Moje serce pękało z każdą chwilą. Najbardziej bolał widok ciebie z tym, który mi cię odebrał. Teraz smakowałeś jego ust, dotykałeś jego ciała. To jemu mówiłeś, że kochasz. To on kochał się z tobą w oświetlonym świecami pokoju. Tym samym, w którym do niedawna to ja kochałem ciebie. W tym samym mieszkaniu, w taki sam sposób robiłeś to z nim.
Cztery wypowiedziane przez ciebie słowa zniszczyły wszystko. Nigdy cię nie kochałem. Zadaję sobie ciągle to samo pytanie: dlaczego przez ten cały czas mnie okłamywałeś? Mówiłeś przecież, że kochasz, że jestem tym, który otrzymał twoje serce, ciebie całego. Byłeś mój, przez ten cały czas należałeś tylko do mnie. On był tylko przyjacielem, tak właśnie mówiłeś.
Mogłem to zauważyć wcześniej, bo spędzałeś z nim bardzo dużo czasu. Jednak ja, ślepy z miłości, wierzyłem w waszą przyjaźń. To ty pocieszałeś go kiedy rozstał się z Reitą. Ty zapraszałeś go do nas, wyczuwając wcześniej, że będę miał ochotę cię kochać. Robiłeś to specjalnie, ale ja zawsze inaczej to tłumaczyłem. Wierzyłem, że chcesz pomóc mu zapomnieć.
Nie wiem dokładnie od kiedy to trwało. Przez cały czas zachowywałeś się normalnie, tak jak na samym początku nas. Nie wzbudzałeś podejrzeń, ja niczego się nie domyślałem. Kiedy sypiałeś z nim, nadal nic nie podejrzewałem. Nie zwracałem uwagi na to, że z dnia na dzień jesteście sobie coraz bliżsi. Częściej go przytulałeś i całowałeś w policzek na przywitanie i pożegnanie. Brałem to tylko za przyjacielskie gesty, nic nieznaczące gesty. Tak było łatwiej.
Wszyscy o was wiedzieli, tylko nie ja. Nawet Reita mówił mi żebym cię zostawił póki jeszcze mam czas. Nie słuchałem, bo nie wierzyłem w żadne słowa kierowane pod twoim adresem. Przez cały czas cię usprawiedliwiałem, nie przyjmowałem do wiadomości, że mógłbyś mnie zdradzić. Mimo tego, że w przekonaniu lidera i basisty, stawałeś się dziwką.
Coraz częściej nie wracałeś na noc. Nic sobie z tego nie robiłem, bo miałeś świetne wymówki, które nie wzbudzały podejrzeń. W takich momentach siedziałem w twoim mieszkaniu sam, popijając czerwone wino i komponując. Wracałeś dość późno, jednak w takich momentach nie przychodziłeś do sypialni. Nocowałeś w salonie, w którym po jakimś czasie regularnie przebywałeś. Nasz pokój został moim, samotnym. Jednak nadal nic nie wiedziałem.
Nie kochaliśmy się już wcale, bo ciągle nie miałeś ochoty. Myślałem, że może potrzebujemy przerwy, że może faktycznie robimy to za często, tak jak sugerowałeś. Nie przypuszczałem, że możesz robić to z nim.
Z tą małą kurwą, którą był wokalista.
Kazałeś mi się wyprowadzić miesiąc później. Dopiero wtedy zacząłem zauważać, że wszystko się między nami psuje. Stwierdziłeś, że musimy od siebie odpocząć, że to pomoże uratować nasz związek. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że kłamałeś.
Szokiem było to,co zobaczyłem, kiedy pewnego dnia przyszedłem po parę swoich rzeczy.
Mieszkanie było otwarte, co nieco mnie zdziwiło. Zawsze je zamykał, więc nie rozumiałem dlaczego tak je zostawił. Uruha był strasznie przewrażliwiony na punkcie swoich rzeczy. Bał się, że ktoś się włamie i go okradnie, czego on nie wybaczyłby sobie tego do końca życia.
Od razu w oczy rzuciły mi się porozwalane ubrania, z pewnością nienależące do gitarzysty. Postanowiłem iść ich śladem, aż znalazłem się pod drzwiami sypialni, które po raz pierwszy były zamknięte. Już miałem wchodzić, gdy nagle usłyszałem przeciągły jęk spełnienia. Nie należał on do Kouyou, z pewnością. Otworzyłem energicznie drzwi, a do moich oczu momentalnie napłynęły łzy. On, w ramionach Rukiego, zagłębiony w nim.. Ten widok spowodował mdłości.
- Aoi, wybacz.. - jego głos nie wyrażał skruchy - Wiesz, nie miałem jak ci tego powiedzieć, ale myślę, że to już najwyższy czas. Nigdy cię nie kochałem.
Kiedy wypowiedziałeś te słowa, obróciłem się i wybiegłem z twojego mieszkania. Brzydziłem się wami, jak nigdy dotąd. Czułem nieprzyjemny ucisk w żołądku, kiedy przed moimi oczami pojawiał się obraz ciebie w nim. Tak obrzydliwe, że musiałem powstrzymywać się od wymiotów.
Teraz, stojąc pod twoim oknem, obserwuję jak dwa cenie łączą swoje usta w namiętnym pocałunku. Dłonie błądzą po waszych ciałach poznawając je na nowo. Wiem, co za chwilę nastąpi, ale nie dbam o to.
Wyciągam broń i kieruję ją w stronę okna. Ciągnę za spust, po czym słyszę jak szyba się rozlatuje, a potem przerażony krzyk. Należy on do ciebie, bo pewnie trafiłem w twoją nową miłość. Celuję po raz kolejny, po czym zapada głucha cisza. Po raz kolejny trafiłem i jestem z siebie zadowolony. Podchodzę bliżej, zaglądam przez wybite okno, patrzę z zachwytem na swoje dzieło. Należało wam się, doskonale zdajecie sobie z tego sprawę.
- Wiesz, Uruha, to jest najlepszy czas, żebyś w końcu się dowiedział. Nienawidzę cię!
Yuu, biedny..
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ale jakos nigdy nie przepadam za wolakista jesli chodzi o paringi (tak to nie mam do niego nic :3 ), dlatego jakos jego smierc nie wplynela na mnie w ogole, a Uruha byl skur*wielem tak traktujac Aoi.
Podobalo mi sie, czekam na wiecej! :3
P.S. Przepraszam za brak polskich znakow, ale jestem na telefonie. *-*
Biedaczek zły kouyou zły *buczy* Jak można zdradzać aoi'a takiego złodziaka :c ? Ruki do Reity ale już !
OdpowiedzUsuńbiedny
OdpowiedzUsuń