czwartek, 23 maja 2013
Nakigahara II
Przeraźliwy krzyk obudził śpiącego w pokoju obok Uruhę. Gitarzysta zerwał się z łóżka i pobiegł w stronę dobiegającego głosu. Zapalił światło i zauważył, że Reita rzuca się we śnie wykrzykując przy tym imię wokalisty.
- Akira! - Kouyou potrząsnął blondynem - Akira, obudź się, proszę.
Basista otworzył oczy i spojrzał na przyjaciela z przerażeniem.
- Powiedz mi, że to nieprawda, słyszysz? To się nie wydarzyło.
- Przykro mi Rei, ale on to zrobił. Upokorzył cię. Opowiedz mi o tym śnie, proszę. - poprosił gitarzysta obejmując drżące ciało Akiry.
- Obudziłem się u niego. - zaczął blondyn - Na początku nie rozpoznawałem jego mieszkania, ale po chwili sobie uświadomiłem gdzie się znajduję. Był w kuchni, stał przodem do okna i pił chyba kawę, nie jestem pewny. Zapytał czy mówiłem prawdę. Zaszokował mnie, nie wiedziałem co odpowiedzieć, a on ponowił pytanie. Powiedziałem mu i zrobiło mi się słabo. Pobiegłem do łazienki i zwróciłem wszystko. Takanori odgarnął mi włosy i gładził mnie po plecach, potem przyniósł wodę. Podziękowałem mu i pocałowałem go. Nie odpowiedział, więc się odsunąłem. Wychodziłem, kiedy nagle on mnie zawołał. Tym razem oddał pocałunek. Chciał żebym zabrał od siebie trochę swoich rzeczy i obiecałem, że wrócę. - Reita zamilkł spoglądając w oczy Kouyou - Ale to nie koniec, Uru.. Kiedy wróciłem, ona tam była. Yukito, moja siostra. - po jego policzkach płynęły łzy - Zabiła go, tak jak kiedyś zabiła swojego chłopaka...
- Akira, to był tylko sen. A Takanori... Takanori wtedy w klubie wyśmiał cię i upokorzył. Przypomnij sobie co się wydarzyło kilka godzin temu...
***
[Reita]
Po próbie postanowiliśmy, że pójdziemy do pobliskiego klubu się rozerwać. Szczerze mówiąc, nie przepadałem za takimi wypadami. Wolałem spędzać czas samemu, we własnym domu, w samotności. Nie poszedłbym tam, gdyby nie Takanori. To wszystko zrobiłem dla niego. Najwyżej się upiję i wszystko mu wygarnę. Te wszystkie lata, przez które kochałem go coraz bardziej. Nawet fanservis dla fanów, w którym często mnie prowokował, a ja resztkami sił powstrzymywałem się, żeby nie rzucić się na niego. Nie ważne by było to w jaki sposób zareagują pozostali, fani i on sam. Liczyłoby się dla mnie tylko to co sam czuję. Nie wiem jakbym się tłumaczył, ale miałem wszystko w dupie.
Impreza zaczęła się od kilku piw, potem jak zwykle dochodziło coś mocniejszego. Alkohol szumiał mi już w głowie, ale jakoś nie miałem siły odmawiać. Piłem, bo tak było mi łatwiej. Kouyou posyłał mi ostrzegawcze i pełne smutku spojrzenia. Wiedziałem, że ranię go w ten sposób. W końcu to on mnie z tego wyciągnął. Nigdy mu za to nie podziękowałem, bo nie byłem mu wdzięczny. Wręcz przeciwnie, nienawidziłem go za to. Sam fakt, że to on wyszedł z inicjatywą założenia zespołu wyprowadzał mnie z równowagi. W końcu to przez Uruhę poznałem Ruki'ego i się w nim zakochałem, ale w końcu gitarzysta był moim najlepszym przyjacielem. Nie powinienem go obwiniać, lecz robiłem to dlatego, że na siebie nie umiałem znaleźć wytłumaczenia. Szukałem każdego powodu żeby odrzucić od siebie narastające uczucie do wokalisty. Pożądanie udawało mi się tłumić, za co byłem sobie wdzięczny. Jedynie to potrafiłem.
Aoi już szalał na parkiecie otoczony jakimiś lalkowatymi panienkami. Lubił takie wytapetowane i wyuzdane laski. Cóż, o gustach się nie dyskutuje. Kai przy barze uzgadniał coś z barmanem żywo gestykulując. Uru zmył się do toalety żeby poprawić makijaż. Przy stoliku zostałem tylko ja i Takanori. Panowała między nami cisza. Zagadałbym, ale brakowało mi słów. Zawsze tak miałem kiedy zostawaliśmy sami. Powoli się przyzwyczajałem do takiego zachowania z mojej strony.
- Rei, czemu taki nierozmowny jesteś? - zapytał zaciekawiony Ruki.
- Nie mam nastroju. - mruknąłem niby do siebie, ale wokalista musiał to usłyszeć, bo przestał się uśmiechać.
- Wyjdźmy na zewnątrz, dobrze? - zaproponował, a ja tylko przytaknąłem. Nie miałem już pomysłu na żadną odpowiedź. Opuściliśmy klub i stanęliśmy pod ścianą odpalając papierosy.
