niedziela, 26 maja 2013

Nakigahara IV

Emm... Moim zdaniem najgorszy rozdział tego opowiadania :/

Cieszę się, że ostatni się Wam podobał :) I dziękuję za komentarze ;D
Enjoy!




Siedział na kanapie popijając kolejną już butelkę alkoholu. Nawet nie wiedział co spożywa, bo w sklepie złapał kilka różnych trunków. Oglądał telewizję, co chwilę beznamiętnie przerzucając kanały. Nie potrafił się na nic zdecydować.
Uruha zdążył już go odwiedzić i wypytać czy wszystko u niego w porządku. Odpowiedział, że czasami bywało gorzej ale jakoś się trzyma. Oczywiście powiedział to tylko dlatego żeby gitarzysta przestał się o niego martwić. Miał przecież swoje życie oraz ważniejsze sprawy niż jego skromna osoba. Nienawidził kiedy się o niego troszczono. Wolał radzić sobie sam i topić smutki w alkoholu. Nie pił jednak tak dużo jak kiedyś. Teraz kiedy czuł, że ma już dosyć, odpuszczał. W tym momencie liczyło się tylko odzyskanie dobrego humoru. Musiał się upić i uśmiechnąć, to było dla niego najważniejsze.
***
Ciche stukanie do drzwi wyrwało blondyna z transu. Wstał z fotela i przeczesał palcami przetłuszczone włosy. Myślał, że to tylko Kouyou i jemu nie będzie przeszkadzał wygląd basisty. Widział go przecież w jeszcze gorszym stanie. Skierował się do drzwi przekonany osoby na zewnątrz i postanowił, że pozwoli sobie na mały żarcik.
- Czegoś zapomniałeś, skarbie? - zaśmiał się otwierając drzwi i zamarł. Na klatce nie było K'you, był za to...
***
[Reita]
- ...Ruki... - szepnąłem zaskoczony. Ciekawe co on tutaj robił.
- Możemy porozmawiać? - zapytał młodszy rzucając w moją stronę ciepłe spojrzenie.
- To nie jest dobry pomysł. Przepraszam.. - odparłem i już miałem zamknąć, gdy nagle Takanori wyciągnął dłoń i naparł z całej siły na drzwi.
- Może i nie, ale powinienem coś zrobić. Wpuścisz mnie? - wokalista uśmiechnął się delikatnie i spojrzał prosto w moje oczy. Głębia jego spojrzenia sprawiła, że zmiękłem i wpuściłem go do środka. Gestem wskazałem mu salon, a Takanori powolnym krokiem ruszył w jego kierunku. Niepewnie przysiadł na kanapie i po raz kolejny wlepił wzrok w moją osobę. Wpakowałem się na fotel nie szczycąc go spojrzeniem.
- Wiem, że wczoraj źle się zachowałem.. - zaczął wokalista - Przyszedłem przeprosić..
- Nie powinieneś tu być. - mruknąłem gorzko - Nawet jeśli chciałeś przeprosić.
- Chciałbym to naprawić.. Pozwól mi. - odparł cicho.
- Już się mnie nie boisz? - zapytałem - Przecież w twoim mniemaniu jestem gejem, który może cię zgwałcić.
- Nie powinienem tego mówić. Ja wcale tak nie...
- A jak? - przerwałem - Wczoraj wyraziłeś się jasno na temat mojej osoby. Teraz chciałbym żebyś wyszedł. - Ruki podniósł się i ruszył w moją stronę. Kucnął przy fotelu i chwycił mnie za dłonie.
- Nie myślę tak, Rei. - szepnął - Nadal chcę żebyśmy byli przyjaciółmi. Od zawsze mi na tym zależało. - spojrzałem na niego i zaniemówiłem. W jego oczach lśniły łzy. Czyżby miał zamiar teraz płakać? Chciałem go przytulić i powiedzieć, że wszystko jest już w porządku. Przypomniały jednak mi się jego słowa: "Ryczysz?! To rycz, bo teraz nie będziesz miał nikogo poza Uru...".
- Przestań, Ruki.. - odpowiedziałem - Wyjdź, proszę.
- Ale, Aki... - wtrącił wokalista.
- Wyjdź z mojego mieszkania!! - krzyknąłem zrywając się z fotela wywracając przy tym Takanori'ego. Ciszy szloch dobiegł moich uszu.
- Naprawdę tego chcesz? - zapytał łamiącym się głosem - Nie możesz mi tego tak po prostu wybaczyć? Przecież... - zająknął się - Przecież mnie kochasz...
- Pokochałem cię jako innego człowieka, nie tego jakim stałeś się wczoraj. - odparłem odpalając papierosa - Nie wykorzystuj moich uczuć..
- Nie niszczmy naszych relacji z mojego powodu. Zapomnijmy o tym zajściu i spróbujmy zostać przyjaciółmi. - poprosił dławiąc się łzami.
- Pomyślałeś o mnie? O tym jak się czułem kiedy mówiłeś te wszystkie rzeczy na mój temat? - burknąłem patrząc w okno. Poczułem drobne dłonie oplatające mnie w pasie. Wyrwałem się z tego uścisku i spojrzałem na zaskoczonego wokalistę - Wyjdź!
- Ja nie chciałem.. Uwierz mi, proszę..
- Wyjdź, Takanori! - powtórzyłem wskazując dłonią drzwi wyjściowe - Pamiętasz drogę, więc trafisz.. Nie muszę cię odprowadzać. - odwróciłem się do młodszego plecami. Usłyszałem oddalające się kroki a po chwili trzask drzwi. Zamknąłem oczy i dotknąłem miejsca, w którym objął mnie Ruki i uśmiechnąłem się do siebie..

