czwartek, 27 lutego 2014

W Ukryciu (Nieświadomy) 2/?

Na prośbę Mekashi ~ Proszę, mam nadzieję, że się spodoba :)
 

Nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, kiedy to wszystko tak na prawdę się zaczęło.
Moment, w którym zacząłem czuć coś więcej nadszedł bardzo szybko.
To był czas, w którym każde z nas żyło we własnym świecie z osobami, które kochaliśmy.
Choć ty byłeś w pełni oddany, pomimo, że nie układało się tak, jakbyś chciał.

W sumie, to mi pierwszemu zaczęło się sypać, lecz nie miałem sił naprawiać tego wciąż i wciąż. Powiedz mi, ile tak można? Ile razy trzeba naprawiać coś, co i tak będzie miało swój koniec o wiele szybciej niż ktoś mógłby się tego spodziewać.

Zdarzało się, że w czwórkę spotykaliśmy się na imprezach wspólnych przyjaciół, chociaż jeśli o mnie chodzi, przeważnie byłem tam sam. On towarzyszył mi raz, czy dwa. A przecież mówił do samego końca, że kocha, ale jednak nie ma siły do samotnej walki. Nie zauważał, że ja też próbowałem ratować ten związek, lecz chyba już wtedy spotykał się z kimś innym. Ty za to byłeś cały czas z człowiekiem, którego do pewnego momentu uważałem za kumla.

A tak szczerze, nie dbałem o to. Miałem już gdzieś nasze relacje, które sypały się niczym piasek, uciekający przez nasze palce. Czekałem tylko na moment, w którym sam zdasz sobie sprawę, że nie ma czego ratować.
Rozstanie po kilku dniach mnie zaskoczyło, ale jednak poczułem niewyobrażalną ulgę, że nie muszę już trwać w toksycznym związku, opartym na braku zaufania, bo przyznajmy szczerze, nie ufaliśmy sobie. Dlaczego więc to ciągnęliśmy?

Zadziwiające było to, kiedy w czwartek, dokładnie tydzień po moim rozstaniu, u ciebie stało się to samo. Jego zdaniem to ty byłeś winny, tak jak ja. Oboje zostaliśmy obarczeni winą za nasze nieudane związki. Wtedy po raz pierwszy zaczęliśmy się do siebie zbliżać, co pomogło choć trochę zapomnieć z tego, co przeszliśmy.

Czas robił swoje; moje uczucie do ciebie rosło na sile, ale nie zauważałeś tego. Straciłeś wiarę w to, że jeszcze może być dobrze. Ja cierpliwie stałem z boku, nie mówiąc nikomu o moich uczuciach, nic a nic. Tkwiło to tylko i wyłącznie w mojej świadomości. Serce nie sługa, mówią. Tak, serce nie jest sługą, nie trwa wiecznie przy jednej osobie. Ucieka za każdym razem ku innej, dla której mocniej zabije. I zabiło, kiedy wszystko się zaczęło niszczyć, kiedy oboje przeczuwaliśmy nasze końce. Jednak milczałem, mając cichą nadzieję, że to minie. Nie zrobiłbym tego swojemu kumplowi, nie zabrałbym ciebie dla własnej korzyści.
Miałem te pieprzone zasady, by nikomu nie wpieprzać się w związki. Nawet najgorszemu wrogowi nie mógłbym tego zrobić.

W moje urodziny o moich uczuciach dowiedział się mój najlepszy przyjaciel. Nikomu nic nie powiedział, spełnił moją prośbę. Przez długi czas nie wymówił ani jednego słowa na ten temat. Nie wytrzymał, kiedy zauważył, że sobie z tym nie radzę, jak to wszystko mnie przerasta. Dokładnie dwa tygodnie później.

Tak jak się spodziewałem, nie uwierzyłeś. Nie dopuszczałeś do siebie myśli, że może się to udać w jakikolwiek sposób. Nie przyjmowałeś tego do wiadomości. Ja jednak wciąż miałem nadzieję, że jeszcze zmienisz zdanie i spojrzysz na mnie trochę inaczej, niż na kumpla, czy nawet przyjaciela. Sam nie wiedziałem jakim tytułem mnie nazywasz. Ważne było, że mogłem spędzać z tobą dużo czasu. Chociażby wyskoczyć na piwo ze znajomymi.

Kilka dni później dowiedziałem się, że czujesz to samo do mnie, co ja do ciebie. Byłem szczęśliwy, jednak tym razem to mi brakło odwagi na chociaż jeden mały krok do przodu. Bałem się, tak cholernie, że może nie wyjdzie, może i nawet nie powinniśmy. Wszyscy skutecznie rozwiali moje wrażenia, dzięki czemu przystąpiłem do działania.

Może i jest to śmieszne, chociażby to, czym dałem nam obojgu do zrozumienia, że zasługujemy na to, by dać sobie szansę. Po prostu zapytałem, czy mogę się przytulić. Ku mojej radości, ty również przestałeś się bać i zgodziłeś się na taki obrót sprawy. Całą noc spędziliśmy w objęciach, którą karmiliśmy ciszą, która wcale nie była krępująca.

Wiesz, że już niedługo minie miesiąc?

Nawet nie wyobrażasz sobie jaki jestem szczęśliwy. Związek z tobą jest najpoważniejszy ze wszystkich, które miałem za sobą. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym cię stracić. Wtedy moje życie nie miałoby sensu. Umarłbym bez ciebie, gdybyś tylko zechciał kiedyś odejść.

Nie wszystkim podoba się to, że jesteśmy razem, wiem o tym. Chociażby twój przyjaciel nie jest z tego zadowolony. Boję się, to zrozumiałe, bo czuję się zagrożony, ale wierzę, że razem damy radę przez to przejść. Jesteśmy silni, w parze podwójnie.

Kocham cię całym sercem i nic tego nie zmieni.

2 komentarze:

  1. Waaaaaa! To było genialne... Tyle emocji! :3
    //Yūko-3

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam! c:
    Właśnie zostałaś nominowana do Liebster Award. Jeżeli nie chcesz, nie musisz przyjmować mojej nominacji. Szczegóły i pytania tutaj:
    http://szeptem-wprost-do-ucha.blogspot.com/2014/03/ekhem-po-raz-drugi-bo-ludzie-nie-wiedza.html

    Pozdrawiam i życzę weny c:

    OdpowiedzUsuń