Wyszedłem z rodzinnego domu, jakby nigdy nic. Nie dałem po sobie poznać, że coś planuję. Nie tym razem, z czego nawet bylem dumny. Matka nie zadawała pytań, ojciec nie krytykował. W końcu miałem święty spokój. Właśnie zmierzałem w stronę mojego małego, skromnego mieszkanka, bo spodziewałam się gościa. W zasadzie, hm, nie powiedziałbym na dziewczynę 'gościówa', więc pozostałem przy bardziej kulturalnej wersji. Yori, bo tak miała ona na imię, miała wpaść za niecałe pół godziny. Miałem szczęście, że dom rodziców znajdował się jedynie piętnaście minut ode mnie, co wcale nie było zamierzone. Do dziś pamiętam moją reakcję, kiedy dowiedziałem się, że staruszkowie kupują dom w okolicy. Prawie nie wyszedłem z siebie, ale postanowiłem zachować szacunek, który do nich żywiłem. Co jak co, ale niezbyt podobała mi się wizja co tygodniowych niedzielnych obiadków u mamusi i tatusia. Wiele razy próbowałem przekonać ich, że nie jestem już małym, biednym Akirą, ale nie przekonałem ich, czego żałowałem. Musiałem im w końcu uświadomić, że mam dwadzieścia dziewięć lat, i jestem już dorosłym mężczyzną, który poradzi sobie sam we wszystkim. Chociaż patrząc na moje talenty kulinarne, można by rzec, że się do tego nie nadaję. Wystarczy chociażby spojrzeć na zawartość mojej lodówki, ale mniejsza. Nie o tym mowa teraz, więc cofnijmy się kilka zdań wcześniej.
Yori była moją znajomą, powiedziałbym, że nawet dobrą znajomą, ale jednak tak bym tego nie nazwał. Odkąd pamiętam, była związana z Tsuzuku, z którym nie miałem dobrych relacji. Znaliśmy się, aczkolwiek stroniłem od takiego towarzystwa, w jakim się obracał. Nawet nie rozumiałem, po co mu to wszystko. Kłopoty, które sprawiał gang były nie do pomyślenia. Dziwnym trafem nigdy nie trafili w ręce policji, a szczególnie ten ich szef, Yoshiki. Skąd to wiem? Trochę od Yuu, troszkę od Yori, mniejszą część słyszałem bezpośrednio od Tsu, ale były to raczej tylko wspominki z ostatnich wypadów. Mówił o tym, kiedy jego dziewczyna i ja spotykaliśmy się w trójkę. Czasami do nas dołączał też Shiroyama, lecz on zdawał się utrzymywać dość dobre kontakty z tamtą bandą. Słyszałem nawet, że kiedyś im w czymś pomógł, a oni mają u niego dług do spłacenia, więc kiedy tylko Yuu ma problem, leci do nich. Pomagają mu, oczywiście, co nie zmieniało faktu, że bardzo mi się to nie podobało. Zwłaszcza, że był moim przyjacielem. Bałem się o niego, czego on nie potrafił zrozumieć.
Dziewczyna miała przekazać mi dość ważne informacje. Nigdy nie czekałem na coś, tak jak teraz. One miały pomóc mi w pewnej sprawie, o której na chwilę obecną nie wspomnę. Spodziewałem się nawet tych najgorszych, ale nie dbałem o nie. Liczyło się tylko to, co rozwijało się od pewnego czasu w moim sercu. Uczucia podobno są sprzeczne. Będąc z osobą, która jest dla ciebie ważna kochasz ją, a potem, kiedy wszystko zmierza ku końcowi, zaczynasz ją nienawidzić. Jaki w tym sens, skoro aż tak się różnią? Trwałem w tym przekonaniu dość długo, co skończyło się jednonocnymi zabawami na tzw. czerwonej dzielnicy. Tam praktycznie cały czas panowała krwista czerwień. Możliwe, że miała nadawać temu miejscu uroku, bądź uświadamiać ludzi, co się tam znajduje i zapraszać w jej skromne progi. Rozumiałem, że czerwone budynki przykuwają uwagę. Ale po co do jasnej cholery czerwone latarnie, z równie czerwonym światłem?! Tego za nic w świecie nie mogłem pojąć.
Takanori, bo to właśnie jego dotyczyły wiadomości, które właśnie niosła mi Takari. W sumie, to nie na nią czekałem, tylko na to, co miała mi do przekazania. Pewnie większość z was pomyśli, że jestem chujem, ale serio, mnie kobiety nie kręcą. Zwłaszcza takie, które świecą cyckami i dupą, przesadą jest dla mnie takie zachowanie, więc zrozumcie.