Czyżby to był początek czegoś nowego?

sobota, 25 maja 2013

Nakigahara III

Kolejna część Nakigahary :)
Nie jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału. Zostawiam go Waszej opinii ;)




W sali prób byli już wszyscy. Brakowało tylko Reity. Podenerwowany Kai próbował kilka razy się z nim skontaktować ale bez skutku. Spóźniał się już dwadzieścia minut.
- Wiecie co się dzieje z Akirą? - zapytał pozostałą trójkę.
- Wyszedł ode mnie wcześnie rano i miał iść do siebie się ogarnąć. - odparł Uruha - Mówił, że będzie punktualnie.
- Heh, może wpadł do burdelu. - mruknął z dziwnym uśmieszkiem Ruki. - Wiecie, on woli tak inaczej.
- Takanori dałbyś mu spokój. Nie zrobił przecież nic złego. - wtrącił Aoi.
- Na miejscu K'you zamontowałbym zamki w drzwiach od sypialni, bo nie wiadomo co Reicie do głowy przyjdzie kiedy będzie u ciebie nocował. - zaśmiał się wokalista.
- Pomimo jego orientacji nadal jest naszym przyjacielem, Ruki. - odpowiedział Kai - Nie powinieneś go skreślać z tego powodu.
- Nigdy nie był naszym przyjacielem, jeśli już to tylko Uruhy. - odgryzł się Takanori - Nigdy nie pozwolił się nam do siebie zbliżyć. Teraz przynajmniej wiem dlaczego.
- Nie znasz go tak dobrze jak ja. Nie wiesz ile przeszedł zanim powstało the GazettE. Ja byłem z nim od samego początku i wiem o nim wszystko. - zaatakował go gitarzysta - Jak sobie przypominam to właśnie tobie najbardziej zależało na poznaniu go, więc skończ ze swoimi idiotycznymi docinkami. Są nie na miejscu, poza tym Akira na to nie zasłużył.
- Tobie jest tak łatwo mówić, bo to nie w tobie się zakochał. Nie ma dla niego miejsca w moim życiu i na pewno nie zostaniemy przyjaciółmi. Nie interesuje mnie co mu się takiego w życiu przydarzyło. Jest tylko pieprzonym gejem, który wczoraj prawie zrujnował mi życie...
- To ty mu groziłeś! - krzyknął zdenerwowany Kouyou - Upokorzyłeś go i nawet go za to nie przeprosisz. Nie obchodziło cię co on czuje. Nie jesteś żadnym pępkiem świata żeby robić z siebie ofiarę. - syknął odkładając gitarę - Ten chłopak i tak ma już zniszczone życie, a ty chcesz się jeszcze do tego przyłożyć. Jesteś zwykłym egoistą, Ruki.
- Chłopaki! Uspokójcie się, proszę. - odparł lider - To nie czas i miejsce na takie rozmowy. Takanori, byłeś pijany. Nie wiedziałeś co mówisz. Chyba nie chcesz doprowadzić do rozpadu zespołu, prawda?
- Nie byłem pijany. Zespół i tak się rozpadnie, to tylko kwestia czasu. I to nie ja do tego doprowadzę tylko nasz uroczy basista.
- Próba zostaje odwołana. Idźcie do domu. Nie będzie nam się dobrze pracowało w takiej atmosferze. - postanowił Kai - K'you, jedź do Rei'a i sprawdź co z nim. Ruki, zostań na chwilę. Chciałbym porozmawiać.
***
[Ruki]
- Coś się stało? - zapytałem kiedy gitarzyści opuścili salę.
- Usiądź, proszę. - chłodny głos lidera przyprawił mnie o dreszcze. Zaczynałem się bać tej rozmowy.
- Słucham. - mruknąłem cicho spuszczając głowę.
- Wszyscy wiemy jakich słów i czynów użyłeś w rozmowie z Reitą. Nie możesz się tak zachowywać. - zaczął - Nadal jesteśmy zespołem składającym się z grupy przyjaciół. Nie próbuj temu zaprzeczać, Ruki. Może i Akira nie zaufał nam do tego stopnia żeby się zwierzać, ale i tak jest naszym przyjacielem.
- Jak byś się czuł gdyby ktoś wyznał ci miłość i to uczucie trwałoby od kilku lat? - odparłem spoglądając w okno - Nawet nie wiem kiedy się to zaczęło. Nadal się zastanawiam czemu nic nie zauważyłem. W końcu chciałem spędzać z nim więcej czasu. Przyznaję ci rację, trochę się zagalopowałem. Teraz już nic nie zmieni mojego podejścia do niego po wczorajszym incydencie. Ja..
- Widzę, że zamieniłeś miłość w nienawiść, Takanori. - przerwał mi lider - Nie próbuj temu zaprzeczać.
- Coo? - zapytałem zszokowany - Jesteś pewny tego co mówisz? Nigdy go nie kochałem i nie pokocham. Fakt, że jestem biseksualny ale nie potrafiłbym tak po prostu darzyć miłością faceta.
- Twoja orientacja nie wyklucza związku z mężczyzną jak i kobietą. Odczuwasz pociąg do obu płci.
- Oszukujesz się Kai. - mruknąłem - Próbujesz wmawiać mi coś czego nie ma. Tworzysz własną wizję mojej osoby. Nie jestem taki jakim sobie mnie wyobrażasz. Pierwszy raz się pomyliłeś. Teraz możesz popełniać ten błąd coraz częściej... - wstałem i dosunąłem krzesełko do stolika - Nic nie wiesz o moich uczuciach. Nie pokocham go, nie ma takiej możliwości. - ruszyłem w stronę drzwi.
- To ty okłamujesz samego siebie. - odparł spokojnie - Powiedz mi teraz dlaczego tak bardzo chciałeś się do niego zbliżyć.. Musiałeś mieć powód. Skoro nigdy nic do niego czułeś nie powininno ci tak na tym zależeć. Kim dla ciebie jest Akira? - po tych słowach opuściłem pomieszczenie.
No właśnie, Yutaka. Kim dla mnie jest Reita?

czwartek, 23 maja 2013

Nakigahara II


Przeraźliwy krzyk obudził śpiącego w pokoju obok Uruhę. Gitarzysta zerwał się z łóżka i pobiegł w stronę dobiegającego głosu. Zapalił światło i zauważył, że Reita rzuca się we śnie wykrzykując przy tym imię wokalisty.
- Akira! - Kouyou potrząsnął blondynem - Akira, obudź się, proszę.
Basista otworzył oczy i spojrzał na przyjaciela z przerażeniem.
- Powiedz mi, że to nieprawda, słyszysz? To się nie wydarzyło.
- Przykro mi Rei, ale on to zrobił. Upokorzył cię. Opowiedz mi o tym śnie, proszę. - poprosił gitarzysta obejmując drżące ciało Akiry.
- Obudziłem się u niego. - zaczął blondyn - Na początku nie rozpoznawałem jego mieszkania, ale po chwili sobie uświadomiłem gdzie się znajduję. Był w kuchni, stał przodem do okna i pił chyba kawę, nie jestem pewny. Zapytał czy mówiłem prawdę. Zaszokował mnie, nie wiedziałem co odpowiedzieć, a on ponowił pytanie. Powiedziałem mu i zrobiło mi się słabo. Pobiegłem do łazienki i zwróciłem wszystko. Takanori odgarnął mi włosy i gładził mnie po plecach, potem przyniósł wodę. Podziękowałem mu i pocałowałem go. Nie odpowiedział, więc się odsunąłem. Wychodziłem, kiedy nagle on mnie zawołał. Tym razem oddał pocałunek. Chciał żebym zabrał od siebie trochę swoich rzeczy i obiecałem, że wrócę. - Reita zamilkł spoglądając w oczy Kouyou - Ale to nie koniec, Uru.. Kiedy wróciłem, ona tam była. Yukito, moja siostra. - po jego policzkach płynęły łzy - Zabiła go, tak jak kiedyś zabiła swojego chłopaka...
- Akira, to był tylko sen. A Takanori... Takanori wtedy w klubie wyśmiał cię i upokorzył. Przypomnij sobie co się wydarzyło kilka godzin temu...
***
[Reita]
Po próbie postanowiliśmy, że pójdziemy do pobliskiego klubu się rozerwać. Szczerze mówiąc, nie przepadałem za takimi wypadami. Wolałem spędzać czas samemu, we własnym domu, w samotności. Nie poszedłbym tam, gdyby nie Takanori. To wszystko zrobiłem dla niego. Najwyżej się upiję i wszystko mu wygarnę. Te wszystkie lata, przez które kochałem go coraz bardziej. Nawet fanservis dla fanów, w którym często mnie prowokował, a ja resztkami sił powstrzymywałem się, żeby nie rzucić się na niego. Nie ważne by było to w jaki sposób zareagują pozostali, fani i on sam. Liczyłoby się dla mnie tylko to co sam czuję. Nie wiem jakbym się tłumaczył, ale miałem wszystko w dupie.
Impreza zaczęła się od kilku piw, potem jak zwykle dochodziło coś mocniejszego. Alkohol szumiał mi już w głowie, ale jakoś nie miałem siły odmawiać. Piłem, bo tak było mi łatwiej. Kouyou posyłał mi ostrzegawcze i pełne smutku spojrzenia. Wiedziałem, że ranię go w ten sposób. W końcu to on mnie z tego wyciągnął. Nigdy mu za to nie podziękowałem, bo nie byłem mu wdzięczny. Wręcz przeciwnie, nienawidziłem go za to. Sam fakt, że to on wyszedł z inicjatywą założenia zespołu wyprowadzał mnie z równowagi. W końcu to przez Uruhę poznałem Ruki'ego i się w nim zakochałem, ale w końcu gitarzysta był moim najlepszym przyjacielem. Nie powinienem go obwiniać, lecz robiłem to dlatego, że na siebie nie umiałem znaleźć wytłumaczenia. Szukałem każdego powodu żeby odrzucić od siebie narastające uczucie do wokalisty. Pożądanie udawało mi się tłumić, za co byłem sobie wdzięczny. Jedynie to potrafiłem.
Aoi już szalał na parkiecie otoczony jakimiś lalkowatymi panienkami. Lubił takie wytapetowane i wyuzdane laski. Cóż, o gustach się nie dyskutuje. Kai przy barze uzgadniał coś z barmanem żywo gestykulując. Uru zmył się do toalety żeby poprawić makijaż. Przy stoliku zostałem tylko ja i Takanori. Panowała między nami cisza. Zagadałbym, ale brakowało mi słów. Zawsze tak miałem kiedy zostawaliśmy sami. Powoli się przyzwyczajałem do takiego zachowania z mojej strony.
- Rei, czemu taki nierozmowny jesteś? - zapytał zaciekawiony Ruki.
- Nie mam nastroju. - mruknąłem niby do siebie, ale wokalista musiał to usłyszeć, bo przestał się uśmiechać.
- Wyjdźmy na zewnątrz, dobrze? - zaproponował, a ja tylko przytaknąłem. Nie miałem już pomysłu na żadną odpowiedź. Opuściliśmy klub i stanęliśmy pod ścianą odpalając papierosy.
- Co się dzieje, Akira? - zagadnął Takanori wypuszczając z ust szarą chmurę dymu - Ostatnio wcale nie masz humoru.
- Nic się nie dzieje. A co ma się dziać? - odparłem nie goszcząc Ruki'ego spojrzeniem.
- Ty mi powiedz. Dziwnie się zachowujesz w mojej obecności. - ooo, zauważyłeś - Zrobiłem coś złego?
- Tak, zrobiłeś. - odpowiedziałem nie wytrzymując już tego napięcia - Kilka lat temu sprawiłeś, że się w tobie zakochałem. Przez ten cały czas uczucie wzrastało coraz bardziej. Nie umiem sobie z tym poradzić. Nie miałeś dowiedzieć się w ten sposób. - zakończyłem swój wywód patrząc prosto w oczy wokaliście.
- Możesz powtórzyć? - zapytał zszokowany szatyn.
- Kocham cię, kurwa. Tak bardzo kocham, że nie potrafię dłużej tego w sobie trzymać.
- Nie wierzę! - krzyknął przerażony - Przez te wszystkie lata przyjaźni.. Co ja pieprzę! Tak, przyjaźni. Z twojej strony znajomości, bo nigdy nie umiałeś się przed nami otworzyć, pomijając Uruhę! Miałem cię za przyjaciela, a nie za jakiegoś pieprzonego geja, który obdarzył mnie uczuciem! Od dzisiaj dla mnie nie istniejesz! Słyszysz?! NIE ISTNIEJESZ!! - wrzasnął i plunął mi prosto w twarz.
- Sam jesteś biseksualny i jakoś nie przeszkadza ci twoja orientacja! - odciąłem się czując jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy.
- W każbym razie nie jestem gejem! W przeciwieństwie do ciebie! - warknął zniesmaczony - Ryczysz? To rycz, bo już nie będziesz miał nikogo poza Uruhą. O ile on będzie chciał się przyjaźnić z męską dziwką. Sądzę, że będzie się bał, że go przepieprzysz przy pierwszej lepszej okazji.
- Mów co chcesz, Takanori. Nawet po tym co mówisz nie potrafię przestać cię kochać.
- Zamienię ci życie w piekło. - wysyczał mi prosto w twarz i wszedł do klubu. Osunąłem się na ziemię i ukryłem twarz w dłoniach. Pozwoliłem dać upust wszystkim emocjom.
Od nienawiści do miłości i złamanego serca.

poniedziałek, 20 maja 2013

Ósmy kolor tęczy - cz.4

Na początku chciałabym zaznaczyć, że ta część jest wyjątkowo krótka. Pisana tylko z perspektywy Uru :)
Dłuższy czas się męczyłam, żeby jakoś w miarę logicznie opisać historię nieprzytomnej osoby, także przepraszam ;)




[Uruha]
Słyszałem wszystko, pomimo tego w jakim stanie się znajdowałem. Każde słowo wypowiedziane przez Yuu sprawiało, że chciałem otworzyć oczy, ale nie mogłem. Czułem jego dotyk. Był taki delikatny, jakby bał się, że mnie w jakiś sposób skrzywdzi. Ten ból, wierzcie mi, byłby o wiele inny niż ten, który czułem we własnym sercu. Jego słowa wypowiedziane kilka, bądź kilkanaście godzin temu, odbijały się echem w mojej głowie. Nie chciałem pamiętać. Pragnąłem zatem wyłączyć umysł i sprawić by to wszystko odleciało gdzieś daleko, żeby opuściło całe moje ciało i pozwoliło mi żyć dalej. Tak jak sobie wymarzyłem. Tylko ja i Yuu.
Mój Yuu...
Serce jakby przyspieszyło kiedy Aoi siedział przy mnie i przepraszał. Wierzyłem w każde jego słowo, choć nie wiedziałem czy powinienem. Wydawał się być taki szczery. Chciałem mu odpowiedzieć, chciałem powiedzieć mu, że nigdy go nie opuszczę. Do moich uszu dobiegały tylko szepty starszego gitarzysty i pikanie jakiegoś wkurzającego sprzętu. Nie wiedziałem gdzie się znajduję, choć doskonale pamiętałem do czego doszło między mną a czarnowłosym przed tym dziwnym aparatem. Może jestem w szpitalu? Tak, bardzo prawdopodobne. Próbowałem użyć całej swojej siły by otworzyć oczy. Nie wiem czemu, ale nie potrafiłem.
- Yuu... - usłyszałem cichy szept własnego głosu. Cieszyłem się w myślach, że chociaż tylko tyle udało mi się zrobić. - Yuu.. - spróbowałem powtórzyć trochę głośniej, jednak nie wyszło to zbyt dobrze. Przeraził mnie mój lekko zachrypnięty głos. Aoi chyba mnie nie usłyszał, bo nie wyraził żadnej reakcji. Pewnie spał.
Albo nie chciał usłyszeć, przemknęło mi w myślach. Nie, nie było tak. To tylko moja chora wyobraźnia. Mówił do mnie, prosił bym go nie zostawiał, powtarzał, że mnie kocha. Nie mógłby nie chcieć słyszeć mojego głosu. Musiał to zrobić, ale teraz spał. Na pewno był wykończony. Tak musi być.
***
- Kouyou, tak bardzo chciałbym wszystko naprawić. - nie wiem ile czasu minęło, ale ponownie mogłem słuchać jego głosu - Wiele bym dał by móc cię teraz pocałować i przytulić.
- Yuu.. - mój głos nadal był zbyt cichy. Najprawdopodobniej mnie nie usłyszał. Pomyślałem, że mogę przywoływać go tylko w swoich myślach, a w rzeczywistości żaden dźwięk nie wydobywał się z moich ust.
- Ja naprawdę nie wiem w jaki sposób mógłbym ci wszystko wynagrodzić. Wiem jednak, że chciałbym żebyś dał mi jakiś znak, wskazówkę. Wybaczysz mi kiedyś? Ja.. - czyżbyś płakał kochany? - Ja już dość dużo krzywdy ci wyrządziłem, ale kocham cię, słyszysz? Kocham i nie chcę stracić. Tylko się obudź, Uruha, proszę.
- Ko..kocham.. - mój głos był bardziej wyraźny - Cię.. Yuu...
- K'you, skarbie! Słyszysz mnie? Kouyou! - usłyszał. Tyle radości przenikało przez jego słowa, jednak ja, jak szmaciana lalka nie mogłem nic więcej zrobić. Nie potrafiłem otworzyć oczu ani poruszyć się. Nienawidziłem teraz mojego ciała za ten brak zdolności do wydobycia jakiegokolwiek ruchu.
- Panie Shiroyama, proszę opuścić salę. - ten głos z pewnością należał do lekarza. W myślach krzyczałem żeby mnie nie zostawiał, żeby był tutaj ze mną. Bałem się, nie wiem czego, ale strach ogarnął mnie całego.
***
Ktoś rozchylił moje powieki rzucając w nie strugi światła. Raziło mnie ogromnie. Nie wiem jak, ale udało mi się zamrugać.
- Pacjent się budzi. Przygotujcie wszystko. - ucieszyłem się, że w końcu to wszystko się kończy. Wreszcie mogłem zobaczyć mojego czarnowłosego anioła, być może nawet mógłbym go dotknąć. Zdążyłem mu wybaczyć, zasługiwał na to. Chyba.

