Związek na odległość nie ma sensu. Wiemy o tym oboje, lecz ty robisz wszystko, żeby było inaczej. Nie możesz zapomnieć? Chociaż spróbuj. Mnie się udało, na chwilę. Ale wtedy byłem szczęśliwy, do teraz.
Wszystko zaczęło wracać do mnie z zawrotną prędkością. Zacząłem sobie przypominać chwilę, które razem spędziliśmy. Wiem, że było ich zbyt mało, ale to jeden z najlepszych okresów mojego życia. Nigdy wcześniej nie czułem się tak, jak przy tobie. W twojej obecności nie musiałem udawać, mogłem być sobą, choć nie wszytko, co robiłem ci nie odpowiadało.
Usprawiedliwiałem cię na każdy sposób. Myślałem, że się o mnie martwisz i nie chcesz mnie stracić. Kochałem cię, bo wierzyłem, że ty czujesz do mnie to samo. Może się myliłem?
Zacząłeś mnie ograniczać, choć doskonale wiedziałeś, że tego nie lubię. Kazałeś mi wybierać między dwiema rzeczami, które uwielbiałem i w które wkładałem całe swoje serce. Prawda była taka, że nic, ani nikt nie mógł zmienić mojej osoby. Nawet ty, chociaż byłeś dla mnie najważniejszy.
Z biegiem czasu zacząłem odczuwać, że moje uczucie do ciebie gaśnie. Z dnia na dzień, coraz bardziej się oddalałem od siebie. Ty za to byłeś zbyt ślepy żeby to zauważyć. Łudziłeś się, że jest taka samo jak przedtem. Jedyne, co zauważyłeś to to, że coraz rzadziej mówiłem do ciebie kocham cię. Tylko tyle i nic poza tym.
Czas mijał, a ja znalazłem sobie pracę. Pragnąłem usamodzielnić się i pokazać, że warto iść za głosem serca. Twoja zazdrość o moich współpracowników była nie do zniesienia. Wmawiałeś sobie, że chcą mnie tobie odebrać. Aż tak bardzo kochałeś? Przykro mi, ale nie wierzę w to.
Po tygodniowym stażu miałem trochę więcej czasu wolnego. Przyjeżdżałeś do mnie i spędzaliśmy ze sobą jak najwięcej chwil. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że może nie jest za późno. Że może jeszcze jest dobry czas na to, żeby moje uczucie do ciebie wróciło. Nie chciałem cię stracić, ale czułem, że nie powinienem cię dłużej okłamywać. Jaki to miałoby sens?
Widzieliśmy się zaledwie pięć razy, w ciągu trwającego dwa i pół miesiąca związku. To było śmieszne, bo podobno się kochaliśmy. Wróć, to chyba tylko ty kochałeś. Ja miałem sporo wątpliwości. Chciałem to zakończyć, ale nie potrafiłem. Nie umiałem cię zranić. Ty zrobiłeś to trochę później, ale teraz nie o tym.
Nie rozumiałeś, że jestem osobą wrażliwą. Krytykowałeś każdą łzę spływającą po moim policzku. Nawet tą, której nie widziałeś, lecz usłyszałeś mój płacz przez telefon. Rzucałeś aluzjami seksualnymi, choć wiedziałeś, że mam z tym złe wspomnienia i potrzebuję trochę więcej czasu. Wspominałem ci o tym na samym początku naszego związku. Zacząłem myśleć, że zależy ci tylko na jednym. Nie słyszałeś, kiedy podczas tamtej rozmowy mój głos zamienił się w cichy szloch. Nie chciałeś tego usłyszeć, nieprawdaż?
Z każdą chwilą byłem coraz dalej. Nasze rozmowy nie były już tak częste. Znajdywałem każdą możliwą wymówkę, żeby tylko z tobą nie rozmawiać. Wykręcałem się, bo nie chciałem słyszeć już twojego głosu. Zaczynałeś być nic nieznaczącym epizodem w moim życiu. Do rozstania doszło tydzień później.
To nie była twoja wina. Była to nasza, wspólna. Oboje zawiniliśmy, i ty, i ja. Wina leżała pośrodku. Pamiętam jak błagałeś wręcz o drugą szansę. Byłem nieugięty, nie chciałem próbować na nowo, bo zdałem sobie sprawę, że nic do ciebie nie czułem. Być może było to tylko zauroczenie, nic nieznacząca fascynacja. Teraz nie wiem, nie jestem pewny.
Właśnie kilka dni temu pomyślałem o tobie. Zastanawiałem się, co u ciebie. Z tego, co wiedziałem, to od miesiąca byłeś w związku. Cieszyłem się, że byłeś szczęśliwy.
Zdecydowałem się na jeden telefon do ciebie. Chciałem tylko chwilę porozmawiać. Dowiedziałem się, że jesteś już wolny, że to nie była miłość. Miło nam się rozmawiało, nie przeczę. Ale to tylko tyle z mojej strony.
Następnego dnia też zadzwoniłem, bo chciałem się czegoś upewnić. Powiedziałeś, że jeśli się spotkamy, możesz się we mnie jeszcze bardziej zakochać. Byłeś z nim, bo chciałeś o mnie zapomnieć, tak jak ja zapomniałem o tobie.
Kolejny dzień minął dobrze. Nie odczuwałem chęci rozmowy z tobą, zaczynałem powoli wyrzucać cię z pamięci. Parę godzin później sam zadzwoniłeś. Nie odebrałem, nie chciałem. Napisałem tylko krótką wiadomość:
Nie mogę teraz rozmawiać, mam ważne spotkanie. Ruki~
Teraz czuję się już wolny. Mam nadzieję, że zapomnisz. Ja ułożę sobie życie, a ty zrobisz to samo. Bez udziału ciebie i mnie. Tak, jakbyśmy się nie znali. Nigdy nie spotkaliśmy się na tej samej drodze. Ale bez względu na wszytko, dziękuję. Byłeś dla mnie wszystkim.
Ja tak nie chcę... Reituki niech będzie szczęśliwe... XD bardzo ładnie napisane!
OdpowiedzUsuń//Yuuko-3