W mieszkaniu byłem piętnaście minut przed czasem. Wskoczyłem pod prysznic, szybko się umyłem, po czym zmieniłem ubrania na świeże. W międzyczasie poprawiłem jeszcze włosy i nałożyłem na twarz lekki makijaż. Trzeba przyznać, że podobałem się sobie w takim wydaniu. W końcu to cały ja, perfekcyjny i nie do przebicia. Ach, ta skromność ^*^
Czekałem już trochę zniecierpliwiony. Yori wciąż nie było, przez co nawet zacząłem sądzić, że raczej się już nie pojawi. Szczerze, nie ufałem tej dziewczynie, aczkolwiek miała coś, co z pewnością by mi się przydało. Chciałem Rukiego wyciągnąć z tego miejsca, nie pasowało do niego wcale. Martwiłem się o niego, czego nigdy wcześniej nie odczuwałem. W Takari była nadzieja, że może jednak mi się uda. Dzwonek do drzwi otrzeźwił mnie nieco, po czym ruszyłem otworzyć. Tak jak się spodziewałem, dziewczyna nic się nie zmieniła.
- Ja tylko na chwileczkę - rzuciła w drzwiach i skierowała się do salonu. No tak, czego ja się mogłem po niej spodziewać, brak kultury po prostu. Zamknąłem drzwi, od razu ruszając za nią.
- Pewnie Tsu na ciebie czeka - mruknąłem od niechcenia. Drażniła mnie troszeczkę.
- Nie, nie jesteśmy już razem - odparła bez żadnych emocji. - Jest tak samo niebezpieczny jak jego znajomi. Wolałam się nie narażać i odeszłam.
- Zawsze to robisz - skwitowałem z grymasem. - Zawsze odchodzisz, kiedy czujesz się zagrożona. O kogo tym razem chodzi.
- Mia - lakoniczna odpowiedź. Aż nie mogłem uwierzyć, że się poddała przez tego dzieciaka, który na dodatek był mężczyzną, do cholery. No co za kobiety!
- Aha, rozumiem. Co tam masz? - natychmiast zmieniłem temat. Wiedziałem, że jeśli zabrnę za daleko, skończy się na użalaniu nad sobą, w wykonaniu Yori. A tego już bym nie strawił.
- Matsumoto Takanori, lat dwadzieścia osiem. Urodzony w Osace, ale wydaje mi się, że ta informacja jest fałszywa. Możliwe, że ją wymyślili dla pozorów. Jako nastolatek marzył o zespole rockowym, w którym byłby wokalistą. To nawet działa na twoją korzyść, bo zdarzało ci się pograć na basie. Masz więc jeden argument, Suzuki, mianowicie podobne zainteresowania.
- To wszystko? - spojrzałem na nią wyczekująco, po tym, jak zakończyła wypowiedź.
- Kilka lat temu miał wypadek, potrącił go samochód. Dokładnie taki sam ja twój. Nie złapano przestępcy, uciekł z miejsca zdarzenia i ślad po nim zaginął. Akira?
- Hm? - mruknąłem, dokładnie pochłaniając jej słowa.
- Podejrzewam, że tamte wydarzenia skłoniły go do podjęcia takiej, a nie innej decyzji. Dowiedziałam się przez przypadek, że Takanori stoi za tym, że ten bliski przyjaciel Yuu tam się znalazł. Uważałabym na niego na twoim miejscu, Suzuki. Nie wpakuj się w kłopoty - dodała i wstała z kanapy, po czym ruszyła do wyjścia. Usłyszałem za nią trzask drzwi.
Nawet się nie przywitała, już nie wspomnę o pożegnaniu, pomyślałem. Miałem już mały, niecny plan. Postanowiłem, że następnego dnia złożę wizytę u samego szefa Rukiego. Tylko pozostało mi ułożyć monolog, który w pełni do niego trafi. Bowiem wiedziałem, że próba wydostania Małego, nawet rzez kupno może nie być aż tak łatwa. Dzięki niemu facet miał pieniądze, bo był najbardziej opłacalną dziwką w całym Tokio. Liczyłem, że niedługo się to zmieni.
Bardzo mi się podoba, to że rozwinęłaś wątek Reituki, który jest równie ciekawy. Jak co były chyba tylko dwie literówki więc nic takiego. Bardzo się cieszę, że jednak wstawiłaś to :3
OdpowiedzUsuńHehe, potrącił go? Auć! xD Ale brawo za odwagę - Akira vs. Boooosssssooo :'3
OdpowiedzUsuńCzekam na cdn ! ^^ Genialne opowiadanie.
//Yuuko-san
Fajne
OdpowiedzUsuń