piątek, 14 marca 2014

Dirty Dancing cz.11 (Aoiha Version)

 - Boję się - wyszeptał blondyn, gdy w końcu dojechali na miejscu.
 - Czego? - zapytał Tsu, odrwacając się do niego zza kierownicy. - Przecież wszystko już ustaliliśmy.
 - Mogą się zorientować - odpowiedział tamten i zaczął nerwowo przygryzać wargę.
 - Załóż czapkę i okulary - wtrącił czarnowłosy, siedzący obok chłopaka. - Nie zorientują się, powiedzieliśmy kim niby jesteś i uwierzyli. Chodźmy już - dodał i wyszedł z auta.
 - Nie wiem, czy to dobry pomysł - burknął, zaciskając dłonie w pięści. - Pomogę wam, w końcu tyle mogę zrobić.
 - Yori się o niczym nie dowie, nie martw się - Yuu poklepał go po ramieniu.
 - Mówisz tak tylko dlatego, że to nie twoja siostra.
 - Spokojnie, przecież sam tego chciałeś, tak? - blondyn pokiwał głową - Dlatego my ci w tym pomagamy, bo mamy też w tym jakiś cel, jasne? A Yori i tak się tobą nie interesowała, jak dobrze pamiętam - mruknął Tsuzuku, przypominając sobie, jak chłopak był traktowany przez swoją siostrę. Pokręcił tylko głową, kierując się do wejścia.
 - Gotowy? - czarnowłosy posłał młodszemu przyjazny uśmiech.
 - Tak, gotowy. Niech się dzieje, co ma być - odpowiedział i wszedł razem z nim do budynku.
 *******
 - Wiecie, co mamy robić? - Tsuzuku zapytał dla pewności.
 - Tak, oczywiście - odparł Kouyou i zaczął zakładać przygotowane rzeczy.
Yuu obserwował chłopaka, ciesząc się, że w końcu będzie po wszystkim. Uruha nareszcie będzie wolny,  z czego niezmiernie się cieszył. Miało być tak, jak oboje tego pragnęli.
 - Możemy iść - mruknął rudowłosy i uściskał mocno blondyna. - Dasz radę, młody. Dziękuję, Shindy.
 - Nie musisz, po prostu ja tego chcę. Chcę być taki jak oni - odpowiedział i odsunął się. - Idź, czekają na ciebie.
 - Do widzenia, Shindy - Uruha posłał mu uśmiech pełny wdzięczności i ruszył za dwojgiem mężczyzn.
******
  Patrzyłem, jak powoli budynek znika z moich oczu. Nie wierzyłem do samego końca, że to się dzieje na prawdę. Byłem już wolny, co powodowało, że miałem ochotę płakać ze szczęścia. Stwierdziłem jednak, że przez cały czas pobytu z tym miejscu wylałem za dużo łez.
 Spojrzałem na moją dłoń splecioną z drugą, należącą do Yuu. Moje serce od razu mocniej zabiło, a po ciele rozlało się przyjemne ciepło. Teraz liczył się tylko on, i nic więcej.
 Mój świat w końcu uległ zmianie. Można by powiedzieć, że było tak, jak sobie wymarzyłem. Tylko, że kiedy to robiłem, nie wierzyłem, że może się tak stać. Ale teraz wiedziałem, że nawet te banalne marzenia mogą się spełnić, zwłaszcza, jeśli mamy u swojego boku osobę, której powierzamy w zupełności całe swoje życie. W moim przypadku był to Yuu, którego darzyłem niewyobrażalnym uczuciem. Śmiało mogłem powiedzieć, że na nikim wcześniej nie zależało mi tak, ja właśnie na nim. Aoi był człowiekiem, do którego miałem szczególne zaufanie. Wyciągnął mnie z miejsca, które wcale nie było tym, czym sobie wyobraziłem.
 - Gdzie jedziemy? - zapytałem z ciekawości, mocniej ściskając dłoń Yuu.
 - Do Reity i Rukiego - odparł. - Chcą się z nami zobaczyć.
 - A potem? - nie mogłem się doczekać jego odpowiedzi.
 - Do domu, Kouyou - spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach. Odpowiedziałem mu tym samym, a w kącikach oczu zaczęły gromadzić się łzy. Otarłem je szybko wolną dłonią, po czym wbiłem zaciekawiony wzrok w drogę.

2 komentarze: