Od dwóch dni nie dawał znaku życia. Nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś może się o niego martwić. Wyrzucił z pamięci wszystkie bieżące wydarzenia. Powoli stawał się wrakiem człowieka. Nie jadł i nie spał, tylko tak leżał. Było widać jak chudnie z dnia na dzień. Oczy miał pozbawione jakichkolwiek uczuć, były puste. Nie dochodziły do niego żadne bodźce.
Telefon, pod wpływem ciągłych połączeń i wiadomości, rozładował się. Nawet nie chciał sprawdzić, kto nie dawał mu spokoju. Ktoś tez u niego był, ale zignorował to. Nie poszedł otworzyć, nie chciał, żeby ktoś go oglądał. Czuł się tak, jak kilka lat temu, może i gorzej.
Został wykorzystany, bardzo dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Nie sądził, że Kou, jego dotychczasowy przyjaciel, mógł sobie na to pozwolić. Sam też nie był bez winy. Jeśli zaprotestowałby, nie doszłoby do tego wszystkiego. Najgorzej czuł się z tym, że poniekąd zdradził Rukiego, chociaż.. Nie zadeklarowali się. Poza pocałunkami nie zrobili nic. Nie byli razem. Żaden o to nie zapytał. Oboje potrzebowali czasu.
Nie poszedł też na próbę, która była wczoraj. Nie miał siły podnieść się z łóżka. Nie było to jednak jedynym powodem. Gdyby chciał, wstałby i poszedł, ale.. Właśnie, było ale.
Nie mógłby spojrzeć im wszystkim w oczy, może poza Yutaką. Wiedział, że jeśli się tam zjawi, mógłby wybuchnąć płaczem. Przerażał go teraz Kouyou, z Yuu nie czułby się dobrze, wiedząc, że jego chłopak zrobił coś takiego, a Takanori.. Nie mógłby normalnie podejść do niego, rozmawiać, przytulać, całować. Nie zniósłby tego wszystkiego. Jak dla niego, było to zdecydowanie za dużo.
Promienie przeraźliwie raziły go w oczy, więc obrócił głowę w drugą stronę. Chciał się rozpłakać, ale oczy miał całkowicie wysuszone. Próbował krzyczeć, lecz tego też nie mógł zrobić. Był bezsilny, nie miał już o co walczyć, ani dla kogo.
Zastanawiał się, czy Takanori się przejmuje. Pewnie nie, skoro nawet do niego nie przyszedł. Skąd mógł to wiedzieć, skoro wtedy nie pofatygował się otworzyć drzwi?
Miał przeczucie, że to był Kou, albo Yuu, wściekły na niego za to do czego doszło między nim, a młodszym gitarzystą. Czy jest możliwe, aby rudowłosy nic mu nie powiedział?
Tak, bardzo możliwe, bo wiedział, że pomimo wszystko, Uruha go kochał, choć nie zdawał sobie z tego sprawy. Widział to w jego oczach. Wyczuł, że kłamie mówiąc, że kocha tylko jego.
Sam go poprosił o pomoc w zdobyciu czarnowłosego. Czy wtedy kłamał?
Nie, z pewnością nie. Widział jak Kouyou na niego patrzy, widział emocje młodszego przy rozmowie z nim, więc dlaczego?
Dlaczego posunął się do czegoś tak okropnego?
Nie widział i wolał nie dostać odpowiedzi na to pytanie. Zbyt wiele by go to kosztowało. Chciał żyć w tej nieświadomości. To była jedna z rzeczy, których nie chciał wiedzieć.
Usłyszał pukanie do drzwi. Uniósł się lekko, ale opadł z powrotem na łóżko. Stwierdził, że nie ma sensu dłużej tak leżeć, więc podjął kolejną próbę. Uśmiechnął się blado, kiedy udało mu się stanąć na nogach. Wolnym krokiem zaczął zmierzać do drzwi, a pukanie nie ustawało. Chciał powiedzieć, że już idzie, lecz zabrzmiało to jak lekkie skrzeknięcie. Pokręcił głową otwierając.
***
- Rei.. - usłyszał przerażony głos wokalisty. Oparł się o ścianę i osunął się po niej na podłogę. Takanori szybko zamknął drzwi i podbiegł do niego. - Co ty ze sobą zrobiłeś, człowieku?
- To przez... - skrzywił się, czując narastający ból gardła.
- Spokojnie, wiem. - wokalista przygarnął go do siebie i przytulił mocno - Yuu powiedział mi o wszystkim.
Czyli wie i pewnie go nienawidzi. Taka właśnie była jego pierwsza myśl.
- On.. - zaczął, ale nie mógł już dokończyć.
- Wie, ale nie ma ci niczego za złe. Yuu i Kouyou rozstali się, a Kaczka zawiesiła chwilowo działalnośc w zespole. Nie martw się, kiedy wszystko się naprawi, wrócimy na scenę.
- Mhm.. - mruknął i wtulił twarz w tors młodszego. Wokalista pomógł mu wstać i zaprowadził do łazienki. Napuścił wody do wanny i pomógł Akirze się umyć, a potem też wysuszyć.
Wrócili do sypialni, a basista ponownie położył się do łóżka. Takanori pocałował go w czoło, po chwili znikając w kuchni, aby zrobić starszemu coś do jedzenia oraz picia.
***
Powoli odzyskiwał siły. Jego twarz nabrała rumieńców, a z mówieniem i chodzeniem nie miał już problemów. Takanori wprowadził się do niego i pomagał jak tylko mógł. Spał w pokoju gościnnym, bo czuł, że w tym momencie jest to najbardziej odpowiednie.
Zbliżali się do siebie coraz bardziej. Poznawali się od nowa. Nie było między nimi żadnych niedomówień. Tajemnice każdego z nich stały się wzajemne. Ograniczali się tylko do przytulania.
Wokalista cierpliwie czekał, aż sytuacja się unormuje. Zdarzało się, że przesiadywał nocami w sypialni Reity i pilnował go. Chciał by czuł się bezpiecznie, a on sam takie poczucie mu ofiarował.
Oficjalnie zostali parą, oboje tego chcieli. Marzenia obojga się spełniały. Poza sobą nie widzieli nic innego. Spacerowali, rozmawiali, chodzili na koncerty innych zespołów. Czuli się ze sobą bardzo dobrze, ale nie spodziewali się, że aż tak. Czas zatrzymał się dla nich w miejscu.
***
- Mogę cie o coś prosić?
- Tak, śmiało.
- Opowiedz mi proszę tę drugą historię. O tym jak poczułeś coś do mnie.
- Takanori, myślałem, że zapomniałeś...
- Nie, czekałem na odpowiedni moment.
- A ten jest odpowiedni?
- Tak, właśnie tak uważam.
- No to słuchaj...
***
[Reita]
Dołączyłem do Gazetto za namową Kou. Od lat marzyliśmy o staniu na scenie i graniu oddanym fanom. Nie mieliśmy informacji odnośnie składu. Mieliśmy się poznać dopiero na pierwszej próbie. Miałem nadzieję, że będzie to fajna ekipa, z którą da się współpracować. Pierwszą osobą, jaką wtedy poznałem, był Yune. Różniliśmy się od siebie, a ja na dodatek nie potrafiłem mu zaufać.
Potem poznałem Yuu. Zawsze był uśmiechnięty i zabawny, a przez to, polubiłem go. Świetnie się dogadywaliśmy, ale nie pozwalałem mu zbytnio zbliżać się do siebie. Nie chciałem, żeby ktoś, poza Kou, poznał moją bolesną przeszłość. Wstydziłem się tego, myślałem, że nie zrozumie.
Na samym końcu byłeś ty. Wbiegłeś spóźniony na salę i kląłeś na swój budzik. Zaintrygowałeś mnie, przyznam. Odróżniałeś się od naszej czwórki, nie tylko wzrostem. Nie wiedziałem jeszcze, że umiesz grać na gitarze i perkusji. Nawet nie wiesz jaką miałem minę, jak na jednej z prób usiadłeś przy niej, zabierając Yune pałeczki, i prezentowałeś mu tempo do nowej piosenki. Zastanawiałem się, czym jeszcze mnie tak zaskoczysz.
Rok później perkusista odszedł, a jego miejsce zajął Kai. Przy nim nie potrafiłem nie być szczęśliwym. Tworzył taką aurę radości wokół nas wszystkich.
Pewnie zauważyłeś jak często Kou ograniczał spożywany przeze mnie alkohol. Będąc w poprzednim zespole, dużo piłem. Myślałem wtedy, że kiedy to robię, wspomnienia się oddalają, a ja czułem się tak, jakby tamte wydarzenia wcale nie miały miejsca.
Po jakimś czasie, czyli od czasów Gazette, do tego jeszcze dochodziło to, że zaczynałem coś do ciebie czuć. Nie potrafiłem nazwać tego, co działo się w moim sercu. Pierwszy raz nie wiedziałem co mam robić.
Kouyou wyciągnął mnie z tego, za co pomimo wszystko jestem mu wdzięczny, bo gdyby nie on, możliwe, że skończyłbym jak mój ojciec.
Uczucie cały czas rosło, a ja nadal nie wiedziałem, co mam robić. Nie chciałem wyznawać ci swoich uczuć, bo co miałem ci powiedzieć?
Że kocham twój głos?
Twoje ruchy?
Sposób mówienia?
Zachowanie?
No właśnie, nie wiedziałem jak to wszystko złożyć w całość. Wolałem się męczyć sam, bo czułem, że nie zasługuję na odwzajemnioną miłość. Poza tym, myślałem, że nic do mnie nie czujesz, więc nie chciałem ryzykować.
To cała historia, Ruki.
***
-Reita...
- Wiem, że to głupota, ale tak właśnie było. Zakochałem się, wtedy jeszcze nieszczęsliwy.
- Nie, nie głupota. Ale teraz jesteś szczęśliwy?
- Jestem.
- Aishiteruyo...
- Aishiteruyo.
niedziela, 25 sierpnia 2013
niedziela, 18 sierpnia 2013
Nakigahara IX
Ostrzeżenia: Seks, przekleństwa (?)
Beta: Hidoi-chan
- DLACZEGO WTRĄCASZ SIĘ W MOJE ŻYCIE?!
- Jesteśmy przyjaciółmi, Aki…
- Przestań pieprzyć, przyjaciele nie robią takich rzeczy.
- A może wolałbyś żyć w NIEŚWIADOMOŚCI?!
- KOUYOU! Do cholery! Nie podnoś na mnie głosu.
- A sam co zrobiłeś na początku?
- Wiem, przepraszam. Poniosło mnie. Zrozum, że…
- Co mam zrozumieć? Nigdy ci tego nie powiedziałem, bo bałem się, że właśnie tak zareagujesz. Myślałem, że..
- To źle myślałeś. NIGDY nic do ciebie nie czułem, nawet wtedy. Boże, Kouyou, byliśmy przyjaciółmi.
- Ale to ja poczułem coś więcej. Ja…
- ... go kocham, K'you.. I nawet ty tego nie zmienisz. Masz teraz Yuu, on cię kocha. Nie możesz go tak ranić. To przecież…
- Nie w moim stylu, tak? To chciałeś powiedzieć? Mylisz się, ja zawsze wszystkich ranię, nie zauważyłeś? Może i nie słownie, ale i tak to robię.
- Jesteś z nim szczęśliwy, kochasz go.
- Nie, kocham ciebie. Najwyższy czas, żebyś to sobie uświadomił.
- Skoro tak, to dlaczego z nim jesteś? Dlaczego nie odejdziesz? Jakim, kurwa, prawem trzymasz go w niepewności? Mało ci? Tak? To proszę bardzo… Sam mu o wszystkim powiem. O tym, że przez tyle lat ciągle go oszukiwałeś, że to właśnie mnie kochałeś. Tylko, że wtedy ty stracisz partnera, a ja kumpla. Będziesz wtedy zadowolony?
- Wiem, że i tak tego nie zrobisz, Akira. Nie umiałbyś spieprzyć komuś życia. Z pewnością nie mnie.
- Jesteś tego taki pewny? Jesteś, bo za dobrze mnie znasz. Nawet jakbym bardzo chciał, nie zrobię tego. Nie rozwalę komuś życia, bo sam takie mam.