- Co się dzieje, Akira? - zagadnął Takanori wypuszczając z ust szarą chmurę dymu - Ostatnio wcale nie masz humoru.
- Nic się nie dzieje. A co ma się dziać? - odparłem nie goszcząc Ruki'ego spojrzeniem.
- Ty mi powiedz. Dziwnie się zachowujesz w mojej obecności. - ooo, zauważyłeś - Zrobiłem coś złego?
- Tak, zrobiłeś. - odpowiedziałem nie wytrzymując już tego napięcia - Kilka lat temu sprawiłeś, że się w tobie zakochałem. Przez ten cały czas uczucie wzrastało coraz bardziej. Nie umiem sobie z tym poradzić. Nie miałeś dowiedzieć się w ten sposób. - zakończyłem swój wywód patrząc prosto w oczy wokaliście.
- Możesz powtórzyć? - zapytał zszokowany szatyn.
- Kocham cię, kurwa. Tak bardzo kocham, że nie potrafię dłużej tego w sobie trzymać.
- Nie wierzę! - krzyknął przerażony - Przez te wszystkie lata przyjaźni.. Co ja pieprzę! Tak, przyjaźni. Z twojej strony znajomości, bo nigdy nie umiałeś się przed nami otworzyć, pomijając Uruhę! Miałem cię za przyjaciela, a nie za jakiegoś pieprzonego geja, który obdarzył mnie uczuciem! Od dzisiaj dla mnie nie istniejesz! Słyszysz?! NIE ISTNIEJESZ!! - wrzasnął i plunął mi prosto w twarz.
- Sam jesteś biseksualny i jakoś nie przeszkadza ci twoja orientacja! - odciąłem się czując jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy.
- W każbym razie nie jestem gejem! W przeciwieństwie do ciebie! - warknął zniesmaczony - Ryczysz? To rycz, bo już nie będziesz miał nikogo poza Uruhą. O ile on będzie chciał się przyjaźnić z męską dziwką. Sądzę, że będzie się bał, że go przepieprzysz przy pierwszej lepszej okazji.
- Mów co chcesz, Takanori. Nawet po tym co mówisz nie potrafię przestać cię kochać.
- Zamienię ci życie w piekło. - wysyczał mi prosto w twarz i wszedł do klubu. Osunąłem się na ziemię i ukryłem twarz w dłoniach. Pozwoliłem dać upust wszystkim emocjom.
Od nienawiści do miłości i złamanego serca.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Po pierwsze: w kilka dni ogarnęłam wszystkie Twoje opowiadania i stwierdziłam, że stawiasz na angsty. Ładnie piszesz, masz ciekawe pomysły. Choć niektóre, jak na przykład ten z pobiciem Ruksa ze skutkiem śmiertelnym ''bo tak chciał'' było trochę przerysowane... Ale to tylko moja opinia. Dodaję Twojego bloga do swojej listy~ I zapraszam do siebie ♥
OdpowiedzUsuńWRACAJĄC DO ROZDZIAŁU.
Podejrzewałam, że to sen. Mimo to, dość realnie go opisałaś w poprzedniej części.
Hm, hate-love? Dość dziwne, chyba, że zrobisz z tego reituhę. Bo nie widzę tu reituki ,_, Ruki z takiej nienawiści raczej nie pokochałby Reity pod wpływem, że ten darzy go jakimś uczuciem. Chyba, że to przez alkohol... Ale gdy jest się pijanym, raczej wtedy mówi się prawdę. Nie, nie. Stanowczo nie widzę w tym reituki.
Co do alkoholu... Alkohol może szumieć w głowie...? Raczej może szumieć w głowie od alkoholu. Taki szczegół... I masz trochę latających przecinków. Jeszcze się wyrobisz, mam nadzieję~
Życzę dużo weny ♥
//Shima.
Mnie z tą reituhą nie załamuj, błagam ;_;
UsuńPsieplasiam, też jej nie cierpię, ale... ;-;
UsuńNo, woh, ja się nie spodziewałam, że tylko dlatego, że jest dla Akiry o wiele ważniejszy, niż myślał, chce mu zniszczyć życie. No ja cię, to się krasnal wkurzył! Jestem ciekawa co teraz będzie *-*
OdpowiedzUsuń*nawiązując do Shimy*
TYLKO NIE REITUHA ;____________________________;
*wracam*
..ciekawię się i ciekawię! Pozostało mi tylko samej wymyślać sobie ciąg dalszy póki nie pojawi się nowy rozdział C:
Powiedz, że to sen. Powiedz, że nie zrobiłaś na serio takiego gnoja z Rukiego. Powiedz, że to nie będzie jednak reituha... ;__________;
OdpowiedzUsuńJej... Biedny Reita :(
OdpowiedzUsuńPiszesz zajebiście c: Nie wiem, czy już to pisałam, ale co tam XD
OdpowiedzUsuńbuuuuuuuu chce mi się płakać. ;( dopiero odkryłam tego bloga i już mi się podoba jak to wszystko opisujesz. strasznie zrobiło mi się go szkoda, ale jednocześnie zaskoczyłaś mnie - mega pozytywnie - takim nieoczekiwanym zwrotem akcji ze snu do teraźniejszości. super pomysł i lepsze podejście do pisania ficków. idę czytać dalej!
OdpowiedzUsuń