
Boskie !
OdpowiedzUsuńchm...... fajne opowiadanie, ale niesmak duży po reituha pozostał..... bez sensu wtłoczenie sceny gwałtu moim zdaniem i za dużo tego opisu, a nic nie opisane z rukim, choć po takiej dawce pluszu, nawet nie chciałam, by coś było. zawiodłam się. niestety. :< a zapowiadało się tak świetnie.
OdpowiedzUsuń