- Akira…
Poczułem na ustach wargi Kouyou. Zszokowany rozchyliłem usta, co on odebrał jako zaproszenie i wsunął swój ciepły język do mojego wnętrza. Nie wiedziałem jak zareagować, ale w końcu się poddałem. Leniwie zacząłem oddawać pieszczotę. Jego narząd smaku niespiesznie badał moje podniebienie i policzki, zachęcając mnie do wspólnej zabawy. Po moim ciele rozchodziły się przyjemne fale gorąca. Męskość niespodziewanie drgnęła, a ja nie zaprzestałem. Całowałem Kouyou bardziej chciwie, kalecząc przy tym znacznie jego usta, ale rudzielec był tym naprawdę zachwycony. Objąłem go i przyciągnąłem go bliżej do siebie, chcąc poczuć go bardziej. On sam też był już pobudzony, co tylko zaostrzyło sprawę. Pozwoliłem by zsunął się na ziemię i powoli rozpiął, a potem zdjął mi spodnie. Jęknąłem czując, jak gorące powietrze z ust Uruhy owiewa mojego członka, ukrytego jeszcze pod materiałem bokserek.
- KOUYOU! - krzyknąłem, kiedy dotarło do mnie, do czego właśnie zmierzamy - Przestań, proszę. – jęknąłem, kiedy lekko uścisnął moje krocze.
- Nie powstrzymuj się, Akira. Oboje wiemy, że tego chcesz. - Uwierzyłem mu i nie miałem już siły oponować.
- Weź go i zrób to w końcu - odparłem, całkowicie poddając się podnieceniu. K'you tylko mruknął z aprobatą, zsuwając przy tym moje bokserki. Zatoczył kilka kółek wokół mojego penisa powodując u mnie coraz głośniejsze jęki. Wciągnąłem głośno powietrze, gdy całkowicie wsunął go w usta, leniwie poruszając głową. Po chwili dołączył do zabawy swój język, przez co wypchnąłem biodra do przodu, domagając się więcej. Kou znacznie przyspieszył ruchy głową, a ja poczułem w podbrzuszu znajome mrowienie. Gitarzysta wyczuł to zaczynając ssać zapamiętale moją męskość. Doszedłem, wykrzykując przy tym imię wokalisty. Uruha skrzywił się nieco oblizując swoje usta, w końcu podnosząc się z podłogi.
Oparł dłonie na moich biodrach i przycisnął swoje czoło do mojego.
- Kou.. - szepnąłem uspokajając oddech.
- Cii.. - Przytknął palec do moich ust - Nie chcę, żebyś mnie znienawidził, ale muszę. Wybacz.. - Jego słowa odbiły się echem w mojej głowie. Nieźle otumaniony, pozwoliłem, aby moja koszulka została zdjęta. Ręce gitarzysty niespiesznie badały moją klatkę piersiową tak, jakby chciał zapamiętać ten widok jak najdłużej. Westchnąłem czując na szyi jego wilgotne usta, które powoli zniżały się, powodując mokre ślady. Zadrżałem, czując jak jego sprawne palce muskają moje sutki. Moja męskość na nowo zaczęła twardnieć. Czułem na całym ciele przyspieszony oddech Kou.
- Masz coś do nawilżania? - zapytał, na co ja pokręciłem przecząco głową - Trudno, obejdzie się bez. Będę delikatny, obiecuję.
Nie wiedziałem już, co tak naprawdę robię. Liczyło się tylko to, co działo się teraz, ale i tak nie czułem się pewnie. Wiedziałem, że robię źle, lecz w żaden sposób nie potrafiłem tego zatrzymać. Chciałem, żeby to się szybko skończyło.
Jęknąłem czując, jak Uruha wsuwa we mnie pierwszy palec. Nie był to jednak jęk przyjemności, a bólu. Kiedy tylko się rozluźniłem, dołączył kolejne dwa.
- Kouyou, już. - mruknąłem, czując boleśnie pulsującą męskość. Gitarzysta rozsiadł się w fotelu, ciągnąc mnie za sobą. Usiadłem na jego kolanach, ocierając się znacząco o jego krocze. Nie zorientowałem się nawet, kiedy pozbył się swoich ubrań. Westchnął cicho, błądząc dłońmi po moich pośladkach. Uniósł mnie trochę i powoli zaczął wsuwać się w moje wnętrze. Czułem dyskomfort, ale udało mi się w końcu go pokonać. Zakręciłem biodrami, dając znak Uru, że może już kontynuować. Zaczął się powoli poruszać, powodując u mnie ciche jęki i westchnienia. Wychodziłem na przeciw jego ruchom, kręcąc zalotnie biodrami, żeby zwiększyć doznania. Krzyknąłem, kiedy z całej siły trafił w prostatę. Kilka pchnięć później doszedłem, brudząc nasze brzuchy. Chwilę po mnie w moim wnętrzu rozlał się Koyou. Oparłem głowę na jego ramieniu normując oddech.
- Nie… Kouyou, wyjdź, proszę. - szepnąłem, a z moich oczu popłynęły łzy.
- Aki, przepraszam. - odparł rudowłosy unosząc mnie w górę i wysuwając się ze mnie.
- Zabieraj swoje rzeczy i wynoś się. - mruknąłem tylko i ostatkiem sił podniosłem się, uwalniając z mojego ciężaru gitarzystę. Ten wstał i pozbierał swoje ubrania ruszając do łazienki. Skierowałem się do sypialni i rzuciłem się na łóżko. Dopiero teraz poczułem ból w dolnych partiach ciała. Syknąłem cicho, nakrywając się szczelnie kołdrą. Usłyszałem jeszcze tylko trzask drzwi. Wyszedł. Ścisnąłem dłońmi prześcieradło i zacząłem ryczeć. Upokorzył mnie mój własny przyjaciel.
Właśnie, Kouyou. Byliśmy przyjaciółmi, ale teraz już nimi nie jesteśmy.
Beta: Hidoi-chan
- DLACZEGO WTRĄCASZ SIĘ W MOJE ŻYCIE?!
- Jesteśmy przyjaciółmi, Aki…
- Przestań pieprzyć, przyjaciele nie robią takich rzeczy.
- A może wolałbyś żyć w NIEŚWIADOMOŚCI?!
- KOUYOU! Do cholery! Nie podnoś na mnie głosu.
- A sam co zrobiłeś na początku?
- Wiem, przepraszam. Poniosło mnie. Zrozum, że…
- Co mam zrozumieć? Nigdy ci tego nie powiedziałem, bo bałem się, że właśnie tak zareagujesz. Myślałem, że..
- To źle myślałeś. NIGDY nic do ciebie nie czułem, nawet wtedy. Boże, Kouyou, byliśmy przyjaciółmi.
- Ale to ja poczułem coś więcej. Ja…
- ... go kocham, K'you.. I nawet ty tego nie zmienisz. Masz teraz Yuu, on cię kocha. Nie możesz go tak ranić. To przecież…
- Nie w moim stylu, tak? To chciałeś powiedzieć? Mylisz się, ja zawsze wszystkich ranię, nie zauważyłeś? Może i nie słownie, ale i tak to robię.
- Jesteś z nim szczęśliwy, kochasz go.
- Nie, kocham ciebie. Najwyższy czas, żebyś to sobie uświadomił.
- Skoro tak, to dlaczego z nim jesteś? Dlaczego nie odejdziesz? Jakim, kurwa, prawem trzymasz go w niepewności? Mało ci? Tak? To proszę bardzo… Sam mu o wszystkim powiem. O tym, że przez tyle lat ciągle go oszukiwałeś, że to właśnie mnie kochałeś. Tylko, że wtedy ty stracisz partnera, a ja kumpla. Będziesz wtedy zadowolony?
- Wiem, że i tak tego nie zrobisz, Akira. Nie umiałbyś spieprzyć komuś życia. Z pewnością nie mnie.
- Jesteś tego taki pewny? Jesteś, bo za dobrze mnie znasz. Nawet jakbym bardzo chciał, nie zrobię tego. Nie rozwalę komuś życia, bo sam takie mam.
- Akira…
Poczułem na ustach wargi Kouyou. Zszokowany rozchyliłem usta, co on odebrał jako zaproszenie i wsunął swój ciepły język do mojego wnętrza. Nie wiedziałem jak zareagować, ale w końcu się poddałem. Leniwie zacząłem oddawać pieszczotę. Jego narząd smaku niespiesznie badał moje podniebienie i policzki, zachęcając mnie do wspólnej zabawy. Po moim ciele rozchodziły się przyjemne fale gorąca. Męskość niespodziewanie drgnęła, a ja nie zaprzestałem. Całowałem Kouyou bardziej chciwie, kalecząc przy tym znacznie jego usta, ale rudzielec był tym naprawdę zachwycony. Objąłem go i przyciągnąłem go bliżej do siebie, chcąc poczuć go bardziej. On sam też był już pobudzony, co tylko zaostrzyło sprawę. Pozwoliłem by zsunął się na ziemię i powoli rozpiął, a potem zdjął mi spodnie. Jęknąłem czując, jak gorące powietrze z ust Uruhy owiewa mojego członka, ukrytego jeszcze pod materiałem bokserek.
- KOUYOU! - krzyknąłem, kiedy dotarło do mnie, do czego właśnie zmierzamy - Przestań, proszę. – jęknąłem, kiedy lekko uścisnął moje krocze.
- Nie powstrzymuj się, Akira. Oboje wiemy, że tego chcesz. - Uwierzyłem mu i nie miałem już siły oponować.
- Weź go i zrób to w końcu - odparłem, całkowicie poddając się podnieceniu. K'you tylko mruknął z aprobatą, zsuwając przy tym moje bokserki. Zatoczył kilka kółek wokół mojego penisa powodując u mnie coraz głośniejsze jęki. Wciągnąłem głośno powietrze, gdy całkowicie wsunął go w usta, leniwie poruszając głową. Po chwili dołączył do zabawy swój język, przez co wypchnąłem biodra do przodu, domagając się więcej. Kou znacznie przyspieszył ruchy głową, a ja poczułem w podbrzuszu znajome mrowienie. Gitarzysta wyczuł to zaczynając ssać zapamiętale moją męskość. Doszedłem, wykrzykując przy tym imię wokalisty. Uruha skrzywił się nieco oblizując swoje usta, w końcu podnosząc się z podłogi.
Oparł dłonie na moich biodrach i przycisnął swoje czoło do mojego.
- Kou.. - szepnąłem uspokajając oddech.
- Cii.. - Przytknął palec do moich ust - Nie chcę, żebyś mnie znienawidził, ale muszę. Wybacz.. - Jego słowa odbiły się echem w mojej głowie. Nieźle otumaniony, pozwoliłem, aby moja koszulka została zdjęta. Ręce gitarzysty niespiesznie badały moją klatkę piersiową tak, jakby chciał zapamiętać ten widok jak najdłużej. Westchnąłem czując na szyi jego wilgotne usta, które powoli zniżały się, powodując mokre ślady. Zadrżałem, czując jak jego sprawne palce muskają moje sutki. Moja męskość na nowo zaczęła twardnieć. Czułem na całym ciele przyspieszony oddech Kou.
- Masz coś do nawilżania? - zapytał, na co ja pokręciłem przecząco głową - Trudno, obejdzie się bez. Będę delikatny, obiecuję.
Nie wiedziałem już, co tak naprawdę robię. Liczyło się tylko to, co działo się teraz, ale i tak nie czułem się pewnie. Wiedziałem, że robię źle, lecz w żaden sposób nie potrafiłem tego zatrzymać. Chciałem, żeby to się szybko skończyło.
Jęknąłem czując, jak Uruha wsuwa we mnie pierwszy palec. Nie był to jednak jęk przyjemności, a bólu. Kiedy tylko się rozluźniłem, dołączył kolejne dwa.
- Kouyou, już. - mruknąłem, czując boleśnie pulsującą męskość. Gitarzysta rozsiadł się w fotelu, ciągnąc mnie za sobą. Usiadłem na jego kolanach, ocierając się znacząco o jego krocze. Nie zorientowałem się nawet, kiedy pozbył się swoich ubrań. Westchnął cicho, błądząc dłońmi po moich pośladkach. Uniósł mnie trochę i powoli zaczął wsuwać się w moje wnętrze. Czułem dyskomfort, ale udało mi się w końcu go pokonać. Zakręciłem biodrami, dając znak Uru, że może już kontynuować. Zaczął się powoli poruszać, powodując u mnie ciche jęki i westchnienia. Wychodziłem na przeciw jego ruchom, kręcąc zalotnie biodrami, żeby zwiększyć doznania. Krzyknąłem, kiedy z całej siły trafił w prostatę. Kilka pchnięć później doszedłem, brudząc nasze brzuchy. Chwilę po mnie w moim wnętrzu rozlał się Koyou. Oparłem głowę na jego ramieniu normując oddech.