czwartek, 16 maja 2013

Nieświadomy - One Shot

Paring: Wybierzcie sami ;)
 
    Kursywą oznaczony jest czas teraźniejszy, a normalną czcionką wspomnienia. ;)




Pamiętam kiedy się pojawiłeś. 
Było to miesiąc przed planowanym koncertem. Miałeś zastąpić jednego z członków naszego zespołu. Szybko się odnalazłeś. Grałeś wszystko perfekcyjnie, tak jakbyś znał nasze wszystkie utwory. Byłeś genialny, rzadko się myliłeś.
Podszedłem do ciebie i podałem ci swoją dłoń. Podniosłeś się i ją uścisnąłeś z uśmiechem na ustach. Potem witaliśmy się tak na każdej próbie, ale tylko z mojej inicjatywy. Nigdy nie zrobiłeś tego pierwszy, lecz nie miałem ci tego za złe. Wiedziałem, że jesteś z kimś i dlatego się tak zachowujesz. Tak cię tłumaczyłem.
Jednego jednak byłem pewnien. Spodobałeś mi się i wiedziałem, że mało mi będzie trzeba, żeby się w tobie zakochać.
Od razu pokochałem twój talent, więc reszta przyszła zbyt szybko.
Nie chcę mówić o tym od razu.
Przychodziłeś na każdą próbę, a ja coraz bardziej się w tobie zatracałem. Ciągle na ciebie spoglądałem, a ty odpowiadałeś mi tym samym. Prowokowałem cię, wiem.
Chcę o tobie zapomnieć. 
Czas do wyjazdu minął szybko. Ty jako pierwszy zauważyłeś mój nowy kolor włosów. Zastanawiałem się dlaczego. Myślałem, że może wpadłem ci w oko. Bez powodu byś nie zauważył.
Zaczynałeś stawać się moim narkotykiem.
W autobusie usiadłeś za mną. Nie powiem, bardzo się ucieszyłem. Zgodnie z obietnicą nie dałeś mi pospać.
Chyba tylko mnie poczęstowałeś ciastkami.
Potrząsałeś moim siedzeniem kiedy tylko zamykałem oczy. Miałem wrażenie, że mnie obserwujesz. Ogólnie mało rozmawialiśmy, a ja tak bardzo chciałem cię bliżej poznać.
Nadal chcę, ale czy ty chcesz tego samego?
Musiałem coś zrobić, ale nie wiedziałem jednak co mógłbym. Skończyło się na niczym. Przynajmniej cieszyłem się, że cię widzę. Tyle mi wystarczało.
Kiedy tylko wspomniałem o piwie, które zostawiłem w pokoju, bo aktualnie paliłem przed hotelem, ze śmiechem powiedziałeś żebym zostawił ci klucz do mojego pokoju. Przyszedłeś, ale nie sam, tylko z jednym z współpracowników. Wpadłeś tylko po to by sprawdzić czy wszystko jest w porządku.
Tak bardzo chciałem żebyś zaprosił mnie do swojego pokoju.
Rano znowu mi się przyglądałeś. Być może chciałem żeby tak było.
Po drodze do miejsca, w którym mieliśmy grać trochę rozmawialiśmy. Jak dla mnie zbyt krótko.
Na miejscu wpadaliśmy na siebie bardzo rzadko. Byłeś na scenie i ustawiałeś swój sprzęt. Kiedy tylko wszedłem na scenę zapytałeś czy mi się podoba. Oczywiście, był świetny tak jak i jego właściciel.
Chwilę potem podszedłem do tarasu, na którym stałeś. Zrobiłem to by być bliżej ciebie. Odszedłem trochę dalej żebyś się nie zorientował. Ku mojemu zdziwieniu sam zacząłeś rozmowę ze mną. Dla żartu krzyczałeś bym nie skakał. Użyłeś nawet mojego imienia. Podszedłeś i zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziałem się, że sam nauczyłeś się grać. Byłem pod wrażeniem. Sam z pewnością nie dałbym rady.
Jesteś wspaniały.
Rozmawialiśmy dłuższą chwilę. Zaimponowałeś mi pod każdym względem. Czułem, że zaczynam czuć do ciebie coś więcej. Jednak starałem się zachowywać się tak, byś niczego nie zauważył. Udawało mi się.
Pochłaniałem cię całego, tak bardzo chciałem skosztować twoich ust.
Nadszedł nasz występ. Wszystko szło tak jak powinno. Dawałem z siebie wszystko. Dla ciebie zrobiłem coś, czego nie byłem przekonany na próbach, ale udało mi się. Zrobiłem to dla ciebie, jednak nie wiesz o tym. Tak musiało zostać.
Nadal nie wiesz, jak ważny dla mnie jesteś i co do ciebie czuję.
Po koncercie wydawałeś się być szczęśliwy, choć na scenie widziałem twoje skupienie. Zroszony potem wyglądałeś zniewalająco. Spakowaliśmy się i wsiedliśmy do autobusu. Po raz kolejny mnie zaczepiałeś. Tym razem to ja cię częstowałem swoimi ciastkami, ty potem odpowiedziałeś tym samym. Ułożyłem się wygodnie i próbowałem zasnąć. Pogładziłeś mnie palcem po nosie, jak zwykle z uśmiechem.
