wtorek, 3 czerwca 2014

I Don't Know You (Reituki)

 Zamykam oczy, by móc w pełni rozkoszować się jego dotykiem. Dłonie ma chłodne, przez co po moim ciele wciąż przechodzą dreszcze. Nie wiem, czego odczuwam bardziej? Czy to podniecenie wzrastające z minuty na minutę, czy może lodowate palce, które pieszczą moje kruche ciało?
 Boisz się? Pyta szeptem powoli zbliżając swoją twarz do mojej. Czuję wyraźnie jego przyspieszony, gorący oddech. Pachnie cynamonem, jak zawsze. Jednak dopiero teraz mam sposobność poczuć go dokładnie, całym sobą.
 Nie, nie boję się, tak mi się przynajmniej wydaje. Nie czuję się w pełni gotowy, jednakże dla niego jestem w stanie zrobić to, czego zapragnie. Pociąga mnie, budzi rządzę, rozpala każdy zakątek skóry swoim delikatnym dotykiem. Nie jest brutalny, sam temu nie wierzę. Na pierwszy rzut oka nie widać w nim delikatności. Umięśnione ciało, głęboki głos, dziwna opaska przesłaniająca jego śliczny nosek, który tylko raz dane mi było zobaczyć.
 Teraz jest zupełnym przeciwieństwem samego siebie. Nie spieszy się, uważnie poznaje każdy zakątek mojego ciała, na którym raz po raz składa gorące pocałunki. Pragnie mnie, widzę to w jego oczach. Chcę dać mu wszystko, na co mnie tylko stać. Dla niego postaram się oddać jak najlepiej. Tak, jak będzie sobie życzył.
 Jesteś taki piękny ... Od jego słów przyjemnie kręci mi się w głowie. Działa na mnie jak narkotyk. Mógłbym się od niego uzależnić, ale czy on chce tego samego? Nie, w tym momencie to nieistotne. Całą uwagę skupiam na jego czynach.
 Kiedy przygryza lekko mój lewy sutek, jęczę cichutko wyginając się w łuk. Wie, co na mnie działa i doskonale to wykorzystuje. Może to i nasz pierwszy raz, ale mam wrażenie, jakbym znał go od dawna. A przecież poznaliśmy się kilka godzin wcześniej. Umiejętnie owinął sobie moją osobę w okół palca. Dobrze wiedział, co dostanie. Jemu nie potrafiłbym odmówić.
 Jedyne czego się obawiam to tego, że gdy będzie już po wszystkim, zniknie i więcej go nie zobaczę. Gdybym tylko mógł, zatrzymałbym go przy sobie, nawet wbrew jego woli. Nie obchodziłoby mnie wcale, czy chce zostać, czy nie. Zamknąłbym go w złotej klatce i nie pozwoliłbym mu odejść, za nic w świecie.
 Sięgam do jego rozporka i ostrożnie go rozpinam. Zsuwam z niego spodnie wraz z bielizną. Wciągam głośno powietrze na widok jego przyrodzenia. Jest zbyt duży, zaczynam się zastanawiać, czy aby nie sprawi mi nim bólu. Szybko jednak odrzucam tą myśl od siebie. Nie zrobiłby tego, nie. Nie jest taki; nie powinienem się o nim w taki sposób wypowiadać, nie znam go, nie wiem jaki jest. Postanawiam dać się ponieść pożądaniu.
 Pochyla się nade mną i składa na moich ustach subtelny pocałunek. Sięga do stolika i chwilę później w jego dłoniach znajduje się mała buteleczka. Otwiera ją i całą jej zawartość wylewa na swoją dłoń. Rozsmarowuje substancję na członku i wsuwa we mnie kolejno swoje palce.
 Odczuwam dyskomfort, nie wiem, co będzie dalej. Nie mam pewności, że za chwilę nie zerwę się z łóżka i nie ucieknę od niego najdalej, jak tylko będę mógł. To, co ma między nami miejsce, jest dla mnie nowe. Nie mam pojęcia jak zareaguje moje ciało w znaczącej chwili.
 Ufam mu, choć nie znam Akiry. Tak, tak właśnie ma na imię. Tylko tyle o nim wiem. Poznaję teraz jego ciało, lecz gdzieś w głębi czuję, że chciałbym go jeszcze bliżej poznać. Nie przyjmuję do wiadomości tego, że może zaraz po wszystkim wyrzucić mnie ze swojego domu i już nie będzie dane mi go zobaczyć. Jęczę, gdy drażni palcem moją prostatę.
 Teraz może zaboleć. Drżę, chyba nawet nie z podniecenia. Obawy napełniają cały mój umysł. Kiedy wyjmuje swoje palce, czuję pustkę, chociaż już po chwili wypełnia mnie sobą. Nawet nie odczuwam bólu, nie jest źle. Uśmiecham się i odszukuję jego usta.
  Porusza się powoli, rytmicznie i szepcze mi do ucha dość niegrzeczne słowa. Nie powiem, że mi się nie podoba, bo jest wręcz przeciwnie. Moje ciało płonie pod jego dotykiem, biodra dorównują tempa stanowczym pchnięciom. Nie mogę milczeć, głośno oznajmiam mu jak bardzo mi dobrze. Chcę by o tym wiedział.
 Przyspieszając zmienia kąt pchnięcia i bez problemu trafia w moją prostatę. Krzyczę jego imię, czując jak moje mięśnie zaczynają zaciskać się na jego członków. Punkt kulminacyjny osiągamy niedługo po tym, w tym samym czasie. Opada na mnie dysząc wprost do mojego ucha. Staramy się uspokoić oddech, co nie jest dość łatwe. Nie po takich przeżyciach.
 Powoli ze mnie wychodzi, kładzie się za mną i przytula się do moich pleców. Czule gładzi mój tors, dłoń zatrzymując na dłużej w okolicy serca. Po chwili całuje mnie we włosy i splata palce naszych dłoni.
 Pozwól mi zostać, proszę. Nie potrafię mu odmówić, choć nie rozumiem dlaczego prosi mnie, by mógł zostać u siebie. Szybko jednak zdaję sobie sprawę, że chodzi mu o coś więcej. Zgadzam się bez chwili wahania, szybko zapominając o tym jak się poznaliśmy.

2 komentarze:

  1. Krótkie, ale kochane. Miło się czytało. Ach tego było mi trzeba. Od razu mam lepszy humor i nawet chce mi się coś napisać :)

    OdpowiedzUsuń