- Nie… Kouyou, wyjdź, proszę. - szepnąłem, a z moich oczu popłynęły łzy.
- Aki, przepraszam. - odparł rudowłosy unosząc mnie w górę i wysuwając się ze mnie.
- Zabieraj swoje rzeczy i wynoś się. - mruknąłem tylko i ostatkiem sił podniosłem się, uwalniając z mojego ciężaru gitarzystę. Ten wstał i pozbierał swoje ubrania ruszając do łazienki. Skierowałem się do sypialni i rzuciłem się na łóżko. Dopiero teraz poczułem ból w dolnych partiach ciała. Syknąłem cicho, nakrywając się szczelnie kołdrą. Usłyszałem jeszcze tylko trzask drzwi. Wyszedł. Ścisnąłem dłońmi prześcieradło i zacząłem ryczeć. Upokorzył mnie mój własny przyjaciel.
Właśnie, Kouyou. Byliśmy przyjaciółmi, ale teraz już nimi nie jesteśmy.
sobota, 17 sierpnia 2013
Nakigahara VIII
Tak, napisałam kolejną część i liczę na waszą uwagę XD
Rozdział krótki, za co przepraszam, ale pisałam ją pod koniec siłowo, więc wybaczcie : )
Beta: Hidoi-chan
Zostałem sam. Takanori wcześnie rano wyszedł, bo miał jakieś sprawy do załatwienia. Cały on. Cieszyłem się, że został ze mną. Nadal czułem na ustach jego pocałunki. Jeszcze nie byliśmy parą, ale czułem się z nim jakoś związany jakimś głębszym uczuciem. Miłością? Nie, jeszcze teraz bym tak tego nie nazwał. Musieliśmy się przemóc, oboje. On się bał, a ja na powrót mu zaufać. Musiałem również uporać się z przeszłością. Dla niego i dla nas.
Zjadłem śniadanie i usiadłem w fotelu. Uwielbiałem w nim siedzieć i rozmyślać nad wszystkim. Byłem typem myśliciela, lubiłem to. Pewnie większość z was weźmie mnie za dziwaka, ale nie obchodzi mnie to. Może tego po mnie nie widać, lecz tak jest w rzeczywistości. Jestem zupełnie innym człowiekiem w prawdziwym życiu niż na scenie.
Nie miałem ochoty teraz bawić się w zastanawianie. Byłem pewny, że jakoś wszystko się ułoży. Poczułem się.. No właśnie.. Jak? Tego nie wiedziałem, ale wszystko sprawiało wrażenie, że jestem szczęśliwy. Uśmiechnąłem się do siebie, co nieco mnie zdziwiło, bo nie robiłem tego zbyt często. Prawie wcale. Bezwstydnie przeciągnąłem się i zamruczałem.
No co? W końcu jestem u siebie. Podreptałem do sypialni i ściągnąłem z półki pluszowego niedźwiadka. Dostałem go kiedyś od Uru, żeby przynosił mi szczęście. Przytuliłem maskotkę, szepcząc jej do ucha ciche dziękuję. Teraz uwierzyłem, że mogę być szczęśliwy, jeśli tylko tego chcę. Tuląc miśka usłyszałem dzwonek do drzwi. Byłem przekonany, że to Kouyou. Często do mnie wpadał przed południem. Odłożyłem talizman i poszedłem otworzyć.
Za drzwiami nikogo nie było. Pewnie znowu dzieciaki sąsiadki robią sobie głupie żarty. Już miałem zamykać, gdy nagle coś przykuło moją uwagę. Na wycieraczce leżała czerwona koperta. Podniosłem ją i zdziwiłem się, bo nie była zaadresowana. Rozejrzałem się i wróciłem do mieszkania.
Zastanawiałem się czy ją otworzyć, czy nie. W końcu podjąłem decyzję. Delikatnie rozerwałem kopertę i wyjąłem list. Nie wiedziałem, czy chciałem go przeczytać, ale ciekawość zwyciężyła. Rozłożyłem kartkę i rozpocząłem lekturę.
" Ja wiem, że nie powinienem, ale Akira, zrozum mnie. Tylko o to Cię proszę.
Pamiętam doskonale czas, w którym się poznaliśmy. W momencie przeniesienia się do Twojej szkoły, obawiałem się, że zostanę sam. Bez przyjaciół i znajomych, tak jak w poprzedniej. Ty byłeś pierwszą osobą, którą zauważyłem po wejściu do budynku. Wysoki, dobrze zbudowany blondyn z opaską na nosie. Wiedziałem, że nie uda nam się dojść do porozumienia. Byłeś otoczony wianuszkiem dziewcząt, które zawsze okrążały Twoją osobę, jednak nie zwracałeś na nie najmniejszej uwagi. Zastanawiałem się, jak to jest być popularnym. Żyć w uwielbieniu przez każdego ucznia. Jedni patrzyli na Ciebie jak zaczarowani, a inni pałali wręcz zazdrością, ale u nikogo nie zauważyłem nienawiści. Ktoś Cię lubił bardziej, a ktoś mniej, jednak nie było ani jednej osoby, która Cię nie lubiła. Uwielbiali Cię, aż za bardzo. Byłem przekonany, że jesteśmy z dwóch różnych światów, jak mężczyzna i kobieta. Dwie tak różne od siebie planety.
Zwróciłeś na mnie wzrok, a moje serce znacznie przyspieszyło. Twój wzrok spowodował, że stałem w miejscu, nie mogąc oderwać wzroku od Twoich oczu. Wyminąłeś sprawnie grupę otaczających Cię osób i powoli ruszyłeś w moim kierunku. Nie miałem pojęcia, dlaczego to robisz. Czy zrobiłem coś źle? Nie, Ty po prostu przyszedłeś się przedstawić i przywitać. Wtedy zwróciłem uwagę na Twój ubiór. Różniłeś się od wszystkich, jak również i ja. Mieliśmy ten sam styl i mamy go nadal. Pewnie nie chcesz pamiętać o przeszłości, ale ja mam Ci do powiedzenia tyle rzeczy, których nigdy nie powiem Tobie prosto w twarz.
Na rozprawie Yukito ściskałeś moją dłoń. Czy wtedy coś do mnie czułeś, ReiRei? Możliwe, że nie, ale ja czułem inaczej. Pewnie robiłeś to po to, bym dodał Ci otuchy. Przyznam się, że Cię kochałem, nadal kocham, ale wiem, że nie odwzajemnisz mego uczucia. Poza tym jestem przecież z Yuu, a ty kochasz Małego. Nie jestem pewny jego uczuć, lecz wiem, że on jest w stanie Cię pokochać. I zrobi to, jeśli tylko dasz mu tą szansę, choć przyznam, że potraktował Cię okropnie. Wybacz mu, jest tego wart.
Kiedy nie przyszedłeś na próbę, martwiliśmy się o Ciebie. Nawet Ruki, chociaż nie pokazał tego po sobie. Skąd wiem, że się martwił? Zobaczyłem to w jego oczach. Wiesz dobrze, że przede mną nic się nie ukryje, tak samo jak przed Yutaką. Naskoczyłem na niego, ale wiem, że nie powinienem był tego robić. Po próbie Kai poprosił, żeby został. Wyszliśmy z Aoi'm z sali. Poprosiłem go, żeby jechał do domu, bo muszę załatwić na mieście jedną rzecz. Tak naprawdę zostałem przed drzwiami podsłuchując ich rozmowę. Treść zostawię jednak dla siebie.
Oboje kochamy inne osoby, ale ja wciąż kocham Ciebie. Nie wiem, jak długo będę mógł ukrywać przed Yuu moje uczucia względem Ciebie. Nie mam pojęcia, jak to zniesie, kiedy pozna prawdę. Ja natomiast wiem jedno, Akira:
Nawet jeśli Ciebie już tu nie będzie, ja będę zawsze przy tobie, Rei.
Dlaczego..?
Rozdział krótki, za co przepraszam, ale pisałam ją pod koniec siłowo, więc wybaczcie : )
Beta: Hidoi-chan
Zostałem sam. Takanori wcześnie rano wyszedł, bo miał jakieś sprawy do załatwienia. Cały on. Cieszyłem się, że został ze mną. Nadal czułem na ustach jego pocałunki. Jeszcze nie byliśmy parą, ale czułem się z nim jakoś związany jakimś głębszym uczuciem. Miłością? Nie, jeszcze teraz bym tak tego nie nazwał. Musieliśmy się przemóc, oboje. On się bał, a ja na powrót mu zaufać. Musiałem również uporać się z przeszłością. Dla niego i dla nas.
Zjadłem śniadanie i usiadłem w fotelu. Uwielbiałem w nim siedzieć i rozmyślać nad wszystkim. Byłem typem myśliciela, lubiłem to. Pewnie większość z was weźmie mnie za dziwaka, ale nie obchodzi mnie to. Może tego po mnie nie widać, lecz tak jest w rzeczywistości. Jestem zupełnie innym człowiekiem w prawdziwym życiu niż na scenie.
Nie miałem ochoty teraz bawić się w zastanawianie. Byłem pewny, że jakoś wszystko się ułoży. Poczułem się.. No właśnie.. Jak? Tego nie wiedziałem, ale wszystko sprawiało wrażenie, że jestem szczęśliwy. Uśmiechnąłem się do siebie, co nieco mnie zdziwiło, bo nie robiłem tego zbyt często. Prawie wcale. Bezwstydnie przeciągnąłem się i zamruczałem.
No co? W końcu jestem u siebie. Podreptałem do sypialni i ściągnąłem z półki pluszowego niedźwiadka. Dostałem go kiedyś od Uru, żeby przynosił mi szczęście. Przytuliłem maskotkę, szepcząc jej do ucha ciche dziękuję. Teraz uwierzyłem, że mogę być szczęśliwy, jeśli tylko tego chcę. Tuląc miśka usłyszałem dzwonek do drzwi. Byłem przekonany, że to Kouyou. Często do mnie wpadał przed południem. Odłożyłem talizman i poszedłem otworzyć.
Za drzwiami nikogo nie było. Pewnie znowu dzieciaki sąsiadki robią sobie głupie żarty. Już miałem zamykać, gdy nagle coś przykuło moją uwagę. Na wycieraczce leżała czerwona koperta. Podniosłem ją i zdziwiłem się, bo nie była zaadresowana. Rozejrzałem się i wróciłem do mieszkania.
Zastanawiałem się czy ją otworzyć, czy nie. W końcu podjąłem decyzję. Delikatnie rozerwałem kopertę i wyjąłem list. Nie wiedziałem, czy chciałem go przeczytać, ale ciekawość zwyciężyła. Rozłożyłem kartkę i rozpocząłem lekturę.
" Ja wiem, że nie powinienem, ale Akira, zrozum mnie. Tylko o to Cię proszę.
Pamiętam doskonale czas, w którym się poznaliśmy. W momencie przeniesienia się do Twojej szkoły, obawiałem się, że zostanę sam. Bez przyjaciół i znajomych, tak jak w poprzedniej. Ty byłeś pierwszą osobą, którą zauważyłem po wejściu do budynku. Wysoki, dobrze zbudowany blondyn z opaską na nosie. Wiedziałem, że nie uda nam się dojść do porozumienia. Byłeś otoczony wianuszkiem dziewcząt, które zawsze okrążały Twoją osobę, jednak nie zwracałeś na nie najmniejszej uwagi. Zastanawiałem się, jak to jest być popularnym. Żyć w uwielbieniu przez każdego ucznia. Jedni patrzyli na Ciebie jak zaczarowani, a inni pałali wręcz zazdrością, ale u nikogo nie zauważyłem nienawiści. Ktoś Cię lubił bardziej, a ktoś mniej, jednak nie było ani jednej osoby, która Cię nie lubiła. Uwielbiali Cię, aż za bardzo. Byłem przekonany, że jesteśmy z dwóch różnych światów, jak mężczyzna i kobieta. Dwie tak różne od siebie planety.
Zwróciłeś na mnie wzrok, a moje serce znacznie przyspieszyło. Twój wzrok spowodował, że stałem w miejscu, nie mogąc oderwać wzroku od Twoich oczu. Wyminąłeś sprawnie grupę otaczających Cię osób i powoli ruszyłeś w moim kierunku. Nie miałem pojęcia, dlaczego to robisz. Czy zrobiłem coś źle? Nie, Ty po prostu przyszedłeś się przedstawić i przywitać. Wtedy zwróciłem uwagę na Twój ubiór. Różniłeś się od wszystkich, jak również i ja. Mieliśmy ten sam styl i mamy go nadal. Pewnie nie chcesz pamiętać o przeszłości, ale ja mam Ci do powiedzenia tyle rzeczy, których nigdy nie powiem Tobie prosto w twarz.