Poczułem się wyjątkowy. Czy ty też coś do mnie czujesz?
Po krótkim czasie usłyszałem jak wypowiadasz jej imię. Wspomniałeś o niej w rozmowie z częścią ekipy. Do moich oczu napłynęły łzy. Nie potrafiłem ich powstrzymać. Wtuliłem twarz w swoją poduszkę i pozwalałem by słona ciecz powoli się uwalniała. Niczego nie zauważyłeś. Kiedy tylko się uspokoiłem oparłem się wygodniej o siedzenie wiedząc, że raczej nie zasnę. Złapałeś mnie za nos. Znowu się uśmiechałeś.
Chcę wiedzieć... Czujesz coś do mnie?
Po kilku godzinach jazdy zatrzymaliśmy się na posiłek. Nie rozmawialiśmy wtedy. Zabolało mnie to, ale zignorowałem to. Skończywszy jeść, wyszedłem przed budynek zapalić papierosa. Musiałem pokonać stres związany z tobą i z nią. Chciałem udawać, że nie mówiłeś nic o swojej dziewczynie.
Wolałem myśleć, że nawet jej nie masz, że jesteś wolny, że jesteś dla mnie, że jesteś mój...
Kiedy wsiadłem do środku autobusu, ty już tam byłeś. Za mną. Miałeś zamknięte oczy, miałem wrażenie, że śpisz. Rękę opierałeś o moje siedzenie. Byłeś taki piękny.
Tak bardzo chciałem cię pocałować...
Nieśmiało zaczepiłem twoją dłoń moją. Otworzyłeś oczy i spojrzałeś na mnie z uśmiechem. Zapytałeś o mój naturalny kolor włosów i o datę urodzenia. Chętnie podałem ci te informację. Ze śmiechem odpowiedziałeś, że jesteśmy z tego samego miesiąca.
Zastanawiałem się dlaczego o to zapytałeś... Czy to dla ciebie ważne?
Poprosiłem kumpla o kurtkę, bo trochę było mi chłodno. Ty zaproponowałeś mi swoją, a ja chętnie ją wziąłem. Okryłem się nią i ułożyłem się na siedzeniu. Głowę ułożyłem na poduszce przytulając do siebie swoją ulubioną maskotkę. Podrapałeś mnie po głowie. Uniosłem się i pacnąłem cię moim Szczurem. Zapytałeś czy nigdy się z nim nie rozstaję.
Nawet nie wiesz jak bardzo to boli... 
W końcu powróciłem do poprzedniej pozycji i powoli odpływałem w objęcia Morfeusza. Wtedy poczułem twoją dłoń na moich włosach. Nieśmiało zaplatałeś w nie palce zahaczając o moją szyję.
Było mi wtedy przyjemnie... Twoja delikatność.
Ponownie usłyszałem jak wypowiadasz jej imię. Odsunąłem się byś nie mógł mnie dotykać, jednak ty wyciągnąłeś dłoń bardziej. Zrezygnowany poddałem się i pozwoliłem twoim palcom bawić się moimi włosami. Stałeś się odważniejszy. Pewniej mnie gładziłeś. Przeniosłeś dłoń wyżej głaszcząc mnie nadal delikatnie, ale jednak stanowczo. Masowałeś moją głowę, a we włosy ponownie wplatałeś swoje palce. Nie zaprzestałeś dopóki nie pojawiliśmy się w naszym rodzinnym mieście. Niechętnie oddałem ci odzienie ukradkiem składając na nim pocałunek.
Naznaczyłem cię... Należałem do ciebie... W małej cząstce...
Chciałem przytulić cię na pożegnanie, jednak powstrzymałem się i tylko podałem ci swoją dłoń. Uścisnąłeś ją nie mówiąc nic, nawet nic nie mówiąc...
Czy to moja wina? Czy zrobiłem coś źle? Powiedz mi...
Dzisiaj nie przyszedłeś na próbę. Dowiedziałem się, że będziesz zachodził tylko przed większymi występami.
Dlaczego?! Chcę być przy tobie...
Twój sprzęt został włączony elektronicznie, a do moich oczu napłynęły łzy. Kiedy tylko ktoś włączył dość smutną piosenkę, nie zdołałem ich powstrzymać. Rozpłakałem się. Prawie wszyscy to widzieli...
Ale ty się nie dowiesz.. Osoba, która mogłaby ci powiedzieć, nie widziała tego...
Potem wróciłem do domu i na portalu społecznościowym napisałem do ciebie. Nie odpisałeś...
Tak bardzo mnie ranisz... Kochać cię jest dla mnie wielkim cierpieniem, ale ty nie jesteś tego świadomy...
Postanowiłem wyleczyć się z ciebie, ale wiem, że kiedy się pojawisz znowu uczucie wróci. Wtedy się nie powstrzymam...
Wiem, że cię zdobędę...




