Zimno, które ogarniało jego ciało było jakby ukojeniem. Stał na balkonie paląc, któregoś już z rzędu, papierosa. Ubrany zaledwie w za dużą koszulkę z krótkim rękawem i rozciągniętych spodniach od piżamy. Nie cieszył się, że już wkrótce będą święta. Nie czuł świątecznej magii, czaru. Irytowali go nawet ludzie, którzy zabiegani przemierzali ulice w poszukiwaniu prezentów dla najbliższych. On nawet nie miał komu zrobić prezentu; chyba, że jego kotka, Black Star, byłaby zachwycona nową kuwetą, czy może zabawką.
Olał fakt, że na zewnątrz było około -20 stopni. Nie dbał o to, bo nie miał po co, tym bardziej dla kogo. Chociaż, gdzieś w głębi, chciał czuć, że jest komuś potrzebny, że pozna czym jest poczucie bezpieczeństwa z ukochaną osobą. Ale niestety, od kilku lat marzył o tym samym, co jemu na złość nigdy nie chciało się spełnić. Tak, jakby na to nie zasłużył.
W sumie, to miał jeszcze jedno marzenie, które nosiło imię Yuu. Nawet sam nie wiedział do końca, kiedy się to wszystko zaczęło, jak się rozwijało. Ta niewiedza koiła ból, który w sobie nosił od kilku lat. Na samym początku nie był świadomy tego, co powoli rodziło się w jego sercu. Czuł pragnienie przebywania w towarzystwie drugiego gitarzysty; jeszcze wtedy uważał to za czystą przyjaźń, którą czarnowłosy odwzajemniał. To z nim przecież na początku kariery złapał najlepszy kontakt; z innymi również, ale trochę to trwało, zanim się z nimi zakolegował. Nie dotyczyło to jednak Reity, z którym znał się dobrze, jeszcze za czasów liceum. Potem również i Kai'a, który dołączył do nich rok później, po odejściu Yune.
Syknął cicho, kiedy niedopałek papierosa zetknął się z jego skórą. Zabrał go równie szybko i wyrzucił za balkon. Już miał sięgać po następnego, gdy nie spodziewanie usłyszał dzwonek do drzwi. Westchnął i ruszył w celu ich otwarcia. Zatrzymał się jeszcze w przedpokoju, spojrzał w lustro, po czym przetarł zmęczoną twarz dłońmi i przeczesał lekko włosy palcami.
Otworzył i jego serce wybiło szybszy rytm. Nadzieja znowu w nim ożyła, na co uśmiechnął się promiennie.
- Co ty tutaj robisz o tej porze? - zapytał przybysza, przesuwając się w bok i wpuszczając go do mieszkania.
- Wiesz, byłbym szybciej, ale niestety winda znowu ma awarię, więc musiałem wchodzić po schodach. - Odpowiedział mu czarnowłosy, od razu pozbywając się kurtki i butów.
- Tak poza tym to jest już dziesiąta, nie jest aż tak wcześnie - dodał po chwili, na co oboje zachichotali.
- Nie przygotowujesz się do świąt? - zapytał rudzielec zapraszając gościa do salonu. - Od samego rana ludzie biegają po ulicach żeby zdążyć ze wszystkim. Zostało mało czasu - dodał zgodnie z prawdą; nie spał od siódmej i większość czasu spędził na balkonie, paląc fajki i kpiąco uśmiechając się na widok podekscytowanych świętami mieszkańców Tokio i okolic.
- Nie, akurat w tym roku jestem zmuszony spędzać je samotnie, więc nie muszę się specjalnie przygotowywać - odparł Yuu kierując wzrok na Kouyou - A ty nic nie robisz?
- W sumie, to nie mam po co - mruknął przenosząc wzrok na Black Star, która zaczęła pod stołem ocierać się o jego nogi - Kupię coś kociakowi i z głowy.
Ty przynajmniej, co roku spędzasz święta z rodziną, więc rok bez nich nie robi ci różnicy.
Ja z kolei od kilkunastu lat muszę siedzieć sam, ewentualnie w towarzystwie kota.
Uśmiechnął się, kiedy kotka ufnie podeszła do Yuu i dała mu się pogłaskać. Zaskoczyła go, bo zazwyczaj podchodzi do ludzi z dystansem i wielką ostrożnością.
- Kouyou, rozumiem, że jest ci ciężko. Ale po tym wszystkim powinieneś mieć siłę żeby żyć dalej, nie patrzeć w przeszłość.
Zadrżał pod wpływem jego słów. Doskonale wiedział, że starszy ma rację, ale bał mu się ją przyznać. Uciekał przed tym jak tylko mógł. Szybko się otrząsnął i spojrzał na czarnowłosego.
- Próbuję, Yuu - standardowa odpowiedź na tego typu słowa, do każdego, bez wyjątku. - Tylko, że już mam dość tej samotności, która ogarnia całego mnie i przenosi się na wszystko dookoła. Wypełnia mieszkanie, serce - dosłownie wszystko.
- Kou, ale to nie musi być tak. Nie musisz być samotny - poczuł jak drugi gitarzysta kładzie mu dłoń na ramieniu i delikatnie obrócił go w swoją stronę. - Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie chcesz już dłużej być samotnym.
Tak jak nakazał, wlepił wzrok w jego oczy. Zaniemówił, gdy tylko dostrzegł w nich piękno, którego w nich jeszcze nie widział. Oddech lekko mu przyspieszył, a serce na powrót wybijało szybki rytm.
- Nie chcę.. - szepnął tylko, ale nie dane mu było dokończyć. Usta Yuu przykryły jego i zamknęły w czułym pocałunku, który Kouyou odwzajemnił.
W końcu mógł spędzić święta z osobą, którą kochał. I uwierzył, że marzenia na prawdę się spełniają.
Och. Naglę się zrobił wysyp świątecznych opowiadań ja miło. Wszystko takie słodkie i puchate. Wszyscy są na końcu szczęśliwi i ja znimi. Bardzo fajny i przyjemny oneshocik.
OdpowiedzUsuńSam cukier, sam cukieeeer <3
OdpowiedzUsuńAwww, uwielbiam słodziutkie Aoihy <3
* Duzo plushu i Midziak juz nie umi skomciać propawnie. Przepraszam ;_; Poprawię się.*
Super :) to było wesołe i takie słodkie :D Ja swoim kotom też sprawiłam nową kuwetę na święta :D
OdpowiedzUsuńNo! Wszyscy coś dodają xD a ja nie xD
OdpowiedzUsuńFajne opowiadanie ^`^
//Yūko-3