Na rozprawie Yukito ściskałeś moją dłoń. Czy wtedy coś do mnie czułeś, ReiRei? Możliwe, że nie, ale ja czułem inaczej. Pewnie robiłeś to po to, bym dodał Ci otuchy. Przyznam się, że Cię kochałem, nadal kocham, ale wiem, że nie odwzajemnisz mego uczucia. Poza tym jestem przecież z Yuu, a ty kochasz Małego. Nie jestem pewny jego uczuć, lecz wiem, że on jest w stanie Cię pokochać. I zrobi to, jeśli tylko dasz mu tą szansę, choć przyznam, że potraktował Cię okropnie. Wybacz mu, jest tego wart.
Kiedy nie przyszedłeś na próbę, martwiliśmy się o Ciebie. Nawet Ruki, chociaż nie pokazał tego po sobie. Skąd wiem, że się martwił? Zobaczyłem to w jego oczach. Wiesz dobrze, że przede mną nic się nie ukryje, tak samo jak przed Yutaką. Naskoczyłem na niego, ale wiem, że nie powinienem był tego robić. Po próbie Kai poprosił, żeby został. Wyszliśmy z Aoi'm z sali. Poprosiłem go, żeby jechał do domu, bo muszę załatwić na mieście jedną rzecz. Tak naprawdę zostałem przed drzwiami podsłuchując ich rozmowę. Treść zostawię jednak dla siebie.
Oboje kochamy inne osoby, ale ja wciąż kocham Ciebie. Nie wiem, jak długo będę mógł ukrywać przed Yuu moje uczucia względem Ciebie. Nie mam pojęcia, jak to zniesie, kiedy pozna prawdę. Ja natomiast wiem jedno, Akira:
Nawet jeśli Ciebie już tu nie będzie, ja będę zawsze przy tobie, Rei.
Kouyou"Szok odebrał mi jakiekolwiek reakcje. Dlaczego mi to robisz Kouyou?
Dlaczego..?
wtorek, 13 sierpnia 2013
Nakigahara VII
Oderwaliśmy się od siebie, kiedy tylko zabrakło nam tchu. Patrzyłem na Rukiego spod lekko zamglonych oczu. Oddychaliśmy równie szybko. Niechętnie odsunąłem się od wokalisty i westchnąłem głośno. Powoli dochodziłem do siebie po spożyciu sporej ilości alkoholu. Ukryłem twarz w dłoniach, pozwalając spłynąć kilku samotnym łzom. Takanori pogładził mnie po włosach i po chwili na powrót przygarnął moje ciało do siebie.
- Nie obwiniaj się, Rei. To nie była twoja wina. – szepnął, muskając ustami moją skroń.
- Nienawidziła mnie, chociaż to przez nią moja druga siostra wyjechała z Japonii. Nie miała o tym pojęcia, dlatego obwiniała mnie. - odpowiedziałem, głośno przełykając ślinę.
- Opowiedz mi o tym - poprosił blondyn. - Jest ci ciężko, wiem, ale powinieneś się wygadać. Nie możesz tego ukrywać, bo przez to jeszcze bardziej się zadręczasz. Wyrzuć to z siebie.
Uniosłem się i zmieniłem pozycję. Głowę położyłem na kolanach małego, tak, żebym mógł widzieć jego twarz. Ruki wplótł palce w moje włosy, przeczesując je leniwie.
- Kiedy się urodziła, miałem dwa lata. Podczas porodu pojawiły się komplikacje, w czego skutek mama tego nie przeżyła. Wtedy też tata zaczął pić, bardzo dużo pić. - Przerwałem biorąc głęboki oddech - Sayako, jako najstarsza, przejęła częściowo obowiązki mamy. Opiekowała się nami. Mimo, że miała jedenaście lat, była na tyle dojrzała, żeby pomóc i mnie, i tacie. Jednak do Yukito nie potrafiła się przekonać. Nie podchodziła do łóżeczka, nie bawiła się z nią. Wiedziałem, że ma do niej żal. Kiedy mała trochę podrosła, ojciec chciał, żeby siostry dzieliły ze sobą pokój. Sayako przeniosła się wtedy do mnie, pomimo że byłem chłopakiem. Dzieliło nas tylko sześć lat. Parę lat później zakochała się. Przypadkowo poznała motocyklistę, miał na imię Ryu. Spotykali się dosyć często, przez co prawie nie było jej w domu. Zaczęła traktować go jak hotel. Wychodziła wieczorem, a wracała nad ranem. Brała prysznic, kładła się spać i znowu jej nie było. Przestała rozmawiać z tatą, po jakimś czasie również i ze mną. - odetchnąłem i spojrzałem na wokalistę.
- Mów dalej, proszę. - ponaglił mnie. Splotłem nasze palce i powróciłem do opowieści.
- Skończyłem siedemnaście lat. Tata przesadził, zapił się na śmierć. Zostałem sam, z nią… Yukito na początku nie robiła żadnych problemów. Uczyła się, miała iść na studia. Powoli zaczynaliśmy się do siebie zbliżać. Dużo rozmawialiśmy, głównie o rodzicach. Kiedy pierwszy raz zapytała o mamę, nie mogłem powstrzymać łez. Przypomniało mi się wtedy, że to poniekąd jej wina, że tak się stało. Zrozumiała, że nie chcę rozmawiać na ten temat. Nie była świadoma tego, co się stało. Nie miałem odwagi jej tego powiedzieć, bo była przecież moją siostrą. Kłopoty zaczęły się, kiedy skończyła osiemnaście lat. Zaczęła ćpać i zadawać się z podejrzanymi osobami. Przestała nawet chodzić do szkoły, przez co została z niej wyrzucona. Nie przejęła się tym wcale. Miała wszystko gdzieś, nic kompletnie jej nie obchodziło. Sayako w tym samym czasie wyprowadziła się do Ryu. Byli ze sobą dość długo. Kiedy się pakowała, do naszego pokoju przyszła Yukito. Chciała się pożegnać, nie miała pojęcia, dlaczego starsza siostra tak bardzo jej nienawidzi. Podeszła do niej i ją przytuliła. Sayako nie odpowiedziała tym samym i odepchnęła ją od siebie. Padło przy tym wiele przykrych słów. Yuki, bo tak ją wtedy nazywałem, dowiedziała się prawdy o mamie. Z pewnością zbyt gwałtownie. -Ucałowałem dłoń wokalisty, na co on pogładził mnie po policzku, dodając mi odwagi - Po jakimś czasie dostarczono nam zaproszenie na ślub. Cieszyłem się, że Sayako trafiła na kogoś takiego, jak ten jej Ryu. Zaproszony zostałem jedynie ja. Nie byłem z tego powodu zadowolony. Pojechałem do niej i wygarnąłem, że, pomimo wszystkiego, zawsze będą siostrami, że my będziemy rodzeństwem. Skończyło się na tym, iż zabroniono mi przyjść na uroczystość, ale nie miałem im tego za złe. Zrozumiałem.
Kończąc liceum poznałem Kouyou, byliśmy w tej samej klasie maturalnej, bo przeniósł się do nas z innej szkoły. Zaprzyjaźniliśmy się. Jako pierwszy poznał moją historię. Bardzo mi pomagał, podnosił na duchu. Na nim zawsze mogłem polegać. Ufałem mu bezgranicznie, jak zauważyłeś, to nadal trwa. Nie chciałem, żeby ktoś o tym wiedział, ale Kou doskonale mnie rozumiał i nie naciskał. Cierpliwie czekał, aż sam do niego przyjdę i powiem mu o problemach. Kochałem, nadal kocham go jak brata. Nikt wcześniej nie okazał mi tyle ciepła i zrozumienia, co on. Byliśmy podobni. Słuchaliśmy tych samych gatunków muzycznych, mieliśmy wspólne zainteresowania. On zaczynał pogrywać na gitarze, a ja basie. Mieliśmy jedno, wielkie, wspólne marzenie; założyć zespół i wzbić się na szczyt. Chcieliśmy, żeby ludzie nas uwielbiali, podziwiali i śpiewali nasze piosenki. Marzenia zaczęły się spełniać. Poznaliśmy trzech chłopaków, z którymi założyliśmy zespół. - Zaśmiałem się cicho - Tak samo zbuntowani i nieokiełznani. Budziliśmy publiczny respekt. W szkole wyróżnialiśmy się. Nie nosiliśmy wymaganych mundurków i farbowaliśmy włosy, co w tamtych czasach było kategorycznie zabronione. Malowaliśmy się i prowokująco ubieraliśmy. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy Yukito poznała naszego perkusistę, Shina. Spotykali się bardzo często, w końcu zostali parą. To źle wpłynęło na zespół. Shin, który był liderem, w ostatniej chwili odwoływał próby, żeby jak najwięcej czasu spędzić z moją siostrą. Nie podobało się to nam, ale nic nie mogliśmy na to poradzić. Rok później mieliśmy zakręcić się wokół klubów, żeby trochę zarobić. Mieliśmy wtedy po dwadzieścia lat. Szukaliśmy lokali, w których moglibyśmy dawać małe koncerty. Każdy z nas potrzebował pieniędzy. Ale Shin przestał wywiązywać się ze swoich obietnic. Ciągle była tylko Yukito i nic poza nią. Wtedy postanowiłem porozmawiać z perkusistą. Rozmowa nie należała do miłych. Usłyszałem, że Yuki obwinia mnie o śmierć rodziców. Byłem w szoku, nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć. Powiedziałem mu prawdę o rodzicach, o dziwo, uwierzył. Doszło do zerwania. Zostawił ją, dlatego że go okłamywała. Nigdy nie mówiła mu prawdy. Nawet nie wiesz, jaka była na mnie wściekła. Wyzywała mnie, porozrzucała krzesła w domu, zbiła wszystkie zdjęcia, na których byliśmy. Zarzuciła mi, że nie chcę, aby miała chwilę szczęścia, że jej nienawidzę. Po wszystkim wybiegła z domu i nie wróciła na noc. Rano odebrałem telefon z policji. Nie powiedzieli mi, co się stało, tylko wezwali mnie na komendę. Kiedy tam dotarłem, na miejscu był obecny cały zespół. Brakowało mi tylko Shina. Rozejrzałem się zdezorientowany po pomieszczeniu, jednak nie znalazłem go. Z wielką gulą w gardle zapytałem, gdzie jest lider. Odpowiedź była szokująca, "Shin nie żyje. Twoja siostra go zabiła." Nadal pamiętam słowa Kao. On i basista znienawidzili mnie. Odcięli ze mną kontakt, na ulicach udawali, że mnie nie znają. Został przy mnie tylko Kouyou Takashima. Wspierał mnie na rozprawie Yukito. Została skazana na dwadzieścia pięć lat, ale może wyjść wcześniej, jeśli będzie spełniała wszystkie warunki. Tyle w temacie, Ruki. Przepraszam, że musiałeś tego słuchać. - Podniosłem się i poszedłem do okna. Wyciągnąłem papierosy i wsunąłem jednego do ust. Zaciągnąłem się głęboko, chwilę później wypuszczając chmurę szarego dymu.
- Rozumiem. - usłyszałem za sobą głos wokalisty - Teraz już wiem, dlaczego bałeś się przed nami otworzyć. I to nie ty powinieneś przepraszać, tylko ja.
- Przestań, wybaczyłem już ci. - Uśmiechnąłem się do siebie - Nie potrafię się na ciebie długo gniewać. Nie powinienem się tak zachowywać wtedy, kiedy znowu do mnie przyszedłeś. Nie zasługiwałeś na to.
- Akira.. - zaczął i przerwał, zagryzając dolną wargę. Stał teraz obok mnie i wpatrywał się w ciemność za oknem.
- Tak? - mruknąłem obejmując go ramieniem.
- Jak to się stało, że się we mnie zakochałeś? - zapytał i spuścił nisko głowę, próbując ukryć delikatne rumieńce na jego twarzy.
- To już zupełnie inna historia, Takanori. - odpowiedziałem splatając nasze palce.
- Opowiesz mi ją? - Spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
- Tak, kochanie, ale nie dzisiaj.
- Nie obwiniaj się, Rei. To nie była twoja wina. – szepnął, muskając ustami moją skroń.