wtorek, 7 maja 2013

Adam & Shota (ADAMS) - Zapowiedź

Ohayoo! :P

Wie, że to nie jest o tG i w ogóle, ale napisałam i chciałabym się z Wami podzielić nowym opowiadaniem :P
Nie ma to żadnego związku z ich koncepcją muzyczną czy czymkolwiek innym :D Miałam ochotę zacząć pisać o nich i napisałam. Może akurat się Wam spodoba ^^

Zapraszam! ;D





W przedpokoju rozlegały się ciche szepty. Wiedział, że on teraz jest z nim. Siedział w swoim pokoju otulony ciepłą kołdrą. Nie było mu zimno, bał się, że znowu zostanie sam. Nie chciał tego. Chciał natomiast, żeby Shota pożegnał się ze swoim "przyjacielem" i przyszedł do niego. Tęsknił za ciepłem płynącym z jego ramion. Jednak on już dawno zarezerwował je dla kogoś innego. Z pewnością był to ten, z którym cicho konwersował. Jego obejmował zawsze, Adam czuł się zazdrosny. Nie tak sobie wszystko wyobrażał. Miał nadzieję, że on w jakiś sposób zbliży się do niego, jednak tak się nie stało. Był samotny, wolał nie myśleć o czym teraz rozmawiają. Być może Shota zaproponuje mu, żeby został na noc. Przeważnie tak robił, nie zważając na to, że nie mieszka sam, tylko z kolegą z zespołu. Adam był dla niego tylko kumplem, a on dla wokalisty kimś więcej. Wydawało się, że gitarzysta zauważa to wszystko, lecz tak wcale nie było. Uśmiechał się tylko do niego, pracowali nad kolejnym singlem i nic poza tym. Przytulał tylko wtedy, kiedy Adam nie był w dobrej formie. Pocieszał mówiąc, że wszystko się ułoży, to tylko kwestia czasu. Nie zdawał sobie sprawy, że tak bardzo się myli. Wahania nastroju wokalisty były spowodowane jego osobą. Gdyby tylko wiedział...
Nie, nie miał się dowiedzieć. Adam wolał tłumić to wszystko w sobie. Wmawiał sercu, że w końcu kogoś pozna i zapomni. Nie wiedział, że to będzie niemożliwe. Za bardzo kochał Shotę. Nie mógł po prostu od tak odejść i ułożyć sobie życia z kimś innym.
W taki sposób nie mógłby go zostawić.
***
Trzask drzwi. Już był pewny, że wyszli. Pewnie do tamtego, zawsze tak było. Albo u nich, albo u niego. Zrzucił z siebie kołdrę i wstał z fotela. Chwiejnym krokiem zmierzał do drzwi żeby po chwili je otworzyć i zamknąć się w łazience.
- Myślałem, że śpisz.. - cichy szept dobiegł do jego uszu. Odwrócił się do źródła tego dźwięku i przed oczami ujrzał Shotę. Mimowolnie uśmiechnął się i podszedł do niego. Piękno jego oczu spowodowało, że czuł się bezpiecznie, a po ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
- Nie spałem. Siedziałem sobie tylko w pokoju. - odpowiedział patrząc prosto w oczy gitarzyście. Wiedział, że to tylko chwila, która pęknie za moment jak bańka mydlana. Chciał się napawać jego obecnością, bo zaraz pewnie odwróci się i pójdzie do swojego pokoju i będzie myślał o nim, nie o Adamie.
- To koniec, Adam.. Zostawił mnie. - pięć słów wywołało u Adama szczęście, jednak nie pokazał tego po sobie. Wolał dać Shocie wsparcie niż pozwolić mu ujrzeć swoją radość.
- Dlaczego? - krótkie pytanie wydarło się z ust wokalisty. Więcej słów nie potrafił teraz powiedzieć.
- Poznał kogoś innego.. - odparł gitarzysta opierając się o ścianę - Twierdził, że go nie kochałem, że moje serce nie biło dla niego. - zaśmiał się wyciągając papierosa, po czym go odpalając.
- Nie był ciebie wart.. - wyrwało się z ust wokalisty. Nie sądził, że powie to na głos.