piątek, 29 listopada 2013

Dirty Dancing cz. 2

~Perspektywa Uru~

 Szczęście było kłamstwem. Wszyscy, którzy odczuwali to uczucie, byli dla mnie oszustami. Nie istniało nic takiego, a jeśli już, to przynosiło tylko ból i cierpienie. Ale ludzie byli szczęśliwi, choć trwało to tylko przez krótki czas. Bez żadnych następstw, bez niczego.
 Nie, nie jestem idiotą. Wiem, że może nie mam racji, ale mówię o tym na swoim przykładzie. Zawsze tak było, nic nie mogło tego zmienić. Poza ranami w moim sercu nie miałem nic. Nawet nie umiałem kochać, bo nikt mnie tego nie nauczył. Miłości też nie było, tylko pustka.
 Mdliło mnie na widok tych wszystkich zakochanych par, które przemieszczały się ulicami miast. Nic nieznaczące kocham cię wypływało z ust do ust, choć i tak wiedzieli, że to tylko jedno, wielkie kłamstwo. Ale i tak brnęli w to dalej, ponieważ tylko tyle im zostało.
 Czekałem spokojnie na moment, w którym nie będę musiał już oglądać tego wszystkiego. Drażniło mnie to, ale nic nie mogłem zrobić. Było mi dobrze, w samotności. Nikt niczego nie oczekiwał, nie składał pocałunków na moim ciele. Nie było mi to potrzebne.
 Chociaż, dla mnie wszystko było kłamstwem. Nawet ja sam, bo ciągle wmawiałem sobie, że czegoś nie ma. Ale może faktycznie wszystko istniało, tylko ja nie umiałem tego dostrzec.
Zbyt ślepy na dostrzeżenie w okół siebie piękna?
 Od zawsze byłem dość chłodny w stosunku do innych, aż w końcu poznałem Rukiego, który już od jakiegoś czasu zajmował się prostytucją. To on nauczył mnie tego, że w tym zawodzie można zapomnieć o wszystkim. Złagodzić ból, który z dnia na dzień narasta w sercu. Że tam nie muszę być sobą, mogę udawać kogoś, kim nie jestem i nigdy nie będę. Choć z początku nie dopuszczałem do siebie myśli, że mógłbym coś takiego robić, to za namową Maleństwa zmieniłem zdanie. Być może to był to dla mnie początek czegoś nowego, lepszego.
 Nigdy wcześniej tego nie robiłem, więc pierwszy dzień w pracy mnie dość mocno stresował. Takanori ciągle powtarzał, że mam się zdać na intuicję, iść jak to ujął, za głosem serca. On wiedział o co w tym chodziło, ponieważ zajmował się tym już kilka lat. Dla niego nie było to nowością, ale postanowiłem mu zaufać. Choć z drugiej strony nadal nie było mi łatwo.
 Przydzielili mi pokój, który dotychczas należał do Małego. Przyznam, że było tam trochę chłodno, ale nie narzekałam. Ruki dostał miejsce w apartamencie, bo podobno zasłużył na to. Nie dziwiło mnie to, wiedział, co robić żeby umieć zadowolić. Ciągle słyszałem, że jakiś Yuu zrezygnował z jego usług i przyjdzie do niego ktoś inny. Ten Yuu musiał być jego stałym klientem. Ale skoro przychodził do niego regularnie, więc dlaczego zrezygnował?
 Godzinę później przyszedł nasz szef i powiedział, że mam się przygotować, bo za chwilę przyjdzie mój pierwszy klient. Ręce mi się trzęsły, bo nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Nie znałem go, nie wiedziałem czego będzie oczekiwał. Zrzuciłem z siebie ubrania, szybko podkreśliłem oczy kredką i stanąłem przy łóżku odwrócony tyłem do drzwi. Czekałem, jednocześnie powoli uspokajając oddech i nerwy.
 Ciche skrzypnięcie drzwi zasygnalizowały przybycie gościa. Podszedł do mnie i według panujących tutaj zasad,stanął przy łóżku i oczekiwał rozpoczęcia przedstawienia. Postanowiłem, że zaprezentuję coś, w czym jestem dobry, czyli taniec.
 Nie wiem nawet kiedy moje ruchy stały się zbyt prowokujące. Widziałem jak to na niego działało, więc nie przerywałem. Stawałem się wyzywający, zostawiając w tym trochę zmysłowości. W końcu zdecydowałem się na ostrzejszy krok i pchnąłem go delikatnie na łóżko. Usiadłem na nim okrakiem i zacząłem ocierać się o jego rekcję. Przez spodnie czułem, że ma się czym pochwalić. Cieszył mnie to, że jednak coś potrafię, że mogłem doprowadzić go do takiego stanu. Potem wszystko potoczyło się szybko, a ostatnie, co zarejestrowałem to słonawa ciecz w moich ustach.
 Kiedy usłyszałem jego imię, zdałem sobie sprawę kim jest. To był ten Yuu, ten, który zrezygnował z Maleństwa. Nie chciałem pytać dlaczego to zrobił. Nie chciałem być niegrzeczny.
Czuły pocałunek po wszystkim sprawił, że moje serce zabiło mocniej. Dla mnie, jak i dla niego, to nie było zwykłe zaspokajanie. W tym było o wiele więcej.
 Przychodził regularnie, ale nie po to żeby rozładować swoje seksualne napięcie. Siedzieliśmy i  rozmawialiśmy. Dzięki temu mogliśmy się poznać i zbliżyć do siebie.
 Ciągle powtarzał, że mnie stąd zabierze, że mu na mnie zależy. Ale ja nie wierzyłem w żadne słowo o takiej treści. Nie chciałem żeby się nade mną litował.

4 komentarze:

  1. To było... Smutne troche ;_; Zwłąszcza na początku i torche pod koniec jak Uru nie chce wierzyć Yuu._.

    Ale wkreca mnie to, podoba mi sie :D

    Czekam na ciąg dalszy *Q*!
    xMidziak

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że Uru nie wierzy Yuu :( ale rozumiem lepiej jego zdanie.
    //Yuuko-san

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie chcę happy end... A w rozdziale 3 jakieś dialogi xD
      /Yūko-3

      Usuń
  3. smutne wiec czekam na jakies zas happy end

    OdpowiedzUsuń