- Nienawidziła mnie, chociaż to przez nią moja druga siostra wyjechała z Japonii. Nie miała o tym pojęcia, dlatego obwiniała mnie. - odpowiedziałem, głośno przełykając ślinę.
- Opowiedz mi o tym - poprosił blondyn. - Jest ci ciężko, wiem, ale powinieneś się wygadać. Nie możesz tego ukrywać, bo przez to jeszcze bardziej się zadręczasz. Wyrzuć to z siebie.
Uniosłem się i zmieniłem pozycję. Głowę położyłem na kolanach małego, tak, żebym mógł widzieć jego twarz. Ruki wplótł palce w moje włosy, przeczesując je leniwie.
- Kiedy się urodziła, miałem dwa lata. Podczas porodu pojawiły się komplikacje, w czego skutek mama tego nie przeżyła. Wtedy też tata zaczął pić, bardzo dużo pić. - Przerwałem biorąc głęboki oddech - Sayako, jako najstarsza, przejęła częściowo obowiązki mamy. Opiekowała się nami. Mimo, że miała jedenaście lat, była na tyle dojrzała, żeby pomóc i mnie, i tacie. Jednak do Yukito nie potrafiła się przekonać. Nie podchodziła do łóżeczka, nie bawiła się z nią. Wiedziałem, że ma do niej żal. Kiedy mała trochę podrosła, ojciec chciał, żeby siostry dzieliły ze sobą pokój. Sayako przeniosła się wtedy do mnie, pomimo że byłem chłopakiem. Dzieliło nas tylko sześć lat. Parę lat później zakochała się. Przypadkowo poznała motocyklistę, miał na imię Ryu. Spotykali się dosyć często, przez co prawie nie było jej w domu. Zaczęła traktować go jak hotel. Wychodziła wieczorem, a wracała nad ranem. Brała prysznic, kładła się spać i znowu jej nie było. Przestała rozmawiać z tatą, po jakimś czasie również i ze mną. - odetchnąłem i spojrzałem na wokalistę.
- Mów dalej, proszę. - ponaglił mnie. Splotłem nasze palce i powróciłem do opowieści.
- Skończyłem siedemnaście lat. Tata przesadził, zapił się na śmierć. Zostałem sam, z nią… Yukito na początku nie robiła żadnych problemów. Uczyła się, miała iść na studia. Powoli zaczynaliśmy się do siebie zbliżać. Dużo rozmawialiśmy, głównie o rodzicach. Kiedy pierwszy raz zapytała o mamę, nie mogłem powstrzymać łez. Przypomniało mi się wtedy, że to poniekąd jej wina, że tak się stało. Zrozumiała, że nie chcę rozmawiać na ten temat. Nie była świadoma tego, co się stało. Nie miałem odwagi jej tego powiedzieć, bo była przecież moją siostrą. Kłopoty zaczęły się, kiedy skończyła osiemnaście lat. Zaczęła ćpać i zadawać się z podejrzanymi osobami. Przestała nawet chodzić do szkoły, przez co została z niej wyrzucona. Nie przejęła się tym wcale. Miała wszystko gdzieś, nic kompletnie jej nie obchodziło. Sayako w tym samym czasie wyprowadziła się do Ryu. Byli ze sobą dość długo. Kiedy się pakowała, do naszego pokoju przyszła Yukito. Chciała się pożegnać, nie miała pojęcia, dlaczego starsza siostra tak bardzo jej nienawidzi. Podeszła do niej i ją przytuliła. Sayako nie odpowiedziała tym samym i odepchnęła ją od siebie. Padło przy tym wiele przykrych słów. Yuki, bo tak ją wtedy nazywałem, dowiedziała się prawdy o mamie. Z pewnością zbyt gwałtownie. -Ucałowałem dłoń wokalisty, na co on pogładził mnie po policzku, dodając mi odwagi - Po jakimś czasie dostarczono nam zaproszenie na ślub. Cieszyłem się, że Sayako trafiła na kogoś takiego, jak ten jej Ryu. Zaproszony zostałem jedynie ja. Nie byłem z tego powodu zadowolony. Pojechałem do niej i wygarnąłem, że, pomimo wszystkiego, zawsze będą siostrami, że my będziemy rodzeństwem. Skończyło się na tym, iż zabroniono mi przyjść na uroczystość, ale nie miałem im tego za złe. Zrozumiałem.
Kończąc liceum poznałem Kouyou, byliśmy w tej samej klasie maturalnej, bo przeniósł się do nas z innej szkoły. Zaprzyjaźniliśmy się. Jako pierwszy poznał moją historię. Bardzo mi pomagał, podnosił na duchu. Na nim zawsze mogłem polegać. Ufałem mu bezgranicznie, jak zauważyłeś, to nadal trwa. Nie chciałem, żeby ktoś o tym wiedział, ale Kou doskonale mnie rozumiał i nie naciskał. Cierpliwie czekał, aż sam do niego przyjdę i powiem mu o problemach. Kochałem, nadal kocham go jak brata. Nikt wcześniej nie okazał mi tyle ciepła i zrozumienia, co on. Byliśmy podobni. Słuchaliśmy tych samych gatunków muzycznych, mieliśmy wspólne zainteresowania. On zaczynał pogrywać na gitarze, a ja basie. Mieliśmy jedno, wielkie, wspólne marzenie; założyć zespół i wzbić się na szczyt. Chcieliśmy, żeby ludzie nas uwielbiali, podziwiali i śpiewali nasze piosenki. Marzenia zaczęły się spełniać. Poznaliśmy trzech chłopaków, z którymi założyliśmy zespół. - Zaśmiałem się cicho - Tak samo zbuntowani i nieokiełznani. Budziliśmy publiczny respekt. W szkole wyróżnialiśmy się. Nie nosiliśmy wymaganych mundurków i farbowaliśmy włosy, co w tamtych czasach było kategorycznie zabronione. Malowaliśmy się i prowokująco ubieraliśmy. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy Yukito poznała naszego perkusistę, Shina. Spotykali się bardzo często, w końcu zostali parą. To źle wpłynęło na zespół. Shin, który był liderem, w ostatniej chwili odwoływał próby, żeby jak najwięcej czasu spędzić z moją siostrą. Nie podobało się to nam, ale nic nie mogliśmy na to poradzić. Rok później mieliśmy zakręcić się wokół klubów, żeby trochę zarobić. Mieliśmy wtedy po dwadzieścia lat. Szukaliśmy lokali, w których moglibyśmy dawać małe koncerty. Każdy z nas potrzebował pieniędzy. Ale Shin przestał wywiązywać się ze swoich obietnic. Ciągle była tylko Yukito i nic poza nią. Wtedy postanowiłem porozmawiać z perkusistą. Rozmowa nie należała do miłych. Usłyszałem, że Yuki obwinia mnie o śmierć rodziców. Byłem w szoku, nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć. Powiedziałem mu prawdę o rodzicach, o dziwo, uwierzył. Doszło do zerwania. Zostawił ją, dlatego że go okłamywała. Nigdy nie mówiła mu prawdy. Nawet nie wiesz, jaka była na mnie wściekła. Wyzywała mnie, porozrzucała krzesła w domu, zbiła wszystkie zdjęcia, na których byliśmy. Zarzuciła mi, że nie chcę, aby miała chwilę szczęścia, że jej nienawidzę. Po wszystkim wybiegła z domu i nie wróciła na noc. Rano odebrałem telefon z policji. Nie powiedzieli mi, co się stało, tylko wezwali mnie na komendę. Kiedy tam dotarłem, na miejscu był obecny cały zespół. Brakowało mi tylko Shina. Rozejrzałem się zdezorientowany po pomieszczeniu, jednak nie znalazłem go. Z wielką gulą w gardle zapytałem, gdzie jest lider. Odpowiedź była szokująca, "Shin nie żyje. Twoja siostra go zabiła." Nadal pamiętam słowa Kao. On i basista znienawidzili mnie. Odcięli ze mną kontakt, na ulicach udawali, że mnie nie znają. Został przy mnie tylko Kouyou Takashima. Wspierał mnie na rozprawie Yukito. Została skazana na dwadzieścia pięć lat, ale może wyjść wcześniej, jeśli będzie spełniała wszystkie warunki. Tyle w temacie, Ruki. Przepraszam, że musiałeś tego słuchać. - Podniosłem się i poszedłem do okna. Wyciągnąłem papierosy i wsunąłem jednego do ust. Zaciągnąłem się głęboko, chwilę później wypuszczając chmurę szarego dymu.
- Rozumiem. - usłyszałem za sobą głos wokalisty - Teraz już wiem, dlaczego bałeś się przed nami otworzyć. I to nie ty powinieneś przepraszać, tylko ja.
- Przestań, wybaczyłem już ci. - Uśmiechnąłem się do siebie - Nie potrafię się na ciebie długo gniewać. Nie powinienem się tak zachowywać wtedy, kiedy znowu do mnie przyszedłeś. Nie zasługiwałeś na to.
- Akira.. - zaczął i przerwał, zagryzając dolną wargę. Stał teraz obok mnie i wpatrywał się w ciemność za oknem.
- Tak? - mruknąłem obejmując go ramieniem.
- Jak to się stało, że się we mnie zakochałeś? - zapytał i spuścił nisko głowę, próbując ukryć delikatne rumieńce na jego twarzy.
- To już zupełnie inna historia, Takanori. - odpowiedziałem splatając nasze palce.
- Opowiesz mi ją? - Spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
- Tak, kochanie, ale nie dzisiaj.
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
Reklama + Podziękowania
Tak, tak. Możliwe, że i tak tego nikt nie przeczyta, ale co tam. Ostatnio mam dużo różnych pomysłów i założyłam oddzielnego bloga. Będę na nim zamieszczała opowiadania yaoi o tematyce j-rocka. Nie będzie tam Gazetto, tylko inne zespoły. Pojawiać się będą głównie one shoty, o różnych paringach. Mam nadzieję, że Was to zainteresuje.
Na blogu pojawiło się pierwsze opowiadanie o Miyavim i May'i XD
Lollipop
W końcu przejdę do podziękowań.
Wybiło już tutaj ponad 11 tys. wyświetleń. Jestem Wam za to bardzo wdzięczna. Zaczynając pisać nie myślałam, że znajdzie się spora grupa osób. Wasze komentarze dobrze na mnie wpływają, mam chęć pisania dalej. To wszystko dzięki Wam.
DZIĘKUJĘ!
Na blogu pojawiło się pierwsze opowiadanie o Miyavim i May'i XD
Lollipop
W końcu przejdę do podziękowań.
Wybiło już tutaj ponad 11 tys. wyświetleń. Jestem Wam za to bardzo wdzięczna. Zaczynając pisać nie myślałam, że znajdzie się spora grupa osób. Wasze komentarze dobrze na mnie wpływają, mam chęć pisania dalej. To wszystko dzięki Wam.
DZIĘKUJĘ!
niedziela, 11 sierpnia 2013
Wystarczyło Twoje Jedno Spojrzenie - cz.3
Part three XD Mam nadzieję, że się spodoba ; D
Beta: Hidoi-chan
Enjoy! *w*
Nie spodziewałem się, że to wszystko potoczy się tak szybko. Miłość od pierwszego wejrzenia- takie nierealne. Nigdy w to nie wierzyłem, ale teraz miałem co do tego wątpliwości. Chciałem pocałować Akirę, bardzo tego pragnąłem. Jednak bałem się jego reakcji, najbardziej tego, że mnie odrzuci. Mi na nim zależało. Pierwszy raz wystarczyło jedno spojrzenie, a wszystko potem potoczyło się tak łatwo. Najgorszy był w tym wszystkim czas, który leciał nam bardzo szybko. Dzisiaj miała odbyć się uroczysta gala z wręczeniem nagród wyróżnionym uczniom i nauczycielom. Mnie w tej czołówce nie było. Nie uczyłem się wystarczająco dobrze. Pozostawałem w tyle, kompletnie nie rozumiejąc przedmiotów ścisłych. Dobry byłem tylko z historii, japońskiego, angielskiego i muzyki. Poza nimi nic więcej do głowy mi nie wchodziło. Głupi nie byłem, chyba, ale dla mnie szkoła wydawała się bezużyteczna. Chciałem zostać muzykiem, twierdząc przy tym, że matematyka i tak mi się nie przyda. Śpiewając lub grając nie muszę znać pól i objętości figur albo twierdzenia Pitagorasa. Ludzie, taka prawda. Nauczyciele nie mieli ze mną dobrze, chociaż nie byłem w stosunku do nich wredny. Kręcili głowami widząc u mnie kolejne jedynki ze sprawdzianów i kartkówek. Już nawet tego nie komentowali. Najgorsza była matematyczka, z nią nie mogłem się nie pokłócić. Za każdym razem próbowała udowodnić mi, że jestem do niczego. Raz mi nawet powiedziała, że moje dzieci będą miały głupiego ojca, bo nie będzie umiał im zadań wytłumaczyć. Bla, bla, bla. Pogadaj sobie, głupia babo. Nie lubiłem jej i już, nikt nie mógł tego zmienić.
