Ostrzeżenia: przekleństwa (?)
*
[Ruki]
- Akiś? - zapytałem nieco przestraszony. - Jakiś samochód właśnie zaparkował pod na..., znaczy pod twoim domem - poprawiłem się szybko i spojrzałem na blondyna. Ten podszedł do mnie, spojrzał przez okno i uśmiechnął się.
- Nie ma się czego bać, młody. To tylko auto Yuu, akcja chyba się powiodła - odpowiedział i zamknął moje drobne ciało w uścisku. - Naszym domem, kochanie - dodał i musnął mnie ustami w skroń. Wczepiłem się w niego jak mała małpka, przysłuchując się biciu jego serca.
Ten magiczny moment przerwał dzwonek do drzwi. Reita poszedł otworzyć, a ja szybko poprawiłem swoje ubranie i pobiegłem za nim. Przed nami stał Yuu, co dziwne, stał tam sam.
- Yuu, czy...? - słowa nie mogły mi przejść przez gardło, spodziewałem się najgorszego.
- Ruki, Rei.. - zaczął czarnowłosy, na co moje serce w tym momencie przestało bić.
- Jezu, stary, powiedz w końcu, o co chodzi, a nie tylko mi tutaj napięcie robisz - warknął Akiś, co trochę mnie przestraszyło.
- Nie wyszło tak, jak chcieliśmy, bo nie do końca przemyśleliśmy nasz plan - ciągnął w nieskończoność, nawet ręcę zaczęły mi się pocić z przerażenia. - Nie wyszło, bo DaiDai nawalił i szybko musieliśmy szukać nowej osoby na jego miejsce. Muszę przyznać, że młody poradził sobie świetnie, aczkolwiek, hm, musieliśmy zmienić scenariusz. Shindy jest na prawdę... świetnym aktorem.
- Mów żesz, jak poszło, a nie opowiadasz całą historię - wtrącił blondyn i przygarnął mnie do siebie.
- Bo chodzi o to, że... Czekajcie, zdania nie zaczyna się od bo.. - urwał i spojrzał za siebie. - Kouyou, możesz tutaj podejść.
- Boże, Kou! - wyrwałem się z ramion Akiry i rzuciłem się na szyję starszemu chłopakowi. - Tak się martwiłem. Nic ci nie jest? Może jesteś głodny? Akiś właśnie coś miał przygotować..
- Spokojnie, Ruks, nic mi nie jest. Dziękuję, ale chyba nie jestem głodny - odparł rudowłosy, po czym wszyscy usłyszeliśmy jak jego żołądek domaga się pożywienia.
- Nie wykręcaj się, kilka kilogramów ci nie zaszkodzi - dodał Rei, na co wszyscy się roześmialiśmy.
- No, na co czekacie? Wchodźcie - mruknął po chwili.
*
[Reita]
- Co dalej? - zapytałem czarnowłosego, kiedy razem sprzątaliśmy w kuchni po zjedzonej kolacji.
- Jak to co? - odparł - Będzie dobrze, wierzę w to.
- Nie jesteś do końca przekonany - zauważyłem, i chyba nawet trafnie, bo Yuu spuścił tylko głowę i wytarł dłonie w papierowy ręcznik.
- Boję się, że jednak zauważą różnicę między Kou, a Shinyą - westchnął. - Ja jebię, przecież oni nawet nie są do siebie podobni! Różna długość i kolor włosów, inne ciała, inny wzrost!
- Nie martw się, to Tsuzuku. Po nim wszystko spływa - położyłem dłoń na jego ramieniu i lekko je uścisnąłem. - Nie masz się o co bać, bądźcie szczęśliwi jak my.
- On wie? - Yuu spojrzał na mnie znacząco i uniósł brew.
- Jak, kurwa, jak sobie to wyobrażasz? - warknałem wściekły. - Co mam mu niby powiedzieć, hm? No, co?
- Prawdę - odpowiedział starszy i zaczął zmywać kolejne talerze. - Bądź z nim szczery, bo pewnie tego od ciebie oczekuje, tak jak ty od niego.
- Ja... nie mogę na nie patrzeć, bo... Yuu, ja wtedy sobie to wszystko przypominam, widzę to. A Takanori? On robi wszystko, by je zakryć, bym ich nie widział. Wstydzi się ich, a ja?
- Porozmawiaj z nim, na pewno zrozumie - zasugerował czarnowłosy.
- Tak sądzisz? Co zrobi jak się dowie? Pomyślałeś o tym? - zasypałem go pytaniami, na które sam sobie bałem się odpowiedzieć.
- Wolisz, żeby nie wiedział? Będziesz czekał, aż sam ci powie od czego są te blizny? Ale jak to zrobi, to co mu powiesz? Będziesz udawał, że nic nie wiesz, że się martwisz, przejmujesz?
- Skończmy ten temat, Yuu. Czuję, że przekraczamy granicę - uciąłem, powracając do przerwanego zajęcia.
*
[Uruha]
- Nawet nie wiesz jak mi przykro - westchnął blondynek, mocno ściskając moje dłonie. - Gdybym wiedział, nie zrobiłbym tego, nigdy. Czy mógłbyś mi kiedyś.. to.. wybaczyć?
- Nie mam czego wybaczać, sam chciałem tam być - powtórzyłem po raz kolejny tego wieczoru. - Przez moment nawet byłem szczęśliwy, wiesz?
- Nie mogłeś, bo... to nie jest miejsce, w którym, no wiesz.. można być szczęśliwym - odpowiedział blondynek i odwrócił wzrok.
- Wiem, że nie, ale tamten dzień, w którym po raz pierwszy... Wtedy poznałem Yuu, teraz rozumiesz? - zapytałem wpatrując się w jego oczy.
- Ja.. nie wiedziałem - spuścił głowę i pociągnął noskiem.
- Ej, młody, ty.. ty płaczesz? - zdziwiłem się. - Nie masz ku temu powodów, skarbie. Nic nie zawiniłeś, wiesz? Dzięki tobie poznałem osobę, z którą wiem, że chcę być. To twoja zasługa.
- Nie mów tak - mruknął oschle. - To ja cię namówiłem być był...
- Ale nie byłem - przerwałem mu i uniosłem palcami jego podbródek. - No, może pierwszego dnia trochę przesadziłem, ale to i tak niczego nie zmieniło. Byłem wtedy szczęśliwy.
- Oral, czy anal? - zapytał z uśmiechem. Odpowiedziałem mu tym samym i mocno do siebie przytuliłem.
- Taniec.. z oralnym końcem - szepnąłem wprost do jego ucha. - Ale wtedy wygrałem wszystko, o czym tylko marzyłem, Ruki.
wow bd Ruks pozna prawde czy Uru bd na zawsze z Aoim
OdpowiedzUsuńKoniec trochę zakręcony... Ale to opowiadanie jest genialne! :3
OdpowiedzUsuń//Yūko-3