Myślałem i myślałem, nie zważając na nikogo. Chłopcy z pokoju już wstali i szykowali się do śniadania, a ja nadal wylegiwałem się w łóżku.
- Takanori, wstawaj - do mojego ucha dotarł głos Die'a.
- Chwilka - mruknąłem i na powrót zakopałem się w kołdrę. Jednak w końcu wygrzebałem się spod niej i podreptałem do łazienki. Szybko się umyłem, ubrałem i nałożyłem delikatny makijaż. Kai poczekał na mnie i razem zeszliśmy na dół. Śniadanie wydawano w oddzielnym budynku. Kiedy dołączyliśmy do grupy, wszyscy już tam byli, czekając na naszą dwójkę. Ja jak zwykle mało zjadłem. Skusiłem się tylko na jedną kanapkę z dżemem i herbatę. Prawie pełny talerz odniosłem z powrotem. Po raz kolejny wszyscy patrzyli na mnie w szoku, ale przyzwyczaiłem się do tego. Moje odżywianie dawało wiele do życzenia. Mało jadłem, ale za to dużo wciskałem w siebie przekąsek. Cały czas byłem szczupły i walczyłem, żeby utrzymać moją figurę. Czego to się nie robi dla sławy- powiedziałem sobie w myślach. Musiałem zostać muzykiem, nie było innej opcji.
Po śniadaniu pojechaliśmy zwiedzać jakąś starą budowlę, która przeszła renowację. Wcale nie miałem chęci tam jechać, ale nie chciałem zepsuć opinii o mojej osobie. Dla innych uchodziłem tutaj za cichego chłopaka w stylu VK. I to mi jak najbardziej odpowiadało. Nie wiedzieli, jak bardzo się mylą. W rzeczywistości byłem zbuntowanym, natapirowanym blondynkiem. Ale musiałem zachować pozory.
Zwiedzaliśmy to coś kilka godzin, co chwila pozując do zdjęć. Grupowe, pojedyncze, w parach i spontaniczne. Zaszliśmy do małej kapliczki, oczywiście nie wszyscy. Tylko ja, Aiko, Reita oraz nauczycielka z kierowcą. Całkiem ładnie tu było. Oglądałem wszystko dokładnie i zachwycałem się wnętrzem. Zamyśliłem się, a po chwili zauważyłem Akirę klęczącego przede mną.
- Takanori, wyjdziesz za mnie? – zapytał, powstrzymując śmiech.
- Ty chyba sobie żartujesz. - Zaśmiałem się patrząc na niego.
- Ja ci się oświadczam, a ty mi odmawiasz? - Rei udawał oburzonego.
- Nie odmawiam ci, ale nie masz ze sobą pierścionka. - odparłem wywracając oczami.
- Kupię ci taki z automatu. - Roześmialiśmy się i wszyscy opuściliśmy kapliczkę.
***
Wróciliśmy do ośrodka dopiero na obiad. Mieliśmy jeszcze potem chwilę czasu, na ogarnięcie się przed galą. Ja nie zrezygnowałem z Visual. Założyłem obcisłe, czerwone rurki i czarny, równie obcisły T-shirt z lekką siateczką na przodzie. Delikatnie zarysowane u mnie mięśnie brzucha były bardzo dobrze widoczne. Kiedy opuściłem pokój, pani Kajito otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, ale nie skomentowała mojego wyglądu. Byłem jej za to wdzięczny. Znowu musieliśmy wsiąść do tego autobusu i przejechać kolejne 60 km, żeby dojechać na miejsce. Podczas jazdy Akira cały czas mnie obserwował. Uśmiechnąłem się do siebie, ciesząc się z jego zainteresowania.
- Takanori, Aiko, Chris. - wymieniła nauczycielka - Macie na sobie koszulki z krótkimi rękawami, a tam będzie dużo komarów. Kupiłam wam środek odstraszający. - podała Aiko spray. Szybko się nim opryskaliśmy i oddaliśmy go właścicielce. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zauważyłem, że ja jako jedyny się wyróżniałem. Chłopaki mieli na sobie koszule, a dziewczyny spódnice i białe bluzki. Przechodząc między rzędami krzeseł, które ustawione były na powietrzu, nie było osoby, która nie zwróciłaby na mnie uwagi. Czasami nawet słyszałem ciche komentarze na mój temat, ale nie przejmowałem się zbytnio. Miałem je w głębokim poważaniu.
W końcu znaleźliśmy wolne miejsca. Usiadłem pomiędzy Akirą i Chrisem. Po jakimś czasie miejsce czarnowłosego zajął Aki.
- Masz mi coś do zaoferowania? - spytał szatyn, a ja w odpowiedzi uśmiechnąłem się znacząco.
- A co byś chciał? - zacząłem się z nim droczyć.
- Proponuj. - odparł obejmując mnie ramieniem. Zerknąłem dyskretnie w stronę Reity zauważając u niego zazdrość.
- To zależy od tego, co byś chciał, Aki. - mruknąłem puszczając mu oczko.
- Ciebie. - odpowiedział i musnął ustami mój policzek.
- W innych okolicznościach nie miałbym nic przeciwko. - odpowiedziałem wysuwając się z jego objęcia - Wybacz, ale teraz jestem zajęty. - Odwróciłem się do niego plecami. Ułożyłem nieśmiało dłoń na udzie szmaciaka i uścisnąłem je lekko. Blondyn spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Lubicie mnie denerwować, prawda? - zapytał, a ja niewinnie spuściłem wzrok.
- Niee, tylko trochę. - odparłem przytulając go. Odpowiedział na pieszczotę i pogładził delikatnie moje plecy.
- Pójdziesz ze mną zapalić? - szepnął wprost do mojego ucha.
- Jeśli chcesz. - wymruczałem i wstaliśmy z krzeseł szukając jakiejś wolnej przestrzeni.
Beta: Hidoi-chan
Enjoy! *w*
Nie spodziewałem się, że to wszystko potoczy się tak szybko. Miłość od pierwszego wejrzenia- takie nierealne. Nigdy w to nie wierzyłem, ale teraz miałem co do tego wątpliwości. Chciałem pocałować Akirę, bardzo tego pragnąłem. Jednak bałem się jego reakcji, najbardziej tego, że mnie odrzuci. Mi na nim zależało. Pierwszy raz wystarczyło jedno spojrzenie, a wszystko potem potoczyło się tak łatwo. Najgorszy był w tym wszystkim czas, który leciał nam bardzo szybko. Dzisiaj miała odbyć się uroczysta gala z wręczeniem nagród wyróżnionym uczniom i nauczycielom. Mnie w tej czołówce nie było. Nie uczyłem się wystarczająco dobrze. Pozostawałem w tyle, kompletnie nie rozumiejąc przedmiotów ścisłych. Dobry byłem tylko z historii, japońskiego, angielskiego i muzyki. Poza nimi nic więcej do głowy mi nie wchodziło. Głupi nie byłem, chyba, ale dla mnie szkoła wydawała się bezużyteczna. Chciałem zostać muzykiem, twierdząc przy tym, że matematyka i tak mi się nie przyda. Śpiewając lub grając nie muszę znać pól i objętości figur albo twierdzenia Pitagorasa. Ludzie, taka prawda. Nauczyciele nie mieli ze mną dobrze, chociaż nie byłem w stosunku do nich wredny. Kręcili głowami widząc u mnie kolejne jedynki ze sprawdzianów i kartkówek. Już nawet tego nie komentowali. Najgorsza była matematyczka, z nią nie mogłem się nie pokłócić. Za każdym razem próbowała udowodnić mi, że jestem do niczego. Raz mi nawet powiedziała, że moje dzieci będą miały głupiego ojca, bo nie będzie umiał im zadań wytłumaczyć. Bla, bla, bla. Pogadaj sobie, głupia babo. Nie lubiłem jej i już, nikt nie mógł tego zmienić.
Myślałem i myślałem, nie zważając na nikogo. Chłopcy z pokoju już wstali i szykowali się do śniadania, a ja nadal wylegiwałem się w łóżku.
- Takanori, wstawaj - do mojego ucha dotarł głos Die'a.
- Chwilka - mruknąłem i na powrót zakopałem się w kołdrę. Jednak w końcu wygrzebałem się spod niej i podreptałem do łazienki. Szybko się umyłem, ubrałem i nałożyłem delikatny makijaż. Kai poczekał na mnie i razem zeszliśmy na dół. Śniadanie wydawano w oddzielnym budynku. Kiedy dołączyliśmy do grupy, wszyscy już tam byli, czekając na naszą dwójkę. Ja jak zwykle mało zjadłem. Skusiłem się tylko na jedną kanapkę z dżemem i herbatę. Prawie pełny talerz odniosłem z powrotem. Po raz kolejny wszyscy patrzyli na mnie w szoku, ale przyzwyczaiłem się do tego. Moje odżywianie dawało wiele do życzenia. Mało jadłem, ale za to dużo wciskałem w siebie przekąsek. Cały czas byłem szczupły i walczyłem, żeby utrzymać moją figurę. Czego to się nie robi dla sławy- powiedziałem sobie w myślach. Musiałem zostać muzykiem, nie było innej opcji.
Po śniadaniu pojechaliśmy zwiedzać jakąś starą budowlę, która przeszła renowację. Wcale nie miałem chęci tam jechać, ale nie chciałem zepsuć opinii o mojej osobie. Dla innych uchodziłem tutaj za cichego chłopaka w stylu VK. I to mi jak najbardziej odpowiadało. Nie wiedzieli, jak bardzo się mylą. W rzeczywistości byłem zbuntowanym, natapirowanym blondynkiem. Ale musiałem zachować pozory.
Zwiedzaliśmy to coś kilka godzin, co chwila pozując do zdjęć. Grupowe, pojedyncze, w parach i spontaniczne. Zaszliśmy do małej kapliczki, oczywiście nie wszyscy. Tylko ja, Aiko, Reita oraz nauczycielka z kierowcą. Całkiem ładnie tu było. Oglądałem wszystko dokładnie i zachwycałem się wnętrzem. Zamyśliłem się, a po chwili zauważyłem Akirę klęczącego przede mną.
- Takanori, wyjdziesz za mnie? – zapytał, powstrzymując śmiech.
- Ty chyba sobie żartujesz. - Zaśmiałem się patrząc na niego.
- Ja ci się oświadczam, a ty mi odmawiasz? - Rei udawał oburzonego.
- Nie odmawiam ci, ale nie masz ze sobą pierścionka. - odparłem wywracając oczami.
- Kupię ci taki z automatu. - Roześmialiśmy się i wszyscy opuściliśmy kapliczkę.
***
Wróciliśmy do ośrodka dopiero na obiad. Mieliśmy jeszcze potem chwilę czasu, na ogarnięcie się przed galą. Ja nie zrezygnowałem z Visual. Założyłem obcisłe, czerwone rurki i czarny, równie obcisły T-shirt z lekką siateczką na przodzie. Delikatnie zarysowane u mnie mięśnie brzucha były bardzo dobrze widoczne. Kiedy opuściłem pokój, pani Kajito otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, ale nie skomentowała mojego wyglądu. Byłem jej za to wdzięczny. Znowu musieliśmy wsiąść do tego autobusu i przejechać kolejne 60 km, żeby dojechać na miejsce. Podczas jazdy Akira cały czas mnie obserwował. Uśmiechnąłem się do siebie, ciesząc się z jego zainteresowania.
- Takanori, Aiko, Chris. - wymieniła nauczycielka - Macie na sobie koszulki z krótkimi rękawami, a tam będzie dużo komarów. Kupiłam wam środek odstraszający. - podała Aiko spray. Szybko się nim opryskaliśmy i oddaliśmy go właścicielce. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zauważyłem, że ja jako jedyny się wyróżniałem. Chłopaki mieli na sobie koszule, a dziewczyny spódnice i białe bluzki. Przechodząc między rzędami krzeseł, które ustawione były na powietrzu, nie było osoby, która nie zwróciłaby na mnie uwagi. Czasami nawet słyszałem ciche komentarze na mój temat, ale nie przejmowałem się zbytnio. Miałem je w głębokim poważaniu.
W końcu znaleźliśmy wolne miejsca. Usiadłem pomiędzy Akirą i Chrisem. Po jakimś czasie miejsce czarnowłosego zajął Aki.
- Masz mi coś do zaoferowania? - spytał szatyn, a ja w odpowiedzi uśmiechnąłem się znacząco.
- A co byś chciał? - zacząłem się z nim droczyć.
- Proponuj. - odparł obejmując mnie ramieniem. Zerknąłem dyskretnie w stronę Reity zauważając u niego zazdrość.
- To zależy od tego, co byś chciał, Aki. - mruknąłem puszczając mu oczko.
- Ciebie. - odpowiedział i musnął ustami mój policzek.
- W innych okolicznościach nie miałbym nic przeciwko. - odpowiedziałem wysuwając się z jego objęcia - Wybacz, ale teraz jestem zajęty. - Odwróciłem się do niego plecami. Ułożyłem nieśmiało dłoń na udzie szmaciaka i uścisnąłem je lekko. Blondyn spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Lubicie mnie denerwować, prawda? - zapytał, a ja niewinnie spuściłem wzrok.
- Niee, tylko trochę. - odparłem przytulając go. Odpowiedział na pieszczotę i pogładził delikatnie moje plecy.
- Pójdziesz ze mną zapalić? - szepnął wprost do mojego ucha.
- Jeśli chcesz. - wymruczałem i wstaliśmy z krzeseł szukając jakiejś wolnej przestrzeni.
piątek, 9 sierpnia 2013
To Tylko Seks? cz.8
Jest to jedna z ostatnich części tego opowiadania :) Dziękuję Hidoi za zbetowanie XDD
[Reita]
Odetchnąłem i zapukałem do drzwi apartamentu Toshiy'i. Odsunąłem się w oczekiwaniu na otwarcie przez basistę. Nie mogłem tego wszystkiego tak zostawić. Na reakcję nie mogłem długo czekać. W drzwiach ujrzałem, ubranego jedynie w bokserki, członka Diru.
- Mogłem się tego spodziewać. - mruknął od niechcenia - Alenie ciebie tu oczekiwałem.
- Też cieszę się, że cię widzę. - warknąłem przez zaciśnięte zęby - Takanori śpi.
- Czego chcesz? – zapytał, wywracając oczami.
- Porozmawiać. - odparłem - Mogę wejść?
- Wejdź. - Odsunął się robiąc mi przejście - Tylko szybko, jestem zmęczony.
- Obmacywaniem mojego chłopaka? - Totchi pokręcił tylko głową i wskazał dłonią krzesło przy stole.
- Akira, nie bądź nieuprzejmy. - Uśmiechnął się drwiąco - Kocham Rukiego, a ty tylko pokrzyżowałeś mi plany.
- Ja też go kocham, a on mnie. - odpowiedziałem wbijając wzrok w rozmówcę - O co ci właściwie chodzi?
- O miłość, skarbie. Kiedy ty go wykorzystałeś, ja robiłem za pocieszenie. Po jakimś czasie przerodziło się to w uczucie, ale znowu pojawiłeś się ty i wszystko zepsułeś. Pomyśl sobie tylko. On cię nie kocha, chce tylko, żebyś pozbył się poczucia winy. Nie pozwoliłby mi na to wszystko tam w korytarzu, gdyby na prawdę nic do mnie nie czuł. Powiedz tylko, spaliście ze sobą?
- Nie, nie spaliśmy. - powiedziałem chłodno - Po co ci ta wiedza?
- Widzisz? - Westchnął opierając twarz na dłoniach - Takanori nic do ciebie nie czuje.
- On chciał, ja nie. - odparłem pozostawiając w sobie resztki godności - W porównaniu do ciebie, mam swoje zasady i nie pcham się od razu do łóżka.
- I mówi to facet, który przespał się z przyjacielem po pijaku i potem go upokorzył. - Toshiya roześmiał się - Słyszysz w ogóle, co ty do mnie mówisz?
- Wiem, że popełniłem błąd, ale to nie powód, żebyś mnie obwiniał. To było dawno, a Ruki mi wybaczył. Nikt nie jest idealny. - wyrzuciłem na jednym wdechu. Patrzyłem na niego spod przymrużonych powiek i nerwowo zaciskam pięści. Mój spokój przerwał śmiech basisty, który był wręcz rozbawiony moją reakcją.
- Może coś na uspokojenie? - zapytał z trudem hamując rozbawienie całą sytuacją. Podniosłem się i skierowałem się do wyjścia. Poczułem jak Hara chwycił mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
- Nigdy z niego nie zrezygnuję. – warknął, spoglądając prosto w moje oczy. Wyrwałem się z jego uścisku i uderzyłem go otwartą dłonią w twarz. Basista upadł i wbił we mnie przerażony wzrok.
- A ja nigdy go tobie nie oddam. - syknąłem i wyszedłem z jego apartamentu, uprzednio trzaskając drzwiami.
Wróciłem do siebie i usiadłem na łóżku obok śpiącego wokalisty. Pogładziłem go po policzku, a Ruki wymruczał coś i wtulił się w moją dłoń. Uśmiechnąłem się ściągając koszulkę i układając się tuż obok niego. Objąłem go w pasie, po chwili usypiając.
***
[Toshiya]
- Totchi, co takiego się stało, że budzisz mnie o drugiej w nocy?
- Przywalił mi. Zabiję go, jak Boga kocham. - mruknąłem do zaspanego Shiny'i.
- Kto tym razem? - zapytał zupełnie niezaskoczony.
- Reita, a niby kto inny? - odparłem pytaniem retorycznym.
- Wiedziałem, że tak to się skończy. Czy ty zawsze musisz pakować się w kłopoty? Ile ty masz lat? Osiem?
- Trzydzieści sześć. - westchnąłem i odpaliłem papierosa.
- Jeśli bym cię nie znał, nie uwierzyłbym ci. Skończ tą głupią grę, bo i tak nic nie osiągniesz. Ruki cię nie kocha, zrozum to.
- Prawie mi się oddał, choć się przed tym bronił. Gdyby nie Reita, zrobiłby to.
- Przestań się znowu oszukiwać. Dam sobie rękę uciąć, że nie zrobiłby tego. Było jasne, że Ruks i ReiRei będą razem. Wbij sobie do głowy, że wasz związek nie miał żadnej przyszłości. Będąc z tobą, myślał o nim. Obudź się wreszcie z tego snu.
- A może chcę śnić dalej u jego boku?
- To nierealne, Totchi. Daj spokój i sobie, i jemu.
- A czy ty byś mnie pokochał? - zapytałem z ciekawości.
- Za późno, bo cię kocham. - Zaśmiałem się cicho, bo nie wziąłem tego na poważnie. Perkusista powiedział to, bo był zaspany i nie wiedział, co mówi.
- Śnij dalej. - odparłem uśmiechając się - Oyasumi.
czwartek, 8 sierpnia 2013
Liebster Awards
Zostałam nominowana do Liebster Awards przez Hidoi-chan.
ZASADY:
Nominacja do „Liebster Award” jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz kolejne kilka osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował
Pytania od Hidoi:
ZASADY:
Nominacja do „Liebster Award” jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz kolejne kilka osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował
Pytania od Hidoi:
1. Czemu piszesz?
2. Czytasz mangi lub oglądasz anime inne niż yaoi? Np. jakie?
3. Co najbardziej lubisz w j-rocku/k-popie?
4. Ile miałaś lat, jak zaczęłaś pisać yaoi?
5. Jest jakiś typ ludzi, którzy Cię denerwują?
6. Miewasz chwile zwątpienia, jeśli chodzi o prowadzenie bloga?
7. Jaki zespół byś wybrała, jakby tylko jeden mógł zagrać w Polsce koncert?
8. Uważasz ludzi ze swojego otoczenia za tolerancyjnych?
9. Jest coś czego panicznie się boisz?
10. Jak masz na imię?
11. Od czego powstał twój pseudonim?
Odpowiedzi:
1. Piszę, bo lubię. Sprawia mi to przyjemność i cieszę się, że są osoby, które chcą czytać moje teksty.
2. Nie oglądam anime ani mang o tematyce yaoi. Przeczytałam jedynie kilka części Death Note'a oraz Vampire Night.
3. W j-rocku uwielbiam głębię tekstów i przesłania w nich zawarte. K-pop ma świetną muzykę i fajne teksty.
4. 16.
5. Są to osoby nietolerancyjne.
6. Tak, a powodem jest przeważnie brak czasu lub weny.
7. Zdecydowanie X Japan.
8. Raczej tak, aczkolwiek spotkałam się z brakiem tolerancji z ich strony.
9. Pająki!
10. Agnieszka.
11. Z zamiłowania do Japonii, jak również Korei Południowej. Postanowiłam to połączyć.
Pytania:
1. Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z J-rockiem?
2. Co najbardziej cenisz w Visual Kei?
3. Jakie piosenki wywołują u Ciebie duże emocje?
4. Jeśli miałabyś wybrać koncert, jaki zespół chciałabyś usłyszeć?
5. Największe marzenie.
6. Jak poznałaś yaoi?
7. Ulubiony zespół.
8. Którego z muzyków chciałabyś poznać osobiście?
9. Czy słuchasz jakiegoś innego gatunku muzycznego, oprócz J-rocka?
10. Masz zwierzątko?
11. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Nominuję:
sobota, 3 sierpnia 2013
Nakigahara VI
Napisałam kolejną część i mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Na razie zawieszam opowiadanie o członkach ADAMS, bo kompletnie nie mam pomysłów na fabułę. Jeżeli macie jakieś propozycje, to zarzućcie je w komentarzach i może razem coś wymyślimy :)
[Ruki]
Nie byłem pewny czy dobrze robię przychodząc do niego. Dłonie mocno mi drżały, przez co nie mogłem zdobyć się na odwagę żeby zapukać do drzwi Reity. Oparty o ścianę próbowałem się uspokoić. Wziąłem kilka głębokich wdechów i wcisnąłem dzwonek. Zacząłem się znowu denerwować. Zastanawiałem się teraz co mu powiem, jak wyjaśnię, że znowu go nachodzę. Miałem pewność, że nie jestem tu teraz mile widziany. Wiedziałem też, że go kocham. To właśnie chciałem mu przekazać. Pewnie i tak mi nie uwierzy. Zresztą, sam bym nie uwierzył gdybym kilka dni wcześniej usłyszał od kogoś tyle upokarzających słów.
Prawda była jednak taka, że nie chciałem powiedzieć tego wszystkiego. Wystraszyłem się tylko jego uczuć, które, o dziwo, były przeze mnie odwzajemnione. Powinienem wtedy nad sobą zapanować, przemilczeć sprawę. Spróbować pokazać mu, że ja też czuję to samo. Nie wyszło, a to doprowadziło mnie do nienawidzenia mojej osoby.
Nawet przed chłopakami wyszedłem na zadufanego w sobie gnojka. Kai wiedział o moich uczuciach, miał tak jakby dar. Widział rzeczy do których żaden z członków nigdy się nie przyznał. Tak jak w przypadku moim względem Akiry. Od dawna wiedziałem, że Rei coś do mnie czuje, jednak wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to jest miłość.
Wydawało mi się, że tylko podziwia mój talent. Podoba mu się moja osobowość lub coś. Wiele razy próbowałem się do niego zbliżyć, lecz moje działania nie przynosiły żadnego efektu.
Ufał tylko Kouyou, a tego nie potrafiłem zrozumieć. Dziwiło mnie, że basista darzy rudowłosego tak wielkim zaufaniem. Był bardzo zamknięty w sobie. Wyglądał na takiego, który ukrywa przed wszystkimi całe swoje życie. Nie był przecież złym człowiekiem. Dziwne dla mnie był też fakt, że Kou na imprezach strasznie ograniczał go z alkoholem. Upominał go za każdym razem, kiedy ten sięgał po kolejny kieliszek. Reita wiedział w którym momencie powinien przestać. I to raczej on powinien pilnować gitarzysty, a nie odwrotnie. Ich relacje były bardzo zażyłe. Wiele razy zastanawiałem się co takiego wydarzyło się w życiu Akiry, że nie dopuszczał do siebie nikogo innego niż wyżej wspomniana osoba.
Miałem nadzieję, że nie było to nic poważnego.
***
Moje rozmyślania przerwał dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Po raz kolejny Akira nie był zadowolony z mojej wizyty.
- Po jaką cholerę znowu tu przylazłeś? - zapytał chłodno, a ja spuściłem wzrok.
- Chcę... - zacząłem cicho - Chcę to wszystko naprawić. - dodałem pewniej. Spojrzałem na niego i zaniemówiłem. Nie wyglądał tak jak wcześniej. Miał na sobie rozciągnięte dresy i porwaną koszulkę. Było widać, że po moim wyjściu zdążył wypić dużą ilość alkoholu. Oczy miał zamglone i ledwo się trzymał na nogach.
- Nic nie będziesz naprawiał. - odpowiedział szorstko i popatrzył na mnie z pogardą - Wypierdalaj stąd. I żebym cię tu więcej nie widział.
- Akira, jesteś pijany. - przypomniałem mu na co on oparł się o drzwi i westchął - Musimy porozmawiać, to dla mnie ważne. I nie obchodzi mnie czy będziesz to jutro pamiętał, czy też nie.
- Takanori, głupiutki Takanori. - zaśmiał się i posłał w moją stronę kpiący uśmiech - Mogłeś się zastanowić zanim coś powiesz. Teraz jest za późno żeby odbudować cokolwiek. Przecież nawet się nie lubiliśmy... - przerwał i przetarł twarz dłońmi - Błąd, to ty nie lubiłeś mnie. Takie odnosiłem wrażenie. Nawet nie wiem jak mogłem zakochać się w kimś takim jak ty. W takim pieprzonym egoiście. Zapomnij o wszystkim i idź stąd.
- Teraz ty się zamknij i daj mi się wypowiedzieć. - warknąłem i wepchnąłem go do mieszkania zamykąjąc za sobą drzwi - Po pierwsze, to ty nie dawałeś mi się do siebie zbliżyć, więc nie wmawiaj mi, że cię nie lubiłem. Gdyby tak było to z pewnością nie chciałbym poznać twojej osoby, ukrytej przy tym za szmacianą opaską na nosie, która wcale nie jest ci potrzebna, bo i tak nic pod nią nie ukryjesz. Jesteś zamknięty w sobie i nie dajesz innym możliwości zbliżenia się do siebie, oczywiście poza Kouyou, ale nie wnikam w wasze relacje. - złapałem go za dłoń i zaprowadziłem do salonu, zmuszając Akirę do zajęcia miejsca na kanapie. Przysunąłem stół bliżej mebla i usiadłem na nim na wprost basisty. - Po drugie, masz rację. Jestem egoistą, do tego jeszcze zapatrzonym w sobie idiotą. Zamiast myśleć, że coś do mnie czujesz pomyślałem, że podziwiasz mój talent. Nie miałem pojęcia, że mógłbyś się we mnie zakochać. Tamtego wieczora nie miałem zamiaru mówić tego co wypłynęło z moich ust. Przyznam się, że nigdy nie byłem w związku z mężczyzną. Nie liczę tego, że zdażyło mi się z jakimś przespać, ale to były tylko jednorazowe przygody. Mam za sobą wiele związków z kobietami, więc nie wiem czy dałbym radę być z facetem. Yukito powiedziała mi, że wszystkiego w życiu trzeba spróbować, a ja najzwyczajniej przestraszyłem się twoich uczuć. To jednak nie zmienia faktu, że ja też coś do ciebie czuję, ale się boję. Boję się, że nam się nie uda i będzie to tylko i wyłącznie z mojej winy. - zakończyłem monolog i wlepiłem wzrok w Reitę oczekując odpowiedzi.
- Yukito.. - szepnął, a ja w jego oczach dostrzegłem strach - Yukito Suzuki? - zapytał powodując, że moje usta otworzyły się szeroko w szoku.
- Skąd ty...? - powiedziałem cicho wpatrując się prosto w jego oczy.
- To moja siostra, Ruki. - odparł cicho odwracając wzrok - Spotykałeś się z dziewczyną, która wcześniej zabiła człowieka. - zakręciło mi się w głowie. Nie mogłem uwierzyć w jego słowa. Moja Yuki... - Nie zdziwię się jeśli spotykała się z tobą tylko dlatego, że jesteś ze mną w zespole. Ona mnie nienawidzi...
- Rei, nie wiedziałem. Nie mówiła, że ma brata, że jesteś nim akurat ty. Boże, ja ją kochałem. - podniosłem się ze stołu i usiadłem obok blondyna. Nieśmiało przyciągnąłem go do siebie i mocno przytuliłem. - Przepraszam, Akira. - wyszeptałem i nadal trzymałem go w objęciach. O dziwo, nie opierał się. Uniósł głowę i delikatnie musnął moje usta swoimi. Oddałem pocałunek i odsunąłem się nieznacznie.
- Dlaczego mi pozwoliłeś? - zapytał uspokajając swój oddech.
- Bo cię kocham idioto. - odpowiedziałem i tym razem to ja zainicjowałem pocałunek.
Na razie zawieszam opowiadanie o członkach ADAMS, bo kompletnie nie mam pomysłów na fabułę. Jeżeli macie jakieś propozycje, to zarzućcie je w komentarzach i może razem coś wymyślimy :)
[Ruki]
Nie byłem pewny czy dobrze robię przychodząc do niego. Dłonie mocno mi drżały, przez co nie mogłem zdobyć się na odwagę żeby zapukać do drzwi Reity. Oparty o ścianę próbowałem się uspokoić. Wziąłem kilka głębokich wdechów i wcisnąłem dzwonek. Zacząłem się znowu denerwować. Zastanawiałem się teraz co mu powiem, jak wyjaśnię, że znowu go nachodzę. Miałem pewność, że nie jestem tu teraz mile widziany. Wiedziałem też, że go kocham. To właśnie chciałem mu przekazać. Pewnie i tak mi nie uwierzy. Zresztą, sam bym nie uwierzył gdybym kilka dni wcześniej usłyszał od kogoś tyle upokarzających słów.
Prawda była jednak taka, że nie chciałem powiedzieć tego wszystkiego. Wystraszyłem się tylko jego uczuć, które, o dziwo, były przeze mnie odwzajemnione. Powinienem wtedy nad sobą zapanować, przemilczeć sprawę. Spróbować pokazać mu, że ja też czuję to samo. Nie wyszło, a to doprowadziło mnie do nienawidzenia mojej osoby.
Nawet przed chłopakami wyszedłem na zadufanego w sobie gnojka. Kai wiedział o moich uczuciach, miał tak jakby dar. Widział rzeczy do których żaden z członków nigdy się nie przyznał. Tak jak w przypadku moim względem Akiry. Od dawna wiedziałem, że Rei coś do mnie czuje, jednak wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to jest miłość.
Wydawało mi się, że tylko podziwia mój talent. Podoba mu się moja osobowość lub coś. Wiele razy próbowałem się do niego zbliżyć, lecz moje działania nie przynosiły żadnego efektu.
Ufał tylko Kouyou, a tego nie potrafiłem zrozumieć. Dziwiło mnie, że basista darzy rudowłosego tak wielkim zaufaniem. Był bardzo zamknięty w sobie. Wyglądał na takiego, który ukrywa przed wszystkimi całe swoje życie. Nie był przecież złym człowiekiem. Dziwne dla mnie był też fakt, że Kou na imprezach strasznie ograniczał go z alkoholem. Upominał go za każdym razem, kiedy ten sięgał po kolejny kieliszek. Reita wiedział w którym momencie powinien przestać. I to raczej on powinien pilnować gitarzysty, a nie odwrotnie. Ich relacje były bardzo zażyłe. Wiele razy zastanawiałem się co takiego wydarzyło się w życiu Akiry, że nie dopuszczał do siebie nikogo innego niż wyżej wspomniana osoba.
Miałem nadzieję, że nie było to nic poważnego.
***
Moje rozmyślania przerwał dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Po raz kolejny Akira nie był zadowolony z mojej wizyty.
- Po jaką cholerę znowu tu przylazłeś? - zapytał chłodno, a ja spuściłem wzrok.
- Chcę... - zacząłem cicho - Chcę to wszystko naprawić. - dodałem pewniej. Spojrzałem na niego i zaniemówiłem. Nie wyglądał tak jak wcześniej. Miał na sobie rozciągnięte dresy i porwaną koszulkę. Było widać, że po moim wyjściu zdążył wypić dużą ilość alkoholu. Oczy miał zamglone i ledwo się trzymał na nogach.
- Nic nie będziesz naprawiał. - odpowiedział szorstko i popatrzył na mnie z pogardą - Wypierdalaj stąd. I żebym cię tu więcej nie widział.
- Akira, jesteś pijany. - przypomniałem mu na co on oparł się o drzwi i westchął - Musimy porozmawiać, to dla mnie ważne. I nie obchodzi mnie czy będziesz to jutro pamiętał, czy też nie.
- Takanori, głupiutki Takanori. - zaśmiał się i posłał w moją stronę kpiący uśmiech - Mogłeś się zastanowić zanim coś powiesz. Teraz jest za późno żeby odbudować cokolwiek. Przecież nawet się nie lubiliśmy... - przerwał i przetarł twarz dłońmi - Błąd, to ty nie lubiłeś mnie. Takie odnosiłem wrażenie. Nawet nie wiem jak mogłem zakochać się w kimś takim jak ty. W takim pieprzonym egoiście. Zapomnij o wszystkim i idź stąd.
- Teraz ty się zamknij i daj mi się wypowiedzieć. - warknąłem i wepchnąłem go do mieszkania zamykąjąc za sobą drzwi - Po pierwsze, to ty nie dawałeś mi się do siebie zbliżyć, więc nie wmawiaj mi, że cię nie lubiłem. Gdyby tak było to z pewnością nie chciałbym poznać twojej osoby, ukrytej przy tym za szmacianą opaską na nosie, która wcale nie jest ci potrzebna, bo i tak nic pod nią nie ukryjesz. Jesteś zamknięty w sobie i nie dajesz innym możliwości zbliżenia się do siebie, oczywiście poza Kouyou, ale nie wnikam w wasze relacje. - złapałem go za dłoń i zaprowadziłem do salonu, zmuszając Akirę do zajęcia miejsca na kanapie. Przysunąłem stół bliżej mebla i usiadłem na nim na wprost basisty. - Po drugie, masz rację. Jestem egoistą, do tego jeszcze zapatrzonym w sobie idiotą. Zamiast myśleć, że coś do mnie czujesz pomyślałem, że podziwiasz mój talent. Nie miałem pojęcia, że mógłbyś się we mnie zakochać. Tamtego wieczora nie miałem zamiaru mówić tego co wypłynęło z moich ust. Przyznam się, że nigdy nie byłem w związku z mężczyzną. Nie liczę tego, że zdażyło mi się z jakimś przespać, ale to były tylko jednorazowe przygody. Mam za sobą wiele związków z kobietami, więc nie wiem czy dałbym radę być z facetem. Yukito powiedziała mi, że wszystkiego w życiu trzeba spróbować, a ja najzwyczajniej przestraszyłem się twoich uczuć. To jednak nie zmienia faktu, że ja też coś do ciebie czuję, ale się boję. Boję się, że nam się nie uda i będzie to tylko i wyłącznie z mojej winy. - zakończyłem monolog i wlepiłem wzrok w Reitę oczekując odpowiedzi.
- Yukito.. - szepnął, a ja w jego oczach dostrzegłem strach - Yukito Suzuki? - zapytał powodując, że moje usta otworzyły się szeroko w szoku.
- Skąd ty...? - powiedziałem cicho wpatrując się prosto w jego oczy.
- To moja siostra, Ruki. - odparł cicho odwracając wzrok - Spotykałeś się z dziewczyną, która wcześniej zabiła człowieka. - zakręciło mi się w głowie. Nie mogłem uwierzyć w jego słowa. Moja Yuki... - Nie zdziwię się jeśli spotykała się z tobą tylko dlatego, że jesteś ze mną w zespole. Ona mnie nienawidzi...
- Rei, nie wiedziałem. Nie mówiła, że ma brata, że jesteś nim akurat ty. Boże, ja ją kochałem. - podniosłem się ze stołu i usiadłem obok blondyna. Nieśmiało przyciągnąłem go do siebie i mocno przytuliłem. - Przepraszam, Akira. - wyszeptałem i nadal trzymałem go w objęciach. O dziwo, nie opierał się. Uniósł głowę i delikatnie musnął moje usta swoimi. Oddałem pocałunek i odsunąłem się nieznacznie.
- Dlaczego mi pozwoliłeś? - zapytał uspokajając swój oddech.
- Bo cię kocham idioto. - odpowiedziałem i tym razem to ja zainicjowałem pocałunek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)